Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Daria38

Serce, czy rozum?

Polecane posty

Gość Daria38

Serdecznie witam wszystkich :-) Pisze tutaj, ponieważ od dłuższego czasu mam pewien dylemat. Jestem w związku z męzczyzną, który żyje z żoną w separacji od kilku lat, ale wspólnie mieszkają- tyle, że w osobnych pokojach. Oczywiscie, nie ja byłam przyczyną ich separacji, poznałam go juz po wystąpieniu o separację. Wszystko zostało także przeze mnie sprawdzone- czy aby nie kłamie, ale rozmawiałam z jego żoną i faktycznie potwierdziła, że jest wolny, że łączy ich tylko wspólne mieszkanie. Spotykaliśmy się, oczywiście zaiskrzyło między nami. I tak powoli zaczęłam dążyć do tego, byśmy wreszcie wspólnie zamieszkali, a nie randkowali jak nastolatkowie, ale tu pojawił się problem, bo on nie zamierza się z zoną ani wziąć rozwodu (choć ona dałaby mu rozwód bez problemu), ani się od niej wyprowadzić, bo jak twierdzi (żal mu zostawiać rodzinę. Nie ma malutkich dzieci, jego córka niebawem skończy 18 lat. Gdybym wiedziała, że tak to będzie wyglądało, to nie wiązałabym się z nim. Myślałam, że po prostu po jakimś czasie związku podejmiemy decyzję o wspólnym zamieszkaniu, tym bardziej, że on sam mi na poczatkach o tym wspominał. Kocham go bardzo, jesteśmy razem od 11 miesięcy i nie dzieje się nic w tym kierunku, by nasz związek mógł być poważnym związkiem, choć tego oczekuję, a nie pana do towarzystwa! Dwa miesiące temu do mojej pracy przyszedł nowy pracownik, poznaliśmy się, zaczął mnie adorować, widzę, że bardzo o mnie zabiega i ma sprecyzowane plany na przyszłość- chciałby założyć rodzinę (tak jak ja). Jest to mężczyzna bardzo inteligentny, bez nałogów i ogólnie odpowiada mi zarówno jego światopogląd jak i to, jak mnie traktuje. Wyznał mi ostatnio podczas szczerej rozmowy, że bardzo odpowiadam mu jako kobieta i że chciałby, by nasza znajomość powoli rozwijała się w wiadomym kierunku. I tutaj pojawia się problem, bo widzę z jednej strony, jak wygląda mój obecny związek, widzę, że póki co nie mogę liczyć na nic więcej ze strony mojego partnera, denerwuje mnie jego brak niezdecydowania, co do naszej wspólnej przyszłości, ale bardzo go kocham! Natomiast do kolegi z pracy nie czuję nic prócz zwykłej sympatii, za to odpowiada mi pod względem wartości, konsekwencji w dążeniu, powagi co do spraw uczuciowych. Rozum "podpowiada" mi, bym skończyła znajomość z człowiekiem, którego kocham i dała szansę temu, który myśli poważnie o przyszłości i związkach. Czuję, że ten kolega byłby dobrym materiałem na męża, w ogóle jest człowiekiem bardzo na poziomie, ale nic do niego nie czuję! Partnera bardzo kocham, czekam na niego już prawie rok i nie zapowiada się, by on cokolwiek chciał zmienić w swoim życiu. Nie wiem, co robić! Czy posłuchać rozumu i wierzyć, że miłość sama przyjdzie wraz z upływem czasu i mieć pewność stabilizacji u bokiu nowego kolegi, czy czekać, aż mój partner wreszcie podejmie jakąś decyzję w naszym kierunku. On jest człowiekiem, którego bardzo kocham, który również bardzo mnie pociąga fizycznie. Ten nowy nie działa na mnie absolutnie, nie darzę go żadnym nawet najmniejszym uczuciem, ale rozsadek podpowiada, ze przy nim miałabym spokojne, poukładane życie o jakim marzę. Co więc zrobić? Jakieś rady?