Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

ewedlina11

Czy warto "starać" się o byłego faceta?

Polecane posty

Witam. Prosze o poradę. Mam 19 lat, mój były partner tak samo. Spotykaliśmy się od sierpnia. Były różne kłotnie mniejsze, większe, które przechodziliśmy. Ogólnie nasz związek był idealny, wszyscy dookoła nam zazdrościli, a my dogadywaliśmy się jak stare dobre małżeństwo. Wiem, że nigdy nie poznam drugiego takiego mężczyzny, ani zapewne on kobiety. Tworzyliśmy niepowtarzalny team, który ciężko w tych czasach stworzyć. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. On często powtarzał, że nigdy nie pozwoli mi odejść, że bardzo mnie kocha, że nie wyobraża sobie, że mnie nie ma, że zostane jego żoną. Przy swojej rodzinie potrafił powiedzieć, że jestem jego przyszłą narzeczoną i zapraszał mnie na rodzinne obiady, itd. Ogólnie wiele rzeczy robił dla mnie, znaliśmy swoje rodziny. Wszystko było dobrze i pięknie, były walentynki świetne spędzone. A potem zdecydowaliśmy się na 1 raz o którym wczesniej duzo rozmawialismy i mielismy wielkie nadzieje co do niego, mój partner wszystko pięknie przygotował dla mnie, ale niestety nie wyszło. Teoretycznie wszystko po tym (było to 17 lutego) było ok, zachowywaliśmy się normalnie, gadaliśmy też często o tym i wydawało mi się, że będzie dobrze. Mieliśmy probowac po raz kolejny i tak się umawiliśmy. Ale ja często napierałam na temat, że denerwuje mnie to, że inni robią to na dyskotekach, a nam nie wychodzi. W sumie najbardziej w ostatnią niedzielę zaczęłam na to napierać i znów zaczęłam temat. On zareagował negatywnie, jak nigdy- że nie musze mu ciągle przypominac, ze nie wyszło, ze mu to obrzydza temat seksu, zebym dała spokoj. Ja wyskoczyłam ze nic sie mu nie da powiedziec i spytałam czy moge jakiejs kolezance o tym powiedziec i porozmawiac, ale mi zabronił (zgodnie z wczesniejsza umowa było, ze nie mowimy nikomu) i powiedział, ze powinnam to zrozumiec. BYło to w niedziele wieczorem, potem pogadalismy jeszcze chwile i było dość ok. W poniedziałek rano było tez dosc dobrze, normalne rozmowy i mielismy się widzieć wieczorem o 19, ale on mówił, ze leży bo jest zmeczony i zaproponował niby wtorek, ale ja odmowiłam (w sumie unoszac sie honorem - jesli on nie moze bo mu sie nie chce, to ja tez nie bede mogła), bo powiedziałam, ze jestem zajeta. Ale ogolnie całe popołudnie był dziwny. We wtorek cały dzien cisza z jego strony (jak nigdy). W srode rano ja napisałam, ze sie na nim zawiodłam, bo mnie olewa, on ze nic sie nie stanie jak nie bedziemy dzien pisac, a ja mowie, ze nie, to nie jest normalne skoro on siedzi w domu cały dzien i nie mysli zeby napisac i znow puscilam wiazanke o olewaniu, na ktora on nie odpisał. Dopiero w koncu ja napisałam, ze nie moze tak byc ze mnie olewa i spytałam o co chodzi. On ze o nic, tylko potrzebował odetchnac, spytałam czy ode mnie, on ze ogolnie. Spytałam czy lepiej mu było beze mnie, on - ze nie narzekał. Po tym spytałam wprost czy mam mu oddac jego rzeczy, on czy musimy to załatwiac tak. Spotkalismy sie pol h pozniej na żywo. Kazałam mu mowic co chce. On powiedział, ze nie wie czy on chce coś powiedziec w ogole. No i zaczelam temat czy mu sie znudziło? on ze nie. Czy jest ze mna szczesliwy, on ze tak. I w koncu spytalam czy mnie kocha, a on pokrecił głowa na nie. Spytalam od kiedy, a on ze nie wie, nie wie, po prostu, ze potrzebowal odetchnac, ze moze to gorsze dni, bo go wszystko przytlacza. No i on cos potem ze mu zgasło to uczucie i ja znow ze od kiedy, od kiedy i nie wiedział co powiedziec. Był bardzo zestresowany. No i w koncu pytam czy chce sie ze mna rozstac, a on ze nie wie ale to juz chyba przesądzone. Wyjelam jego rzeczy z torby i mu je