Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Radek46

Zona mowi ze juz mnie nie kocha pomozcie

Polecane posty

Gość Radek46

Kiedys dostalem tu dobrą pomoc w rozwiazywaniu problemow malzenskich - moze teraz mi pomozecie? Jestesmy z zona prawie 25 lat po slubie, mamy po 46 lat, dwie cudowne corki 14 i 17 lat, o ktore nie bylo latwo ani tanio (wtedy nie bylo programu rzadowego...). Ostatnie 2-3 lata pochlonela mnie praca, pelnilem wazne funkcje spoleczne i zawodowe, zawsze myslalem ze obowiazki wobec innych sa wazniejsze niz te wobec mnie samego - czyli w tym i mojej rodziny. Ostatnie dwa miesiace zmienily mnie - zmarla nagle synowa mojego znajomego (38 lat), moja zona dostala ciezkiej grypy, mi skonczyly sie dodatkowe i obciazajace obowiazki zawodowe. Zaczalem byc wiecej w domu, wiecej w nim robic. Od paru miesiecy zona odgradzala sie ode mnie, ciagle czytajac cos na komputerze lub z nosem w ksiazkach, dobrego slowa nie uslyszalem od nie od lat... nie troszczyla sie tez o mnie. Ale ciagle ją kocham, wiem to na pewno. W ostatnich dniach doszlo do powaznych rozmow między nami, takimi jakich nie bylo od dawna, ale bardzo przykrych. Zona powiedziala, ze chce sie rozwiesc, ze dlatego od dwoch tygodni spimy pod dwoma koldrami (seksu nie bylo od dawna - nie jest ona gejzerem erotyzmu, a ja z tych wrazliwych, widząc jakikolwiek gest niecheci natychmiast sie wycofuje), w kosciele na Wielkanoc nie podala mi reki na znak pokoju.... bolało. Powiedziała, ze juz mnie nie kocha, ze to co bylo umarlo i zebym sie wyniosl najlepiej. Probuje ja przekonac, ale nienachalnie, bo to w pelni kobieta niezalezna zawodowo (lekarka, ordynator), ze jestesmy winni dzieciom dalsze budowanie domu, ze powinnismy starac sie jednak odbudowac to co bylo, ze teraz juz bede w domu duzo wiecej. A ona ze za pozno i ze odzwyczaila sie ode mnie. A przeciez faceci wyjezdzaja na lata do pracy.... Wiem na pewno, ze nikogo nie ma (emocjonalnie jest dosc chlodna i z trudem zawiera znajomosci z facetami, nie patrzy tez na nich z tak oczekiwanym przez nas podziwem - ale to ma po swojej mamie, ktora traktuje teścia gorzej niz mebel kuchenny), ja tez przez lata intensywnej pracy nie zdradzalem jej, co zreszta jej teraz wielokrotnie powtarzam. Dodam, ze poza nią i dziecmi nikogo nie mam - moi rodzice nie zyja (mam zmarla mi rok temu), Powiedzcie i pomozcie: - czy rzeczywiscie jest juz za pozno? - co moge zrobic, by zechciala na mnie jeszcze raz zyczliwie spojrzec, by dala mi, sobie i nam jeszcze jedna szanse? Mowi, ze zdania nie zmieni, bo to bylby zgnily kompromis i stracilaby szacunke do samej siebie, bo decyzje juz podjela. Czy jest szansa by ja zmienila? Co moge zrobic? Powtarza, ze gdy teraz wszystko robie w domu, lekcje z dziecmi itp to ja to tylko wkurza. Nie jest ona latwą osobą - w ostatnich latach bardzo jej przybylo pewnosci siebie - ale i tak ciągle jąkocham... i co moge zrobic by ratować moj dom? Jestem gotow na wiele, ale ona wyglada na zderterminowaną... czy kobiety zmieniaja czasem zdanie w takich sytuacjach? Z gory dziekuje za wszystkie szczere wypowiedzi.... pomozcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty ja znasz najlepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czasami zastanawiam gdzie zniknęła Miłość która łączyła dwoje ludzi... Z Twojego szczerego postu widać że Kochasz żonę ale Ona już chyba nie... Nie wiem gdzie zniknęła Miłość... pozdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak to już jest z kobietami zimnymi emocjonalnie, mężczyzn one pociągają bo przecież takie zaradne, ciągle trzeba je zdobywać... Prawdopodobnie żona była z Tobą kiedys z miłosci, ale tez potrzeby posiadania rodziny itp., bo we dwoje łatwiej, bo przecież dzieci. Teraz, gdy nie było Cię tak długo, przynajmniej nie dość intensywnie ona zbudowała sobie własny świat, przejęła męska role zorganizowania przestrzeni wokół siebie, weszła troche w role terytorialnego samca a Ty nagle wróciłeś i jesteś