Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Uzależnienie od zakochiwania się

Polecane posty

Gość gość

Witam, jestem nowa na forum, pierwszy raz piszę o swoim problemie publicznie... Szukałam odpowiedzi w internecie, historii osób, które mają tak samo, ale nic nie znalazłam. Otóż niedawno wyszłam za mąż, kocham mojego męża bardzo, jak nikogo innego wcześniej, taką spokojną ale silną wciąż miłoscią. Jest między nami namiętność, przyjaźń, wiem, że to moja druga pólówka i chciałabym być z nim do końca życia. Nigdy świadomie go nie skrzywdzę, nie zdradzę, itp. Ale... Zauważyłam, że coś jest ze mną nie tak... Wyszukuję sobie podświadomie wokoło mnie intrygujących, interesujących facetów i zaczynam o nich myśleć bardziej niż o kolegach. Na początku myślałam, że to może po prostu przelotne zauroczenie w jednym czy w drugim facecie, ale nie! Ja za każdym razem, w każdym nowym otoczeniu szukam sobie "obiektu westchnień". Robię to zupełnie nieświadomie, Jak jesteśmy na dłuższych wakacjach, w nowej pracy, na jakichś zajęciach, zawsze muszę znaleźć kogoś, z kim rozmowa, spojrzenia lub samo myślenie o nim da mi dreszczyk emocji. Kiedy zaczełam się nad tym zastanawiać stwierdziłam, ze odkąd sięgam pamięcią w dzieciństwie, zawsze miałam jakiś obiekt westchnień. Bez przerwy, od podstawówki aż do teraz. Nigdy nie posunęłam się do zdrady, choć zdarzyło mi się fantazjować i rozmyslać "co by było gdyby". Teraz jestem prawie pewna, że to nie chodzi o żadnego innego faceta, ale o "stan 'zachochania' ", ja jestem po prostu uzależniona od zakochiwania/zauroczania się... Cieżko mi z tym, bo teraz znów jeden facet zaprząta mi myśli i to coraz bardziej. Wiem, ze nie chciałabym tak na prawdę z nim być na stałe, a na samą myśl o seksie z innym robi mi się słabo, ale strasznie mnie ciągnie do rozmowy, przebywania w jego towarzystwie, do niewinnego flirtu... Jak myślicie czy można z takiego uzależnienia się wyleczyć? Czy ktoś o czymś takim słyszał, lub ma tak samo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zjedz kocia kopę:) Wszystko ci przejdzie:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pierwsze słysze o czymś takim. Ale uzależnienia sie leczy,a to ma na pewno jakieś podłoże psychologiczne,może skonsultuj to z jakimś psychoanalitykiem może po prostu brakuje Ci emocji w życiu,nudzisz się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przyjżyj się najlepiej swoim relacją z rodzicami z dzieciństwa, zazwyczaj właśnie chodzi oto-tak to się leczy terapią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mógłbyś gościu rozwinąć? Wiem, że mam problemy z dzieciństwa, bo mój tata był, w sumie nadal jest alkoholikiem, przeszłam w sumie jedną półroczną terapię, ale nigdy nie wspominałam o tym problemie, bo wtedy akurat byłam sama i tego nie zauważyłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam tak samo! Jak ostatnio liczyłam, to w swoim życiu była zakochana juz kilkanaście razy. I też dopiero niedawno na to wpadłam, że ja wciąż muszę być na tym hormonalnym haju, dzięki temu czuję że żyję, mam energię do działania. Gdy tylko moje uczucia wygasają, to czuję emocjonalną asystolię, wegetuję, więc w ramach ratowania siebie natychmiast szukam nowego obiektu westchnień. U mnie problem się pojawił gdy byłam w dość poważnym związku, po 2 latach zauroczyłam sie kimś innym. Strasznie się męczyłam, walczyłam z tym. Chciałam tylko kochać mojego faceta. I kiedy udało mi się w końcu zwalczyć tamto zauroczenie, to mój facet sam się zauroczył w nowej koleżance z pracy. I mnie rzucił. Dlatego myślę, że ludzie tak są zaprogramowani, by żyć dla tych motyli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jest mocne, ma kopa. Najmocniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masakra,jak można sie zakochiwać..tyle razy?.s

