Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

No to sobie k***a poczytajcie cwaniaczki jak mi nie wierzycie, d**erszwance

Polecane posty

Gość gość

No to sobie k***a poczytajcie cwaniaczki jak mi nie wierzycie, d**erszwance

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niewielu rodziców zdaje sobie sprawę z konsekwencji posiadania dziecka. I całe szczęście, to jest właśnie tak skonstruowane. Gdyby sobie w pełni zdać sprawę z konsekwencji, to liczba urodzin wyglądałaby zupełnie inaczej. Z racjonalnego punktu widzenia posiadanie dziecka jest niezwykle ryzykownym przedsięwzięciem. Człowiek przychodzi na świat, w którym może zostać skrzywdzony albo sam będzie krzywdził. Tak czy siak, ktoś będzie cierpieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zanim zaszliśmy z żoną w ciążę, nasi znajomi przekonywali nas, że posiadanie dziecka jest cudowne. Gdy zaczęły się problemy, to okazało się, że oni też je mieli, ale o problemach nie mówili. Dlaczego? Może żeby każdy po równo dostał od życia w dupę. A zresztą nawet gdyby ludziom wymodelować taki film, który dokładnie opisywałby, co spotka ich w życiu, to i tak by nie uwierzyli. I całe szczęście. Gdybyśmy byli do końca racjonalni, to byłoby straszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiem i dlatego nie mam i nie chce mieć nawet żadnej kobiety nie chcę. dobrze mi w mym wygodnie urządzonym mieszkanku. spokój mam i żadnych na kogoś wydatków

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Okolicznością łagodzącą stres jest miłość do dziecka. Pod warunkiem, że ta miłość jest. No, a te historie, że matka zakochuje się w swoim dziecku od momentu poczęcia? Gdyby tak było, to domy dziecka nie byłyby potrzebne. Miłość matki do dziecka jest kulturową idealizacją. W świecie nie tak bardzo nam odległym, czyli u ssaków, młode po urodzeniu, wylizaniu i odgryzieniu przez matkę pępowiny czołga się do sutka i jak się załapie na dystrybutor, to przeżyje i jest zatwierdzone jako swoje. Matka również dostaje gratyfikację w postaci opróżnionego sutka i spadku napięcia. Tak rodzi się więź. To jest stary mechanizm budowy relacji pomiędzy dzieckiem a matką, tzw. ryty wiążące, czyli schematy zachowań, które pełnią funkcje więziotwórcze, jak na przykład karmienie, opieka nad dzieckiem. A ponieważ u ludzi proces wychowawczy jest dramatycznie długi, to zdopingowanie go uczuciem czy, jak kto woli, miłością jest przydatne do jego prawidłowego przebiegu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13.21- pozdrawiam serdecznie i wklejam dalej;-) Czy natura wyposażyła niemowlę w jakiś mechanizm, żeby tę miłość jakoś stymulować? W niejeden. Na przykład zapach niemowlęcia powoduje rozładowanie stresu. Uśmiech, którym z reguły wyróżnia rodziców. Ważne jest również, że niemowlę robi się do nas podobne, czyli jest nasze. Dziecko zaspokaja różne potrzeby rodziców, na przykład u niektórych mężczyzn potrzebę opiekowania się. Gratyfikacją jest również odbiór społeczny. Małżeństwo bez dzieci jest społecznie podejrzane, nie do końca akceptowane. Rodzice pakują się w tę rodzicielską miłość, wypruwają sobie żyły, a po 18 latach dziecko po prostu ich opuszcza. No i bardzo dobrze. Gorzej jest, jak dzieci nie chcą się usamodzielnić, bo to oznacza, że popełniliśmy jakiś błąd. Ten proces ostatecznego przecinania pępowiny zaczyna się dużo wcześniej, nim spakują walizki. Zmurszali, głupi, dziecinni – tak w pewnym momencie