konkurentem a nie partnerem. Jeśli jest zimna emocjonalnie możliwe, że nigdy nie byłes partnerem a jedynie łączyły Was wspólne cele, im ciężej było je osiągnąć i im bardziej Cie potrzebowała tym większą wartość stanowiłeś w jej życiu , teraz dostała od Ciebie wszystko, nie możesz jej nic wiecej dać a uczuć i seksu nie potrzebuje. Możesz oczywiście dopasować się do jej oczekiwań i żyć pod pantoflem błagając o kazdy nastepny miesiac bycia razem aż sie w koncu znienawidzicie, ale jako kobieta szczerze polecam Ci wyjść z tego z twarzą i odpuścić ją a żyć dla dzieci. Ona oczekuje, że sobie nie poradzisz, załamiesz się a jedyne jak możesz jej pokazać, że się myli to głowa do góry i niech usłyszy od dzieci jaki ojciec jest wspaniały, ściśnie ją i sama poprosi byś wrócił. Zachowaj klasę, godność i żyj dla dzieci, na bank Ci się to opłaci. Pozdrawiam i współczuję sytuacji, ale nie ma tego złego co na dobre nie wyjdzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie pocieszę Cię niestety. Kiedy kobieta przestaje kochać , to nie ma odwrotu. Jest kobietą dojrzałą , niezależną , i na pewno bardzo dobrze przemyślała swoją decyzję. Kobieta w małzeństwie gdzie są dzieci , kiedy przestaje kochać , miesiącami bije się z myslami co dalej , kolejne miesiące zwleka z powiedzeniem tego , że chce rozwodu , a skoro już powiedziała to znaczy , że Twoje małżeństwo dobiegło końca. Trwanie w nieudanym małzeństwie to horror. Wyobraź sobie , że przenoszą Cię do innego domu , do całkiem obcej kobiety , która na dodatek Cię denerwuje i każą grać rolę dobrego męża, to straszne , bo jak tu tworzyć więź z taką osobą , jak tu z nią uprawiać seks , zmuszać się ?. Jeśli jeszcze ją kochasz jak piszesz , zwróć jej wolność , skoro wasze relacje są dziś wciąż poprawne , to zadbaj , żeby rozstanie przebiegło spokojnie , żeby po rozwodzie wciąż ze sobą normalnie rozmawiać a nie toczyć wojny. I tak będziecie na siebie skazani , bo macie dzieci. Wiem , że nie takiej odpowiedzi oczekiwałeś , ale nie ma innej. Miłości nie da się kupić , nie można nikogo do niej zmusić , ani jej wyprosić , bazując na litości. Coś gdzieś zawaliliście , na pewno dawno temu , dziś pozostała niechęć i obojętność a na to nie ma lekarstwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek46
Dzieki - mądrze piszecie, życie dla dzieci to jasna opcja, ale jak ją kocham to co zrobic???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odejść , skupić się na sobie i dzieciach , z czasem miłość uleci. Jesteś jeszcze mężczyzną w takim wieku , że możesz kogoś poznać , pokochać i to z wzajemnością. Za jakiś czas możesz znów być szczęśliwy , mieć przy sobie kobietę , która na co dzień , bedzie Ci okazywała miłość , czułosć. Trwanie w nieudanym małżeństwie to strata czasu ,zwłaszcza w takim które legło w gruzach i nie ma szans na odbudowę. Zadaj sobie pytanie , czy naprawdę w ostatnich latach byłeś szczęśliwy , tak naprawdę szczęsliwy ?. Nie sądzę , skoro w waszym małzeństwie wiało chłodem , brak bliskośći , czułości. Większość ludzi jednak tego potrzebuje i tego szuka. Życzę Ci obyś jeszcze kiedyś to odnalazł. Na pociechę przytoczę Ci statystyki. 75% pierwszych małzeństw się rozpada , kolejne 20% trwa , ale są nieudane. Drugie małzeństwa w 75% są szczęśliwe i trwałe , 15 % trwają , ale są nieudane. Wyciągnij wnioski , masz tylko jedno życie , nie marnuj tego na mysleniu o przeszłości , ale skup się na budowaniu przyszłości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek46
Oczywiscie, ze nie bylem szczesliwy, ale pochlaniala mnie praca. W pewnym sensie tak okazywalem moją milosc - pracowalem, odkladalem pieniadze na przyszlosc, w moim zyciu zawodowym byl to bardzo intensywny okres. Wiem, ze pewnie nie o to chodzilo, ale zawsze mozna chyba sie nawrocic? naprawic? zaczać od nowa? No i dzieci - dla nich bedzie to dramat, bo sa zwiazane i z zona (bardziej oczywiscie), i ze mna (zwlaszcza mlodsza corka). Czy jednsak nie powinnismy razem popracowac nad byciem razem? Milosc w tym wieku to juz nie jest milosc 17-latków, moze wygladac inaczej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
