Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

ogolnie macie troche szczescia w zyciu czy zycie raczej daje wam w kosc?

Polecane posty

Gość gość
cale moje zycie to pasmo pecha , czasami az sie sobie dziwie ze jeszcze nie zwariowalam . najgorsze jest to ze jak cos sie rypnie to wkladam w to duzo energii i pracy aby wszystko poskladac i jak juz sie udaje jak juz mysle ze moge zlapac oddech odpoczac ze juz bedzie dobrze to przychodzi kolejny cios z innej strony , moje zycie to jak upadek z chustawki co sie podniose to jeb w glowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem z tych fuksiarzy. Nie pochodze z bogatego domu,pamietam czasy,ze czasami rodzice nie mieli na chleb. Ale nigdy nie bylam glodna. Dawali nam duzo milosci i opieki i troski,byli az zbytnio nadopiekunczy. Nauka w szkole przychodzila mi bardzo latwo,na studia dostalam sie bez najmniejszych problemow,na takie jakie chcialam. Nigdy sie jakos za bardzo nie stresowalam,ze musze je skonczyc,ze musze zakuwac,po prostu zylam i cieszylam sie zyciem a wszystko jakos samo przyszlo,nawet stypendium naukowe,chociaz te to po mobilizacji mojego chlopaka. Przez 3 lata dostawalam co miesiac z 700 zl stypendium:socjalne+naukowe. do tego rodzice dawali mi z 300 zl,wiec mialam niezla "wyplate";) . Potem sie obronilam,nie spinalam sie jak niektorzy,ze juz musze isc do pracy,jakiejkolwiek a jak nie to zostac na uczelni. Powoli w wakacje poroznosilam cv,odebralam dyplom,wiekszosc cos robila-albo doktorat albo chwalila sie jak nalazla prace po znajomosci,bo inaczej sie nie da. Miesiac pozniej dostalam poszlam na pierwsza rozmowe kwalifikacyjna a za chwile na druga i trzecia i moglam przebierac i wybierac:P zaczelam prace,oczywiscie kazdy w nowej pracy uwazal,ze jestem znajoma szefowych bo to niemozliwe bym sie tam dostala. Wzielam slub,mojemu mezowi tez sie poszczescilo,dostal prace w firmie o ktorej nawet nie marzyl,bo tez ma opinie,ze tam to tylko po znajomosci. Mielismy wlasne mieszkanie,nie musielismy brac na nie kredytow,dostslismy od moich rodzicow,oni w koncu wybudowali sobie dom,po slubie kupilismy samochod za odlozone pieniadze,potem zdecydowalismy sie na dziecko i tez udalo sie od razu. Pozniej z dnia na dzien zadecydowalismy o przeprowadzce i bez problemu maz dostal przeniesienie,ja rzucilam prace.sprzedalisy mieszkanie-w tydzien, kupilismy nowe wieksze,wyremontowalismy. Ja slyszalam dookola,ze pracy nie dostane,nie w tej dziurze do ktorej sie przenieslismy,a zanioslam cv i prace mialam od reki,mimo,ze dyrektor do tej pory tylko zwalnial. Oczywiscie w oczach znajomych-spojrzenia,ze po znajomosci. Do tego doszkalam sie,wiec awans jest kwestia czasu,bo kierownik juz odchodzi na emeryture,mi brakuje jednego egzaminu.meza przeniesienie tez bylo strzalem w 10 bo za 5 lat odchodzi kierownik tutejszego rejonu a on jako pracownik centrali pomaga dodatkowo tutaj w rejonie i jest "pierwszy w kolejce"na to stanowisko. Z mezem sie nie klocimy,dobrze nam sie zyje,nie mamy zadnych problemow,no moze jedyne,gdzie jechac na wakacje i kto rozladuje zmywarke. Tak wiec,zycie mam lekkie i zawsze dobrze mi sie uklada,zawsze po mysli. Odpukac,chorowac tez nie chorujemy,co najwyzej katar raz na 2 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, nie mam szczęścia. Moja matka wyjechała za granicę, ojciec bił mnie i znęcał się nade mną, każdy miał to gdzieś. Mam za sobą dwie próby samobójcze. Nauka przychodziła mi z łatwością, ale nie mogłam znaleźć przyjaciół czy nawet koleżanek. Chciałam pójść na studia, niestety ojciec stwierdził, że muszę sama na nie zarobić. Przez pół roku studiowałam, byłam hostessą, opiekunką do dzieci. W pewnym momencie z kasą było tak krucho, że zastanawiałam się nad sprzedawaniem ciała. Poznałam mojego męża, rzuciłam dla niego studia, pobraliśmy się. Nie mogłam już być hostessą ani modelką, więc zaczęłam pracę w sklepie. Poroniłam dwukrotnie, mąż mnie bił, znęcał się nade mną jak ojciec, zaszłam w kolejną ciążę. Była zagrożona, ale udało się, urodziłam przez cc. Mam wspaniałą córkę. Nadal jestem z mężem. Od dwóch lat nie podniósł na mnie reki, jest dobrym ojcem i partnerem, ale przez to co było nie kocham go już. Czuję się nieszczęśliwa, przegrałam życie, jedyne co mnie dobre w życiu spotkało to córka. Dziś widzę jak moi znajomi obronili pracę magisterskie, a ja wiem, że nigdy nie skończę mojej wymarzonej polonistyki, nigdy nie będę nauczycielką. To było moje marzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
całe zycie pod góre...... modle się cały czas żeby było lepiej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
'' Poznałam mojego męża, rzuciłam dla niego studia, pobraliśmy się.'' Co to znaczy, ze rzucilas studia dla faceta? Nie chce byc zlosliwa, bo nie mialas latwo, ale takimi glupotami stanowczo sobie nie pomagasz. Tkwisz w tym na wlasne zyczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu z 10:53 nie musisz mi pisać , że spieprzyłam sobie życie na własne życzenie. Wiem o tym doskonale :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja jestem gdzieś w połowie. mam trochę szczęścia, trochę pecha. mąż przeszedł na emeryturę, więc dochód nam się dramatycznie zmniejszył - z 5 do 2 tysięcy :( no ale można powiedzieć, że mamy szczęście, bo jakby miał inną pracę i nie wytrzymał, to zastałby z niczym, a tak siedzi w domu a kasa co miesiąc jest. ja mam fajną pracę, świetną szefową, tylko zarabiam marne grosze... ale stać nas na wakacje nad morzem, mamy swoje mieszkanie - spłaciliśmy rok temu kredyt :) mamy prawie 200 tysięcy oszczędności, więc w sumie źle nie jest. jedyne czego mi brakuje to swojego domku, ale najpierw musimy sprzedać mieszkanie, a dopiero potem myśleć o domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×