jesteśmy postrzegani przez nasze własne dzieci. One mówią – rodzice mnie nie rozumieją. Ale tak naprawdę chodzi o coś innego. Dziecko przestaje być częścią swoich rodziców. A zaczyna być czymś odrębnym, indywidualizuje się. Uzyskuje własną osobniczą odrębność. Czy jest to proces nieodzowny do funkcjonowania gatunku? Bez wątpienia tak. Bardzo wyraźnie widać to u naszych braci w gatunku, czyli ssaków. Drapieżne uczą polować swoje małe, a kiedy uznają, że wszystkiego je nauczyły, to gryzą je w łapy, żeby już sobie poszły i zaczęły życie na własny rachunek. Z punktu widzenia biologii mechanizm ten służy wymianie pokoleń i transmisji materiału genetycznego coraz dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli radykalne przecięcie pępowiny jest nie tylko społecznie zdrowe, ale i pożądane? Ono jest koniecznością. Jeśli nie nastąpi, to zarówno rodzice, jak i dziecko muszą się liczyć z wieloma negatywnymi konsekwencjami. Człowiek musi przejść przez proces usamodzielnienia się. Dopiero kiedy nauczy się żyć i radzi sobie w pojedynkę, może budować trwałe związki z drugim. Bez tego procesu nie ma co liczyć, że stworzy wartościowy związek. W przypadku chłopców jest to szczególnie ważne. Uzależniony od matki mężczyzna mający własną rodzinę żyje w czymś na wzór trójkąta emocjonalnego. Jedno ważne uczucie trzeba zamknąć, żeby móc otworzyć drugie. Przyjmijmy, że dla dzieci przecięcie pępowiny jest zdrowe, ale czy dla rodziców również? W miłość rodzicielską wpisana jest odwieczna tragedia – kocha się po to, żeby stracić. Albo mówiąc inaczej, te relacje muszą się przeformułować z relacji zależnościowych na niezależnościowe. Jeśli ta miłość ma być dobra, to ona musi doprowadzić do utraty. Czy w miłości pomiędzy matką a synem nie dochodzi czasem do przekroczenia granicy platońskiego uczucia? Gdyby tak nie było, nie opowiadalibyśmy sobie kawałów o zazdrosnych teściowych. Psychoanalitycy przypisywali ogromne znaczenie relacjom matka–syn. Dlatego tak ważna jest rola ojca, który jest czynnikiem stabilizującym te relacje. To on wyznacza granicę miłości matki do syna. On musi pokazać, kto tu jest najważniejszym facetem. Syn poprzez dobre relacje z ojcem w pewnym momencie powinien się zacząć odsuwać od matki. To ojciec powinien go wypuszczać w świat. [KURWA, fragment o przekroczeniu granicy miłości jest z******ty, współcześnie to ludzie się tylko martwią o to, aby ZA BARDZO nie kochać partnera, osoby fundamentalnej, z którą się żyje i płodzi, jezu...jak mi jaka małpa krótkościęta zaraz wyskoczy i zaprzeczy to jak na pupę strzelę na tego sylwka, to będzie krowa z dupa pawiana od klapsów, idealne zwierzątko DOMOWE. pfu...]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Głośnym tematem jest teraz kazirodztwo, czy relacje ojciec–córka nacechowane są kazirodztwem? Czasami mogą przybrać takie zabarwienie. W mojej pracy klinicznej miałem wiele tego typu przypadków. I nie mówię tu tylko o sytuacji seksualnego wykorzystywania córki. Chodzi mi o emocjonalne uzależnianie dziecka, gdzie ojciec zaczyna zachowywać się jak odtrącony kochanek. [czyli, jak już mówiłam, miłość do dzieci stanowi przelanie na nie tych wartości, które naturalnie stanowią przymiot relacji partnerskiej, ludzie podświadomie pragną partnersta od dzieci, bo czują, ze najintymniej jest w takiej własnie relacji i chceliby ją od dzieci, jako, że one nie zdradzą i będą zawsze swoje, cokolwiek to oznacza, nigdy się nie dowiedziałam, a