Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość Bombardowana mama

Dzisiejsze matki i ich metody wychowywania. Zwariowalysmy?

Polecane posty

Gość gość
niedawno był temat w stylu "czy wy na prawde podrzucacie ciągle dzieci", jakas baba sie bulwersowała że inni "podrzucają" (swoja droga co za podrzucanie, jak wszyscy: rodzice, dziecko się na to godzą) dzieci, ona nigdy swojego nie zostawiła na chwile, tak samo jak są tematy czy brac dzieci na wakacje, też jest bulwers że jakto, nigdy dziecka nie możńa samego zostaiwać. Tak jakby dziecko MUSIAŁO być z matką 24/7 bo inaczej jest sie wyrodna matką. Nie uważam żeby matka była jedyny i słusznym towarzyszem w życiu dziecka, jest jeszcze ojciec, dziadkowie, wujowie, pani z przedszkola itp. Nie rozumiem skąd ten pęd do izolowania dziecka przed innymi i uważanie że tylko mama i mama. No i to że dziecko nie potrafi się samo sobą zając to akurat źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_menopauza
kokoszka, zgadzam się z tobą w 100%! Widać tez czasem jak rodzic nie wie nawet jak bawić się z dzieckiem. Przykład mam z życia - odwiedziłam znajomą, która ma dziecko rok młodsze od mojego. Wtedy dzieciaki miały po 2 i 3 lata. I ten dwulatek nie potrafił ułozyc klocka na klocku. Mam na mysli takie duże bloki. moje dziecko potrafiło to robić krótko po skończeniu roku, ale ja siedziałam z dzieckiem i się bawiłam i uczyłam. Ta znajoma zauważyła moje zdziwienie i postanowiła pomóc swojemu dziecku. Siadła więc z nami na ziemi, powiedziała dziecku by ułozyło klocek na klocku, po czym wzięła mu go z ręki i zrobiła za niego. Na końcu pochwaliła go, że pieknie zrobił, no brawo! Bardzo mnie to zaskoczyło i szkoda mi tego dziecka. Kredki trzymać też nie potrafiło wtedy... Widać że faktycznie matka się nim nie zajmuje, mimo ze cały dzień spędza z nim, bo nie pracuje. Do przedszkola tez nie dała, bo była przeciwniczką. Także często są właśnie też takie matki, które zaniedbują swoje pociechy. W psychologii ponoć i nadopiekuńcza i zaniedbująca potrafi zrobić podobną krzywdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W psychologii ponoć i nadopiekuńcza i zaniedbująca potrafi zrobić podobną krzywdę. xxx tak. jest to inny rodzaj krzywdy, to działa na zasadzie co jest gorsze: 50 stopni upału czy mrozu? ale podobno jest też tak, że lepiej DELIKATNIE zaniedbać dziecko niż je rozpieścić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dokładnie Jak już cos, to lepszy "chlod" niż 'przegrzanie" emocjonalne " dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_lukrowana
Jak lekko zaniedbasz może być niesmiałe i zakompleksione. Jak przedobrzysz, moze być zarozumiałe. No i teraz kwestia co każdy sobie wybiera wg swojej oceny. Bo jakby można było tak wybierac, to nie wiem co lepsze/gorsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma matek "dzisiejszych "i "wczorajszych". Sa madre i głupie - i tak było zawsze. Rozsądny czlowiek przystpsowuje sie do czasów, w jakich zyje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam przypadki matek nadopiekuńczych, które dzieci zaniedbują. Np wyręczaja dzieci we wszystkim, nie pozwalają zyc po swojemu, nic nie wymagają w zadnej kwestii i dziecko wychowuje telewizja, smartphone i laptop. To juz kompletna porażka :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oczywiście idealnie jest bez takich wyborów. ale pomyslce: czego musi się nauczyć, jak się przystosowac osona "przedobrzona" w dzieciństwie. jest jej wtedy ciężko. a osobie, która miała lekki chłod? uczy się wtedy szacunku i miłości własnej. To działa na zasadzie: lepiej jest mieć i potem nie mieć czy nie mieć i potem mieć? oczywiście nie działa to w przypadkach skrajnego zaniedbania i przemocy, ale lepszy dom z matką egoistka wyjeżdząjącą na samotne wakacje z kochankiem, który poza tym kocha, dzwoni i nie opuści trwale niż MATKA, w której więcej matki niz kobiety, a juz nic w niej po prostu z osoby na kafe siedzą głównie głupie kobiety, wiem z doświadczenia, więc nie dotarłoby to do nich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_lukrowana
na kafe? a na fejsie? jestem w kilku grupach mamuskowych i wszystkie sa matki polki a od rana do nocy komentują, intrygi wymyslaja, kłócą się, wyzywają jak nastolatki... Zastanawiam sie kiedy maja czas na dzieci, na meza, na dom, na siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dokładnie- przekupki na targu, wałkują jedna tematyke non stop, spanie z dzieckiem, karmienie piersią i oburzenie na artykuł, w którym lekarz uspokaja kobiety, które z jakis przyczyn nie moga karmić- bo biora antybiotyki, bo cos tam...mówi im, że nie mają czuć się gorsze, nie mogą, to trudno, ludzkośc pomyslała o tym i stworzyła pokarm zastępczy, g****a by dzieciom nie dawali, a te od kp jak zjechały tego lekarza, że bzdury...ja jestem ciekawa co by zrobiły, gdyby im nowotwór wyszedł i zaraz po porodzie muisałyby iśc na chemię i o kp nie byłoby mowy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Polecam ksiazke " w paryzu dzieci nie grymasza" mnie otworzyla oczy. Dziecko jest dzieckiem a rodzice orgznizuja mû swiat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a wiecie co ja kiedyś uslyszałam od pani doktor psychiatry... dzieciństwo po to ma być beztroskie i szczęśliwe, by ukształtować silnego człowieka. I coś w tym jest, bo np. w terapii behawioralnej wraca sie często właśnie do okresu dzieciństwa... ja myślę, że jak to w życiu bywa, ważny jest umiar we wszystkim. Trzeba być świadomym rodzicem, nawet jak sie daje ciała, to wiedzieć, że się robi źle. A modele wychowywania były zawsze różne, bo to moda, bo warunki życiowe itd, mąż, dziadkowie. Czasem to co się wypracuje (mama) zostaje radosnie zniszczone przez tatę ;). U mnie tak jest. Dużo pracuje z dzieckiem, a mój mąż, pracoholik jak wpadnie to w 10 minut złamie wszystkie reguły i mała go koooocha. A potem mama 2 dni naprawia ;) i robie bład, bo na to pozwalam, ale z drugiej strony nie chcę im zabierać wspólnych chwil, bo mają ich tak mało. A ja...cóż...musi być zły i dobry policjant i chyba tak to jest ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no szczęśliwe i beztroskie... Tylko ze tu znowu matki różnie to rozumieją. Np jedna z was pisała o matce co dziecko wzięła z przedszkola, bo tam nie ma tv. Dla niej beztroska to widocznie mozliwość robienia co się chce, czyli siedzenie caly dzień i oglądanie bajek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do Tasmanskiej-moze i nie napluła, ( a to się jeszcze okaze-wyszperam o tym pluciu) ale na pewno oblewala wodą na plazy jak się opalalas i wyraznie jej tego zabronilas, rzucala w ciebie z drzewa zgniłymi sliwkami (haha) , trzaskala w ciebie drzwiami az prawie cię nie strzeliła tymi drzwiami (brawo dla małej) itd... wiec temu nie zaprzeczysz bo sa dowody. a to ze (byc moze ?) jeszcze nie napluła to tylko kwestia czasu. tak ze nie udzielaj się w temacie o macierzynstwie i wychowywaniu dzieci jak nie masz swoich biologicznych a pasierbicę traktujesz jak zło konieczne bo udajesz wielką ekspertkę a sama nie radzisz sobie na swoim podwórku a to ze (jak pewnie zaraz napiszesz) 'dostalas ją jak juz byla taka " to tylko wymowka i swiadczy o tym ze jestes dla niej wrogiem i ona cię nie akceptuje a twoje cudowne metody wychowawcze mozna o kant psiej d**y rozbić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość_monaliza
Nie znam sytuacji tasmanskiej, ale mam pasierba i moim zdaniem nikt, kto pasierbów nie ma, nie powinien się wypowiadac w tym temacie. Wychowywać swoje dzieci jest łatwiej, bo masz don wszystkiego większe prawo, a pasierba to pozwolą ci zagłaskać niz poprosić go o poodkurzanie pokoju. i ta osoba co pisze do tasmanskiej - to po prostu żałosne :/ Mam wrazenie, ze sama jestes jakas pasierbica i masz lat nascie, o zyciu zero pojęcia. Masakra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, ze coś w tym jest. Kiedyś dziecko szło rano i wracało wieczorem, nikt nie wiedział gdzie jadło i co robiło i było ok. Teraz rodzice są bardziej przewrażliwieni... może ze względu na to, że sami pamiętają co cudowali za łepków? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do osoby ktora pisze do mnie - nie znasz widocznie historii tasmanskiej i nie czytalas mnie dokladnie bo ja nic nie mam do tego ze trudno się wychowuje pasierba/icę bo się z tym zgadzam i rozumiem to tylko po co się wymadrzac w temacie o macierzynstwie skoro ona tego nie przezyla, a wypowiada się niczym biegły sadowy o sprawach o ktorych nie ma pojecia,ba wrecz chwali sobie wychowanie surowe polegające na ciagłej krytyce,byciu wobec dziecka lodowatym,bez uczuc i majacym satysfakcję w nadawaniu wszelakich kar (sama tylko czeka na okazję zeby móc dac jej kolejną karę- wiele razy sie pytala co my sadzimy o danej sytuacji i jakie kary bysmy zastosowały a dziewczyny takie oczy ze zdziwienia ze przeciez mala nic takiego nie zrobila a ta juz wymysla jaką to kare ma jej dac). Najpierw poznaj o niej prawde,poznaj jej posty a potem się wypowiadaj chyba ze bronisz sama siebie z goscia,bo juz nieraz waliłas z goscia,trochę pozmienialas niby dla niepoznaki ale lidzie cię i tak odkryli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość monaliza
nie czytalam jej wątków, ale po tym co tutaj czytam, co pisze, nie odebrałam takiego wrażenia. Za to ty jestes złosliwa i twoje komentarze sa infantylne i nie na poziomie. Jedynie ten ostatni, który wystosowałas do mnie jest na poziomie. Jeśli jest serio tak jak piszesz, to ciężka sprawa, mimo to w mojej ocenie to co napisała tasmańska ma sens i sie z nia w większości zgadzam. oczywistym jest że chore to zachowanie, gdy dorosły skupia się na tym jak ukarać dziecko, kiedy nic nie zrobiło. Świadczy to tylko o problemach dorosłego, które leża w nim, prawdopodobnie nie w dziecku,choć po części inni mogli się przyczynić do tego - mnie np krew zalewała gdy mąż jak w ogień szedł za swoim dzieckiem i nie dał sobie nic zlego na nie powiedzieć, mimo że wina/niewłaściwe zachowanie dziecko/kłamstwo było oczywiste. ale jak mawiała moja babcia - klamstwo ma krótkie nogi i w mojej sytuacji przynajmniej prawda wyszła na jaw i mąż zmienił spostzreganie swojego dziecka, dzięki czemu moglismy wprowadzić pewne zmiany, dzieki czemu nasze życie rodzinne jest teraz stabilne i spokojne. A wiem, ze początkowo rodzina mężą traktowała mnie jak zlo wcielone i prawdopobnie większym jadem we mnie pluła i większe głupoty wymyślala o mnie, na pewno padały hasła, ze chcę tylko karać, co np u mnie nie było prawdą. Rodzina patchworkowa to ciężka sprawa, milion razy cięższa niż normalna :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się, ze nasze mamy się tak z nami nie pieściły. Kogo za naszych czasów rodzice odwozili samochodem do szkoły? O tym, jak matki dużo czasu poświęcają dziecku doskonale świadczy współczesny model rodzeństwa - bardzo duża różnica wieku. Bo matka nie da sobie rady z dwójka maluchów. Ale dzisiaj trzeba gotować dla dziecka eko posiłki, biegać z nim na spacery, uczyć liczyć po angielsku i wymyślać stymulujące zabawy. A dzieci są coraz głupsze i mniej samodzielne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wychodziłam rano, wracałam wieczorem, rodzice tak samo Nie było telefonów, nawet stacjonarnych.. Po lekcjach szwedzkim się, szłam do koleżanki lub siedziałam sama w domu Musiałam pomoc, obrać ziemniaki, zrobić zakupy, jako dziesięciolatka opiekowałam się dziadkiem chorym na Alzheimera z którym zostawiłam sama w domu Jakoś to było..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tam się cieszę, że podejście do dzieci się zmieniło, moja mama zawsze nam poświęcała dużo czasu, była blisko nas, woziła nas na zajęcia dodatkowe, uczyła angielskiego itp. a było to 30 lat temu, wiele osób patrzyło na nią jak na dziwoląga a teraz to norma i dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Matki swoją drogą, ale do postawy matek przyczynia się też szkoła i nauczyciele. Za moich czasów lekcje się kończyły i dzieci biegły do domu a młodsze do czekających rodziców lub do świetlicy. Teraz trzeba za rączkę zaprowadzić do klasy, dzieci (te z nauczania początkowego) nie mogą się poruszać samodzielne po obiekcie szkoły, nawet do toalety ktoś tam musi mieć oko na nie. Dzieciom, które skończyły 7 lat i już po okolicy mogą poruszać się samodzielnie rodzic musi pisać oświadczenia, że się zgadza na samodzielny powrót, lub szkoła wymaga odbierania dzieci do 3 klasy itp. To wpędza rodziców w poczucie winy, że jeżeli pozwalamy im na samodzielność, a w szkole przecież pani idzie za nimi nawet do toalety, to chyba są nieodpowiedzialni i zaniedbują dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Porównywać można, stare do nowego...Ale nie powinno się wartościować i wyciągać generalizujących wniosków...Inne realia, inna świadomość społeczna, inne trendy, itp. kiedyś były, to naturalne, wszystko się zmieni na przestrzeni czasu... Nie jest to odkrywcze że kiedyś szło się w ilość dzieci dziś w jakość ;) Presja społeczna od zawsze mocno determinuje zachowania. Wyobrażacie sobie teraz wypuścić pod blok dziecko ok. 5 letnie i niech lata tak kilka godzin, właściwie bez opieki dorosłych, tylko matka zerka z okna, czy gdzieś się kręci ;). Kiedyś to była norma... W moich subiektywnym odczuciu i kiedyś były plusy i minusy tego głównego nurty wychowania i obecnie tak samo...Dla mnie akurat to że się z dziećmi mało bawiło jest zdecydowanym minusem przeszłości...Z większych minusów dziś, to nagminne jest to, że nie pozwala się dzieciom swobodnie bawić na podwórku, ciągle słyszę zostaw, uderzysz się, pobrudzisz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja myślę, że wiele zależy od konkretnego rodzica, a nie tylko od czasów. Moi rodzice wychowywali mnie paskiem, a "dzieci i ryby głosu nie miały", więc jak się ich nie słuchałam to dostawałam w dupę. Zdania swojego wyrazić nie mogłam, nie byłam brana pod uwagę. "tłumaczenie" mi czegokolwiek polegało na krzyku i ewentualnie klapsie na zapamiętanie. Rodzice cierpliwości nie mieli nigdy i wiem, że wiele dzieciaków było wychowywanych podobnie. Więc skoro ktoś mi mówi, że kiedyś to się dzieci wychowywało lepiej to się nie zgodzę. Ja nie byłam lepiej wychowywana. Do dziś mam żal do rodziców za atmosferę w domu, za wieczne krzyki, pretensje, brak chęci porozumienia. A mama wszystko tłumaczyła sobie swoim charakterem i ani myślała nad sobą i swoją wybuchowością popracować. My miałyśmy jej słuchać, nie wchodzić w drogę i wykonywać wszystkie polecenia zanim zostały wydane... Z tego co wiem wielu rodziców stosowało podobne zasady. "Albo się słuchasz, albo dostaniesz paskiem". "Dzieci głosu nie mają". Z rodzicami się nie rozmawiało, tylko się ich słuchało. Nie sądzę, aby to były dobre zasady. Fakt, dziś wiele matek stosuje "wychowanie bezstresowe": czyli żadnych kar, żadnych zasad, dziecko robi co chce a rodzicom to kompletnie wisi - to kolejna skrajność, wcale nie lepsza. Ale jest też wielu rodziców, którzy wychowują dzieci świadomie. Ustalają zasady, nie pozwalają sobie wejść na głowę, ale jednocześnie robią to bez bicia i krzyków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzieci kiedyś wychowywało się najczęściej inaczej, a nie lepiej, to właściwsze określenie ;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja im moje dziecko jest starsze tym więcej powiedzmy niedociągnięć widzę z mojego domu rodzinnego...Moja mama nie pracowała zawodowo, trochę pomagała tacie w prowadzeniu firmy, ale to nawet nie codziennie, tylko głównie trochę spraw papierkowych...ale ja nie pamiętam żeby mi kiedyś choć raz książkę czytała, nie pamiętam spacerów i żeby choć raz się w coś ze mną bawiła...aż mnie to zszokowało, jak to w ogóle możliwe, jak zdałam sobie z tego sprawę :O, a jednak...było to wychowanie na zasadzie nakarmić, ubrać, kupić zabawki niech się bawi...nie pamiętam tłumaczenia świata, nigdy nie byliśmy na żadnych wakacjach całą rodziną, ba czy choćby wyjazd na kilka dni z mamą, ani razu...co prawda nie pamiętam też krzyczenia na mnie, raczej sporadycznie podniesiony głosów, nikt mnie nigdy pasem nie uderzył...ale czy to było fajne dzieciństwo, hmmm...raczej takie sobie bez większego zaangażowania emocjonalnego w wychowanie rodziców... pamiętam do dziś, jak będąc w liceum kiedy klan zaczął być emitowany w tvp, że wzorem rodziny byli dla Paweł, Krysia i ich córki...gdzieś tam wgłębi marzyłam żeby ktoś tak ze mną siadał na kanapie w salonie przy herbatce i po prostu poważnie, ale ze zrozumiem rozmawiał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość5555
Najgorzej jak rodzic teraz tylko rozmawia z dzieckiem. i tłumaczy. A do dziecka nie dociera, no jak grochem o scianę. Może nawet jest jakaś kara, ale rodzic nie jest konsekwentny i kara szybko znika, rozmywa się. wtedy dzieciak robi co chce, bo właściwie nie ma konsekwencji oprócz straconych kilku godzin na siedzeniu na kanapie i słuchanie, jak nieszczęśni rodzice się produkują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fgg
A to już czy dociera, czy nie, to dużo zależy od tego jak się rozmawia, czy nie jest to przypadkiem wykład, typu rodzic ma zawsze racje...Albo ktoś się raptem budzi jak dziecko ma 15 lat i nagle te tłumaczenia, a wcześniej ewentualnie tylko upominanie...no to się ma co dziwić, że nie dociera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znam jeszcze inny przykład - dziecko zawsze miało rację, nigdy nie było jego winy, zawsze kogos innego. Tak było mówione gdy dzieciak był w podstawówce. Wtedy własciwie nie sprawiał większych problemów wychowawczych, bo nie było wobec niego żadnych oczekiwań. Z wiekiem dojrzewania pojawiły sie oczekiwania wobec dziecka, których nie chciał/nie umiał spelnic. Utwierdzany w przekonaniu od zawsze że nic nie jest jego wina, ma gdzieś co mówia rodzice. Także bezstresowa forma wychowywania w ich wersji obróciła się przeciwko nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
absolutnie zgadzam się z gościem, który krytykuje Tasmańską. To, ze ma problem z pasierbicą wiele razy pisala. Nie uważam więc, ze powinna się wypowiadać o swoich metodach wychowawczych- chwaląc je jako właściwie i skuteczne. Bo Tasmańska jest dobra w teorii. W praktyce, jak czytam jej posty o pasierbicy to szkoda mi tej małej. A w temacie: Dzisiaj się dzieci wychowuje. Kiedyś (szczególnie na wsiach) się chowało. Nikt nawet sie nie zastanawiał, czy chce mieć dzieci. Były równorzędne z ugotowaniem obiadu, czy umyciem podłogi. Dzisiaj w końcu mamy świadomosć, ze to żywe jest:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×