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żaden z tych wyborów nie jest dobrym rozwiązaniem, dlatego musisz go dokonać sama bo to ty poniesiesz negatywne konsekwencje w obydwu wyborach. Żaden z nich nie rokuje dobrze na przyszlosc pod wzg trwalosci związku, ani bez namietnosci (jeden wybór) ani bez stablizacji (drugi wybór) nie będziesz szczesliwa. Możesz tylko wybrać mniejsze zło , ale to sama musisz wiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bierz się za drugiego a pierwszego zostaw jego rodzinie, jego córka ma 18 lat , zaraz gość zostanie dziadkiem:D będzie bawił wnuka:D a nie za tobą się oglądał:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
idz za glosem serca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
Już bym go dawno zostawiła, gdyby nie to, że naprawdę bardzo go kocham i wciąż żyję nadzieją, że nam się uda... Nie wiem, moż eto naiwne, ale nie wyobrażam sobie innego faceta zamiast niego :-( Nie mam już zbyt wiele czasu, mam 38 lat, chciałabym założyć wreszcie rodzinę, mieć upragnione dzieci. Od wielu lat o tym marzyłam, a tewarz znów nie wiem, na czym stoję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
teraz*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
Gdybym miała pewność, że pokocham tego "nowego", to nie byłoby takich wątpliwości, ale jeżeli juz zostawię człowieka, którego kocham, do którego odczuwam pożądanie, a okaże się, że tego wybranego z rozsądku pokochać nie mogę, to również szczęśliwa nie będę i nie wyobrażam sobie swojej rodziny z człowiekiem, którego bym nie kochała... Chciałabym się zmusić, jakos przekonać, by coś więcej do niego poczuć, ale nie umiem... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no właśnie, ty kochasz , pożądasz a on woli siedzieć z byłą w domu a nie z tobą:O weź się zastanów :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
No i własnie dlatego przyszło mi do głowy, czy po prostu nie dac szansy temu, który mnie adoruje, który ma podobne plany na przyszłość jak ja. Tylko to cholerne uczucie, ono mnie całkowicie blokuje, nawet rozum i tłumaczenie samej sobie nie może mnie przekonać, że ten "nowy" to lepsza opcja dla mnie, bo przynajmniej juz daje mi pewność, choć przecież razem nie jesteśmy, a on wciąż lata za mną, próbuje mnie do siebie przekonać, jest przy tym taki dobry... A ja co?! A ja zimna! Nawet ostatnio postarałam się, byśmy więcej czasu razem spędzali w pracy, po pracy rozmawiamy na GG, staram się bardziej do niego zbliżyć, ale póki co nic nie działa :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
Przyznam jeszcze, że od dłuższego czasu wielu rzeczy mi brakuje przy moim partnerze- i nie chodzi tylko o to jego mieszkanie z żoną. Zrobił się taki mało starający się. pamiętam, ze poczatkowo bardzo się dla mnie starał, a obecnie już taki nie jest. Obiecuje gdzieś wyjscie, ale słowa nie dotrzymuje, na rocznicę związku tylko ja mu podarowałam czekoladki, on podziękował i nawet życzeń mi nie złozył, a obiecywał, że razem miło spędzimy ten czas. Nie wiem, dlaczego przestał się starać. Pytałam go, czy nadal jestem dla niego ważna, odparł, że tak, bo w przeciwnym razie w ogóle by się ze mną nie spotykał, bo po co mu kobieta, na której by mu nie zależało, więc ja nic już nie rozumiem! On jest takim typem mało wylewnym, jeżeli o uczucia chodzi, raczej zamknięty w sobie, ponoć zawsze niewiele uczuć kobietom okazywał, bo mówił, że nie tylko żona na to narzekała, ale inna, która była po żonie także, przyznał, że on ma taką naturę już, że nie potrzebuje czułosci ani takich rzeczy. Pod tym względem także jesteśmy niedopasowani. Natomiast nowy kolega wciąż tylko mi mówi, jak on by marzył, żebym go kiedyś przytuliła, widać, że jest czuły, bardzo uczuciowy. Kurcze, on ma wszystkie cechy, których brakuje mojemu obecnemu partnerowi, którego za coś kocham- sama już nie wiem, za co... