Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy naprawdę jest tak ciężko z adopcją

Polecane posty

Gość gość

Ostatnio temat adopcji pojawił się w naszej rodzinie. Kuzynka z mężem postanowili adoptować dziecko bo mają problem z donoszeniem ciąży. I zostali wykluczeni przez kilka ośrodków bo kuzynka miała załamanie nerwowe po stracie bardzo wysokiej ciąży (praktycznie przed rozwiązaniem już). Kiedyś pisała tu kobieta że też ich odrzucili, bo zdaniem psycholog za bardzo chciała dziecka i by mu na wszystko pozwalała i że by nie potrafiła go tym wychować. Jeszcze kiedyś czytałam historię kobiety której też nie dano dziecka bo mogła zajść w ciążę ale nie migła donosić i przez to ich odrzucono a że mieli pieniądze to skorzystali wreszcie z surogatki. Czy naprawdę tak ciążko adoptować dziecko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeżeli to wszystko prawdziwe historie, to pokazują jedynie głupotę systemu, przez który cierpią zarówno dorośli, jak i dzieci, które mogłyby mieć normalny dom, a przez takie idiotyzmy błąkają sie po domach dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak to prawda,wszedzie trabia ze jest mase dzieci w domach dziecka ktore czekaja na adopcje,plakaty zachecaja do adopcji,a jak przychodzi co do czego to przez ten durnowaty system odechciewa sie wszystkiego.mam kol.ktorej udalo sie adoptowac dziecko, formalnosci trwaly wieki bylo to jakies 7 lat temu niedawno chciala adoptowac kolejne i od nowa wszystko sie zaczelo,w koncu zrezygnowala powiedziala,ze nie ma sil by jeszcze raz przez to wszystko przechodzic.Nie rozumiem po co to wszystko,gdy kobieta zachodzi w ciaze to ani ona ani jej rodzina nie jest sprawdzana,nie ma zadnych spotkan z psychologiem i nie ma kursu w ktorym ucza jak byc rodzicem,jednym slowem nie ma zadnych przeswietlen wiec dlaczego przy adopcji sa takie utrudnienia,po co to wszystko? Rozumiem ze te dzieci sa po przejsciach i byc moze urzednicy chca by trafily do jak najlepszych i odpowiedzialnych rodzic,ale ludzie bez przesady!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam temat
To nie do końca jest tak, że to idiotyzm. Jeśli kuzynka przeszła ciężkie załamanie to najpierw musi poukładać sobie wszystko, bo chociaż brzmieć to może trochę przesadnie, ale wychowanie adopcyjnego dziecka to nie tylko sielanka, ale też wiele trudnych chwil - jeśli kuzynka nie radzi sobie sama ze sobą, to jak poradzi sobie z dzieckiem, które np. będzie płakało kilkanaście godzin? Też straciłam dziecko i też staram się o adopcję. I z poczatku był taki bunt we mnie, że dlaczego mam czekać, dlaczego mam dać sobie czas? Myślałam, że teraz los powinien mi wynagrodzić trudy i jak najszybciej pozwolić zostać matką żywego dziecka. Ale adopcja nie ma być zamiast. I nie można też uszczęśliwić dziecka, samej będąc w rozsypce. Szczęśliwa mama = szczęśliwe dziecko. W Ośrodkach Adopcyjnych mają naprawdę spore doświadczenie w takich sytuacjach i jeśli widzą, że para nie jest gotowa (czasem nawet potencjalni rodzice nie zdają sobie z tego sprawy), to odraczają. I wierz mi, jesli kilka ośrodków ich wykluczyło, to znaczy, że żałoby jeszcze nie przepracowali. A jeśli chodzi o "sito" przed adopcją to chociaż sama je przechodziłam (i wcale łatwo nie było) to uważam, że jest to konieczne. Nikt nie chce, żeby raz skrzywdzone dziecko trafiło do rodziców, którzy być może nie będą potrafili sobie z wieloma sprawami poradzić (w biologicznych rodzinach też przecież się zdarza niezaradność). I nie jest to znów jakiś horror, trochę formalności i cierpliwości, dobra szkoła inteligencji emocjonalnej i tyle. Jeśli przerażają kogoś formalności adopcyjne to adopcja jest dopiero wyzwaniem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×