Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy 25 lat to za późno na pierwszy związek?

Polecane posty

Gość gość

Czy taka osoba będzie potrafiła się odnaleźć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Będzie ciężko. Ale tylko, jeśli 2 osoba była wcześniej w związkach Jeśli dla obojga to coś nowego to myślę, że będzie bezproblemowo. Ale jeśli partner miał wcześniej kogoś to będzie musiał mieć duuuuuuużo cierpliwości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To po jaką cholerę wchodzicie w kilka związków ? Jak ktoś nie był w związku, to niech szuka kogoś podobnego do siebie i będzie zrozumienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie ona bez doświadczenia, on starszy i doświadczony. Co ona ma zrobić żeby go nie zniechęcić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No ale co to ma znaczyć "szukajcie osób ktore maja podobne doświadczenia / nie były wcześniej w związkach". Takim sposobem to sobie mogą rodziny muzułmańskie / żydowskie / hinduskie itd kojarzyć małżeństwa swoich córek i synów a my przeciez nie uczestniczymy w castingach czy w jakichś wybierankach na najbardziej dopasowanych partnerów. Po prostu kogoś spotykamy, zakochu'jemy sie i wchodzimy w związek. A ze okazuje sie iż nasze doświadczenia i nasze historie są kontrastowo inne to już inna sprawa. Znajdź mi spora grupę ludzi którzy mieli szczęście trafić na partnerów podobnych do nich - życiowo, doswiadczeniowo. Na pewno tacy istnieją ale przeciez nie każdy z nas daje ogłoszenie w neta z dopiskiem "poznam faceta tylko i wyłącznie takiego i owego i napewno sie w sobie zakochamy" no bezsens

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To kiepsko... Źle to wróży, mówię z doświadczeia, nie złośliwości ale już coś mi się nasuwa. Takie związki zawsze kończą się źle zawsze, z prostego powodu - młoda, naiwna dziewczyna nie mająca pojęcia o związkach i życiu i starszy mężczyzna - to chyba oczywiste...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jest źle, ja mam 28 i nie byłem w poważnym związku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no to ma się już z nikim nigdy nie związać? trzeba spróbować, inaczej się nie przekona czy to ma sens. w najgorszym wypadku będzie mieć "doświadczenie"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przecież 25-latka to już nie jest młoda i naiwna. A starszy nie znaczy 50 latek. Miałam na myśli 30 latka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trzeba od razu tak było napisać autorko. Dziwnie to napisałam, 5 lat starszy to żadna różnica, wręcz pozytywna - będzie mentalnie i pod względem dojrzałości na poziomie kobiety. Tak to napisałaś wszystko, że zabrzmiało, jakbyś miała 19 lat, a Twój partner co najmniej 30-35

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam 27 lat kiedy pierwszy (i jak dotąd jedyny) raz weszłam w związek. To był moj pierwszy facet zarówno pod względem łóżkowym jak i związkowym. Dwa lata ode mnie starszy, rozwodnik, plus corka na ktora płaci alimenty. On po przejściach z zupełnie innymi oczekiwaniami od związku, innymi planami na życie i innym niz moje podejściem do życia. Ja pragnelam doświadczyć jeszcze czegoś w życiu, poczuć to życie, podróżować, rozwinąć skrzydła - jego moje fanaberie raczej śmieszyły bo oczekiwał od związku stabilizacji, wspólnych planów w postaci kredytu, kupna mieszkania, wspólnej kasy. Byc moze jego plany były bardziej poważne, logiczne, zasługujące na aprobatę ale moje pragnienia były dla mnie równie ważne dla mnie jak jego plany dla niego. Poza tym pod względem damsko męskim niezbyt nam sie układało. On jest człowiekiem bardzo praktycznym (jesli moge użyć takiego określenia) konkretnym i nie traci czasu na zbytnie roztkliwianie sie nad takimi elementami związku jak bliskość, czułość, romantyzm czy jakakolwiek subtelnośc. Wiecej czasu poświęca na obowiązki niz przyjemności. Taki jest i orzekł stanowczo ze nie zamierza tego zmieniać. No i wzbudziło to we mnie tęsknotę by doświadczyć czegoś pelniejszego, moze inny związek? Nigdy sie tego pragnienia nie potrafiłam pozbyć, ta niespełniona cześć mnie, jako kobiety wciaz nie daje mi spokoju. Jestesmy już kilka lat razem (przyzwyczajenie, lek przed zmianami) ale rozstajemy sie to już kwestia czasu. Czasami sie boje bo jestem już po 30-stce ale do cholery nie jestem staruszka i jeszcze moge byc szczęśliwa. Oboje wreszcie - po latach wzajemnych pretensji - przyznajemy zgodnie ze po prostu jestesmy kontrastowo innymi ludźmi z innymi poglądami na życie i nic z tym nie mozna już zrobic. Nie jestesmy już razem tylko jeszcze chwile pomieszkujemy ale nie zachowujemy sie jak para.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×