Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Smutna_B

Klopoty w malzenstwie...

Polecane posty

Gość Smutna_B

Szukam meijsca gdzie moge wyzalic swoje smutki,bledy..tak trduno o zaufanie do ludzi,obawa przed plotkami itp... Mysle ze znajdzie sie ktos z doswiadczenia kto powie mi jak wyglada moja sytacja z boku... Mamy powazny kryzys w malzenstwie,nawzajem wykrzykujemy sobie rozstanie i rozwod... Wszsyrko dziala impulsywnie..ja jestem emocjonalna,szczera mowie co mnie boli i gryzie,Maz niestey niebardzo.Unika rozmow,woli milczec dopoku problem znow sie nie pojawi i tak w kolko.. Jestesmy razem od roku 2008..malzenstwem od 2010... 1.5 roku temu urodzilam Synka,wtedy zrobilo sie gorzej...Wiadomo wiecej obowiazkow..Ja w zasadzie nie mialam ze sprzataniem problemow,jestem pedantka,lubie gotowac i ogolnie prace w domu...Wczesniej pracowalam i umialam pogodzic dom z praca a teraz dziecko i dom...i zostalam z tym wszsytkim sama... Wczesniej malo oczekiwalam,prawie kazda prosba zrobienia czegokolwiek przez Meza konczyla sie spieciem...nigdy nie mial czasu... Moj Maz jest "maniakiem gier" typu Diablo,War Craft itp..Chodzi do parcy od 6-14 a reszte czasu spedza grajac...i czestto z tego powodu byly spiecia... Wyjechalismy Zagranice,poczatki byly trudne,pojecalimsy bez niczego i wszsytko musielismy zaczynac od zera..Kiedy chcialam gdzies wyjsc spedzic czas razem on zawsze mowil ze nie mamy kasy... Teraz widze sowje bledy..To byly jego wymowki zeby tylko siedziec i grac godzinami..Ja nie mialam nigdy zagorowanych wymagac,chcialam wtedy wychodzic na basen,nie mielismy wtedy dlugow...Poprostu nie meilsimy uzebiera ile by chcial... Kiedy chodzilo o kupienie karty graficznej za 300 euro lub innej czesci nie bylo problemow... Sama jestem sobie winna bo akceptowalam jego zachowanie-slepo... Bylismy zahukani,nigdzie nie wychodzilismy wiec i nie mielismy znajomych..ja spedzalam czas na sofie a on przed komputerem grajac do poznej nocy Dzisiaj wyglada to podobnie....ja wychowuje dziecko,bawie sie z nim,uczestnicze w jego zyciu...A moj Maz gra...Nie pomaga,chyba ze sie wydre,zrobie awanture,wypomne,po dobroci nie skutkuje Jest miedzy nami 13 lat roznicy..Ja mam 29 a on 42....Pol roku temu uslyszlam jego nowa teore ze w jego wieku tez mi sie nic nie bedzie chcialo...Ze zlosci powiedzialam ze mogl sobie znalezdz partnerke w swoim wieku....Ja bylam zakochana,teraz cos sie wypalilo...stres.. Do tego dochodza inne perypetie rodzinne...Ja nie lubie jego rodziny...Sa z nimi same problemy..matka zaciaga dlugi..przez co stracila dom,dzialke...Siostra jest wredna,zazdrosci nam wszystkiego....A tak naprawde czasami mysle ze wolalbym zyc biednie jak kiedys ale byc szczesliwa Tu jestem sama ,rodzina w PL.Dzwonimy do siebie czesto,tzn z moja rodzina bo rodzina mojego meza wogole z nami nei telefonuje,to dziwna rodzina...nie obchodza urodzin nie skladaja sobie zyczen na swieta... Na ostanim pobycie w PL delikatnie wygarnelam Tesciowej ze jak ona mogla przez 6 lat nigdy nie zadzwonic do nas i nie spytac co slychac,nie zadzwonila na urodziny swojego Syna...Ona uznaje tylko najmlodszego Syna,ktory zaciaga z nia razem dlugi,wyglada i zachowuje sie jak dziad ale jest naswietszy... Czesto kllocilismy sie z Mezem o jego rodzine...Ja niepotrzebnie mowilam glosno co mowie... Mysle z emoje slowa wywarly "slady" ktorych nie da sie juz wymazac Moj maz jest osoa obojetna..wczesniej zajeta praca nie widzialam tego..teraz jestem calymi dniami w domu i wszystko wyszlo... Zawsze musialam prosic sie o spedzanie czasu ze soba...zeby ogladna ze mna film itp...Wolal grac Dla dziecka tez nie ma czasu...Zajmie sie jak wyprosze,ale nie umie sie z nim bawic... Po porodzie synka mialam probmey ze zdrowiem...tydzien po trafilam do szpitala z