Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość duży smutek w sercu mam26

która decyzja będzie najwłaściwsza?

Polecane posty

Gość duży smutek w sercu mam26

mam pytanie, bo już sama nie wiem co będzie dla mnie dobre. Mam toksyczną rodzinkę. Nie mam już siły żyć ich problemami, którymi mnie obarczają, a pomóc? pomóc nie mogę, ponieważ jestem bezsilna, akurat na te sprawy nie mam wpływu. Ta cała sytuacja, osoby mnie dołują, wysysają życie i wpędzają w nerwicę (to jest najgorsze, nie radze sobie z tym) oraz smutek, nie widzę powodów do uśmiechu. Tak więc wpadłam na pomysł żeby zmienić środowisko, otoczenie - przeprowadzić się do stolicy. Myślę, że jak będę około 400 km od domu to to pozwoli mi się zdystansować od problemów rodziny i finansowych oraz bytowych problemów koleżanki, która ciągle potrzebyje wsparcia winansowego, bo nie może znaleźć pracy, nie ma gdzie mieszkać. Jest praktycznie bezdomna - straciła swoje mieszkanie, ma długi. A ja nie jestem na dłuższą metę w stanie jej pomagać, sama nie mam lekko. Ona mówi, że tym wyjazdem chcę uciec od problemów, lecz co mam robić? :( Mam 26 lat, chcę w końcu zacząć żyć własnym życiem, chodzić sobie na kursy, zapisać do szkoły, może poznać chłopaka i cieszyć się tym wszystkim. Ale w Wawie będę kompletnie sama, nie wiem czy dam radę, znajdę pracę... troszkę się boję. Kilka tysięcy złotych się rozpłynie, a pracy nadal nie znajdę, więc może powinnam zostać, męczyć się kolejne kilka miesięcy i wpędzać w nerwicę, lecz uzbierałabym więcej kasy żeby się utrzymać w Wawie dopóki nie znaję pracy czy może powinnam od razu pojechać? Moja pani psycholog powiedziała, że wyjazd to jest dobry krok dla mnie. Że najpierw właśnie powinnam zacząć od nowa i sobie "zdrowieć", a nie tkwić w toksycznym otoczeniu i czekać na "wyzdrowienie". Proszę, niech ktoś spojrzy na to z boku i mi pomoże, błagam. ;( Jestem dorosłą kobietą, a nie wiem jaką mam podjąć decyzję. :( PS Jestem w pracy, więc będę na razie z doskoku. z góry dziękuję. Pozdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przedwszystkim musisz wyjechac umyslowo i emocjonalnie przez jakis czas nie podac nawet adresu ani numeru telefonu Sama fizyczna odleglosc nie wystarczy mnie rodzina przesladowala na drugim koncu Europy szantaz emocjonalny przez telefon lub Skype dziala tak samo jak szantaz twarza w twarz wyjezdzac znajdz jakis najtanszy pokoik nawet dzielony z druga osoba zyj jak sie da najoszczedniej predzej czy pozniej znajdziesz prace na poczatku bierz co jest tylko po to zeby sie utrzymac i szukaj dalej docelowej posady. Nie warto zycia na ludzi wysysjacych z ciebie energie i radosc zycie Znam to z wlasnego doswiadczenia Pozdrawiam i zycze sily oraz wytrwalosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znakomity pomysł jedź żeby wyzdrowieć należy wyeliminować źródło choroby już na starcie będziesz mieć tyle do załatwienia że nie będziesz mieć czasu nad myśleniem o przeszłości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W wawie prace znajdziesz szybko (wiem z doświadczenia), jak nie w zawodzie to na początek chociażby na kasie, żeby sobie zapewnić utrzymanie. Wynajmij coś, najlepiej w kilka osób ( poszukaj ogłoszeń w necie, studenci często szukają kolejnego lokatora- nowych znajomych też będziesz już miała). Wyjeżdżaj i nie patrz na nic. Ja, gdyby nie studia w wawie, też bym pewnie zwariowała w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duży smutek w sercu mam26