dałam. Wziął je niechętnie. Wstałam nastepnie i go uderzyłam w twarz z bezsilnosci, ale od razu przeprosiłam. On mnie przytulił i trzymał mocno, pocałował w czoło, ja go też pocałowałam w nosek, jak zawsze i spytałam czy nie szkoda mu tego pol roku i tylu wspomnien. On zaczal plakac i powiedział ze szkoda. Ja powiedziałam, ze go kocham, złapałam ostatni raz za ręke i poszłam. On stał jeszcze w miejscu przez chwile, jakby nie wiedział co ma zrobic. No i to koniec historii. Na początku obwiniałam jego za wszystko, teraz obwiniam siebie. Prawda jest taka, że pewnie wina lezy po połowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz uswiadomilam sobie, ze moze ten 1 raz go tak zestresował, bo po 1 meska duma, po drugie on podchodził do tego tematu bardzo emocjonalnie. Wczesniej gadalismy o tym normalnie, ale moze tez go to denerwowalo, tylko nie pwoiedział, a po kolejnym wyciąganiu tematu prostu się zgnębił... Nie wiem, ogolnie rzecz biorac nie wydaje mi sie zeby mnie nie kochał, bo wszystko co zawsze mowil i robił bylo prawdziwe i szczere. To widac jak ktos jest szczery. Nie uwazam tez, ze to prawda, ze mnie nie kocha już, bo moze wdała sie rutyna, moze go wkurzylam, ale milosc nie przechodzi z dnia na dzien, a jeszcze w niedziele mowil mi ze mnie kocha. Nie moge przestac o nim myslec. Bardzo go kocham i wiem, ze nikogo innego takiego nie spotkam. Bardzo sie teraz załamałam, tym bardziej gdy uswiadomiłam sobie, ze nasze czwartkowe spotkanie mogło potoczyc sie inaczej, bo tak na prawde nikt chyba nie chciał tego konczyc. Rozmawialam z wieloma osobami i na poczatku był pomysł zeby wysłąc moje 2 przyjaciolki (zawsze miał z nimi dobry kontakt i nawet radzili sobie nawzajem w sprawach zyciowych) aby z nim porozmawiały, dowiedziały sie jak on na to sie zapatruje, czy faktycznie juz go nie obchodze, czy jednak sadzi ze to wszystko wyszlo zle i zeby nakłoniły go do ew spotkania i rozmowy ze mna kolejnej (ale nie w sensie by błagac, by do mnie wrocił), ale nie wiem czy wmieszanie osob trzecich jest dobre. Ale teraz chodzi mi po głowie mysl, ze moze ja pojde do niego? Spytam co sie stało i ze nie daje mi to spokoju i ze nie wierze ze mnie nie kochał. Nie wiem w sumie co miałabym mu powiedziec, boje sie tez ze spanikowałabym i nici by wyszło z tej rozmowy. Poza tym nie wiem czy on by chciał mnie widziec. Co wy sadzicie o tym pomysle? Powinnam isc? Mam teraz wyrzuty sumienia, ze moze ja przegielam w pewnych kwestiach, ze to jakby ode mnie wyszlo to zerwanie, no nie wiem. Moze lepszym pomysłem bedzie wysłac przyjaciolki? Boje sie tez bolu, jaki mnie dopadnie po tym jak on powie, ze nic z tego nie bedzie. Po prostu chciałabym go odzyskac. Bardzo go kocham i nie wiem co mam zrobić. Błagam o pomoc. Myslicie, ze faktycznie nie kocha czy cos go gryzie? Czy chodzi o ten 1 raz? O inna laske raczej na 100% nie. Z gory dziekuje za opowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po 5 latach zostawił mnie mężczyzna mego życia. Większość czasu było cudownie, jednak ostatnie pół roku z powodu mojej zazdrości o jego pracę już nie był tak kolorowy. Rozstawaliśmy się, Az w końcu usłyszałam, żebym dała mu spokój, bo on już nie chce dalej w tym tkwić. Powiedział, że możemy co najwyżej się przyjaźnić. Została mi ostatnie szansa – urok miłosny, skorzystałam z rytualisty ze strony http://urok-milosny.pl uwierzcie e to była dal mnie jedyna szansa na odzyskanie go, chociaż wiem że sposób nie jest etyczny. Ale wiedziałam że musimy być razem i żadna kobieta nie da mu takiego szczęścia jak ja. Po kilku tygodniach oczekiwania wrócił : ) teraz już dbam o to by się nie kłócić i żeby było między nami jak powinno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×