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Daria czy ty nie byłaś tu już na kafe jako Ryszard , Janina bo to wygląda mi na cykl Twoich "powieści'?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
Nie, nie byłam. Głupi problem mam- wiem! Gdybym, cholera nie poznała kumpla w pracy nie miałabym teraz tylu wątpliwości :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bierz sie a kolege, pan niezdecydowany i tak sie na nic nigdy nie zdecyduje, a jesli juz to znajdzie inna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
Życie jest popieprz...one! Z jednej strony ma się faceta, który byłby fajnym kandydatem na męża i ojca, a z drugiej ma się partnera, którego się pokochało, choć on zupełnie nie spełnia oczekiwań :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
A co z uczuciem? Związek z rozsądku? tego się obawiam, że go nie pokocham i najgorsze- fizycznie mnie zupełnie nie pociąga, nie wyobrażam sobie z nim seksu :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
A pan niezdecydowany miał już dwie po tym wystąpieniu o separację. Z jedną nawet mieszkał, ale odszedł, bo twierdził, że zbyt wiele od niego finansowo wymagała, że wciąż musiał finansować jej dziecko, które w dodatku go nie szanowało. Z tamtego związku wszedł w następny związek i też mu się nie powiodło ponoć, bo z kolei pani była niezdecydowana, no i wrócił do pokoiku przy żonie i do teraz tam siedzi. Żona ugotuje, wypierze, kanapki do pracy mu zrobi, choć jako męża go już nie uważa, w sumie sama także miała niedawno jakiegoś faceta. A może to ten mój facet jest niezłym gagatkiem, skoro z żadną nie potrafi tak normalnie być?! Też mi to przez myśl przeszło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
W sumie, mnie się wydaje, że on w ogóle nie potrafi podejmować samodzielnych decyzji. I widzę, że jest raczej leniwy, bo z tego, co opowiadała ta jego zona, on potrafi całymi dniami na łóżku przeleżeć i oglądać filmy, śmieci jej wyniesie, w domu coś zrobi, ale tylko, gdy go o to poprosi- sam od siebie nic. Dziwię się, ze ona się na to godzi, ale chyba o mieszkanie jej chodzi, bo mieszkanie jest jego, ona nie miałaby się gdzie później podziać. Oczywiście, jak znam siebie, to walczyłabym z jego lenistwem! U mnie w domu nie byłoby całodniowego leżenia na kanapie w dniach wolnych! Kiedys wspomniał mi, że gdy żona zobaczyła, że on potrafi gotować, to przez jakiś czas wymagała, by on w domu gotował- był nieszczęsliwy, porzucił to. Ona jest kobieta bardzo zapracowaną- praktycznie od rana do nocy, więc tym bardziej dziwi mnie to, że on powiedział, że on przecież pracuje, nie bedzie się domem zajmował! No, ona pracuje więcej od niego. Przyznam, że to jego podejście mi również nie odpowiada i walczyłabym z nim, gdyby taki był pod jednym dachem ze mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
