Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość po co mi ten ślub

Dlaczego rodzicom tak strasznie zależy na naszym ślubie?

Polecane posty

Gość po co mi ten ślub

Ja nie jestem osobą, której do szczęścia potrzebny jest papierek i biała sukienka. Zawsze uważałam osoby, które wyżyć bez tego nie umieją, za jakieś kulawe psychicznie. Ani ja, ani mój facet nie spieszymy się do ślubu, bo nie lubimy rodzinnych spędów i w ogóle takich imprez. Wkurza mnie, że moi rodzice łażą obrażeni, że nie spieszy się nam do ślubu. Liczba gości też dla nich jest ważna...dlaczego ludzie przywiązują uwagę do takich konwenansów? Do licha, co moja matka będzie miała z tego, czy się hajtnę czy nie? Po co to komu...kochamy się i bez tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może chce, żeby jej córka była żoną a nie konkubiną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa2434
Przecież to jakieś średniowieczne poglądy - co z tego, że żoną? Konkubina to polackie, cebulackie, biedackie określenie ludzi zahukanych i latających do ojca R. ...... dajcie spokój. I co z tego że żona, jak zaraz może być np. zdradzaną żoną? i wtedy lepsza rozwódka czy osoba w konkubinacie? ta druga przynajmniej papiery ma czyste, masakra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo konkubentowi wyjątkowo łatwo konkubinat zerwać i wejść w następny związek. Tej łatwości chyba najbardziej rodzice się boją, bo już nad rozwodem trzeba się często więcej zastanowić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośkazpodścia
Zaraz zaraz...ale to kobieta dzisiaj potrzebuje być w małżeństwie, żeby mieć dobrze? Przecież mamy wiek XXI, średniowiecze już za nami i nie musi ktoś mieć męża by zarabiać, mieć dobrze. Nie rozumiem tego - po co pchać kogoś w małżeństwo? Zakładając, że i tak się może nie udać, to lepiej żyć w konkubinacie, bo w każdej chwili można to zerwać bez ceregieli. A znam pary co 30 lat żyją w konkubinacie i wcale nie są gorszymi parami od tych małżeńskich, gdzie facet leży przed tv i żłopie piwsko. Ale to już lepsze...bo MĄŻ? I co z tego? Wg mnie lepszy super partner niż do du** mąż.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wg mnie lepszy super partner niż do du** mąż. xxx wg ciebie każdy partner jest super a mąż nie, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luriciajaa
To nie o to chodzi, że mąż to ktoś gorszy niż partner. To chodzi o to, że dziś małżeństwa szybko się rozsypują, młodzi ludzie to widzą, i ponieważ boją się rozpadu związku to wolą, by ślubu nie brać, bo a nuż... a tak, jak się tylko chodzi ze sobą a nie ma ślubu to w każdej chwili można się bezboleśnie wypisać i nie mieć potem w papierach że się jest rozwódką czy rozwodnikiem, bo takich już potem mało osób zechce ludzi mieć za partnerów. Po co sobie przekichać papiery? Miłość nie zależy od ślubu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hahaha konkubinat lepszy, bo w konkubinacie kobieta nie musi spełniać "obowiązku małżeńskiego" na który niektórzy mężowie sie powołują :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gerkagenka
no nie wiem kto czyta to forum, ale chyba same stare dziady. Mi tam się chce seksu non stop, ale ze swoim partnerem. Nie sądzę, aby po ślubie mi się odechciało. całe życie mam wysokie libido. daruj sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mnie się wydaje, że rodzicom chodzi po prostu o to, że w konkubinacie prawa jednego do drugiego są mocno ograniczone. Jeśli zachorujesz, to lekarz tylko rodzinie udziela informacji o stanie zdrowia, konkubent też nie dziedziczy, jeśli nie ma testamentu. Wydaje mi się, że rodzice są po prostu praktyczni i tylko tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W konkubinacie jestem już 22 lata i chwalę sobie, mamy trójkę dzieci -jedna już pełnoletnia. Oboje jesteśmy stanu wolnego, żadne z nas nie miało wcześniej rodziny, ale po co poprawiać coś, co dobrze funkcjonuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
aha, jak tobie dobrze to wszystkim innym też musi być dobrze bez ślubu, tak? jak tobie będą smakowały ostrygi to będziesz zdziwione, że inni nie chcą ich jeść - no bo jak to? przecież tobie smakują

