Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Adopcja

Polecane posty

Gość gość

Czy są tu kobiety które adoptowały dzidziusia? Chcemy z mężem adoptować i dopiero zaczęłam przyswajać potrzebne informację. Chciałabym się dowiedzieć na co mam się przygotować w praktyce. Mamy obydwoje dobrą pracę, dom, poukładane życie, teraz zdecydowaliśmy się na adopcję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W mojej rodzinie adoptowano chłopca, ale zbyt wielu szczegółowych informacji ci nie udzielę, bo ja jako ktoś z boku czekał tylko na rezultat, ale rodzice przeszli baardzo dużo..! szkolenia, jeżdzenia, kontrole, sraty taty.... masakra to była, ale było warto!! :) na co się przygotować? na wszystko! akurat byłam u nich na urlopie... kiedy wpadła dziwna kontrol... nie był to nikt z ośrodka adopcyjnego, z którym współpracowali, tylko kuratorka z Warszawy (stamtąd 180km), która przyjechała jednym samochodem z jakimś małżeństwem - auto też na warszawskich blachach. ona weszła sama, pokazała legitke itp, że przysłali ją na wywiad środowiskowy, jak maluszek sie sprawuje itd. ze mna także rozmawiała... obeszła cały dom, nie miała się do czego przyczepić, wszystko posprzatane, zadbane, dzidzius czysciutki, akurat spał, było lato wiec na podwórku porostawiane zjeżdzalnie, piaskownice, zabawek kupa, basenik itd... popatrzyła, poszła dalej.... jako, że dom znajduje się na wsi, kiedyś mój dziadek prowadził tam gospodarstwo, dzis są to tylko puste budynki... panią bardzo owe budynki zainteresowały.... obeszła wszystko z uśmiechem (WTF? pani kurator wchodzi do starej obory czy parnika???!!!) - ale tak było!!! po czym zrobiła na podwórku awanture dlaczego w tym parniku są stare okna??!!! a nie wymienione na nowe!!! dlaczego brak tu remontu!!!! gdzie oni dali dziecko!!!! i w ogóle!! coś strasznego! my po sobie, nie wiedzieliśmy co się w ogole dzieje, co to za meksyk! dom ocieplony, wyremontowany itd, a ona się czepiła okien w starych budynkach???! no masakra.... wsiadła do auta i odjechała..... Co się okazało... pojechali na skargę do powiatowego ośrodka adopcyjnego, tam poszła kolejna awantura, osoby które zajmowały się tą konktetną adopcją o mały włos nie straciły posady, CZEMU?? Bo malutkich, zdrowych dzieci nie daje się "zwyczajnym" rodzinom jak nasza!!! Ten chłopiec był już obiecany OWEMU małżeństwu, jak się okazało bardzo wpływowych lekarzy z Warszawy! Tylko warszawa sie nie spodziewala ze tu ten proces adopcyjny tak szybko potrwa, przyjechali obejrzec go do pogotowia opiekunczego w ktorym przebywal do czasu rozprawy, a tam zonk, bo małego nie ma i od razu przyjechali do nas. To był koszmar! Tamci chcieli unieważnić te adopcje itd, 2 tygodnie był sajgon niesamowity!!! rodzina jechala na środkach uspokajajacych itd, Zabrac dziecko, bo co? bo oni mają lepszą wypłate??? to był koszmar!!!! na szczęście sędzia okazał się normalny i wygrali kolejną rozprawe, a tamtych odesłano spowrotem do warszawki, ale co przeżylismy przez ten czas to jest nie do opisania.... więcej juz takich historii nie było! ale opisałam to dla jednego wniosku - musicie przygotować się na wszystko! naprawde wszystko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź, jestem po wizycie w ośrodku i faktycznie trzeba się przygotować na wszystko -ale warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bardzo trudno dostać malutkie dziecko, bo niby dziec***ełno, ale większość ma nieuregulowaną sytuację prawną. Łatwiej dostać dziecko chore (np. na cukrzycę) No i wiek opiekunów ma znaczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiek jest dobry, ja mam 30 lat, mąż 34. Trochę mnie sfrustrowała lista rzeczy do spełnienia - rozumiem, że wymogi muszą być ale skoro obydwoj***ardzo chcemy to będziemy kochać i się opiekować. Kurczę, w patologicznych rodzinach nikt warunków nie stawia jak kobieta zajdzie w ciążę. Grrrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem jak jest teraz ( czy zmieli się przepisy ? ) , ale przynajmniej postaram się przybliżyć Tobie jak to było kiedy :) Najpierw udaj się do ośrodka adopcyjnego na rozmowę :) Moja kuzynka z mężem adoptowali dziecko , ale zanim to się stało to - kursy,rozmowy z psychologiem,wywiad środowiskowy,sprawdzanie warunków mieszkaniowych,trzeba porobić badania,dać zaświadczenie o zarobkach i niekaralności .... Dopiero potem do ich domu trafił maluszek . Była to 6 tygodniowa dziewczynka . Sądownie dziecko jeszcze nie było ich , ale sąd wyraził zgodę by dziecko póki co mieszkało w nimi do rozprawy . Cała sprawa z sądem ciągła się rok czasu.Dlaczego ? Bo matka dziecka "walczyła " .Raz chciała dziecko - raz nie . Dodam że to była 16 letnia dziewczyna,pochodząca z rodziny patologicznej etc . Dopiero dzień przed 1 urodzinami dziecka zostało im prawnie przyznane ..... Dziś "mała" ma 9 lat :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przecież to straszne co opisujesz, na pewno dziewczyna będzie chciała odzyskać kontakt z dzieckiem za parę lat, jak sama dorośnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kto normalny oddaje dziecko, zazwyczaj głęboka patologia, co się potem tylko szarpać potrafi.Nasi znajomi adoptowali dziewczynkę, potem nachodziła ich jej rodzina, bo nie wiadomo jak się dowiedzieli dokądnie gdzie mieszka i był cyrk, interwencja policji itp.Dzisiaj ich"córka " ma 14 lat, ale tak im daje popalić,że są wrakami ludzkimi, ucieka z domu, pali, pije, no koszmar.Mało mieli tej radości z posiadania dziecka, za to zgryzot , problemów ogrom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To było 9 lat temu , mało lata wychowywała się w rodzinie patologicznej.I niestety sama stoczyła się na samo dno. A dziecko wie o adopcji. Naprawdę jest to kochane dziecko , nigdy z nią nie był żadnych problemów.I mam nadzieję że tak pozostanie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
myslisz ze jak pstrykniesz paluszkiem bogata paniusiu to od razu dostaniesz? pewnie sie boisz rozstepow i rodzic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
małolata kiedyś się podniesie i zapuka do drzwi, żeby poznać córkę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Juz nie taka małolata - dziewczę ma 25 lat. Cóż niech puka,tyle może lub aż tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie boicie się, że za parę lat dziecko będzie chciało mieć kontakt z matką?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wróćmy proszę do dyskusji związanej z tematem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak pracowałam na oddz. noworodków to dzieci w wieku 6 tygodni szły prosto do rodziny. moja koleżanka wzięła wtedy chłopczyka. matka go zostawiła, bo w domu straszna bieda i już miała 2 dzieci. chłopak chodzi do gimnazjum. ładny , mądry, a z tego co wiem ojciec biologiczny siedział za znęcanie się nad rodzina. Dziecko to czysta kartka i od was będzie zależało co z niego wyrośnie.Jest takie powiedzenie, że dzieci biorą się z brzuszka, a adoptowane z serduszka. Zyczę wam ślicznego i zdrowego dzidziusia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja adoptowałam 3 miesięczne niemowlę. Formalności - trochę zaświadczeń (na pewno w Ośrodku powiedzą, co trzeba), wizyta w domu, testy psychologiczne, spotkania indywidualne z psychologiem i pedagogiem, kurs. Później wizyta kuratora, jak już dziecię miałam w domu, no i sprawa sądowa. Ale wszystko wspominam z rozmarzeniem - kurator bardzo miły, nie "zaglądał do garnków". Sprawa z uśmiechem na ustach, naprawdę super. Jednak czytając inne historie myślę, że mięliśmy dużo szczęścia. Dziecię rozwija się prawidłowo. Jak ktoś napisał - dziecko to czysta kartka. "Ile włożysz, tyle wyjmiesz". Patrząc teraz na moje dziecko myślę, że jestem szczęściarą. Co przyniesie los - nie wiem. Tego nie wie nikt. Życzę powodzenia i służę radą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zgodzę się z tym do końca ze dziecko to czysta kartka, oj nie, geny mają znaczenie, nie tylko wychowanie, ci rodzice którzy adoptowali z patologii tak się pocieszają ale genów nie zmienicie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się, że wychowanie ma ogromne znaczenie w kształtowaniu osobowości młodego człowieka, ale nie piszcie ze dziecko które się rodzi to czysta kartka! Niektórzy wspaniali rodzice choćby na głowie stanęli pewnych rzeczy nie przeskocza i adoptujac dziecko trzeba się liczyć z tym ze ono geny ma swoich biologicznych rodziców, a nie wasze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Również nie zgadzam się z tym, że dziecko to czysta kartka. Normalni ludzie nie oddają dzieci do adopcji. Pomijając kwestię genów, arcyważne jest jak przyszła mama prowadzi się w ciąży. Polecam blog: http://prawiejakmama.bloog.pl/?smoybbtticaid=61446f Autorka dostała śliczne i na pozór rezolutne dzieciaki, to co z nich wyrosło trudno jest ująć w kilku zdaniach :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi znajomi adoptować córeczkę. Formalności kupa, ale przebrnąć i przez to, wszystko super, dostali 7 tygodniowego bobasa. Rosła była, grzeczna i chyba tyle jeśli chodzi o wasza czysto kartkę. Po pierwszych urodzinach zaczął się latanina po lekarzach bo ,, cos" jest nie tak... diagnoza FAS. I o ile inne choroby trzeba wpisać w ryzyko, bo własne tez przecież może urodzić się chore, o tyle poalkoholowego zespołu płodowego każda kobieta może uniknąć. A patola chleje w ciąży, a potem zrzeka się praw rodzicielskich. Oczywiście nie zawsze tak jest, można mieć farta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlatego napisałam, że mięliśmy szczęście i podkreśliłam, że nie wiem, co przyniesie los. Wiedziałam, że zaraz pojawią się głosy o tym, jak geny determinują człowieka. Trudno się nie zgodzić, ale nawet nie wnikając w jakieś badania czy literaturę, warto zajrzeć do własnej rodziny. I jak to się dzieje, że (podaję autentyczny przykład) z jednej rodziny, z czwórki biologicznego rodzeństwa, wychowywanego przez tych samych rodziców, jedno: kończy studia, ma pracę, ambicje i cele; drugie: lekkoduch, utrzymanek Pomocy Społecznej; trzecie: mające problemy z prawem; czwarte: chociaż dobre, to strasznie leniwe, mało ambitne i średnio radzące sobie w życiu. Skąd takie różnice, skoro geny takie same (rodzice średnia klasa, uczciwi, pracowici, serdeczni ludzie)? Tak, wiem - pewnie po dziadkach, tudzież ciotkach genetycznie takie. Otóż oprócz genów, oprócz rodziny wychowuje nas także środowisko, grupa rówieśnicza i nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co z naszej pociechy wyrośnie (pomijam oczywiście choroby). Możemy oczywiście robić wszystko i z pewnością rodzice dokładają wszelkich starań, by ich dzieci wyrosły na porządnych, szczęśliwych ludzi. Ale zrzucanie niepowodzeń i porażek wychowawczych na geny w przypadku adoptowanego dziecka to moim zdaniem pomyłka, "koło ratunkowe" rodziców adopcyjnych, którzy przecież chcieli dla swoich dzieci jak najlepiej. A co mają powiedzieć rodzice biologiczni, których dzieci w jakimś stopniu nie są "doskonałe", nie spełnili ich oczekiwań? Trudno wtedy zgonić winę na geny, bo przecież ja nie jestem żadną "patologią". FAS to temat na inną dyskusję i chyba potencjalni rodzice adopcyjni mają świadomość , jak ktoś słusznie zauważył, że jest wpisany w ryzyko adopcji. Ja miałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×