wszelkie próby wyjaśnienia są załosne]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy może zdarzyć się, że rodzic nie wypuści dziecka z domu? Rodzice mają całą gamę środków, które mogą zastosować, żeby podciąć dziecku skrzydła. Wiele takich sytuacji budowanych jest z premedytacją i od samego początku dzieciństwa. Rodzic uzależnia od siebie emocjonalnie. Wikła w poczucie winy. Antagonizuje ze społeczeństwem tak, żeby tylko z nim czuło się bezpieczne. Obniża poczucie wartości. Są też przypadki odwrotne. Rodzic może zawyżać dziecku poczucie wartości i wówczas tylko on jest gwarantem utwierdzania dziecka w poczuciu bycia geniuszem. Jest to rodzaj szantażu. Musisz mnie kochać, bo tylko ja cię rozumiem. Albo tylko ja o ciebie dbam, a świat jest zły i niebezpieczny. Czy po piętnastu latach takiego urabiania ma się jeszcze szansę na wyrwanie się spod kurateli matki czy ojca? Generalnie jest to możliwe, ale niezwykle trudne. Tym bardziej że taka sytuacja pozornie ma też plusy. Wydaje się bezpieczna i stabilna. Symbiotyczny związek zawsze spełnia jakieś pokrętne interesy obydwu stron. Matka zaspokaja swoją potrzebę posiadania mężczyzny, który jej nie zdradzi i jest w stu procentach jej. Takie sytuacje mogą też dotyczyć relacji matka–córka, córka–ojciec. Jest jeden wspólny mianownik: walka o miłość. Mieć tę miłość i móc ją kontrolować. Mieć kogoś na własność. [czyli wypisz wymaluj potwierdzają sie moje poglądy, całe macierzyństwo oparte jest na szantażu emocjonalnym, całe postrzeganie macierzyństwa w społeczeństwie, cały przymus pomocy rodzicom na starość, cała idealizacja macierzyństwa, tak muis być, musi istnieć forma społecznej ochorny matek i świętości ich roli, inaczej ból i cały wkład kobiecty wtę rolę byłby dla nich nie do zniesienia, działa więc machina gratyfikująca polegająca na tym, że z rodzicam się nie dyskutuje, nie umniejsza, nie ubliża, jest się poniekd ich własnością, jesli ktoś uważa inaczej jest wyjatkiem od reguły, anszym kraju większość mitologizuje rodzicielstwo i dzieci zapominając , ze centrum stanowi własne JA, potem My zbudowane z partnerem- i to jest fundament cywilizacji, nie żadne macierzyństwo, mylicie jabłoń z jabłkiem, kochani]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odchodzenie dzieci może też mieć plusy. Kiedy się już usamodzielnią, mogą zacząć spłacać dług wdzięczności i wspomóc swoich rodziców, na przykład finansowo. To cudowne, jeśli dzieci będą o nas pamiętały na starość i czasem nas odwiedzą albo nawet czymś zasilą. Ale sam pomysł, żeby liczyć na to, moim zdaniem, jest chybiony. To jest budowanie sobie niepotrzebnych złudzeń. Jeżeli mam liczyć kiedyś dziecku każdą złotówkę za pieluchy, to może lepiej w ogóle się na nie nie decydować i za te pieniądze po prostu sobie gdzieś pojechać. To, co zainwestowaliśmy w dzieci, one oddadzą światu, kiedy same zostaną rodzicami. Oddaje się do przodu, nie do tyłu. I rodzice powinni mieć tę świadomość. Jak już powiedziałem, dziecko to inwestycja ryzykowna, a pod względem ekonomicznym po prostu nieopłacalna, żeby nie mówić o kolosalnej stracie ekonomicznej. Ale tak ma być, nie o ekonomię tutaj chodzi. Nie chcę przez to twierdzić, że dzieci nie mają żadnych obowiązków wobec rodziców. Czy odejście dzieci powoduje, że związek, z którego powstały, może się rozpaść? Poza uczuciem i posiadaniem dzieci jest jeszcze kwestia wspólnego majątku, presji społecznej, sakramentu czy też