Arytmia Serca...to byl dla mnei koszmar..nikt mnie nie odwiedzal,bo rodzina byla w Polsce...Maz posiedzial ze mna 2 godziny i lecial do domu grac...mwoil zawsze a po co mam tu siedziec tyle... Bylo mi przykro,ukradkiem plakalam kiedy widzialam rodziny odwiedzajce pacjentow...ja lezalam sama z dzieckiem jak palec :( Kiedy worcilam do domu zastalam syf,zgnile jedzienei i smierdzace smieci w koszu,latajacy kurz po panelach...przez ten czas nawet nie pomogl mi zebym mogla wrocic z dizeckiem do domu... Jest tyle rzeczy z ktorych jest mi przykro....dzisiaj znowu sie poklocilismy,standardowo codziennie chyba....Boje sie ze przez te wszystkie wypominki nie umeimy juz normalnie zyc..Ale i ja nie na takie zycie sie godzilam,myslalm o normalnej rodzinie,kochajacej sie...i Czasami mysle sobie ze chyba jest tylko w Filmach...Wiem ze w kazdej rodzinie cos sie znajdzie ale przynajmniej sie wspieraja,a ja zostaje zawsze ze wszsytkim sama... I tak mysle czy znajde sile zeby ratowac to malzentwo kiedy maz grozi i smieje sie mi prosto w twarz,igoruje...Czuje sie samotna w tym malzenstwie ,mowie o tym a on nic.... Co amm robic ludzie??? :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję Ci i w pewnym sensie rozumiem. Sama musisz podjąć decyzję, ale ja bym tak nie mogła żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Musisz znaleźć pracę, zorganizować opiekę nad dzieckiem i powoli się oddalać... Tak sie nie da żyć, jesteś jeszcze młoda. Ja też popełniłam na początku ten błąd z wyręczaniem... Teraz go temperuję, ale jak się nie da to nie wiem co zrobię... To ciężkie decyzje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna_B
Wlasnie nie umiem tak zyc,oszukuje sama siebie..teraz synek jest moim szczesciem...chociaz czasami trzeba zacisnac zeby,potrafi byc stresowo ale mysle co zrobic....i nie wiem :( Nie chce zeby synek wychowywal sie w rozbitej rodzinie,pytal gdzie Tata... Moj Maz nie ejst zlym czlowiekiem,ale jest przesiakniety swoja rodzina,ich charaktery sa tak podobne...zreszta to nic dziwnego wkoncu to rodzina...Po kazdej burzy przychodzi tecza,u mniet tak wlasnie jest..popoludniu sie poklociclismy a wiedzorem siedzialam z nim i ogladalam mecz...bez slow ale spokojnie.. Czy to moja wina ze jestem cieple kluchy,ze chcialabym byc szczesliwa...mam piorytety zyciowe,cele...W klotni pwoiedzialam mu ze on zyjec chyba po to zeby rano wstac isc do pracy,zjsc i pograc...i niec iwecej mu nie potrzeba...Pytalam wiele razy po co sie ze mna zeniles?Mogles miec spokoj,grac godzinami,nie meic dziecka obowiazkow... Niestety oprocz: odpierd...nie uslyszlam nic Uwierzcie mi chcialabym juz pojsc do pracy ale jesczcze nie moge,synek czeka na przedszkole... Wiem ze kiedy pojde do pracy nie bede miala czasu na myslenie o tych wszsytkich problemach...Ale boje sie kolejnych lat i tej samotnosci w malzenstwie... Sypiamy ze soba jak emeryci...2 razy w miesiacu...i to taki seks bez czulosci... Nie wiem jk dlugo pociagne,ale pomimo tych wszsytkich przeciwnosci doszukuje sie i milych wspomnien.... Wiem ze nie jestem bez winy bo jak sie wkurze to jestem wybuchowa..ostanio nawet nie panuje nad soba...rzucilam w niego butami... Brzmi to jak telenowela brazylijska ale po czesci to wcale nie ejst smieszne.. Nigdy nie bylam taka nerwowa...mam zszarpane nerwy...:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Smutna_B
Wiecie zastanawiam sie jak moi dziadkowie wytrzymali ze soba cale zycie mieli po 7-ro dzieci,byly gorsze czasy.... Chce mi sie plakac jak pomysle sobie ze ja nie wytrzymam kolejnych lat... Mysle ciagle ze da sie wszystko naprawic jak sie chce,ale i on musi chciec....Tylko kiedy on nie widzi w swoim zachowaniu nic zlego...To ja jestem zla bo sie czepiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×