Mam w ogóle wątpliwości, czy to dobry kandydat na przyszłość. Bo nawet jeśli doczekam się, że on się od żony wyprowadzi, to obawiam się, czy on nie będzie takim wstretnym leniem w domu, który musi mieć kurę domową za kobietę, a widzę, ze on naprawdę bywa leniwy i zachowuje się , jakby wszystko mu się z góry należało bez wysiłku. Kurde, zaczynam teraz wszystko z nim związane analizować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, badź szczera wobec siebie. Za co kochasz tego niezdecydowanego? Kazdą osobè kocha siè za jej rzeczywiste, lub wyimaginowane zalety. Ten pierwszy nie ma ochoty burzyc sobie wygodnego zycia. Pytalas go, czy chce w dojrzałym wieku pakowac siè w pieluchy? A moze dlatego nie chce z Tobą zamieszkac, bp naturalną konsekwencją bèdzie dziecko. Moze go kochasz, bo nie mozesz w pełni go zdobyc? A ten drugi, co Ciè adoruje, nie ma posmaku zdobyczy? Zastanów sie, czy z tym pierwszym zrealizujesz kiedykolwiek swoje marzenie o rodzinie, dziecku. Bo póki co, to masz romans z zonatym, który siè nie rozwiódł, i jak widac, nie zamierza tego uczynic. Ma kobietè, która go zaspokaja, i to mu wystarcza. Po co zmieniac wygodny układ? Pytam, za co go kochasz? Za iluzjè, ułudè, plany, które zostaną wirtualne? Nie jestes juz nastolatką, Autorko, lecz dawno dorosłą kobietą. Nie chodzi mi o to, zebys wpadła w ramiona tego drugiego. Chodzi mi o uczciwą, dojrzałą ocenè związku z pierwszym. Jaka przyszłosc Ciè czeka z tym pierwszym? A jak nie pierwszy, ani drugi, to moze dopiero trzeci? Masz o czym pomysleć Autorko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
na poczatkach tak to nie wyglądało, on biegał za mną, mamił obietnicami, ja byłam ostrożna. Tak, mówił, że chciałby dziecko jeszcze, bo ma tylko jedną córkę. Mówił także o wspólnym mieszkaniu, o wspólnym życiu. Był po prostu inny niż teraz- za to go pokochałam. Ale wydaje mi się, że gdy już miał pewność, ze mnie do siebie przekonał, miał pewność, ze go pokochałam, to natychmiast zmienił strategię i zaczął mnie coraz bardziej rozczarowywać. Niestety, stało sie to juz po tym, jak bardzo go pokochałam. tego nowego w żaden sposób nie podrywam, nie chcę, by cierpiał, analizuję to tylko w głowie, jakby to było gdyby... Wiem, że jest mną zainteresowany- powiedział to wprost, ja natomiast nakresliłam mu swoją sytuację, stwierdził... że poczeka jeszcze jakiś czas, że mu się nie spieszy... A ja mam z jednej strony fajnego człowieka, a z drugiej partnera, który zachowuje się jakby już w ogóle osiadł na laurach i nie jest już tym samym facetem, jakim był, gdy się o mnie starał. Jednoczesnie wciąż zapewnia, ze mu na mnie zależy- czego ja juz zupełnie nie czuję od dłuższego czasu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z tym którego nie kochasz będziesz się tak męczyć, że zbrzydnie ci całe to bezpieczeństwo i rozsądek. Chcesz dziecko ? Musisz kochać faceta. Ale ten twój jest dziwny, nie chce się rozwieść to odpuść go sobie. Szukaj trzeciego. Lub pogadaj z nim konkretnie i jeśli nie zamieszka z tobą to pa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