składanej przysięgi, a często zwykłego konformizmu, który jest spoiwem wielu takich związków. Dlaczego odchodzenie dzieci tak bardzo boli? Bo odbywa się w specyficznym dla człowieka momencie. Od 20–30 roku życia całą energię poświęcamy na dzieci. Inwestujemy w nie swój czas, pieniądze. Zaczynają od nas odchodzić z reguły, kiedy jesteśmy już koło pięćdziesiątki, czyli w momencie, kiedy uświadamiamy sobie, że najlepsze mamy za sobą. Fizycznie i psychicznie już nigdy nie będziemy tak sprawni jak wcześniej. Statystycznie dwie trzecie życia mamy za sobą. Związek wytracił już dawną temperaturę emocjonalną. W łóżku też nie jest już jak kiedyś. W całym życiu nie jest już tak jak kiedyś. Wizja własnego przemijania staje się coraz bardziej realna. W jednym momencie nakładają się dwa bolesne doświadczenia. Kryzys egzystencjalny i utrata dzieci. Człowiek zostaje sam na pastwę partnera, o ile jest jeszcze ten partner. A wszystko to w świecie ograniczonych możliwości. Czy w tym tunelu nie ma światełka? Odejście dzieci to kryzys adaptacyjny, który przerabialiśmy w drugą stronę wraz z narodzinami dziecka. Światełko jest w tunelu, ale trzeba chcieć je zobaczyć i znaleźć energię, żeby rozpocząć życie na nowo, realizować swoje pasje. Wyrwać się z tej koleiny, w którą siłą rzeczy się wpadło. Wolny czas, który nagle na nas spada, dla wielu jest poważnym problemem. Nie potrafią sensownie go wykorzystać. To ich gnębi i jeszcze mają dodatkowy stres. Jaki z tego morał? Kochaj swoje dzieci, ale rób to mądrze. Ze świadomością, że one kiedyś odejdą, bo muszą odejść, a ty zostaniesz sam. Słowem, zachowaj sobie jakąś własną przestrzeń, która na starość będzie twoim kołem ratunkowym. Trzeba też chyba pamiętać o telefonie do przyjaciela. (śmiech) Przyjaciel też by się przydał. [nie k******a przyjaciel, tylko wieloletni partner, na którego było sie otwartym, którego zna się głeboko i kocha miłościa szczerą i oddaną, dojrzałą, bez żadnego zatracania siebie tylko harmonijnie i wielce i jak brata i jak kochanka i jak powiernika, bo on był na początku i on jest teraz i na wieki, k****, psy!] macie mój 'bełkot", k***y bez poglądów, bez prasy i jeszcze kłócące się z Korwinem Mikke, wam sie wmawia, że ejsteście takie potrzebne społeczeństwu, bo inczej byscie tego wszystkiego nie zniosły nigdy, gdyby niemowlę nie pachniało i nie uśmiechało się, to guzik byście zrobiły wokół niego, wszystko jest zagrywką ewolucyjną i nie biadolić, ze w partnerstwie jest tak samo, bo tylko w zakochaniu działają hormony, a ZAKOCHANIE TRWA 4 LATA. Potem jest szczera miłosc dojrzała, zbudowana na wspólnym przeżywaniu codzienności, k***a

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i nie odpisujecie na ten temat, bo jesteście głuuuuupue, głuuuupie i wolicie wierzyc w te swoje dyrdymały nieobiektywne, bo poz amiłością do dzieci nie widzicie nic, a ja nic nie porównuje, tylko dociekam jak JEST i bez względu jak opisałybyście miłość do dzieci, to i tak najwazniejszą osobą jest mąż i im mocniej go kochasz tym lepiej dla ciebie, pojmij kwoko bo to znim możesz coś budowac, nie z dzieckiem, a twoja miłość do dziecka to zaledwie preludium do tego, co czeka twoje dzieckow przyszłości, inna kobieta da mu coś, czego ty swojemu dziekcu nie dasz nigdy- pełnię człowieczeństwa, miłość, seks, rodzinę, czułość, poczucice dorosłości i twoja rola jest przygotowawcza, ramię w ramię ma byc ztobą mąż jeśli jest inacej, jest to patologia, gdy