Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Ilosci aluminium w roznych szczepionkach. Dla zainteresowanych

Polecane posty

Gość gość
Yhy...a skąd taka tabela?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak skąd? Jak wszystkie "rewelacje" proepidemików: z dvpy wzięta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szczerze to zaszczepiłam córkę 2 letnia hexa bo tak poleciła mi znajoma pediatra która leczyła mojego meza jak był mały do 20stu paru lat lecial tam jak był przeziębiony :P i myślałam ze dobrze mi poleciła a tu okazuje sie ze to wszystko goowno i najlepiej nie szczepić wcale...gdyby nie Kafe to bym sie o tym nie dowiedziała bo czytając ulotkę i rożne fora większośc ludzi szczepi i jest to "zalecane"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
z d**y wziete to macie swoje mozgi. Poczytajcie ulotki szczepionek. Tabelka zestawia info z tych ulotek. Tacy obeznani zwolennicy szczepien na pewno czytali ulotki, czym szczepia dzieci. Czy nawet tego nie zrobiliscie a zgrywacie madrale?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spoko, czytam, czytam. I nic tragicznego tam nie wyczytałam :) Żebyś na rzęsach stanęła: szczepionki są bezpieczne i potrzebne, a ich niestosowanie zakrawa na skrajną bezmyślność i sadyzm wobec własnego dziecka i tegoż dziecka otoczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Owszem, szczepionki zawierają aluminium. Tak jak zawiera je woda pitna i wiele produktów żywnościowych (mleko sojowe, a big no-no). W przeciągu pierwszych sześciu miesięcy dziecko przyjmie 4 miligramy aluminium w szczepionkach i 10 miligramów w mleku matki (dorośli potrafią przyjąć w pokarmie nawet kilkanaście mg aluminium dziennie)" www.efsa.europa.eu/en/efsajournal/pub/754 www.atsdr.cdc.gov/toxprofiles/tp22-c6.pdf 0000000000 A tak nawiasem mówiąc: to rtęć już u was niemodna? Teraz wielki, zły wilk nazywa się Al? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a koootasa w ryja byś cwelu nie chciał? nie jest z aluminium to sie nie musisz obawiać. pozwól ludziom sie wymieniać obderwacjami jepana koorfo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co sie tak spinasz? sie ciesz, że dla ciebie starczyło szczepionek. co cie interesuje czy ktos zaszczepi swoje dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakim trzeba byc debilem I zjebem zeby swiadomie narazac dziecko na niebezpieczenstwo zachorowania I nie szczepic? Antyszczepionkowcy to sekta a tacy ludzie powinni byc sadzeni za dzialanie na szkode spoleczenstwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to że aluminium jest w obiegu nie znaczy, że jest naturalne i zdrowe. jakbym wlał do rzeki beznyne to dzieci przyswajałyby z mlekiem matki benzyne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no i c***j ci kooorfa do tego. zajmij sie kooorfa swoim dzieckiem. a najlepiej udowodnij że je szczepiłes to porozmawiamy. bo póki co nie moge zrozumiec twojego zaangażowania w sprawe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ah, jaka to wyższa kultura z proepidemików wyłazi. Brawo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i to nie jest żadna sekta. sekta zmusza swoich członków do robienia czegoś tak jak państwo zmusza do szczepień. to jest wolny wybór każdego człowieka. ciekawe czasy nastały, że domaganie sie respektowania swoich