dziękuję, zauważyłam, że fizyczny to za mało. Bo mama wydzwania do mnie ze swoimi problemami, a ja nie jestem w stanie jej pomóc, ale gdy nie odbieram telefonu to wtedy myślę co u niej się dzieje, czy nic jej sie nie stało złego. Właśnie nie potrafię się odciąć emocjonalnie. Chciałabym dla tych osób dobrze, ale ja nic nie mogę. Teraz mam do mnie dzwoni mniej, ale gdy wyświetla się jej numer na moim telefonie dostaję palpitacji serca, czuję strach. że znowu będę musiała tego wysłuchiwać. Ciotka, u której mieszkałam i za ponad tydzień znów będę mieszkać traktuje mnie jak dziecko, u niej mieszkając czuję się jak na szpilkach. Mówi mi, co powinnam a czego nie. To moje życie, jestem dorosła. Wszyscy ciągle zarzucają mnie swoimi problemami, kiedy przez to sama ze sobą mam problemy. Żal mi ich zostawiać, szczególnie koleżanki, bo ona nie ma nikogo i niczego. Chciałabym jej jakoś pomóc żeby wyszła na prostą, ale nie wiem jak. Ta bezsilnośc jest najgorsza. Choć ona tez potrafi być niezłym wampirem energetycznym. Myślisz, że gdy nie podam adresu i zmienię numer tel. to uwolnię się umysłowo i emocjonalnie od nich? Czy to pomoże?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duży smutek w sercu mam26
Dziękuję Wam, podniosłyście mnie na duchu. Już mam nadzieję. :P z natury jestem wesołą osobą, ale gdy rozmawiam z mamą czy koleżanką odechciewa się wszystkiego. i tak zrobię, nie mogę ciągle patrzeć na innych, muszę iść do przodu, w swoją stronę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyjechać. Tak zrobiła kiedys moja siostra, a pózniej ja. Wynajmij tani pokój ( czasem można znaleźć cos gdzie za troche pomocy wynajmą ci jeszcze taniej). Tym sposobem nie wydasz tysięcy. Prace na pewno znajdziesz. Potem urzadzisz śie lepiej, lepsze mieszkanie, praca itd, a od problemów sie odetniesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duży smutek w sercu mam26
Dzięki. Też tak myślę. ;) Nie zadawałabym tak głupich pytań, gdyby nie moja koleżanka i ciotka. Ciotka próbuje mnie odwieść od tego zamiaru, a koleżanka ciągle powtarza że nie uda mi się i skończę na dworcu i tam mnie porwią i zabiją. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a może razem z ta kolezanka bys wyjechała,znalazłybyscie prace,razem mieszkały,ona i ty wyszłybyscie na prosta a potem sie rozeszly kazda na swoje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duży smutek w sercu mam26
Z koleżanką? Nie. Nie chcę w Wawie jeszcze jej mieć na głowie, czuć się za nią odpowiedzialna. Muszę myśleć o sobie. Teraz jest ona ode mnie zależna finansowo. Mieszka i żyje na mój koszt. Poświęcam swój czas po pracy czasem w czasie pracy na wyszukiwaniu jej ofert gdzie mogłaby iść złożyć CV, które jej drukuję. W większości mojego czasu zajmuję się jej sprawami. To nie moja wina że prawdopodobnie nie jest za bardzo poradna i samodzielna? A w Wawie nie zamierzam robić tego samego. Bo dość że sobie będę musiała szukać pracy to jeszcze jej. A co jeśli się jej nie uda? Nie jestem w stanie nas dwie utrzymywać w Warszawie. Nie wiem kiedy ona by znalazła pracę i czy w ogóle, a jeśli tak to zwolnią ją lub sama się zwolni i znów powtórka z rozrywki. A nie chcę znów pracować na dwa, trzy etaty żebym mogła normalnie żyć i jej jeszcze pomagać. Ja od tego się pochorowałam, psychicznie już nie daję rady. Dość że z rodziną mam problem to jeszcze ona mnie obarcza swoimi problemami. Nie mam już siły na to. Czuję się wykończona i zmęczona. Potrzebuję oddechu. Jeśli tego nie zrobię może być ze mną jeszcze gorzej, a na to nie pozwolę. Nie pracuję na kierowniczym stanowisku żeby jej pomóc finansowo czy dać pracę. Nie mam żadnych koneksji. Gdybym miała dość dużo pieniędzy na pewno bym jej pomogła, ale w tej sytuacji nie jestem w stanie. Niech osoby z problemami schodzą mi na razie z drogi bo zrobię się egoistką i jak Kuba Wojewódzki wsiądę w swój samochód