Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

mam problem z zazdrością w stosunku od przyjaciółki

Polecane posty

Gość gość

Moja sytuacja jest obecnie bardzo dla mnie trudna, otóż rozwodzę się po dwóch latach małżeństwa, człowiek z którym byłam związana okazał się zupełnie nieobliczalny, agresywny, znalazł sobie kochankę, najprawdopodobniej nie jedną zresztą. Jest mi niezmiernie ciężko przejść przez ten czas, z mężem nie widziałam się już od kilku miesięcy, zniknął z mojego życia zupełnie nagle, niespodziewanie. Długa historia. Mam bardzo bliską przyjaciółkę, znamy się od podstawówki jeszcze. Jesteśmy obie w tym samym wieku - mamy 28 lat. Ona bardzo długi czas była sama, nie szukała nikogo, wręcz odpychała od siebie mężczyzn i była nastawiona raczej na "nie". Z resztą ciągle miała o sobie mniemanie, że jest nieatrakcyjna i niefajna (choć zawsze mówiłam jej że to nieprawda). Dosłownie miesiąc po tym jak mnie opuścił mąż ona.......chyba odnalazła miłość swojego życia. Zupełnie nagle, niespodziewanie, przychodzili od dłuższego czasu w to samo miejsce, ona nie zwracała na niego specjalnej uwagi, on do niej zagadał. No i są razem. Niesamowicie ogarnięty, fajny i mega przystojny facet. A ja? Jestem tak strasznie o to zazdrosna, że po prostu boję się że jest to jakaś próba dla naszej przyjaźni, nie radzę sobie z tą zazdrością. Nie miałabym w sobie tego uczucia gdybym sama miała wciąż szczęśliwe małżeństwo, bo jak tak było (choć widocznie była to tylko iluzja) to zawsze chciałam żeby sobie znalazła kogoś fajnego, żebyśmy mogli spotykać się we czwórkę. A teraz? Czuję się tak strasznie opuszczona. Ona w dodatku zachowuje się normalnie jak przystało na osobę bardzo zakochaną.....czyli niespecjalnie w tym momencie liczy się z moim bólem i nie przebiera w słowach: opisuje mi niemalże ze szczegółami ich życie erotyczne, co robili, gdzie pojechali, jak bardzo on jej się podoba i tak dalej. Boję się bardzo, że karty się odwróciły i teraz ja zawsze będę sama :( Boję się, że nie zaznam już takiego szczęścia. Moje szczęście z mężem okazało się złudne....karmiłam się iluzjami.....a teraz tak bardzo cierpię. Co tu robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ona jest po prostu szczęśliwa i dzieli się z toba swoim szcześciem, tak jak ty kiedyś zapewne dzieliłas się z nią swoim szczęściem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maja12341234
Poszukaj też innych koleżanek. nie pozwól, aby bolało Cię szczęście przyjaciółki. I nie uzależniaj swojego szczęścia od faceta - jego braku, czy też posiadania. Rozwiń nowe pasje, zajmij się czymś nowym, zapisz się na jakiś kurs językowy, czy fitness, dużo czytaj, zapełnij sobie czas, to nie będziesz się martwiła brakiem mężczyzny. A z czasem i on się znajdzie.. ale wtedy, kiedy nie będziesz zdesperowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jestem zdesperowana bo nie "łapię" każdego, kto mi się nawinie. Z mężem nie widziałam się już prawie pół roku (zero kontaktu) i w tym czasie już ktoś tam się pojawiał w moim życiu, oczywiście na razie takie niezobowiązujące rzeczy, ale właśnie odrzucałam te znajomości bo ci ludzie mi po prostu nie pasowali ani fizycznie, ani mentalnie, nie mogłabym się przełamać :O Dlatego uważam, że jednak do desperacji mi daleko. Co do rozwijania pasji to chodzę, na fitness, karate, języki i jeszcze niedawno zapisałam się na kurs fotografii bo mnie to zawsze interesowało......ale co z tego, dalej boli mnie że w momencie gdy mnie opuścił ktoś kogo bardzo kochałam ona akurat znalazła swój ideał :) Zmieniła się z dnia na dzień, stała się bardziej otwarta, bezpośrednia, seksowna, emanuje seksem dosłownie.....a ja na to wszystko patrzę i mnie to pogrąża jeszcze bardziej. W naszym przypadku sprawa jest tak oczywista, że rozwód będzie dosyć szybko, chociaż tyle dobrze. Nie kocham już męża....to odkochiwanie trwało mi parę miesięcy, ale w końcu się udało. Chodzę do psychologa, mówię mu o tym wszystkim, mówi mi że nie mam się czego bać, że jestem młoda, ale ja wciąż się boję o swoją przyszłość. I ta zazdrość......chciałabym jej nie czuć. Brakuje mi bliskości, seksu, ale z kimś kogo darzę jakimś uczuciem, nie z byle kim. Mam duży temperament. A ona mnie karmi tekstami w stylu, że robili to już w każdym pomieszczeniu w domu, ja wracam do siebie i ryczę w poduszkę :O Co jest ze mną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wiem, że jest szczęśliwa i tak naprawdę (serio) to cieszę się z jej szczęścia bo ZAWSZE chciałam żeby miała fajnego faceta. Ja też się dzieliłam swoim szczęściem, ale sprawy takie bardzo intymne zostawiałam tylko dla siebie właśnie dlatego, że wiedziałam że ona jest sama i może być jej z tego powodu przykro. Wiem, że każdy po prostu ma inaczej, nie winię jej za to wcale, ja mimo tej zazdrości nie czuję jakiejś chorej zawiści czy chęci zniszczenia tego co ma, broń Boże. Cieszę się bo uważałam zawsze, że zasługuje na wspaniałego faceta.......ale w momencie gdy mój związek okazał się taką straszną iluzją i porażką, małżeństwo, ślub.....a ona tak promienieje akurat teraz.....to mi po prostu daje w kość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chcę sama siebie oszukiwać, że nie chodzi również o fizyczność bo chodzi i zawsze chodziło. Mąż okazał się złym człowiekiem o złych cechach charakteru i charakter jest tutaj oczywiście kwestią najważniejszą, ale prawda też jest taka że bardzo mi się fizycznie podobał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie martw się :) skoro twoje małżeństwo nie wyszło widocznie tak miało być bo czeka cię coś lepszego. ciesz się ze szczęścia przyjaciółki zobaczysz ty też będziesz szczęśliwa, takie trudne chwile nas wzmacniają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×