Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

jak wy robicie ten błąd 502?

Polecane posty

Gość gość

skończcie blokować tylko powiedzcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ten błąd oznacza przeciążenie strony. Zbyt wiele osób ją otwiera w tym samym czasie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie, nie powiem. skończ zakładać te durne tematy i wypieprzaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie powiem bo wiem tylko dla siebie? głupia peezda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To modki blokują tematy. Przestali kasować, a zaczęli blokować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak dużo osób zgłosi jakiś temat do usunięcia to jest on automatycznie blokowany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie, nie powiem. skończ zakładać te durne tematy i wypieprzaj. x sama wypierd/alaj wulgarna ku/rwo robić loda ojcu a nie wywalać swoje frustracje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja już wiem zablokowałam top ! skopiowałam dwa długie opowiadanoa wysłałam w poście i temat zablokowany ale przy kolejnym wyskoczył mi spam więc musze to udoskonalić ale mniej więcej chodzi o to że wpisujesz mega długi post i serwer się wtedy przeciąża

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ponownie zrestartował komputer i ze złością uświadomił sobie, że w ciągu ostatniej godziny zrobił to już po raz czwarty. Nigdy dotąd mu się nie zdarzało, by nie umiał skupić się na pracy, odwrotnie, pracując, odłączał się od rzeczywistości i bodźce zewnętrzne z trudem przebijały się do jego świadomości. Jednakże od pewnego czasu wszystko się zmieniło i jego uporządkowany zero-jedynkowy świat zaczął się rozpadać. Wiedział doskonale, kto jest odpowiedzialny za tę destrukcję! Niecierpliwym ruchem odsunął klawiaturę, wstał i wyszedł z pokoju spełniającego rolę warsztatu i biura. Zbiegł na parter i zajrzał do kuchni. – Czy Kira już wróciła? – Pytałeś o to dziesięć minut temu. Masz do niej jakąś sprawę niecierpiącą zwłoki? – Ewa Procner stłumiła uśmiech, widząc zmieszanie na twarzy syna. – Nie, ale jest już prawie siódma, a ona nawet nie zadzwoniła. Nie uważasz, że powinna uprzedzić, iż wróci później? – Kira jest pełnoletnia, przy tym nie jesteśmy jej rodziną, żeby musiała się nam opowiadać. Czy gdyby zamiast niej pokój wynajmował ktoś inny, też uważałbyś, że powinien przedstawiać nam swój plan dnia? -Mamo! – Mateusz nie potrafił ukryć zniecierpliwienia. – Kira nie wynajmuje tego pokoju! Przecież nam nie płaci. Mieszka tutaj, bo… bo… – zająknął się, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. – Bo ją przyprowadziłeś i poprosiłeś mnie i ojca, by mogła z nami mieszkać – dopowiedziała matka. – Nie rób min i przestań udawać Konrada, rzucając mi lodowate spojrzenia. Próżny trud, bratu nie dorównasz! Mateusz poznał Kirę w lecie. Jechał wtedy do domu stojącego na ukrytej w lesie polanie koło osady Równe, by dowieźć bratu paczkę zawierającą urodzinowy prezent. Był zaintrygowany, bo Konrad nigdy nie uczestniczył w żadnych przyjęciach urodzinowych i temu podobnych imprezach, a tu nagle nie dość, że kupił przepiękny bukiet herbacianych róż, to jeszcze wykazywał ewidentne objawy podenerwowania, bowiem dostawca nie dostarczył na czas paczki. Czyżby się zakochał? Oby tylko znowu nie trafił na taką płytką, żałosną idiotkę jak była narzeczona, która zerwała zaręczyny, gdy szalony nożownik zranił go, trwale oszpecając mu twarz. Mateusz ochoczo zadeklarował się, że dowiezie prezent natychmiast po jego doręczeniu, gdyż ciekaw był kobiety, która potrafiła rozbić lodowatą skorupę, jaką brat się otoczył. Jechał pnącą się stromo w górę drogą i nagle zobaczył dziewczynę idącą w tym samym kierunku. Średniego wzrostu, szczupła i niesamowicie zgrabna, poruszała się z niewymuszonym wdziękiem, lekko i prawie tanecznie, jak gdyby szła po scenicznych deskach, a nie trudną górską trasą. Obejrzała się w jego stronę i przy tym ruchu niedbale spięte włosy opadły skłębioną masą na plecy, a ich rudobrązowy kolor przywiódł mu na myśl cynamon Urzekł go ten widok i, równając się z nią, bezwiednie nacisnął hamulec. – Podwieźć panią? – zapytał, przekrzykując warkot motoru. Zwróciła ku niemu spojrzenie intensywnie niebieskich oczu. – Nie, dziękuję, nie opłaca się. Pan pewnie jedzie na Równe, a ja niedługo będę skręcać w lewo. – Ja także, proszę więc wsiadać. Obiecuję, że nie zawiozę pani na manowce. Nazywam się Mateusz Procner i nie stanowię zagrożenia dla otoczenia. Jej uśmiech niemal go oślepił. Podeszła i przytrzymując się jego ramienia, lekko wskoczyła na siodełko. – Kira Nowogrodzka – powiedziała, chwytając go w pasie. – Jedzie pan do Petry? To moja ciotka. I tak to się zaczęło. Dziewczyna była od niego o sześć lat młodsza, miała zaledwie osiemnaście lat, ale wolą dysponowała iście żelazną. Na nic zdały się protesty. Zmusiła go, by wszedł z nią do domu, gdzie najpierw ujrzał brata, a potem śliczną kobietę, na pierwszy rzut oka niewiele starszą od Kiry. To właśnie była ciotka dziewczyny i obchodziła trzydzieste urodziny, a on, patrząc na nią, nie mógł uwierzyć, że jest od niego o sześć lat starsza. Już po chwili zorientował się, że Petra jest tak samo zainteresowana Konradem jak on nią i odetchnął z ulgą. Bardzo chciał, żeby brat szczęśliwie ułożył sobie życie, a Petra idealnie pasowała do roli bratowej. Imprezę zakłócił ojciec Kiry, zarozumiały i nadęty cham, z jakichś powodów skonfliktowany z siostrą. Zwyzywał córkę i kazał jej natychmiast opuścić przyjęcie. Gdy odmówiła, praktycznie wyrzucił ją z domu. Po dwóch tygodniach goszczenia u rodziny w Bielsku-Białej postanowiła wrócić do domu, pewna, że ojcu minęła złość. Myliła się. Nowogrodzki na jej widok wpadł w furię, a obecność Mateusza jeszcze tę złość wzmogła. Pozwolił dziewczynie zabrać tylko odzież i książki i kazał się wynosić. Nie mogła zamieszkać u Petry, chociaż ta serdecznie ją zapraszała. Dom ciotki stał na odludziu, a Kira od września miała zacząć ostatnią klasę liceum. Szkoła znajdowała się w centrum Wisły, więc dziewczyna codziennie musiałaby pokonywać ponad pięć kilometrów do przystanku autobusowego, no i potem wracać. Póki co takie rozwiązanie byłoby od biedy do przyjęcia, ale co w zimie? Mateusz porozmawiał z rodzicami i tym sposobem Procnerowie zyskali lokatorkę. Od razu ją polubili. Była sympatyczna i skora do pomocy w pracach domowych, przy tym skromna i dobrze wychowana. Nie ulegało wątpliwości, że chociaż Nowogrodzcy nigdy nie wygraliby w konkursie na tytuł rodziców roku, to ich metody wychowawcze nie były złe. Zły był tylko cel, bo oni wychowali tak córkę nie z miłości do niej, lecz do siebie. Miała być idealna po to, by mogli się nią szczycić. Ewa Procner nie wyobrażała sobie, że mogłaby wyrzucić własne dziecko z domu, w dodatku tylko z powodu nieposłuszeństwa. Gdyby tak było, już od dawna jej dzieci musiałyby żyć z dala od rodzinnego domu! Tymczasem pod koniec października przyjazne stosunki pomiędzy młodymi ludźmi uległy wyraźnemu ochłodzeniu. Kira przestała interesować się pracą Mateusza, unikała go, zaczęła też coraz później wracać do domu. Nie przyjął tego ze spokojem. Zaczął ją wypytywać o powody późnych powrotów, zarzucał lekkomyślność i brak odpowiedzialności. Skutek był taki, że niemal każda ich rozmowa kończyła się kłótnią i było oczywiste, że rychło musi nastąpić ostateczna konfrontacja. Procnerowa jeszcze nigdy nie widziała, by syn tak dalece dawał się ponieść emocjom, jednak wcale mu nie współczuła. Domyślała się powodów zmiany w zachowaniu dziewczyny i doskonale ją rozumiała. – Powiedz mi, dlaczego tak cię złości zachowanie Kiry. Przecież ona nie robi nic złego. Chyba nie oczekujesz, że osiemnastolatka będzie stale przesiadywać w domu? – A dlaczego nie? Ja przesiadywałem! – Nie każdemu wystarczają do towarzystwa komputery. Ludzie czasem lubią posługiwać się mową, potrzebują także bliskości innych ludzi. – Nie mów do mnie jak do jakiegoś odchyła! – obruszył się. – Przecież może rozmawiać ze mną, z wami… Nie mieszka tu sama! – Mam syna matoła – stwierdziła ze smutkiem. – Nie przyszło ci do głowy tak oczywiste wytłumaczenie jak miłość? Mateusz zastygł z ręką uniesioną ku włosom, które zawsze mierzwił, gdy był czyś zaambarasowany. W szarych oczach błysnęło zaskoczenie. I panika. – Myślisz, że Kira się w kimś zakochała? – Nie umiał ukryć zdenerwowania. – Jestem całkowicie pewna, że tak jest – stwierdziła matka z uśmiechem. – Myślę też, że z wzajemnością – dodała bezlitośnie. Chciała nim wstrząsnąć, żeby wreszcie przejrzał na oczy. Ponad trzy miesiące to naprawdę aż nadto czasu, by móc zorientować się w swych uczuciach! Bez słowa wyszedł z kuchni i wrócił do swojego królestwa, ale zamiast, jak zwykle, natychmiast usiąść przed komputerem, podszedł do okna i wpatrzył się w mrok. Jego cynamonowa dziewczyna się zakochała! Stracił ją. Czy można stracić coś, czego się nigdy nie miało? Jakaś jego część, ta kierująca się wyłącznie logiką, podpowiadała mu, że nie. Więc dlaczego czuł się tak, jakby ktoś odebrał mu coś bardzo cennego, coś najważniejszego w życiu? A on nawet nie próbował o to walczyć! Kilka słów na zakończenie: Imię i nazwisko głównego bohatera jest żywcem "zerżnięte" z powieści Zafona "Cień wiatru". Dlaczego? Hmmm... Wiem, że opowiadaniu temu daleko doskonałości, ale sam czytając różne książki dostrzegam błędy i nielogiczności popełnione przez autorów. Postanowiłem sam spróbować napisać coś własnego, aby przekonać się, ile błędów ja sam popełnię. To był jeden z głównych powodów, dla których w ogóle wziąłem się za ten tekst. Początkowo opowiadanie miało się kończyć w ten sposób, że bohater chcąc zrozumieć, co przeżył. Dostrzega w tym, co się zdarzyło pewne sprzeczności i przekonuje się, że tak naprawdę to on nie istnieje, że to, co przeżył jest tylko fikcją literacką i pewnym odbiciem świata, w którym żyje autor tego opowiadania (czyli ja), a tak naprawdę to autor nie wiem, o czym pisze, korridy na oczy nie widział (stąd bardzo skrótowy opis), nie jest nieomylny (stąd błędy i nielogiczności), a w dodatku nawet samo imię głównego bohatera jest zapożyczone, bo autor nie zna hiszpańskiego i nie był w stanie samodzielnie wymyślić dobrego imienia dla torreadora. Po pewnym czasie jednak stwierdziłem, że ten dalszy ciąg byłby zbyt "filozoficzny" i nie pasowałby do charakteru opowiadania i (przynajmniej na razie) zrezygnowałem z tego pomysłu. Do tej czynności nie należy używać dłoni. Dłonie się przydają w innych celach. Na przykład świetnie się sprawdzają do podawania, a nawet jako wieszaki na tobołki z zakupami. Uszu nie powinno się też zatykać słuchawkami odtwarzacza MP3. Kiedyś próbowałam i stan mojego umysłu został zaburzony tekstem utworu popularnej wśród młodzieży polskiej grupy muzycznej. Prawdopodobnie, piszę prawdopodobnie, bo nie próbowałam, sprawdzają się ochronniki słuchu. Ochronniki słuchu, to takie słuchawki BHP, których się używa przy pracy w nadmiernym hałasie. Obecnie na rynku są dostępne bardzo ciekawe wzory, które do złudzenia przypominają te do słuchania muzyki. Tylko jak rozmawiać ze słuchawkami na uszach? Raczej się nie da. Wprawdzie wulgaryzmów nie usłyszymy, ale innych słów także. Nic tak nie uczy człowieka jak strata finansowa. Płacenie za każdy wypowiedziany wulgaryzm, jest najskuteczniejszym sposobem na ograniczenie brzydkich słów. Wiem, bo stosujemy ten system w pracy. Za uzbierane w puszce pieniądze kupujemy ciastka do kawy. Padł pomysł o alkoholu, ale ostatecznie pozostaliśmy przy słodyczach. Lepiej być grubym, niż alkoholikiem. Jak działa ta metoda w praktyce? Bardzo prosto. Popełniam błąd i w chwili, gdy sobie go uświadamiam rzucam siarczyste KURWA. Wzrok całej grupy skupia się na mnie i kierowniczka wymownie pokazuje skarbonkę na półce. Otwieram portfel i widzę, że nie mam drobnych. - Ja pierdolę, tylko piątka, w dupie, niech stracę, a chuj z tym. Kurwa, będzie na cały dzień – wrzucając monetę, wyrażam niezadowolenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×