Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Silverluna

Nie mam już sił...

Polecane posty

Gość Silverluna

Nie wiem od czego zacząć.. po co tutaj piszę.. chyba od tego,że cierpię całą duszą... od dłuższego czasu zadręczają mnie myśli samobójcze.. dziś już nie mogę się od nich oderwać.. w pracy z tego powodu kilka razy spłynęły mi łzy.. koleżance z boku powiedziałam że to alergia.. ciągle myślę jak to zrobić, gdzie zostawić testament i o tym że może mogłabym być jednak jeszcze kiedyś szczęśliwa tutaj.. ta bitwa z samą sobą mnie zabija.. myślałam o psychologu ale to bez sensu bo też mam ukończone takie studia-nie pracuje jednak w tym zawodzie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czuje się tak samo jak Ty. Jedyne co mnie trzyma na tym świecie to to że nie mogę zostawić rodziny z długami i nie mogę postąpić tak egoistycznie wobec innych. Wiem że na zewnątrz wszystko wygląda inaczej, ale w środku mam ochotę krzyczeć, w jechać prosto w drzewo autem i nie myśleć o niczym. To chore ale marzy mi się rak, czy jakaś inna śmiertelna choroba. Nie boje się fizycznego bólu, śmierci - dla mnie to byłoby jak wyzwolenie. Ciągle zbieram się na wizytę u psychiatry, ale boje się psychotropów, boje się że nawet jak trafię na dobrego lekarza to nie będę mieć pieniędzy aby wykupić leki, więc na razie żyje swoim wyimaginowanym świecie, ale nie wiem jak długo dam rade, jak długo wytrzymam. Jedyne co mogę Ci poradzić jeżeli masz środki to udaj się do lekarza psychiatry i zawalcz o siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no ale mogłabyś pogadać z kompetentną osobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najgorsze jest to że za 2 miesiące mam wyjść za mąż.. Kocham mojego narzeczonego ale wiem że nie będzie ze mną szczęśliwy.. ja jestem jakaś "uszkodzona".. z samochodem też tak mam-szukam okazji ale w ostatnim momencie hamuję.. co do chorób to nawet mi się już śni że mam raka i że umieram to chore ale czuję w tedy ulgę.. moja samoocena jest na minusie, nienawidzę siebie i nie widzę dla siebie żadnej przyszłości.. już dawno temu skończyłabym tą gehennę ale nie chcę nikogo ranić.. ten ból psychiczny rozdziera mnie od środka.. nie chcę jednak tym zadręczać rodziny- niedawno skończyła się nam żałoba po moim tacie.. często już sama proszę "Górę" o śmierć... nie wiem co robić, jak żyć, jestem wrakiem- a kiedyś byłam duszą towarzystwa, kobietą ,która szła przez życie niezwykle przebojowo... ehhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćdnfdif
co się wydarzyło ,że ta przebojowość zniknęła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No cóż... najpierw była choroba taty- rak trzustki.. dałam z siebie wszystko ale przegraliśmy tą nierówną walkę o życie.. rozpadł się mój 8 letni związek.. ex zdradzał mnie na każdym kroku i do tego pił za dużo.. ja miałam na głowie firmę, pracę i ostatni rok studiów. poznałam obecnego partnera- na początku bajka- potem niestety zaczęłam go wykańczać, doszło do tego że na "opamiętanie" dał mi w twarz gdy kolejny raz miałam atak złości.. widzę,że zmienił się przeze mnie. w stosunku do ludzi staram się być taka jak kiedyś-uśmiechnięta, skora do pomocy i silna, lecz wewnątrz jestem skończona, sama nie wiem kiedy łapie mnie dół, płaczę, po czym wpadam w agresję, niszczę wszystko co napotkam na swej drodze, potem znowu stan totalnego osłabienia, bezsilności... czuję się jak w matrixie.. mam wrażenie że to że się urodziłam to jakaś pieprzona pomyłka co zresztą już mówiłam na głos- niby w żartach... to taki skrót.. brakło by nocy żeby opisać cały ten bałagan który wdarł się z pozoru w moje idealnie poukładane życie i za nic w świecie mimo upływu czasu i usilnych prób nie udaje mi się posprzątać.. dodam tylko że byłam niesamowicie zorganizowana, zawsze wszytko pod kontrolą i do tego pedantyczna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
idź do psychologa;) może akurat pomoże;) samobójstwo to najgorsze skur...two jakie można zrobić bliskim.!!!!! szczyt egoizmu. Pomyśl sobie co Twoja rodzina by czuła jakbyś ze sobą skończyła!.. trzeba żyĆ! walczyć! każdy człowiek ma swoje problemy...nikt nie ma kolorowo....niektórzy są po prostu bardziej wrażliwi i skłonni do narzekania....nie ma co narzekać ...tylko spiąć poślady i jechać dalej!...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezu kobiety miałam tak samo !!!! Szybko do lekarza, i te małe tableteczki jakie dostaniecie to coś cudownego, one wam zabiorą ten rozrywający was ból. Wiem co czujecie, od Listopada je łykam i tak mi dobrze, tak spokojnie, tak inaczej czuję i myślę. Wierzcie mi, nie męczcie się, życie nie jest takie złe, jest fajne, tylko wy jesteście zwyczajnie chore, a tę chorobę jak każdą inną należy zwyczajnie leczyć. Błagam idźcie po ratunek, a zrozumiecie co pisze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość 20;36 to ja z 20;43 toż to ja w twoim ciele, miałam identycznie, tak bardzo cię rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jak sobie z tym poradziłaś ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napisałam 0 20;43 .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A możesz coś więcej przytoczyć o życiu, że się tak wyrażę przed i po..? Nie chcę być wscibska..Zwyczajnie jestem ciekawa historii takich osób jak ja..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napisz do egzorcystki .p Jacewicz gorskiej to Ci pomoże. !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dużo by pisać.Ale tak w telegraficznym skrócie. Mój środek to niesamowita huśtawka psychiczna, te diametralne zmiany stanu mojej psychiki to koszmar, skrzętnie ukrywany przed całym światem. Zgnity środek, szczelnie ukryty pod pancerzem nadludzkiej zewnętrznej siły, przebojowości, wielką potrzebą akceptacji przez otoczenie. Trudy te uwieńczone wprawdzie szybką karierą zawodową, stanowisko dyrektorskie, wspaniały mąż, cudowne dziec****iękny dom, wspólne dalekie urlopy. Wszystko co na zewnątrz to istna perfekcja, a środek to wyjący wulkan, który czasami myślałam że mnie rozerwie. Erupcja tego wulkanu, występowała niespodziewanie, niezależnie od żadnych okoliczności, po czym następowała cisza, osłabienie, wyciszenie, działanie. Byłam osobą o dwóch osobowościach, aż w końcu ta wewnętrzna pokonała zewnętrzną i wylądowałam w szpitalu......a obecnie jest cudownie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czuję to samo jeśli chodzi o dwie osoby zamknięte w jednym ciele.. Dziś czuję się znacznie lepiej lecz wiem że to tylko cisza przed kolejną burzą.. Teraz mam siłę do walki ze swoim słabościami.. szkoda że to tylko chwilowe.. o terapii myślałam już od dłuższego czasu.. powstrzymuje mnie tylko obawa że skoro sama mam wiedzę w tym temacie to nie uzyskam pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ehh a ja na dodatek jestem w ciąży i boję się tych stanów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pepsi Eljot znalazła sposób- bieganie i napisała książkę 'Biegam, bo muszę' wejdźcie na jej bloga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×