konstytucyjnych praw nazywa sie sekciarstwem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chyba zapomniales dodac ze jednorazowo w szczepionce dostajesz kilkadziesiat-kilkaset razy wiecej niz w pozywieniu. W ciagu pierwszego polrocza dostajesz kilka szczepionek z tymi 4 miligramami a spozywasz pokarm ponad tysiac razy w tym czasie, jednorazowa dawka w pokarmie jest znacznie mniejsza od jednorazowej dawki w szczepionce. Wchlanialnosc aluminium z pozywienia to 0,1% czyli wchlaniasz 1/1000 tego co jest w pokarmie. Ze szczepionka dostajesz 100% aluminium co w niej jest. Nie manipuluj danymi dla wlasnej wygody. Ekspozycja niemowlecia karmionego piersia na aluminium to 70mcg/kg/tydzien, ze szczepionka dostaje jednorazowo nawet 200 razy wiecej. Nie bez powodu ustalono bezpieczna norme dla aluminium spozywanego 1mg/kg/tydzien.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zamknij koorfa gębe bo ci zajepe gonga piertolona mendo ludzka. myślisz, że tak cięzko sie dowiedzieć komu zalezy na propagowaniu szczepień i komu zecono te fuche na forach internetowych? to żebyś sie nie zdziwił jak zapukam do twoich drzwi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nakazy panstwa sa wlasnie po to zeby tacy debile nie narazali na niebezpieczenstwo dzieci ludzi rozsadnych. Na temat szczepien przeprowadzano juz setki badan I nie ma watpliwosci ze potencjalne korzysci sa wieksze niz zagrozenia ale banda sekciarzy glosi herezje. Rownie dobrze moge powiedziec ze pedofilia jest dla dzieci dobra I co? Moje konstytucyjne prawo tez jest zlamane? A teraz stul ryj k***o I oby twoj bekart zdechl na jakas chorobe na ktora go nie szczepilas. A od moich dzieci trzymaj go z daleka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
skoro twoje dzieci są szczepione to nie mają sie czego obawiać. na tym polega idea szczepień. nie na eliminowaniu nosicieli i zarażonych. więc łąskawie nie argumentuj tego dobrem ogólu bo to nietrafiony argument. druga sprawa, że taka eliminacja następuje właśnie jezeli sie nie szczepi. to sie nazywa propagowanie naturalnej odpornosci;) tyle jeżeli chodzi o mniejsze i wieksze zło.:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jezeli zatem nie przemawiają do ciebie argumenty o trujących i chorbogennych własciwościach szczepionek wyposazonych w nie celowo lub nie to niech przemówi do ciebie idea eliimnacji osobników nie posiadajacych odpornosci ;) krótko mówiąc chce umrzec dla zdrowia przyszłych pokoleń więc mi nie zabraniaj ok?;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Erant ólim in Thessaliá duo frátrés, quórum alter Aesón, Peliás alter1 appellábátur. Aesón prímó régnum obtinuerat; at post paucós annós Peliás régní cupiditáte adductus nón modo frátrem suum expulit, sed etiam in animó habébat2 Iásonem, Aesonis fílium, interficere. Quídam tamen ex amícís3 Aesonis, ubi sententiam Peliae cógnóvérunt, puerum é tantó perículó éripere cónstituérunt. Noctú igitur Iásonem ex urbe abstulérunt, et cum posteró dié ad régem rediissent, eí renúntiávérunt puerum mortuum esse4. Peliás cum hóc audívisset, etsí ré vérá5 mágnum gaudium perc**iébat, speciem tamen dolóris praebuit et quae causa esset mortis quaesívit. Illí autem cum bene intellegerent dolórem éius falsum esse, nesció quam6 fábulam dé morte puerí finxérunt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sam sie dymaj....