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Taaa, od dnia mojego ślubu moja matka mówi o mnie "mężatka" z taką doniosłością, jakbym w chwili podpisania aktu ślubu stała się nagle człowiekiem lepszej kategorii :o Ludzie urodzeni w latach 60-tych mają mocno zakorzenione, że konkubina to taka, co nadstawia tyłka za darmo, bo ma nadzieję że jej konkubekt kiedyś łaskawie ją poślubi. Wg nich kobieta nie czerpie przyjemności z sexu, a jak czerpie, to ma o tym nie mówić, bo ma być skromna i przyzwoita. Sex ma być poświęceniem dla męża i aktem prokreacji. Tak wmówił im kościół oraz kościelne dewotki. Zauważcie, że to z reguły kobiety mają problem ze słowem "konkubina" i to kobiety najeżdżają na nieformalne partnerki. Żyjcie wszyscy jak Wam się podoba, dopóki nikogo nie krzywdzicie. A jak ktoś najeżdża na Wasz styl życia, to musi być bardzo sfrustrowanym i nieszczęśliwym człowiekiem. Nie ma co sobie krwi psuć z powodu frustrata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie mam pojecia moze jak cie wykopia z domu to im ulzy 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A może Twoim rodzicom chodzi o wspólnotę majątkowa? Moi są urodzeni w latach 50-tych i moj brak ślubu obchodzi ich tylko z tego względu ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też zawsze mówiłam ze ślub mi nie jest potrzebny. Szłam w zaparte dopóki nie zrozumiałam paru kluczowych dla mnie rzeczy. W lipcu biorę ślub. Dlaczego? Ano dlatego że że: - chcę nosić nazwisko mojego mężczyzny - mam mieszkanie własnościowe, w przypadku mojej śmierci chcę aby dziedziczył mój ukochany a nie mój brat i jego wredna żonka (i nie wyjeżdżacie mi tu z testamentem dopóki nie dowiecie się co to jest zachówek i dowiedzcie się jaki podatek musiałby zapłacić mój konkubent bo MĄŻ Z PODATKU JEST ZWOLNIONY). Kiedyś umrę. Ktoś na pewno umrze pierwszy, jeśli to będę ja chcę zostawić mojemu ukochanemu wszystko. - w razie poważnego wypadku i pobytu w szpitalu itd chcę aby mój mąż miał prawo decydować o mnie. W końcu mu ufam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rodzice mojego partnera pochodzą ze wschodniej Polski, nie mamy ślubu, spodziewamy się dziecka. Mam z nimi to samo, ale rzadko się widujemy i przejmować się nie będę. Tam (na wschodzie) jest inna mentalność, co ksiądz powie to święte a kobiety do ginekologa chodzą tylko przy porodzie, więc co się dziwić. Np. 23-letnia dziewczyna to według tamtejszych standardów stara panna. Nikt nie pyta gdzie pracujesz, jakie masz plany, czego chcesz od życia tylko kiedy wyjdziesz za mąż. Jak spełnisz ten warunek to inne ambicje mogą iść w kąt i nikt się czepiał nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się jednak, że ślub przydaje się od strony praktycznej, bo nie żyjemy w cywilizowanym kraju. Wszystko co odbiega od standardu może w przyszłości sprawić problem. Jenak całe to pitolenie o przysiędze przed bogiem, żeby rodzice mogli się pochwalić przed sąsiadami to nie dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
są jeszcze śluby cywilne, nie wiedziałaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autorkategopostu
Wiem, że są śluby cywilne, ale do matki to nie dociera. Znam rodziców na wylot i nigdy nie widziałam ich takimi smutnymi, jak wtedy gdy powiedzieliśmy, że nie wiemy czy póki co chcemy brać ślub, bo kochamy się i bez tego, a spędów (tutaj się bez tego nie obędzie, matka już się focha że chce zaprosić tryliard osób i jeszcze za nas założyć kasę) ja osobiście nie lubię. W imię czego> chorej tradycji, zaściankowości, ciemnoty, mam zapraszać najdalszych wujów tylko dlatego, że co ludzie powiedzą? Męczy mnie to. Moi rodzice wprowadzili nas w tzw. szantaż emocjonalny. Smucą się i chodzą ze zwieszonymi nosami non stop, bo jeszcze nie mamy daty ślubu. Matka to mało się nie poryczy. A widzą, ile wokoło rozwodów, i nic im to nie mówi. Wydaje im się, że ślub to antidotum na wszystkie problemy? Ja uważam, że w dzisiejszych czasach ślub więcej może namącić niż naprawić, niestety. Ale oni twierdzą inaczej. Nie chcę mieć na sumieniu ich ewentualnej depresji itd. My chcemy ślubu, zawsze chcieliśmy, ale nie teraz, i nie w formie ponad sto osób! Mam zapraszać kogoś kogo dwa razy w życiu widziałam, bo matka chce płacić za te osoby i pyta, co mi zależy wpuścić panią X. czy Y. na imprezę, skoro matka chce nam pomóc finansowo? Szczerze, wolałabym wesele z samymi znajomymi i nielicznymi członkami rodziny. Ale nie - matka musi pochwalić się przed sąsiadami. Mam wrażenie, że wykorzystuje się mnie i mojego faceta, oferując "kuszącą" propozycję zapłacenia za gości, którzy nie do końca są "naszymi" goścmi, a ich goścmi. Ok niech przyjdą i niech się bawią ale ja zawsze byłam osobą niezależną i dla mnie to skandal że matka posługuje się (ojciec też) nami dla zrobienia sobie zakichanej imprezy. Co w tym wszystkim będzie dla mnie? Kupa stresu że muszę oglądać te wszystkie twarze, z którymi normalnie nie mam ochoty zamienić słowa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość patrycjapk
oj to prawda z tą wsią, zwłaszcza na wschodzie, ale nie tylko tam - ostatnio byłam w rodzinnej miejscowości, i co spotkałam kogoś po 50tce to nie pytał jak tam na studiach, jak tam w pracy, tylko czy ślub będzie. Dla mnie to jest strasznie, strasznie ciemnogrodzkie. Co oni u licha myślą, że to gwarantuje jakiekolwiek benefity emocjonalne większe niż np. chodzenie czy narzeczeństwo? Nie uważam tak. Wręcz przeciwnie, jak widzę pary bez ślubu to widzę w ich oczach iskrę, szaleństwo, a patrzę na te małżeństwa to widzę tylko jakiś przygaszony wzrok, jakieś zgryzoty, bo to juże nie to samo. Na palcach jednej ręki mogę wskazać małżeństwa, które nie szwankują po latach, gdzie ludzie mało albo wcale się nie dogadują, nie kochają się. Ale rozwód? Gdzie tam, co ludzie powiedzą i kapłan na ambonie. A sam jeździ gdzie jeździ "po godzinach". Ludzie, jak ja nienawidze tej obłudy....Dobrze, że wyrwałam się z tego zaścianka, bo ledwie tam wytrzymywałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×