twoje dzieci sa juz prawie dorosle, zaraz wyjda na swoje daj zonie szanse na ulozenie sobie zycia, wasza wspolna droga dobiegla konca wychowaliscie dwojke fajnych dzieciakow, nauczyliscie sie od siebie wzajemnie wielu rzeczy i czas isc do przodu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może... powiedz jej, że przemyślałeś jej decyzję, że ponieważ Ty nie przestałeś jej kochać, to tym bardziej nie jesteś w stanie jej zatrzymywać wbrew jej własnej woli. Skoro z Tobą czuje się nieszczęśliwa, to nie masz nic przeciwko rozwodowi. Powiedz jej też, że dzieci kochasz, że poradzisz sobie z obowiązkami wobec nich i domowymi i że dla ich szczęścia jesteś w stanie zrobić bardzo wiele, bo tylko one Ci w takiej sytuacji pozostają i nikogo poza nimi nie masz... .... zadziała albo nie zadziała, ale przede wszystkim nie płaszcz się przed nią, nie proś, nie przekonuj na siłę. Powodzenia.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mozna nad tym popracować , nie da się. Wiem o czym piszesz , ze miłość nastolatków jest inna i nie na taką liczysz. Faktycznie z wiekiem miłość się zmienia , jest inna , ale to wciąż miłość , bardzo głęboka , dojrzała. Z wiekiem sfera erotyczna , przestaje odgrywać tak istotną rolę , ale zawsze pozostaje czułość , troska i potrzeba bliskości . Tego nie ma w Twoim małżeństwie i tego nie da się odbudować. Kiedy ostatni raz słyszałeś od żony , że Cię kocha , ale tak z siebie , a nie na zasadzie ja Ciebie też. Kiedy ostatnio usiadła Ci na kolanach , wtuliła się w Ciebie , pocałowała. Kiedy ostatni raz wzięła Cię za rękę , zaciągnęła do sypialni i kochała się z Tobą . Wy już od dawna tworzycie małżeństwo tylko na papierze , tyle , że w końcu Ona zdobyła się na odwagę , żeby powiedzieć dość

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek46
Oczywiscie ze nic sie nie uda zrobic na sile, zwlaszcza ze ja z tych wrazliwszych... wydaje mi sie tylko, ze to moze zmeczenie codziennymi sprawami i moja nieobecnoscią? Ze moze znow zobaczy we mnie kogos fajnego? Gdyby kogos miala innego, to bym wiedzial, ze rzecz jest przegrana, ale jak pisalem tu raczej chlod emocjonalny, nie jest ani kochliwa, ani tez specjalnie nie umie okazywac czulosci, to ja czesciej dzieci przytulam niz ona i to ja placze w kinie, a nie ona... Jak widzicie moje szanse?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Llilli
A może poproś ją o rok czasu ? Musicie ma nowo oswoić sie z tą sytuacją ( ze teraz dużo wiecej czasu spędzacie razem w domu) Porozmawiaj szczerze, poproś o rok - jeśli wciągu roku nic się nie zmieni rozstaniecie się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek46
Zeby mi zona usiadla na kolanach??? Nigdy nie siadala, a do sypialni moze zaciagala gdy mielismy po 18 lat... ale teraz tego nie oczekuje, wystarczy to troche czulosci co byla w stanie mi dac jeszcze 3-4 lata temu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek46
Lilli - dzieki! TO chyba niezly pomysl - myslisz ze na rok sie zgodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Llilli
Myślę,że to jej obowiązek...przecież Ci ślubowała. Tyle lat przekreślić bez próby walki ? Namów ją na ten rok i zapewnij że jeśli po tym czasie nadal będzie pewna rozwodu dostanie go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro irytuję Ją Twoja obecność , to marny pomysł. Jeśli nadal nie potrafisz zaakceptować rzeczywistości , to wyprowadź się z domu , żeby nie drażnić jej swoim widokiem. Zadbaj o siebie , przychodź zawsze uśmiechniety , nawet jesli będzie Ci bardzo źle. Postaraj się być taki jak w czasie kiedy się poznaliście i daj sobie kilka miesięcy . Rozwodu nie dostaje się w miesiąc , w tym czasie możesz liczyć na cud , że znowu spojrzy na Ciebie inaczej , zmieni zdanie i wrócisz do niej. To na pewno lepsze rozwiązanie niż wspólne mieszkanie i ratowanie na siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek46