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dawno temu żył sobie król i królowa, a zwykli oni byli codziennie mawiać: "Ach, gdybyśmy mięli dziecko," lecz dziecko ciągle nie przychodziło na świat. Zdarzyło się raz, że gdy królowa siedziała w kąpieli , z wody na ląd wyskoczyła żaba i rzekła do niej: "Twoje życzenie spełni się. Nim minie rok, na świat wydasz córeczkę." Co żaba rzekła, to się też stało. Królowa urodziła córeczkę, a była ona tak piękna, że król nie posiadał się z radości i wydał wielką ucztę. Zaprosił nie tylko krewnych, przyjaciół i znajomych, lecz także mądre wróżki, aby sprzyjały dziecku i zadbały o jego szczęście. Było ich trzynaście w królestwie, lecz król miał tylko dwanaście złotych talerzy, z których miały jeść. Jedna musiała zostać więc w domu. Uczta była zaiste wspaniała, a gdy się już kończyła, mądre wróżki obdarowały dziecko cudownymi darami: Pierwsza cnotą, druga pięknem, trzecia bogactwem i wszystkim, czego sobie można na tym świecie życzyć. Gdy jedenasta wypowiedziała już swoje zaklęcia, weszła nagle trzynasta i nie pozdrawiając nikogo, na nikogo nawet nie patrząc, zawołał gromkim głosem: "Gdy królewna skończy piętnaście lat, ukłuje się wrzecionem i padnie martwa.!" Nie powiedziawszy ni słowa więcej, odwróciła się i wyszła z sali. Wszystkich wypełnił lęk. Wtedy do przodu wyszła dwunasta, która jeszcze nie obdarowała dziecka. Nie mogła cofnąć złej klątwy, a jedynie ją złagodzić. "Niech to nie będzie śmierć, lecz stuletni głęboki sen w który zapadnie królewna," rzekła więc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Król chciał ustrzec swe ukochane dziecko przed nieszczęściem. Wydał więc rozkaz, by spalono wszystkie wrzeciona w królestwie. W dziewczynce rozkwitły wszystkie dary mądrych wróżek co do joty., bo była piękna, pełna cnoty i roztropna, a każdy, kto ją zobaczył, musiał ją pokochać. Zdarzyło się, że w dniu, kiedy kończyła piętnaście lat, a króla i królowej nie było w domu, dziewczynka została zupełnie sama w zamku. Chodziła po wszystkich kątach, oglądały izby i komnaty, jak miała ochotę. Wreszcie trafiła do starej wieży. Idąc wijącymi się do góry schodami trafiła przed małe drzwi. W zamku tkwił zardzewiały klucz. Kiedy go przekręciła, otworzyły się. W małej izdebce siedziała stara kobieta z wrzecionem i pilnie przędła swój len. "Dzień dobry mateńko," powiedziała królewna, "Co tu robisz?" - "Przędę," rzekła stara i skinęła głową. " A co to za rzecz, co tak wesoło skacze," rzekła dziewczyna i wzięła wrzeciono do ręki, bo też chciała prząść. Ledwo go jednak dotknęła, spełniło się zaklęcie i ukłuła się w palec. W momencie, gdy poczuła ukłucie, osunęła się na łóżku, które tam stało i zapadła w głęboki sen. A sen ten ogarnął cały zamek. Król i królowa wracali właśnie do domu i wchodzili do sali, gdy zaczęli zasypiać, a cały dwór z nimi. Zasnęły też konie w stajniach, psy na podwórzu, gołębie na dachu, muchy na ścianie, nawet ogień, który pełgał w kuchni, ucichł i zasnął, a pieczeń przestała skwierczeć. Kucharz, który właśnie chciał wytargać za włosy swojego kucharczyka, bo coś przeskrobał, puścił go i zapadł w sen. Zasnął też wiatr, a na drzewach przed zamkiem nie ruszył się ani jeden liść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wokół zamku zaczął rosnąć ciernisty żywopłot. Co