pojadę do domu i będę mieć wszystko w d***upie. I nikomu już nigdy nie pomogę. Wczoraj koleżanka się ze mną pokłóciła. Powiedziała coś po czy nie mam już żalu że ją tu zostawiam w tak trudnej sytuacji. Groziła, szantażowała mnie policją, że jak coś jej się stanie to będę pociągana do odpowiedzialności etc. jeśli tak po prostu ją zostawię i wyjadę sobie do stolicy. Po tym co dla niej zrobiłam ona tak mi się opłaca. Doszłam do wniosku, że nie chcę już jej znać. Koniec. Skończyło się. Ona tyle by dla mnie nie zrobiła jeśli nie wpadłaby w kłopoty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmuszona do egoizmu
no to masz fajną koleżankę :( Nie daj się zastraszyć. Odnoszę wrażenie, że jesteś świetną dziewczyną, tylko za mało asertywną. Inteligencja aż bije po oczach gdy się Ciebie czyta. Ładnie piszesz, więc to rzuca się w oczy. Poszukaj pracy już dziś. Gdy tylko wrócisz z pracy weź kompa na kolana i szukaj ofert pracy, następnie dzwoń i pytaj: o to kiedy należałoby stawić się w pracy, jakiej wysokości oferują zarobki, jakie godziny pracy, na jakiej ulicy mieści się firma. To nie wstyd pytać nawet przez telefon o wysokość wynagrodzenia przy niskopłatnych zawodach. Gdybyś starowała na menadżera czy innego kierownika, to wówczas trzeba umieć się zachować :) Mów szczerze, jaka jest Twoja sytuacja. Gdy powiesz, że chcesz wyjechać ze swojego miasta, znaleźć pokój, odnaleźć się w realiach życia- a nie musisz przecież mówić, dlaczego- po reakcji rozmówcy wyczujesz, czy warto iść do niego do pracy. Znajdź pracę i jedź- tak po prostu, bo zwariujesz. W życiu trzeba u mieć być egoistką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duży smutek w sercu mam26
Zuszona do egoizmu, dziękuję Ci, na pewno tak zrobię. Asertywność? Prawdopodobnie mam z nią problem. Nie umiem powiedzieć nie najbliższym, bo z obcymi bez problemu sobie radzę. A tylko dlatego ponieważ boli mnie to gdy koleżanka, którą znam 9 lat cierpi, ma problemy. Wydawało mi się że ją znam. Jak widac tylko mi sie wydawało. Przykro mi z tego powodu. Starałam jej się pomóc jak mogłam - nie wyszło i jeszcze mnie w kłopoty wciągnęła. Aczkolwiek jestem spokojna, wyjdę z tego. Mam nauczkę, z której muszę wyciągnąć wnioski na przyszłość. Tak po prostu się dzieje jeśli ma się miękkie serce, a nie ma się twardego tyłka. Jednego już jestem pewna, będzie dobrze, poradzę sobie. Gdy szukałam pracy zawsze ją znalazłam. Teraz, gdy będę wolna mogę zająć się sobą i podnoszeniem swoich kwalifikacji żeby osiągnąć to kim chcę być. Piąć się po szczeblach kariery, rozwijać się i mieć z tego satysfakcję. Należę do grupy osób, których bardziej cieszy to że mogą pomóc i z tej pomocy są jakieś efekty niż moje własne sukcesy. Ale nie wtedy gdy ta pomoc, relacja z tą drugą osobą robi się toksyczna. Gdy nie ma żadnej wzajemności z drugiej strony. Wcześniej tego nie widziałam, być może nie chciałam widzieć jak jest. Nie wiem. Nieważne. Czas zająć się sobą. Jeszcze raz dziękuję Ci Zmuszona do egoizmu jak i gościom. ;) Teraz już mam jasność umysłu. W końcu. To jest najważniejsze. Wiem co mam zrobić. Tzn. od początku tak czułam, lecz nie byłam tego pewna i się w tym wszystkim pogubiłam. Ale kilka waszych postów wystarczyło, żeby mnie w tym upewnić. Teraz powinnam już tylko działać. :) Odnośnie koleżanki. Gdyby koleżanka była inna może bym jej tak nie zostawiła, ale w tym wypadku... niech pomaga jej ktoś inny. Silniejszy ode mnie. Może gdy poukładam swoje życie, gdy się pozbieram, nie odwrócę się od kogoś kto poprosi mnie o pomoc. Pozdrawiam Wszystkich. Dzięki za rady i wysłuchanie mnie. Pa. ;* Będzie dobrze, bo być musi. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×