Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość gość

Kazali nam iść na terapię rodzinną

Polecane posty

Gość gość

To było dwa lata temu temu. Gdy wyszłam ze szpitala(nie psychiatrycznego, trafiłam tam z dziwnymi dolegliwościami i stwierdzili, że wina leży w mojej psychice) zaraz po zamknięciu się samochodowych drzwi ojciec powiedział, że ma to w d***e i nigdzie nie idzie. A kilka sekund temu kłaniał się lekarce w pas i obiecał, że razem pójdziemy na terapię. W dużej mierze było to kierowane do ojca i do mojej mamy. Mama w samochodzie jeszcze nic nie mówiła, ale jakiś czas później tez zrezygnowała. Stwierdziła, ze mam brać leki i tyle. I, ze to ja mam iść na terapię.Gdy usłyszała ile to kosztuje to zadzwoniła do publicznego, ale musiałam czekać ponad pół roku w kolejce. Gdy nadszedł dzień wizyty czułam się jak g****o. Nie brałam leków po których czułam się źle a przepisywał mi je lekarz rodzinny który zmian wprowadzić nie mógł a pokierować dalej- no ale przecież są kolejki ponad półroczne. Weszłam do śmierdzącej kamienicy gdzie siedziała jakaś dziwna baba. Przestraszyłam jej się i powiedziałam, ze nie potrzebuję pomocy. Bałam się jej i nie wiedziałam o czym mówić. O tym, że boli mnie brzuch, głowa, jestem senna i karzą mi brać leki przeciwdepresyjne? Czekałam pół roku na to by się przestraszyć i zwiać przed dziwnym babskiem ze śmierdzącej kamienicy. I tak oto musiałam zacisnąć zęby i pójść na studia. W czasie sesji znowu zaczęły dziać się ze mną dziwne rzeczy, dostałam urlop. Matka przerażona moim stanem już nie żałowała pieniędzy na prywatna wizytę u psychiatry. Psychiatra nawrzeszczał na mnie, ze tylko psychoterapia(ale mnie nie pokierował gdzie) mi pomoże przepisał mi końską dawkę leków na uspokojenie i nie udzielił odpowiedzi na pytania. Bo chciałam wiedzieć jak psychoterapia wygląda i co ja mam tam mówić. Gdzie ja w sumie mam iść? Co ja mam robić? Nic mi nie pomógł. Przewegetowałam jakoś, chociaż było ciężko a latem nawet doszłam do siebie. Wróciłam na studia, jakoś ciągnę. Ale jakoś- mam wahania nastrojów jestem świadoma, ze zdrowa to ja nie jestem. Prosiłam mojego chłopaka, żeby on poszedł ze mną na psychoterapię bo rodzina nie chce a ja sama się boję, jak większości rzeczy. Wyśmiał mnie. Powiedział, ze daję sobie radę, a jak chce iść to sama. I zostałam z tym kłopotem sama, nie wiem gdzie mam się udać a jestem świadoma, ze wahania nastrojów, załamka i euforia, kompletna karuzela a do tego ciągłe migreny i równe fizyczne dolegliwości nie są normalne. Z jednej strony jestem silna, ze tyle czasu ciągnę bez fachowej pomocy z drugiej strony nie mam sił by na tę psychoterapię pójść. Bo jest jeszcze jedno miejsce po za tą zasikaną kamienica z tą przerażającą kobietą... Nie wiem jak się zebrać, rodzina i chłopak mnie nie wspierają, ja też nie chce im zawracać głowy. Oni często nie wiedza co się ze mną dzieje, bo potrafię udawać, ze jest dobrze ale wtedy przekłada się to na wymioty, bóle głowy itd. Bo jeżeli już mówię, ze coś jest nie tak- to sa wściekli. To bierz leki i wyzdrowiej! Nie chcą mieć kłopotu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×