Tyle lat spędziłam sama po rozstaniu z narzeczonym (10 lat), myslałam, że w końcu szczęscie się do mnie uśmiechnęło, gdy poznałam partnera. Wydawał się taki dbający, zabiegajacy, kochajacy, sam mówił o swoich planach, a ja myslałam, że wreszcie spotkało mnie wymarzone szczęście. A co teraz mam?! Ostatnio tylko ból i niepewność. Rozmawiałam z nim na temat tego, żeby wreszcie się zdecydował i wreszcie wziął ten rozwód, bo nawet zona mu to przy mnie powiedziała, że ona mu da rozwód nawet dziś, ale on powiedział, że potrzebuje jeszcze czasu, by podjąć taką decyzję. Ciekawe ile?! Obym się nie zdążyła zestarzeć przez to jego niezdecydowanie i oczekiwanie niewiadomo na co!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak to ? Może się rozwieść i nie robi tego? Żona mu nie sprawia problemów i nic ? Cienko to widzę, daj mu jakiś termin, niech się zastanowi. Szkoda twojego czasu. Niech zdecyduje. Ja pierd...jak faceci mają dobrze. Żona się zgadza na rozwód, a ten nic. Nie wszystkie żony są takie, niestety. Fajna jesteś, czekasz na niego, ja bym na jego miejscu rozwiódł się jak najszybciej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
Dokładnbie, może się rozwieść, ale nie robi tego! Gdy pytałam na poczatku, po co trwa w czyms, co nawet juz małżeństwem nie jest, odparł, że jemu jest dobrze tak jak jest, po co cokolwiek zmieniać?! Pózniej zaczął mi wmawiać, że chce wszystko zmienić, że zamieszkamy niebawem razem, że bardzo chciałby jeszcze jedno dziecko i taki prawdziwy, udany związek. Potem okazało się, że znów zdanie zmienił i twierdził, że jemu jest dobrze tak jak jest, po co pakować się w niepotrzebne nieprzyjemności jak rozwód, biegać i załatwiać, jak można ten czas inaczej- milej spędzić. Czyli ja już sama nie wiem, czego on chce, czego chciał i nie rozumiem zupełnie jego niezdecydowania! W ogóle, z tego, co opowiadał, to bardzo zadziwiło mnie to, jak on w ogóle związki kończył (łącznie z małżeństwem), praktycznie nie przeżywał tego! Mówił tylko, że jakieś tam uczucie porażki miał wewnątrz i to wszystko. Zastanawiam się, czy on w ogóle potrafi kochać? Bo skoro tak sobie bez mrugnięcia okiem może wszystko zakończyć, to gdzie tu uczucia? Chociaż z drugiej strony, chyba nie istnieją ludzie pozbawieni możliwości kochania i uczuć wyższych? A może on jest tak zamkniety w sobie lub udaje takiego niewrażliwego? Nie potrafie go rozgryźć- naprawdę! Czytałam ostatnio na pewnym forum (bo trochę się astrologią interesuję), że panowie spod znaku wagi w większości tacy są. Rany, juz to na astrologię przerzucam, bo naprawdę- nie potrafię go zrozumieć i tej jego chwiejności. W sumie, jest też strasznie wybuchowy, potrafi w jednej chwili krzyczeć, przeklinać, drzwiami trzasnąć, jak coś jest nie po jego mysli lub sie obrazić, by po chwili- jak gdyby nigdy nic być serdecznym, jakby nic się nie stało!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
Po raz kolejny się przekonuję, że nie warto kochać, nie warto ufać! Poprzedni narzeczony przed samym slubem zdradził mnie po pijanemu. Nie dowiedziałabym się tego, gdyby nie życzliwa koleżanka, której mąż powiedział o wszystkim. Nie wierzyłam, myslałam, że to bajki, spytałam go, gdy wrócił z pracy, przyznał się, twierdząc, że za dużo wypił i stracił hamulce. Wybaczyłabym mu, ale na drugi dzień bez słowa odszedł, zabrał swoje rzeczy, po resztę przysłał brata. Wysłał mi tylko sms- a, ze przeprasza i żebym znalazła kogoś lepszego niż on, bo on na mnie nie zasługuje po tym, co zrobił. Nigdy juz się nie odezwał, mimo moich prób kontaktu, slub, gości i wszystko musiałam odwoływać, suknię sprzedałam. Po tym byłam sama przez 10 lat, az poznałam obecnego partnera- jak