jest normalnie i zdrowo, to mąż i zona są dla siebie nawzajem jak wierne psy u swego boku, puste baby, co tylko to, co wychowają po swokjemu umieja kochać, czyli jedynie swoją dupę, kurwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Stara prawda. Kto ma pszczoły, ten ma miód. Kto ma dzieci, ten ma.... Każda ważna sprawa zabiera w naszym życiu czas. Czy to będzie kariera, czy dziecko. A niestety, czas i tak upłynie. Należy czasami zatrzymać się i zastanowić się co jest dla NAS dobre. Nie patrząc na to, co inni uważają. W końcu to nasze życie, nasze godziny temu poświęcone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Heloiza ? ty to masz zaburzenia no ale rozumiem cię

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z przyjemnoscia przeczytalam artykul, mile wspominajac niegdysiejsze szkolenia w katowickim Metisie :-). Pozdrawiam serdecznie zza Atlantyku! A teraz - do rzeczy: Gdy moj owczesny maz, pod moja nieobecnosc, wyprowadzil nasza 20-letnia wtedy corke z domu do jej samodzielnej kawalerki - myslalam, ze mu oczy wydrapie. "Dziecko" skarzylo sie gorzko, ze zostala "wyrzucona z domu jak podrosniete piskle z gniazda", a mnie serce stawalo sztorcem w gardle. Po latach - mysle, ze slusznie zrobil, zwlaszcza, ze przeciagnal nasza latorosl przez wszystkie gazownie i elektrownie, aby sama sobie pozawierala stosowne umowy, kazal jej samodzielnie placic rachunki i zalatwiac sprawy. Mamy teraz madra, zaradna Corke, ktora radzi sobie w zyciu - w jego lepszych i gorszych momentach. Obawialam sie, ze mnie trafi przyslowiowy "syndrom pustego gniazda", ale tak sie nie stalo. Mam swoje zycie, moze nawet bardziej, niz tego moglabym sobie zyczyc... Z corka jestesmy bardzo bardzo blisko uczuciowo i intelektualnie, ale ona wie, ze najwazniejszy jest jej wlasny maz i dziecko, a moje geograficzne oddalenie przywraca jej wlasciwa perspektywe. Jeszcze raz - pozdrawiam cieplo :-). Ewa T. (Katowice).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Heloiza ? ty to masz zaburzenia no ale rozumiem cię xxx co niby rozumiesz? i jakie zaburzenia niby? raczej frustrację na tym tlke, że nikt tego nie rozumie, niewielu w ogóle o przeczyta jak kos jest inteligentny, to zaraz pojmuje, a jak ktoś tylko kanalikiem myśli, to dorobi zaraz jakiś sztuczny zarzut pod moim adresem, że uwazam, że męża nalezy kochać bardziej od dzieci albo, że uważam, że jak się dzieci kocha, to męża już nie, hahah a prawda jest taka, ze to wy najbardziej na swiecie umeicie kochac tylko siebie i dzieci, ale rozgraniczym tego, zwłaszcza na nie swoją krew, juz nie umiecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zazwyczaj problem z tematem mają matki synów mam taką teściową, to dopiero porażka, oczywiście ona jest niezdolna do autoanalizy i oceny swojego rodzicielskiego stylu wychowała syna na niedorajdę, ubezwłasnowoliła i wszelkie konflikty to moja wina bo ona przecież jest Matka Polką idealną i we własnym mniemaniu to że żyje życiem syna to zupełnie normalne i naturalne, tak samo jak jej oczekiwania by zamiast żył własną rodziną zapewniał rozrywki Matce, na własne życie będzie miał czas za jakieś 15 lat, w wieku 55 lat gdy ona może wreszcie zamknie oczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Heloiza ty nie czaisz że kochać można równo i dzieci i partnera ale należy pamiętać że dziecko nie ma zastępować partnera a wiele kobiet gdy ma złe relacje z mężem skupiają się na dzieciach i