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo to nie jest prawdziwe zakochanie, tylko zauroczenie, ale nasza psychika stara się to jeszcze wzmocnić, i przeżywać te głupie motyle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja z 23:46 No właśnie mi ostatnio koleżanka, moja rówieśniczka, powiedziała że w swoim życiu była zakochana 2 razy. Baaardzo się tym zdziwiłam. I chyba u mnie faktycznie to były jakieś tylko zauroczenia, bo teraz do wszystkich moich byłych "obiektów westchnień" (za wyjątkiem jednego pana) nie czuję już nic prócz ewentualnej przyjaźni. Ale gdy uczucie było odwzajemnione, to przez 2 lata szalałam za ów panami (i nawet po wypaleniu motylków pozostawałam w związkach, dalej było miło i fajnie, z tym że to oni mnie kopali w d* gdy zadurzyli się w innych), jeśli nie i wiedziałam że nie ma szans - to przechodziło mi po kilku miesiącach. Tak sobie myślę że to pewien rodzaj narkomanii - tyle że osoby mojego pokroju same są sobie dilerami ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anastasia steel
Witaj... Też chyba mam coś takiego... Za 5 miesięcy mam wziąć ślub, a tu... w głowie kolega z pracy :( tak mnie to męczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coswtymjest
Hej, wiesz autorko masz fajne spostrzeżenia, tzn. mądre, bo sięgasz gdzieś głębiej i próbujesz zrozumieć samą istotę tego zauroczenia. Mam chyba podobnie jak ty, choć nie jestem teraz w związku to też bardzo łatwo i często potrafię się w kimś zauroczyć i uważam, że nie ma w tym nic nietypowego, cóż niektórzy są bardziej kochliwi inni mniej. Też nie zliczę ile razy byłam zakochana, ale nie jestem w tym odosobniona, bo moja koleżanka ma podobnie. Nie wiem tylko jak u ciebie, bo u mnie te stany w zależności od osoby różnią się intensywnością. Takie zauroczenia to są częste, chyba, ze się zakocham tak konkretnie, bardzo konkretnie co się zdarza bardzo rzadko, chyba dwa razy coś takiego mi się przytrafiło, a właściwie to obecne zauroczenie jest najsilniejsze :), to wtedy nikt inny nie istnieje. A tak w ogóle to wydaje mi się, że my źle rozumiemy miłość, bo prawdziwa miłość to jest taka miłość uniwersalna, do siebie, do świata, do wszystkiego, to bardziej taka empatia, chęć pomocy innym i tak mówią osoby, które są gdzieś wyżej na ścieżce duchowej, mistycy nie związani z zadną konkretną religią. A taka miłość do jednej osoby to trochę ułuda, która kiedyś wyparuje, moim zdaniem nie ma jednej osoby nam przeznaczonej, taka miłość to bardziej uzależnienie, bo kochamy osobę tylko warunkowo, jak się zmieni, zrobi coś co nam się nie spodoba, zburzy swój własny obraz w naszych oczach, to czy będziemy ją kochać dalej? My nie kochamy tej osoby, tylko jej obraz, wizerunek w naszych oczach, wyobrażenie. Taka miłość romantyczna to tylko domena umysłu, jak mówią ci mistycy, to bardziej uzależnienie podparte w jakimś stopniu atrakcyjnością. Także myślę, ze to by tłumaczyło to, że potrafisz się tak często zauraczać, gdyż miłość taka romantyczna to iluzja, nie ma tej jednej osoby "właściwej".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość coswtymjest
Dlatego myślę, że nie możesz "się wyleczyć", bo tak naprawdę nic nie jest źle, taka natura ludzka. Może gdzieś bardziej zaczynasz po prostu rozumieć, że to wszystko iluzja, zaczynasz widzieć prawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam dokładnie tak samo jak ty autorko. Mam męża i dziecko i ciężko tak żyć mam nadzieję że sama sobą się nierozczaruję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Większość pewnie żyję w tej iluzji. Nawet przyjemne. Miłość jest, rzadko ale są pary na całe życie. I nie są ze sobą z przyzwyczajenia czy innych płytkich czynników. Uzależnienie od miłości się leczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też to mam. Ale nie możesz być pewna, że nie zdradzisz. Oj, możesz się zdziwić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam tak samo. i to jest straszne, najgorsze że angazuje sie uczuciowo od zawsze w osobach ktore nawet na mnie nie spojrza. osobach ktore sa dla mnie nieosiagalne. to jest to o czym mowisz uzaleznienie od tych substancji, które towarzyszą zauroczeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aautorkaa
To jest okropne, bo nawet jak nie ma nikogo, kto mi się od razu spodoba w danym otoczeniu, to zawsze po jakimś czasie ktoś musi mi wpaść w oko. W każdym środowisku miałam taki "obiekt", na studiach, na innych zajeciach, w pracy itp. A do tego teraz mąż, którego bardzo kocham i jestem z nim szczęśliwa. Teraz mój nowy "obiekt westchnień" coraz bardziej zaprząta mi myśli i mam lekkie wrażenie, ze On też mnie lubi. Z jednej strony się boje i wiem, że powinnam się od niego całkiem odciąć, a z drugiej strony nie potrafię, to jest silniejsze, jak uzależnienie, jak narkotyk...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pytanie do kochliwych osób: jaką macie relację ze swoim ojcem?? Czułyście się przez niego kochane? obdarzane uwagą itp?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aautorkaa
Nie, raczej nie czulam jego milosci, czy wsparcia. Moj tato choc nie jest jakims zulem spod sklepu naduzywal alkoholu, czesto sie upijal, czesto byl zly... Teraz probuje nadrobic kontakty, choc i tak super relacji nigdy raczej nie stworzymy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz pewnie, że jesteś DDA? znasz cechy Dorosłych Dzieci Alkoholików? Mają wiele wspólnych cech... v "najgorsze że angazuje sie uczuciowo od zawsze w osobach ktore nawet na mnie nie spojrza. osobach ktore sa dla mnie nieosiagalne." --To jest de facto tęsknota ZA OJCEM, czyli za kimś nieosiągalnym, kogo miłość nie jest dostępna, można jedynie do niej wzdychać z daleka i łudzić się, że zapełniłaby pustkę, brak miłości ojcowskiej. Ale nawet zdobycie jej przestałoby być interesujące, bo "obiekt" przestałby wtedy być już uosobieniem ojca (niedostępnego uczuciowo), więc szukałabyś kolejnego niedostępnego.... "ojca".... v Poza tym, NIKT nie jest w stanie dać tego, co mógł dać tylko ojciec... więc mimo wielu obiektów, zdobytych lub nie, ciągle jest nienasycenie i ciągle będzie.... jeśli nie przerobisz swojej przeszłości, braków z dzieciństwa... A jeśli bardzo Ci to przeszkadza, to po prostu idź do psychoterapeuty, by uwolnić się od tego błędnego koła, od tego uzależnienia... Mnie terapia wiele pomogła na tym tle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×