roku był wyższy, aż w końcu zakrył cały zamek, lecz nie przestał rosnąć. Nie można było go już dostrzec, nawet chorągwi na dachu, lecz po kraju rozeszła się legenda o śpiącej Różyczce, bo tak nazwano królewnę, tak że od czasu do czasu przybywali królewicze i próbowali przebić się przez ciernie. Nie było to jednak możliwe, bo ciernie, jakby miały ręce, trzymały ich mocno i nie puszczały. Zwisali na nich nie mogąc się uwolnić, by umrzeć wreszcie żałosną śmiercią. Po wielu wielu latach w kraju znowu zawitał pewien królewicz i usłyszał, jak jakiś mężczyzna opowiada o ciernistym żywopłocie, który miał sobą skrywać zamek. Spała w nim od stu lat przepiękna królewna, zwana Różyczką, a wraz z nią spał król i królowa z całym dworem. Wiedział od swojego dziadka, że już królewiczów przybywało by spróbować przedrzeć się przez żywopłot, na którym przyszło i zawisnąć i umrzeć smutną śmiercią. Wtedy młodzieniec rzekł: "Nie boję się. Chcę tam pójść i zobaczyć piękną Różyczkę." Dobry staruszek odradzał mu jak umiał, lecz on nie słuchał jego słów. Właśnie minęło sto lat i nadszedł dzień, kiedy Różyczka miała się przebudzić. Gdy królewicz zbliżył się do żywopłotu, były tam same kwiaty, które same się rozchylały by go przepuścić. Gdy już przeszedł, zamykały się za nim i znowu tworzyły żywopłot. Na podwórzu zobaczył śpiące konie i łaciate psy myśliwskie. Na dachu siedziały gołębie z główkami schowanymi pod skrzydełkiem. Gdy wszedł do domu, ujrzał śpiące muchy na ścianie. Kucharz w kuchni trzymał rękę, jakby właśnie chciał przyłożyć chłopakowi, a kuchenna dziewka siedziała przed czarną kurą, którą miała oskubać. Szedł dalej i widział, jak we wszystkich salach dworu co żywe leży i śpi. U góry, na tronie leżał król i królowa. Poszedł jeszcze dalej, a wszystko było tak ciche, że mógł usłyszeć swój oddech. Wreszcie dotarł do wieży i otworzył drzwi małej izby, w której spała Różyczka. Leżała tam tak piękna, że nie mógł od niej oczu odwrócić. Schylił się i pocałował ją. Gdy dotknął ją ustami, Różyczka otworzyła oczy, obudziła się i spojrzała na niego przyjaźnie. Zeszli razem na dół, a tam budził się król i królowa i cały dwór, a wszyscy patrzyli na siebie robiąc wielkie oczy. Konie na podwórzu stały i potrząsały grzywami, myśliwskie psy machały ogonami, gołębie na dachu wyciągnęły główki spod skrzydeł. , rozejrzały się i odleciały na pole. Muchy na ścianach zaczęły znowu łazić, ogień w kuchni podniósł się, zaczął pełgać i gotować strawę, pieczeń zaś skwierczeć. Kucharz przyłożył młodzikowi po pysku, że ten aż zawył, a dziewka oskubała kurę do końca. A potem było wesele królewicza z Różyczką świętowane z wielkim przepychem. I żyli długo i szczęśliwie aż do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" gość dziś Nakazy panstwa sa wlasnie po to zeby tacy debile nie narazali na niebezpieczenstwo dzieci ludzi rozsadnych. Na temat szczepien przeprowadzano juz setki badan I nie ma watpliwosci ze potencjalne korzysci sa wieksze niz zagrozenia ale banda sekciarzy glosi herezje. Rownie dobrze moge powiedziec ze pedofilia jest dla dzieci dobra I co? Moje konstytucyjne prawo tez jest zlamane? A teraz stul ryj k***o I oby twoj bekart zdechl na jakas chorobe na ktora go nie szczepilas. A od moich dzieci trzymaj go z daleka. " xxx dzieci nieszczepione nie maja tabliczki z napisem "nieszczepione" wiec