Czy wypada szukac wykładowcy w jego pracy?

Bo mam mieć u niego już wspis, tylko narazie go nie ma, przez 2 miesiace byłam w pracy za granica wiec pomyslalam,ze znajde go we wrzesniu. Ale mam z tym problem, na maila narazie nie odpowiada, a w dziekanacie nie maja jego numeru tel... On pracuje w sądzie administracyjnym , czy jeśli bym go nie znalazła na uczelni to warto ryzykować i go tam szukac? bo juz na serio sie tym martwie :O

Aha i egzamin u niego teoretycznie mam zdany, ale brakuje mi wpisu do protokołu bo on o tym chyba zapomniał ( mamy elektroniczny indeks) no i teraz choc powinien być na uczelni go do tej pory nie było :O A maila podał ze strony uczelni wiec moze na niego w ogole nie zaglada? Nie wiem, ale juz zaczynam gdybac co bedzie jesli nie pojawi sie na dyzurach...

ja bym moze i szukala ale to ostatecznosc jesli go nie znajdziesz na uczelni do konca wrzesnia, choc wydaje mi sie ze powinien sie pojawic w jakis dzien

Zadzwoń, napisz i się umów. Obojętnie gdzie. Mejla pewnie sprawdza, nieważne, że skrzynka z uczelni.

Juz napisałam maila 2 dni temu. Narazie właśnie go chyba nie sprawdził bo nic nie odpisał, ale on taki jest ,ze spoznia sie na zajecia, nie przychodzi na dyzury nieraz to i maila uczelnianego może nie sprawdzac zbyt czesto... Ale jest raczej przyjazny dla studentow, nie robi jakis problemow itd tylko ciezko go zlapac

up

Ścigaj go w sądzie telefonicznie.

Troche nie wypada ,ale skoro jest spoko to moze nie bedzie sie o to czepial... w kazdym razie ja bym sobie zostawila taka opcje jako ostatecznosc