się wydawało, wspaniałego faceta, zapatrzonego we mnie, ale tylko do momentu, gdy zdobył moje serce, bo póxniej już o nic się nie starał, wspominał, że czuje się pewnie, bo czuje się kochany przeze mnie. Może popełniłam błąd przyznajac się mu do uczuć zaledwie po pół roku spotkań :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, zostaw tego pierwszego i drugiego. Sama dojdź do ładu ze swoimi (źle) umieszczonymi emocjami. Kolega nie zając, nie ucieknie. Z pierwszym facetam nie masz nic. Ty kochasz za was obojga a to nie wystarczy. Myślę nawet że nie kochasz tylko jesteś z nim bo wydaje ci się że jest niezwykły. Jego zachowanie przeczy miłości do Ciebie. Nie szkoda Ci czasu i lat? Ogarnij się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Daria38
Szkoda, bardzo szkoda! Właśnie, ja na poczatku czułam i widziałam, że on mnie kocha- okazywał to bardzo i mówił o tym. Gdy wyznałam mu, że i ja go pokochałam, czar prysł! Zaczął się gwałtownie zmieniać, stawał się coraz bardziej obojętny. Co prawda, gdy pytałam go, czy jego uczucia uległy zmianie, to zaprzeczał. Wtedy tłumaczyłam to jego problemami w pracy (bo miał taki trudniejszy okres), ale później problemy się skończyły, a on juz taki pozostał. Czasem wydaje mi się, jakbym związała się z dwiema różnymi osobami! Pokochałam tego ciepłego, troszczacego się o mnie faceta, który dawał mi wiele z siebie, miał wspólnie ze mną plany, natomiast teraz jestem z kimś, kto stał się chłodny, niezdecydowany, leniwy, kapryśny... Gdybym widziała w nim to kiedyś, nigdy nie pokochałabym takiego faceta, a uciekała jak najdalej! Najgorsze jest to, że ja gdzieś w głębi duszy wierzę, że odzyskam go z poczatków naszej relacji- tego pozytywnego człowieka. Kiedyś wspominał mi, że w małżeństwie żona bezpodstawnie zarzucała mu, że dowartościowywać muszą ją inni faceci, bo on nie potrafi okazywać żadnych uczuć. Dziwiłam się wtedy temu, po czym okazało się, że to jest prawda! On tego nie przyjmuje do wiadomości, wypiera się, że jak starał się w małżeństwie, tak stara się teraz, ale ja widzę dokładnie to samo, co zarzucała mu przez lata żona, dziwne, ze on tego nie widzi! Tak w każdej rozmowie na nia najeżdża, że nie czuł się szczęsliwy itp, że on był taki dobry, a ona sobie romansowała z innym! Faktycznie, wierzyłam mu poczatkowo, a teraz myslę, że on jest tak w siebie zapatrzony, że nigdy nie przyjąłby nawet częściowo na siebie winy- on jest i był idealny! Żebym tylko teraz mogła uwolnić się od tego uczucia! Naprawdę, bardzo kocham tego człowieka, ale widzę, że to bez sensu. Może gdybym z nim zamieszkała, to zamieniłby mi życie w piekło, zdominował całkowicie- skoro ma takie cechy charakteru? Może lepiej, że to rozwala się teraz, a nie później, gdyby np. było dziecko... Może on zwyczajnie nie jest mi pisany...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z tego co opisujesz, jako osoba postronna widzę zupełnie inną sytuację. Nie chcę Ci dokopać choć wiem że na Kafe to norma. Ja żadko tutaj piszę. Dla Ciebie to może nic nie znaczyć ale wypowiem się. Facet który w brzydki sposób obmawia swoją żonę dałby mi do myślenia. Wiesz że do Tanga potrzeba dwojga osób? Więc ktoś kto zwala całą winę na jedną osobę , sam nie jest bez winy. Ale, nie wchodząc zbyt w te sprawy, myślę że Ty klarownie widzisz co się dzieje. Facet Cię po prostu wykorzystał