mozesz mnie cmoknac a moje dzieci beda sie kontaktowac z kim chca. Na zachodzie, Austria, Niemcy nie maja obowiazku szczepien, i znacznie wiecej jest niezaszczeoionych niz w Polsce a maja duzo mniej zachorowan na choroba zakazne niz Polska z tym swoim obowiazkiem szczepien. Poza tym szczepieni tak samo roznosza choroba zakazne jak nieszczepieni a w niekotorych przypadkach nawet wiecej np krztusiec. Badania dowodza ze zaszczepieni na krztusiec roznosza dlugo zarazki krztusca z kazdym razem jak sie zetkna z bakteria krztusca, natomiast nieszczepieni tylko za pierwszym razem, bo szczepionka przeciw krztuscowi nie chroni przed zasiedleniem sie bakterii w gardle i nosie w przeciwienstwie do przechorowania ktore daje calkowita odpornosc nawet przeciw zasiedlaniu sie bakterii krztusca w gardle i nosie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Był sobie kiedyś mąż i żona. Od dawna życzyli sobie dziecka, lecz daremnie. Wreszcie żona znalazła powód do nadziei, że Bóg spełni ich życzenie. Ludzie ci mięli w oficynie małe okienko, przez które mogli dojrzeć wspaniały ogród, a był on pełen najpiękniejszych kwiatów i ziół. Otaczał go wysoki mur, przez który nikt nie ważył się przejść, bo należał do pewnej czarownicy. Miała ona wielką moc i bał się jej cały świat. Któregoś dnia żona stanęła przed oknem i spojrzała na ogród. Zobaczyła grządkę obsadzoną najpiękniejszą w świecie roszpunką. Wyglądała tak świeżo i zielono, że poczuła nieodpartą ochotę jej skosztować. Pragnienie rosło z dnia na dzień, lecz wiedziała, że roszpunki nijak nie dostanie, podupadła, zrobiła się blada i zabiedzona. Wystraszył się jej mąż i rzekł: "Co ci dolega, żono?" – "Ach," odpowiedziała, "Jeśli nie dostanę roszpunki z ogrodu za naszym domem, umrę." Mąż kochał ją. Pomyślał: "Przynieś żonie roszpunki nim zemrze, choćby za wszelką cenę." O zmierzchu wspiął się na mur i znalazł się w ogrodzie czarownicy, naciął w pośpiechu garść roszpunki i zaniósł żonie. Zrobiła z niej sałatkę i zjadła ją z wielką żądzą. Smakowała jej tak bardzo, że następnego dnia pragnienie jej stało się trzy razy większe. Jeśli miała odzyskać pokój duchy, mąż znów musiał zejść do ogrodu. Zszedł więc o zmierzchu. Jednak gdy zszedł z muru, wystraszył się okrutnie, bo ujrzał przed sobą czarownicę. "Jak śmiesz," rzekła złowrogo patrząc, "schodzić do mego ogrodu i jak złodziej kraść mi roszpunkę? Słono za to zapłacisz!" – "Ach;" rzekł mąż, "Niechaj prawo ustąpi przed litością, zrobiłem to z potrzeby. Moja żona dojrzała waszą roszpunkę przez okno i odczuła tak wielkie pragnienie, że by umarła, gdyby nie mogła jej zjeść." Czarownica popuściła w swoim gniewie i rzekła do niego: "Jeśli sprawy tak się mają, jako powiadasz, pozwolę ci zabrać roszpunki, ile zechcesz, ale pod jednym warunkiem: Oddasz mi dziecko, które za sprawą twej żony na świat przyjdzie. Będzie mu dobrze, a będę się o nie troszczyć jak matka." Mąż zgodził się w strachu, a gdy nadszedł czas rozwiązania, zjawiła się czarownica i dała jej imię Roszpunka, po czym zabrała ją ze sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Roszpunka była najpiękniejszym dzieckiem pod słońcem. Gdy miała dwanaście lat, zamknęła ją czarownica w wieży, a leżała ona w lesie i nie miała schodów ani drzwi. Na górze było tylko małe okienko. Gdy czarownica chciała wejść, stawała pod wieżą i wołała: Roszpunko, Roszpunko Spuść mi na dół włosy!" Roszpunka miała wspaniałe, długie włosy, jak tkane ze złota. Gdy słyszała głos czarownicy, rozwiązywała warkocze, zawijała na haku okiennym, a potem włosy spadały dwadzieścia łokci na dół, by czarownic mogła po nich wejść. Zdarzyło się po paru latach, że przez las koło wieży jechał królewicz. Usłyszał śpiew, tak uroczy, że zatrzymał konia i słuchał. To głos Roszpunki tak rozbrzmiewał słodko. Dziewczyna śpiewała w swej samotności dla zabicia czasu. Królewicz chciał wejść na górę, szukał drzwi do wieży, lecz nie mógł ich znaleźć. Pojechał więc do domu. Lecz śpiew tak poruszył jego serce, że codziennie zjawiał się w lesie by posłuchać. Gdy raz stał za drzewem, ujrzał czarownicę i usłyszał jak woła: "Roszpunko, Roszpunko Spuść mi na dół włosy!" Spuściła wtedy Roszpunka swoje włosy, a czarownice weszła po nich na górę. "Jeśli do drabina, po której można wejść na wieżę, to i ja szczęścia spróbuję" Następnego dnia, gdy robiło się już ciemno, podszedł do wieży i zawołał: "Roszpunko, Roszpunko Spuść mi na dół włosy!" Wnet włosy spadły z góry, a królewicz wspiął się po nich na wieżę. Na początku przeraziła się Roszpunka okrutnie, gdy wszedł mężczyzna, jakiego jeszcze na oczy nie widziała. Lecz królewicz począł przyjaźnie z nią rozmawiać, opowiedział jej, jak jej śpiew poruszył jego serce, że nie zaznał odtąd spokoju i musiał ją wreszcie ujrzeć. Roszpunka zapomniała o strachu, a gdy ją zapytał, czy zechce go wziąć za męża, widziała przy tym, że był młody i powabny, pomyślała sobie: Będzie mnie kochał bardziej niż starta pani Gotel i rzekła "Tak." Złożyła swą dłoń w jego dłoń. "Chętnie z tobą odejdę, ale nie wiem, jak zejść na dół. Gdy będziesz przychodził, przynoś mi za każdym razem jedwabnych nici, a uplotę z nich drabinę. Gdy ją skończę, zejdę na dół i weźmiesz mnie na swego konia." Umówili się, że będzie do niej przychodził co wieczór, bo za dnia przychodziła star***** Czarownica nie spostrzegła też niczego, aż Roszpunka pewnego dnia rzekła: "Powiedzcie mi, panie Gotel, jak to jest, że ciężej mi was wciągać niż młodego królewicza? On w jednej chwili jest u mnie!" – "Ach, ty bezbożne dziecko!" zawołała czarownica. "Czego muszą słuchać uszy moje. Myślałam, że ukryła cię przed światem, a ty mnie i tak oszukałaś!" W złości chwyciła za włosy Roszpunki, owinęła je o swą lewą rękę, a w prawicę chwyciła nożyce i ciach, ciach,, odcięła je. Piękne kosmyki leżały na ziemi. Była tak bezlitosna, że zaprowadziła biedną Roszpunkę do pustelni, gdzie musiała żyć w wielkiej nędzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze tego samego dnia, gdy odtrąciła Roszpunkę, odcięte włosy przywiązała do okiennego haka, a gdy przybył królewicz i zawołał: "Roszpunko, Roszpunko Spuść mi na dół włosy!" Spuściła więc włosy. Królewicz wszedł na górę, lecz nie znalazł tam ukochanej Roszpunki, a czarownicę, która patrzyła na niego jadowitym i złym wzrokiem. "Aha," zawołała dziko, "Przychodzisz po swą ukochaną, ale piękny ptaszek nie siedzi już w gnieździe, przyszedł po niego kot i tobie też oczy wydrapie. Straciłeś już Roszpunkę, nie ujrzysz jej więcej!" Królewicz wychodził z siebie z bólu i skoczył w rozpaczy z wieży. Uszedł z życiem, lecz ciernie w które wpadła, wykłuły mu oczy. Błądził ślepy po lesie, żywił się korzonkami i jagodami. Nie pozostało mu nic jak tylko płacz nad utratą ukochanej kobiety. Wędrował parę lat w nędzy tu i tam, aż wreszcie dotarł do pustelni, gdzie w żalu mieszkała Roszpunka z bliźniętami, które powiła, a był to chłopczyk i dziewczynka. Usłyszał głos i wydał mu się znajomy. Zbliżył się do niego, a gdy był już blisko, rozpoznała go Roszpunka, rzuciła mu się na szyję i zapłakała. Dwie łzy spadły na jego oczy, zrobiły się przejrzyste i mógł odtąd widzieć jak przedtem. Poprowadził ją do swego królestwa, gdzie przyjęto go z radością i żyli jeszcze długo w szczęściu i radości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
koleżamka widze też lubi bajki opowiadac:D jesteście z kolegą proszczepionkowcem z jednego ministerstwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewien młynarz popadał coraz bardziej w nędzę, nie miał nic więcej prócz swojego młyna i wielkiej jabłoni za nim. Razu pewnego poszedł do lasu po drewno, podszedł wtedy do niego pewien stary mężczyzna, którego jeszcze nigdy nie widział, i rzekł: "Co się tak męczysz rąbaniem drwa, uczynię cię bogatym, jeśli obiecasz mi to, co stoi za młynem." – "Cóże to może być innego, jeśli nie moja jabłoń?" pomyślał młynarz i rzekł "tak," i zapisał ją obcemu. Ten jednak szyderczo się zaśmiał i rzekł: "za trzy lata przyjdę po to, co moje" i odszedł. Gdy młynarz wrócił do domu, wyszła mu naprzeciw żona i rzekła: "Powiedz mi młynarzu, skąd tak nagle bogactwo zawitało w naszym domu? Naraz wszelkie skrzynie i kufry są pełne, żaden człek niczego ni przyniósł i nie wiem, co się stało. On zaś powiedział: "pochodzi to od obcego człowieka, który spotkał mnie w lesie i obiecał wielkie skarby, w zamian obiecałem mu to, co stoi za młynem – tę wielką jabłoń spokojnie możemy mu oddać." – "Ach, mężu," rzekła wystraszona żona, "to był diabeł i nie myślał wcale o jabłoni, lecz o naszej córce, która stała za młynem i zamiatała podwórze." Córka młynarza była piękną i pobożną dzieweczką, przeżyła te trzy lata bogobojnie i bez grzechu. Gdy minął już czas i nadszedł dzień, gdy Zły miał po nią przyjść, umyła się do czysta i zrobiła kredą okrąg wokół siebie. Diabeł pojawił się wcześnie, ale nie mógł zbliżyć się do niej. Gniewnie rzekł do młynarza: "Zabierz całą wodę, żeby nie mogła się myć, inaczej nie będę miał mocy nad nią." Młynarz bał się i zrobił to. Następnego dnia diabeł zjawił się znowu, lecz ona płakała na swoje ręce, że były nieskazitelnie czyste. I znów nie mógł zbliżyć się do niej i rzekł wściekły do młynarza; "odrąb jej ręce, inaczej nic nie mogę z nią uczynić." Młynarz przeraził się i odpowiedział: "Jakże mógłbym własnemu dziecku odrąbać ręce?" Zły zaczął tedy mu grozić i rzekł: "Jeśli nic nie zrobisz, będziesz mój i przyjdę po ciebie." Ojcu zrobiło się strasznie i obiecał, że go usłucha. Poszedł więc do dziewczyny i rzekł: "Drogie dziecko, jeśli nie odrąbię tobie obu rąk, uprowadzi mnie diabeł. W strachu mu obiecałem, że to zrobię. Pomóż mi w biedzie i wybacz mi zło, które tobie czynię." Ona zaś odpowiedziała: "Drogi ojcze, róbcie, co chcecie, jestem waszym dzieckiem." Wyciągnęła potem oboje rąk i dała je sobie odrąbać. Diabeł przybył po raz trzeci, lecz ona płakała tak długo na swe kikuty, że mimo wszystko były nieskazitelnie czyste. Musiał tedy ustąpić straciwszy do niej wszelkie prawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×