No tak, ale jak sie wyprowadzę, to dzieci to ciężko przezyją... Tyle małzenstw z duzo gorszym stanie funkcjonuje, jak popatrzę jak moja tesciowa traktuje teścia, ech. Zresztą jeżeli ja ja irytuję, to moze to troche malo, bym podwinął ogon i sie wyniosl? O problemach w przeszlosci ani ona, ani ja nie umielismy rozmawiac... W dodatku chyba zazdroscila mi moich sukcesow zawodowych, co tez bolalo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestes zalosny podajac argument o tym, ze malzenstwa w duzo gorszym stanie fukncjonuja- chodzi ci tylko o to, by malzenstwo trwalo, bez wzgledu na jakosc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek46
Nie, nie chodzi o bylajakosc, tylko ze warto wedlug mnie popracowac nad zwiazkiem, wykrzesac sobie troche zyczliwosci, usmiechu, a nie tylko zlosci... Nie ma idealnych par ani zwiazkow, ludzie czesto sa ze soba mimo ze im trudno, po prostu warto nie niszczyc do konca tego co bylo, tylko poszukac co ocalalo i co moze ocalec, tak na to patrzę... Ale dzieki za slowa o mojej zalosności, postaram sie nie robic takiego wrazenia, chociaz moj stan obecnie po angielsku nazywa sie "miserable"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem , że są małżeństwa gorsze , gdzie facet pije , bije , i trwają latami. Wierz mi nie ma nic gorszego niż trwanie w małżeństwie , kiedy przestaje się kochać . Patrzenie codziennie na kogoś obcego , bo takim się stałeś , udawanie przed znajomymi , że jesteśmy rodziną, słuchanie tej osoby , kiedy sam dźwięk głosu nas irytuje. Stałeś się dla niej obcym człowiekiem , a jedyne co Was łączy to córki. To nastolatki , mają już swój świat , a za kilka lat będą miały swoje życie , więc wiele już rozumieją i są na tyle dojrzałe , że są świadome , że Wasze małżeństwo to fikcja , tego nie da się ukryć. Ciesz się , że chce rozwodu teraz , masz 46 lat , za 2-3 lata uporasz się z przeszłością a może wcześniej. Wolałbyś , żeby poczekała z 10 lat , otoczony obojętnością z jej strony i przed 60 powiedziała do widzenia. Macie jeszcze oboje szansę na udane życie , na to by być szczęsliwi , uszanuj jej decyzję , pogódź się z tym i zacznij budować swoje życie na nowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W Twojej sytuacji pomysł wyprowadzania się z domu wydaje się być bez sensu, tak samo dawanie jej czasu na przemyślenia. Jak będzie chciała cokolwiek przemyśleć, to czas znajdzie. Nie jesteście 17-latkami, by wierzyć w coś takiego jak "dawanie sobie czasu", decyzję o wspólnym życiu macie już od dawna za sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek46
No tak, ale tak jak piszesz to wynika, ze nic sie nie da zrobic. A wydaje mi sie, że jednak warto sprobowac i tu szukam w Was wsparcia, argumentow. Zycie sie zmienia, rzeczywiscie dzieci zaraz wyjda z domu, bedziemy mieli wiecej czasu dla siebie, takze i troche pieniedzy. Zona w trakcie rozmow w ostatnich dniach w kolko mowi, ze znow ma byc tak jak ja chce, a ja tylko prosze o jedna szanse. Przeciez wiem, ze na sile nic sie nie da. I oczywiscie ze mozna sie spakowac wyjsc poszukac nowej towarzyszki zycia, wolnych kobiet wokol jest duzo, ale zdecydowalem sie dawno temu na tę i już... Caly czas mam nadzieje, ze to kwestia bardziej ambicji i checi pokazania swojego zdania z jej strony, choc oczywiscie ma do mnie duzo - pewnie uzasadnionego - żalu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem w bardzo podobnej sytuacji. Po przeczytaniu powyzszych rad,opinii kobiet i uzmysłowilem sobie bezsens trwania w związku bez miłości,czułości ,wzajemnej akceptacji . Oboje mamy dobra pracę, jesteśmy zdrowi, dzieci dorosłe i prawie dorosłe. Nie widzę perspektyw na poprawę wzajemnych relacji, odsuwanie w czasie nieuchronnych decyzji to wyraz glupoty- chyba. Plaszczenie sie przed zona zebranie o miłość to jednak pomyłka ,która wzbudzi u niej negatywne uczucia. Poraz kolejny na tym forum okazuje się ze to jednak mężczyźni kochają szczerze , dla miłości potrafią spalić świat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mylisz pewne rzeczy , są małzeństwa nieudane , w które wkrada się rutyna , są czasem poważne problemy , które pomału niszczą uczucia i więź. Są w takich małżeństwach kłótnie , nieporozumienia , ludzie oddalają się od siebie , czasem nawet mają siebie dość. Ale , właśnie to czasem ma znaczenie , bo kiedy człowiek na spokojnie w lepszych momentach , pomyśli o rozstaniu czy rozwodzie , to czuje w głębi duszy , że jednak nie chce odejść , że tlą się jeszcze resztki uczucia. Taki związek da się jeszcze uratować , jesli obie strony chcą go ratować. U Ciebie jest inaczej , być może kilka lat temu , coś by mozna jeszcze uratować , a dziś ..... Za późno dostrzegłeś , że ją tracisz , a właściwie w ogóle nie dostrzegłes , gdyby Ci nie powiedziała , że chce rozwodu , pewnie wciąż byś uważał , że jest ok. Ona nie przestała Cię kochać wczoraj , miesiąc temu czy nawet kilka miesięcy temu. A teraz pozostaje się pogodzić z rzeczywistością , uzgodnić szczegóły dotyczące rozwodu i iść każde w swoją stronę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wytłumacz mi jedno , twierdzisz , że bardzo kochasz żonę , jak mogłeś nie zauważyć przez lata , że ona oddala się emocjonalnie , że staje się obojętna. To proces który trwa latami , a Ty nie kiwnąłeś palcem kiedy jeszcze coś do Ciebie czuła. Kiedy dla niej już nic nie znaczysz , nagle chcesz ratować związek który umarł dawno temu. To tak jak byś chciał wskrzesić umarłego , Zrozum , że pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie zrobić , choćbyśmy , nie wiem jak się starali . Za późno , przepadło , pogódź sie z tym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek46
Widzialem, ze cos sie dzieje, na ile probowalem cos robilem, staralem sie zblizyc, okazywac uczucie, ale czesto mnie nie bylo lub gonily mnie terminy w pracy. Myslalem jednak - i to jest ta roznica miedzy mezczyznami i kobietami - ze tak jest na razie (bo to byla praca na 3-4 lata), a potem wroce jak sie wraca z podrozy albo jak marynarz wraca z rejsu. Po prostu zalozylem, pewnie troche jednostronnie, ze zona poczeka, bo taki los, praca, dzieci itp. Ja tez czekalem na chwile uspokojenia w zyciu, a tu proszę... i jak pisalem, nikogo nie ma, ja tez nie przeciez, wiec moze moglibysmy jeszcze raz sprobowac. Jezeli absolutną prawda byloby to, co piszecie otym, ze jak cos umarlo to sie odrodzi, to czemu 10% rozwiedzionych wraca do siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Llilli
Przecież masz takie samo prawo żądać czasu - jak ona rozwodu. Nie zdradziłeś jej, nie oszukałeś niewybaczalnie wiec ma dać te szanse i koniec. I zobaczysz ze jesli sie zgodzi to nauczycie sie żyć ze sobą na nowo i ona juz tego rozwodu nie będzie chciała. ...no chyba ze ona ma jednak kogoś innego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Radek46
DZięki Lilli - nie ma na pewno, sama duzo pracuje plus zajmowanie sie dziecmi, zwlaszcza jak mnie nie ma - to zajmuje juz caly czas. Bede żądał tego roku, to chyba naprawde niezle wyjscie. A czy jest cos, co moglbym zrobic, by spojrzala na mnie zyczliwszym okiem? Poza oczywistosciami jak prace domowe itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wracają czasem do siebie , ale bardzo rzadko , a jeszcze rzadziej tworzą udane związki , to naprawdę wyjatki. Jest róznica w kłótniach a w wygasnięciu uczuć. Są małżeństwa które się rozchodza , po bardzo burzliwym zwiazku , pełni wzajemnych oskarżeń , pałają żądzą zemsty , wręcz nienawiści i czasem taki związek da się uratować. Dlaczego , bo najgorsze uczucia , świadczą , że są jeszcze jakieś uczucia , nawet całkiem maleńkie , których nie widać w całym szale kłótni i na bazie tego , kiedy opadną emocje , można na powrót próbować to ratować. U Ciebie jest już obojętność , całkowity brak uczuć , a na to nie ma lekarstwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×