chcą by niejako tego partnera zastąpiły, wtedy dopiero zaczyna się patologia, zaborczość, emocjonalne manipulacji, intrygi kobiety które mają dobre relacje z własnymi facetami takich cyrków nie odstawiają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14.18- czaję to, co napisałaś ty nei rozumiesz czego ja nie czaję nie czaję tego, że inni nie czają tego, co ty napisałas teraz, a ja się z tobą zgadzam wszelka nienawiśc jaką zbieram na kafe jest owocem niesamowitego niezrozumienia, nieporozumienia i przekręcania wypowiedzi pzdr;-) pzdr dla ciebie i dla innych rozumnych;-p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ten wywiad to akurat każdy może sobie przeczytać bez wzgląd na poglądy tytuł to 'mniej swoje życie', ukazał się w polityce mojej ulubionej, of course;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
heloiza, ty durna szmato, ile będziesz swoje farmazony pieprzyć, które i tak gów.no zmienią? nie rozumiesz że to idzie w próżnie, bo c***j kogo obchodzi co ty o tym sądzisz i jak ktoś będzie chciał mieć dziecko to będzie je miał? jestes skrajną, sfrustrowaną debilką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
d/u/p/e/rszwance :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
urodzisz,wychowasz w podziekowaniu dzieciak rodzicow zabije

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
temat nie tego dotyczy przegrańcu nie uchlaj się za bardzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgłaszam ten temat i każdy twój kolejny temat będę zgłaszać :) Idź gdzie indziej srać tymi frustracjami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
c****j ci w d**e i tak nic nie zyskasz, jestem i pozostanę mądrzejsza niż ty, a tematów założe od posrania jeszczze na zlość takim jak ty, obesrańcu tak, d**erszwance to wy nie macie takiej fantazji jak ja, nie umielibyście stworzyć takiego słowa nigdy, tylko ja na każdym polu was wyprzedaje po 5 groszy srajmajtki!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie dość, że jest jeb/niętą i tępa histeryczka, to jeszcze w dodatku cierpi na przerost ego :D ale to nic nowego, każdy oszołom ma się za lepszego :D 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co za prostaczka, brak slów. Nic dziwnego, że żaden facet cię nie chce. I co masz z zakładania ciągle tych samych, nudnych do porzygania tematów, biedna, chora istoto? Co? Nic, każdy tylko ma z ciebie bekę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nieskapowałem o co w tym chodzi ? próbujesz udowodnić sobie i innym że posiadanie dzieci to bezsens i nieopłacalna odpowiedzialność ? jeśli tak to masz rację...............ale niestety jesteśmy ludźmi a nie maszynami i jedną z naszych potrzeb życiowych zapisanych w genach jest potrzeba posiadania potomstwa. Jeśli ten temat cię mocno nurtuje to prawdopodobnie znak że właśnie włączył ci się instynkt posiadania potomstwa i najprościej abyś była szczęśliwsza wypadało by sobie zrobić małego korniszona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co za prostaczka, brak slów. Nic dziwnego, że żaden facet cię nie chce. I co masz z zakładania ciągle tych samych, nudnych do porzygania tematów, biedna, chora istoto? Co? Nic, każdy tylko ma z ciebie bekę. xxx każdy mój temat jest niepowtarzalny, a to, że do ciebie docierają jedynie pojedyncze, kluczowe słowa, które inyerpretujesz jak chcesz, świadczy o twoim ptasim móżdżku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×