Jedne chcą się zabić podczas porodu, inne świadomie nie przyjmują zniczulenia

Jak to jest, że relacje są aż tak mocno różne? Czy naprawdę aż tak różnimy się progiem bólu?

Tak, bardzo się różnimy. Ja rodziłam z nastawieniem, ze poproszę o znieczulenie jak już zacznie za bardzo boleć (była taka możliwość, szpital nie robił problemów itp.) ale jak poprosiłam o znieczulenie bo uznałam, że właśnie boli cholernie i za chwilę nie będę w stanie znieść bólu "normalnie" to usłyszałam "Teraz to już końcówka, jeszcze dwa skurcze i będzie dzidzia!" - i tak było. Samemu nawet trudno ocenić swój próg bólu.

to tez zalezy jak porod przebiega. Ja rodzilam bez znieczulenia,bo tak chcialam. I nie to,ze mam wysoki prog bolu...wydawalo mi sie wtedy to najlepszym rozwiazaniem. Specjalnie znalazlam szpital,w ktorym nie ma znieczulenia....jednak szybko pozalowalam swojej decyzji. Porod byl meczacy,dlugi i z komplikacjami,a ja juz nie mialam sil kolejnych godzin rodzic w bolach. To byl szok,nie panowalam nas soba.Mysle,ze dobrym rozwiazaniem jest znieczulenie jesli porod nie przebiega gladko,kobieta jest wycienczona i nie wie co sie z nia dzieje. Wydaje mi sie,ze gdyby moj porod trwal krocej to dalabym rade bez placzu i krzyku tym bardziej,ze mial mna kto kierowac i pomoc.

U jednej poród trwa kilka godzin u innej kilkanaście. Pierwsze 5 godzin porodu zniosłam, ale przy kolejnych już z tego bólu nie wiedziałam co się dzieje. Dla mnie ból porodowy to jak miażdżenie wnętrzności.

Racja. Mój trwał ledwie 6 godzin, więc choć bolało tragicznie to śmiało dałam radę bez znieczulenia. Ale po kilkunastu godzinach takich męczarni to chyba bym umarła.