Gość gość Napisano Październik 31, 2014 Jestem przed trzydziestka, mam już jedno dziecko i spodziewam się drugiego. Odkąd tylko zapragelam założenia własnej rodziny wiedziałam, że nigdy nie chce być tak beznadziejna matka jak moja własna. Mam jeszcze dwoje młodszego rodzeństwa. Najmłodsze dziecko z rodzeństwa od urodzenia było faworyzowane, moje potrzeby się nie liczyły i nie mówię tu o potrzebach materialnych, ale o emocjonalnych. Nie byłam nigdy przytulana, całowana, chwalona. Nigdy nie usłyszałam od matki, że mnie kocha. Najmłodszy zawsze dostawał tych uczuć najwięcej. Nie mam dla niego ciepłych uczuć bo jest strasznym egoista. Od zawsze czułam się dzieckiem niechcianym i niekochanym przez matkę. Dziś będąc dorosła kobieta zdaje sobie sprawę, że ja już swojej matki chyba nie kocham. Kiedyś bardzo pragnęłam jej milosci, a dziś nie mam ochoty nawet z nią rozmawiać. Pomagam jej, ale wynika to z poczucia obowiązku, bo w końcu to moja matka. Jednak nie czuje z nią żadnej więzi. Tak samo nie czuje więzi z najmłodszym z rodzeństwa. Częściej rozmawiam z teściowa na istotne tematy Niż z matką. Bo matka zwyczajnie nie ma ochoty ze mną rozmawiać. Po prostu mnie olewa i ma mnie w d***e. A przy tym wszystkim uważa się za świetną matkę. Zniszczyła mi w jakimś stopniu życie i mam do niej ogromny żal o to, że nie potrafiła się zmusić do tego by poświęcić mi choć połowę tej uwagi jaka poświęca najmłodszemu. Czuje ktoś podobnie? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach