Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zaigo

Czuję się jakby świat był moim hospicjum

Polecane posty

Gość Zaigo

Chyba piszę to, żeby się wyżalić. Mam 18 lat i jestem pusta w środku,  mam jakieś chore podejście do życia. Nie mam planów,  marzeń,  pomysłów na siebie,  pasji ani motywacji. Traktuję swoją egzystencję jako "muszę odbębnić, to w końcu umrę". Tylko to jest podejście hm... podświadome,  ja się tak zachowuję, ale chciałabym mieć normalne życie. Mam chłopaka,  kochającą rodzinę, pieniędzy też mi nie brakuje. Od początku LO, czyli przez trzy lata byłam już w czterech szkołach,  w tym w jednej z internatem, ale z niej wyleciałam (Chodziło o zachowanie,  nie naukę). Po tym incydencie nie chodziłam do szkoły przez ponad pół roku. W każdej ze szkół potrafiłam się odnaleźć pod względem towarzyskim,  mimo wszystko jestem nawet lubianą osobą,  kiedyś miałam straszny lęk przed ludźmi i ciągle chodzące za mną myśli,  żeby się lepiej nie odzywać, bo jestem kretynką,  ale wyleczyłam się z tego. Od zawsze słyszałam, że jestem zdolna, że mam wiele talentów i mogę przyznać,  że to w dużej mierze prawda,  ale nie pracuję nad sobą,  co czyni mnie w swoich oczach najwiekszym nieudacznikiem jaki istnieje. Nie kłócę się z rodzicami,  pomagam im w domu i staram się być dobrą córką. Nie uczę się dobrze,  jedyny mój wkład w szkołę to obecność w niej, nie uważam na lekcjach ani nie uczę się w domu. Z chłopakiem niby mi się układa, ale ciągle sobie zarzucam,  że jestem nikim, że to się szybko skończy przez to jaka jestem (jesteśmy ze sobą 3 lata). W gimnazjum bałam się szkoły,  więc przenieśli mnie do innej,  która kompletnie rozstroila mnie wewnętrznie.  Podejrzewam, że mam bulimię,  byłam u psychologów,  psychiatrów,  brałam leki, ale to praktycznie nic nie pomaga,  ciągle do tego wracam, a kiedy zwymiotuję i rodzice się o tym dowiedzą,  zawsze robią mi awanturę (po prostu przestań,  po prostu nie jedz itp.) i zachowują się jakby mieli pretensję,  że w ogóle się dowiedzieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zaigo
chłopacy podziwiają moje dziary

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zaigo
Kiedyś się cięłam, ale kiedy przestałam brać leki przestało mnie do tego ciągnąć, teraz jak biorę żyletki to myślę,  że to i tak niczego nie rozwiąże. Trochę ćpałam,  trochę piłam,  raz uciekłam z domu i wylądowałam w psychiatryku, gdzie było po prostu masakrycznie,  więc wciskałam wszystkim dookoła jak to jest ze mną cudownie,  że się nawróciłam i po dwóch tygodniach wyszłam. Wiele się zmieniło od tamtego czasu,  zadbałam trochę o swoje zdrowie,  staram się regularnie bywać w szkole,  ale płaczę nocami nad sobą i nad swoim życiem (kiedyś nawet płakać nie mogłam). Nie mogę się do niczego zmotywować i czekam tylko aż będzie ciemno,  żebym legalnie, niewzbudzając podejrzeń mogła iść spać. Mój dzień wygląda mniej więcej tak: wstać, iść do szkoły, wrócić,  zjeść coś, pomóc w domu, iść do siebie, wejść pod kołdrę i udawać,  że nie istnieję, spać. W weekendy przyjeżdża do mnie chłopak,  więc przynajmniej mam towarzystwo. Ogólnie jestem na profilu biologiczno chemicznym,  do niedawna myślałam nad farmacją albo neurobiologią,  ale mam cholerne zaległości. Ogólnie wiem,  że w życiu glodować nie będę,  bo nawet jeżeli znajdę inną pracę, to będę pomagać w rodzinnym interesie. Czuję po prostu straszną pustkę w sobie i nie umiem jej wypełnić,  nic mnie nie satysfakcjonuje i tak się snuję z kąta w kąt czując,  jak mi życie przepływa przez palce. Chcę żyć,  ale nie tak, a jednocześnie boję się zmian nie mając na nie siły. Czy ja już jestem tak kompletnie zdegradowana?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×