Gość Krzysiek__________ Napisano Lipiec 24, 2014 Wyznaje że mieszkam od jakiegoś czasu zagranicą i niby wszystko jest dobrze bo i praca jest i pieniądze ale czegoś brakuje. Od początku: Wyjechałem z Polski przez swoją głupotę, lenistwo i kobietę. Swego czasu uznawany byłem za bardzo zdolną osobę: olimpiady, konkursy wielkie nadzieje. Ale oczywiście zawaliłem maturę. Tak czy inaczej dostałem się na studia, kierunek nie z pierwszego wyboru ale tragedii nie było. I tak po pierwszym roku jako, że nawet nie zajrzałem do książki a zajęcia omijałem wielkim łukiem zostałem wyrzucony. Postanowiłem dać sobie jeszcze jedną szanse i wybrałem ponownie ten sam kierunek. Sesja zimowa bez problemu, sesja letnia już trochę gorzej. W czasie wakacji dostałem pracę a jako że miałem dziewczynę stwierdziłem, że nie ma sensu się uczyć i specjalnie obleje poprawki żebyśmy mogli razem zamieszkać. Tak też zrobiłem. Było cudownie. Po roku dostałem dużo lepszą pracę i tak minął kolejny rok. Później zaczęły się problemy zarówno w domu (ja zmęczony po pracy, dziewczyna która studiowała chciała się bawić, poznawać innych ludzi). Rozpadło się. W pracy przestało mi iść, byłem blisko zwolnienia więc uprzedziłem fakty i zrezygnowałem. Wyjechałem za granicę. Oczywiście będąc w związku olałem wszystkie wcześniejsze znajomości (bo przyjaźni nie potrafiłem nawiązać, utrzymać) i zostałem sam. I dochodzę do wniosku, że najzwyczajniej w świecie jestem idiotą :) - Nie wykorzystałem swojego potencjału - Chyba nie do końca rozumiem działanie w społeczeństwie bo zawsze miałem dużo znajomych ale żadnych przyjaciół (nawet w podstawówce czy gimnazjum) - Wylądowałem zagranicą jako robol -. Nie mam się do kogoś odezwać i moja nieudolność życia w społeczeństwie zaczęła mi przeszkadzać Zdaję sobie sprawę, że nie jest to spójna wypowiedź ale musiałem to z siebie wyrzucić. Pozdrawiam :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach