Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pani Obłęd

Tracę głowę.

Polecane posty

Gość Pani Obłęd

Chyba popadłam w paranoję. A przynajmniej tak wmawia mi mój facet a ja sama nie wiem czy słuchać własnego rozsądku, czy jego. Zaczynając od początku. Mam 20 lat, on jest 3 lata starszy. Jesteśmy ze sobą od 3 lat, od 2 w związku na odległość niestety przy czym widzimy się ok 6 dni w miesiącu. Ubiegłego grudnia zerwałam z nim ponieważ nie wytrzymałam psychicznie. A mianowicie nie wytrzymałam z jego trybem życia i brakiem szacunku do mnie. Praca po 12 h i brak czasu na wysłanie nawet głupiego sms (może to głupie bo przecież był w pracy itd, szkoda jedynie ze pozniej nagle mial czas siedzieć na np. facebooku czy czymkolwiek gdy z nim zerwałam, w późniejszym czasie dowiedziałam się ze znajdował na to czas i sprawdzał czy ja siedzę, a jak nie siedzę to co ja robię i gdzie jestem), jednakże mówiąc dalej, dobijało mnie ze juz po tych 12 h gdy ja czekałam az wybije 23 i napisze i spedzi ze mna trochę czasu slyszalam "ide na piwo, jutro mam wolne", i konczylo sie to przewaznie paroma piwami, "odezwe się jak bede w domu bo telefon pada" z czego jaka kolwiek wiadomosc od niego udawalo mi sie uzyskac nastepnego dnia po godzine 12 jak sie obudzil. gdy wracal do rodzinnej miejscowosci, gdzie mieszkam bylo to samo, siedzialam i czekalam calymi nocami, nie raz i pol dnia zeby sie odezwal, niejednokrotnie bylam obrazana i zawsze to samo "porozmawiamy o tym jak wroce", czyli konczylo sie tym ze wracal do domu, padal na lozko, i kima. a o tym ze w ogole zyje informowala go jego siostra. Po zerwaniu widzialam ze poszedl w calkowite bajlando a potem BUM, nic, pisal, dzwonil, zalezalo mu, robil wszystko co mozna, w dodatku przekonywala mnie o tym takze jego wlasna mama z ktora mialam bardzo dobry kontakt i ze wzgledu na jej chorobę i wiekszosc dzieci "poza domem" a ja mialam pare krokow, odwiedzialam ja. Ona sama dobrze wiedziala jaki on jest i jaki byl powod ze go zostawilam. Po miesiacu, poltora wrocilismy do siebie. Człowiek całkiem inny, gdy sie spoznial (np. wyszedl na piwo i powiedzial ze o 2 napisze sms ze wrocil albo zadzwoni, spoznil sie kiedys 15 min i.. zadzwonil i zaczal plakac.. ze mu zalezy ze nie chce bym wiecej czula sie jak kiedys). Bardzo to docenialam i czulam to czego mi zawsze brakowalo: SPOKOJ. Spokojnie kladlam sie spac i spokojnie wracalam. Od ostatniego czasu problem robi zawrót. Pisze z nim zawsze gdy wychodzi bo sie boje ze gdy nie bede z nim pisac to wypije wiecej i znow rano bede siedziec i myslec gdzie on jest. Panicznie boje sie gdy ktos z moich bliskich jest pijany. A jemu wystraczy 3 piwa by powiedziec "dorosly jestem! chce wykorzystac wolne! znowu musze wracac wczesniej bo ty tak chcesz". I wszystko wychodzi oczywiscie na to ze ja go ograniczam, ze on robi wszystko co mu karze, ze mam paranoję przez mój strach, ze sama siebie meczę, i po czesci ma racje, bo zazdroszczę dziewczynom które nauczyly sie i potrafia nie oddzywac sie do swoich chlopakow po dzien lub 2, tak sie zawiasc. Ja tak nie umiem. Nie potrafię życ w niezgodzie. Odnosnie jego wyjsc z kolegami nie umiem mu zaufać. i najbardziej przykre teraz jest to ze gdy pracuje 4 dni pod rzad, 4 dni pod rzad prawie nie rozmawiamy, i gdy nadchodzi ta chwila, ta glupia 23 tego 4 dnia i ja slysze "ide na piwo bo jutro wolne" to przykro mi ze nie slysze " kochanie mam wolne mamy dzisiaj dla siebie czasu a czasu". I naleze do osob szczerych, gdy mu powiedzialam ze mi tego brak to bylo "jestem zawsze problemem". Jeszcze przykrzejsze jest to ze mowi zaraz ze przeze mnie to juz mu sie odechcialo i idzie do domu a na nastepny dzien jest rozmowa typu "hej", "no", "co tam wiecej", taka zimna, kiedy w koncu mamy czas dla siebie to tak on wygląda. Nie raz go pytalam czy piwo jest tego warte? Zadaje mi to samo pytanie, bo przecież to ja robię problem. Wiem, że panikuję i otwarcie sie do tego przyznaję i nie wyrzekam, i mówię mu ze naprawdę mi samej z tym tez ciezko i nie jest tak fajnie, bo ja bym chciala naprawde poszukac jakiegos kompromisu. Tylko czasami jego slowa wprowadzają mnie w taki stan ze bym chciala sie zapasc pod ziemie albo nie czuc kompletnie nic. Spytalam go wczoraj co się z stało z tym wszystkim, co bylo, gdy sie staral o mnie, ze mi brakuje takiego poczucia ze się stara o mnie, w odpowiedzi uslyszalam: bo wtedy nie wychodzilem zebys byla spokojna. Wolalabym nie byc trzymana w bance mydlanej prawde mowiac. Wiem ze dobija mnie strach, staram sie myslec ze to tylko ludzkie sprawy, ze poradzę sobie ale paralizuje mnie strach i glupieje, panikuję. Mówi mi że będzie inaczej gdy zamieszkamy ze sobą, gdy się do mnie przeprowadzi. Bo planujemy to w ciągu najblizszych 2 miesięcy, ponieważ mieszkam teraz w innym mieszkaniu i innym miescie i będzie to możliwe. Tak się jednak zastanawiam, czy napewno będzie tak kolorowo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goscrgg
kolorowo to może nie będzie,ale będziecie bliżej siebie,więcej czasu spędzicie razem,wszystkie te samotne noce i wieczory zamienią sie we wspólne noce :) więc może będzie lepiej?? Niektórzy po prostu nie lubią pisać smsów,nie widzą w tym takiego sensu,ja też w pracy nikomu nie odpisuje,szkoda na to czasu (naprawdę) ale wy macie też inne problemy..jesli on Cie nie szanuje to bardzo źle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×