i wykorzystuje. On tego tak nie widzi i nigdy nie będzie widział. Zauważ że we wszystkim o czym mówił, to jego żona była "winna" wszystkiemu. Ona to ta "zła kobieta była" ale...czy aby na pewno skoro Ty teraz dostrzegasz to samo? Tu jest zbyt mało miejsca aby wszystko opisać. W skrócie powiem tylko że byłybyś baaardzo i booooleśnie naiwna wierząc że "odnajdziesz" w nim faceta w którym się zakochałaś. On nie jest Ciebie wart. Postaraj się racjonalnie myśleć; podałaś mu swoje serce i duszę na tacy a on co? Zdeptał je. Wytarł buty w Twoje uczucia jak za przeproszeniem g/ó/w/n/o w trawę. Czy Ty naprawdę chcesz żebrać o jego uczucia do których on nie jest zdolny? Bo nie jest. Idealizujesz to, co mogło być (wedle Twojego wymarzonego widzi-mi-się), a tym, czego nigdy nie będzie. Powtórzę się; do Tanga potrzeba dwojga. Ty, "tańczysz" sama. Skończ ten chory układ. Tak. CHORY! Ty nic z tego układu nie masz oprócz wspomień. Nie można żyć wspomnieniami bo w ten sposób ograniczasz siebie i szansę na poznanie kogoś, kto będzie wart Twojej uwagi. Ja nie jestm wierząca. Uważam że żyje się raz. Tu i teraz. TO się liczy. Powodzenia kobietko. Wiem że będziesz zawiedziona i że będzie boleć jeśli zakończysz ten związek ale pomyśl; pozytywną stroną tego "niewypału" bądzie fakt że następnym razem wejdziesz w związek z facetem który nie będzie oszukiwał bo...będzisz bogadsza i mądrzejsza w lokacji uczuć do faceta który jest ich wart. Głowa do góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Daria mam 40 lat też niedawno stawałam przed takim wyborem dwóch facetów dwóch skrajnie różnych, dwóch którzy chcieli ze mną być. Jeden świetny, nowoczesny bardzo dobrze wykształcony, energetyczny ale i pracoholik z własnym sposobem życia zamknięty w sobie nieokazujący uczuć nie miałam szans by usłyszeć spontaniczne "kocham cię" a szalałam za nim. Wiesz to oczarowanie to poczucie tajemniczości niedostępności- motyle w brzuchu na samą myśl. Niestety byłam dla niego gdzieś na szarym koncu jego priorytetów. Drugi spokojny, wytonowany, z wartościami istna kraina łagodnosci. Za to potrafił dać mi odczuć jak mu na mnie zalezy. Dokonałam wyboru, odrzuciłam odurzenie emocjonalne i wybrałam racjonalnie. Dwójka okazał się tym z którym chce spędzić reszte życia. Czy żałuje wyboru?? Nie! zaczynam kochać coraz mocniej widzac jak wzajemnie budujemy intymność. Zawsze mogę na niego liczyć, jest zarówno konkretny jak i wrażliwy. Daje mi potęzne poczucie bezpieczeństwa i o dziwo mam to pierwszy raz w życiu, z kazdym dniem fascynuje mnie coraz bardziej i coraz bardziej go kocham....zupełnie na odwrót

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, nasze zycie istnieje w terazniejszosci. Przeszlosc juz była, przyszłosc jest tylko projekcją, zbiorem planów, pomysłów i wyobrazeń. Zakochałas siè w pierwszym, którego juz nie ma. On kreowal siè na lepszego, ale tak naprawdè, na DZIŚ, jest zupełnie innym człowiekiem. Dzis, teraz, to są słowa klucze. Czy dzisiaj zakochalabys siè w pierwszym? Czy na dzis ten mèzczyzna zaspokaja wszystkie twoje potrzeby, zyciowe i emocjonalne? Z twego opisu, to on tylko mówi, mówi, i nic z tego nie wynika. Jest wielu takich gawèdziarzy-planistów, ale jak przychodzi do działania, to zastój kompletny. A człowiek ma jedno zycie, które ucieka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×