Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Samotność w nowej szkole.

Polecane posty

Gość gość

W tym roku poszedłem do nowej szkoły, tzw. "gimbazy" (fajne słowo). I powiem szczerze, że bardzo się boję. Codziennie rano budzę się i mam ochoty nie wstawać. Jak mnie mama podwozi na przystanek to mam ochotę pójść na wagary i rzucić to w cholerę... Nie wiem dlaczego, ale jakoś od 5 klasy podstawówki stałem się wręcz chorobliwie nieśmiały, tj. bardzo, bardzo trudno mi nawiązać kontakty z nowymi ludźmi, zważam na każde słowo i zawsze jak coś palnę to się zastanawiam co dana osoba pomyślała. Nie mam jakiegoś prawdziwego przyjaciela, któremu mógłbym się wygadać. Chociaż jak już coś pójdzie, np. jakaś osoba pierwsza się odezwie to jest łatwiej. Lubię być sam, po szkole chyba zawsze wolę wrócić do domu, zrobić od razu lekcje i mieć święty spokój na te parę godzin. Jestem też taki (uważam to za moją największą wadę...) że chcę podążać za tłumem i robić to co inni żeby się nie wyróżniać. Chcę to zmienić i powoli zmieniam tok myślenia, ale nie jest to łatwe. Rodzice wiedzą o tej mojej wstydliwości (od razu mówię, że jestem bardzo z nimi związany i większych problemów między nami nie ma) ale wątpię żeby to zrozumieli, bo takowych problemów jak ja nie mają... Co do mojej nowej klasy, chyba jest ok, jestem w dobrej bo dwujęzycznej a tam byle kogo nie przyjmują. Niestety, nie widzę chyba nikogo z kim mógłbym się czuć swobodnie. Jestem cichy, chyba tzw. kujon, 9/10 chłopców to wiadomo, pozostali trzej pewnie się wstydzą zagadać do nich a tak to pewnie są podobni samo. W 6 klasie wolałem się trzymać z dziewczynami, tak szczerze to w tej kl. nie widzę też takiej dziewczyny jak ja (wszystkie się prawie od razu zakolegowały). W zeszłym tyg. była wycieczka integracyjna (pięciodniowa...) na którą NA SZCZĘŚCIE nie pojechałem, bo bym chyba ryczał 4 dni oprócz piątku. Tak szczerze to myślę nad wizytą u psychologa w celu zwykłego wygadania się, myślę że by mi ulżyło, może dałby jakąś radę? Mam nadzieję, że ktokolwiek ten wywód przeczyta, może ktoś jest w podobnej sytuacji? Od razu mówię, że porady typu odważ się i zagadaj nie zadziałają, już próbowałem, ale przemóc się kompletnie nie mogę... I dodam, że gaduję z paroma dziewczynami, ale to takie no... zwykłe gadanie, czasem z jakimś pojedynczym chłopakiem, a mimo to stres mam ogromny, a do tego szkoła do której chodzę jest strasznie wymagająca i już widzę że będzie ciężko... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widzę, że jesteś dojrzały jak na swój wiek. Czy ktoś w szkole wcześniej Ciebie prześladował, albo w domu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pociesze Cie ;) tez taka byłam w podstawówce, potem mi przeszło i dzis moge byc dusza towarzystwa ;) nie zmieniaj sie na siłe nagle, rób małe kroczki i badz soba, nie musisz na siłe zawiazywac przyjaźni, poczekaj jeszcze troche obserwuj kolegów i kolezanki a moze ktos ciekawy sie trafi ;) a wizyta u psychologa to swietny pomysł :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fakt, jestem dość dojrzały a przy tym poważny jak na swój wiek co mi utrudnia kontakt z rówieśnikami, to co ich śmieszy to ja się czuje raczej zazenowany. A jeśli chodzi o dokuczanie , w podstawówce się czasem jakiś głupek trafił (gimnazjum) ale to zwyczajnie miałem w głębokim poważaniu i mu się znudziło prawie od razu, pewnie wynikało to z tego, że trzymałem się z klasą a od gimnazjum daleko, bo po co mi kontakty z nimi? Chyba faktycznie trzeba pomyśleć nad psychologiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×