Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

3nastka

Zdrada w perfidny sposób

Polecane posty

Piszę tutaj ponieważ muszę to z siebie wyrzucić, jak pewnie większości osób tutaj łatwiej jest opowiedzieć to co się czuje, co boli obcym ludziom, którzy spojrzą na tę sprawę z chłodnego punktu widzenia. Robię to pierwszy raz, dlatego z góry przepraszam jeśli pojawią się jakieś nieścisłości. Tyle myśli krąży w mojej głowie, że nawet nie wiem od czego zacząć. Tak więc, zacznę może od tego, że jestem dość młodą osobą (22lata) lecz pomimo młodego wieku przeszłam już dosć duzo, powiedziałabym nawet, że za dużo. Ale przejdźmy do sedna sprawy. Zostałam zdradzona przez chłopaka, z ktorym byłam 3 lata, wiem, że może dla niektórych to mało jednak dla mnie te 3 lata to był kawał czasu, zwłaszcza,że w ciagu tych 3 lat moje życie zmieniło się o 360 stopni. Przyznam, że na początku naszej znajomości nie byłam zafascynowana jego osobą, być moze dlatego, ze wczesniej byłam w dłuzszym, platonicznym i szczeniackim zwiazku, który mimo wszystko wiele mnie nauczył. Jednak z biegiem czasu, zakochałam się w nim, pokochałam go całym sercem tylko po to, żeby teraz mogł mnie potraktować jak śmiecia, którego można wyrzucic gdzie sie chce i kiedy sie chce. W czasie trwania zwiazku, po okolo 2 latach zachorowałam, powaznie, byłam w spiączce, ogolnie walczyłam o życie. Lekarze uważali, że jesli nawet sie wybudze to bede tzw roślinką, na szczeście się pomylili i jedynynym skutkiem bylo uszkodzenie jednej nogi, przez co nie mogłam się samodzielnie poruszać. To jednak go nie wystraszyło, przez cała moja chorobe wspierał mnie, był ze mną. Wszyscy go podziwiali za to, że jest taki opiekunczy i nie zostawil mnie mimo wszystko, choć moi rodzice powiedzieli mu, że jesli chce odejsc to niech to zrobi teraz bo pozniej bedzie gorzej mi to zaakceptowac, On jednak trwal przy mnie rok czasu, do tej pory, kiedy wreszcie moje życie zaczeło sie układac, moge samodzielnie chodzic, wróciłam do normalności. Przez tą chorobę zaczęłam traktowac zycie inaczej, bo gdy codziennie widzisz jak ludzie obok Ciebie zostaja wywozeni, a zaraz po tym slyszysz krzyk i płacz ich rodzin, nie da się być tym samym człowiekiem. Troszke odbiegłam od tematu ale juz wracam. Tak więc jak mogłoby się wydawac, skoro tyle ze mną przeszedł i wytrzymał to nic nie jest w stanie nam zagrozic. Nic bardziej mylnego. Ostatnio nie układało się miedzy nami, czułam, że cos jest nie tak, nie starał się, przyjezdzal do mnie dosc poźno, byl obojętny. Nie dało się nie zauwazyć. Pytalam go, czy pojawiła się jakas dziewczyna, on odpowiadal nie. Jednak i tak podejrzewałam koleżanke z pracy i wcale sie nie pomyliłam. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdyby nie moja upartość nigdy bym się nie dowiedziala, że mnie zdradzil i zdradza nadal. Spotykał się ze mną i z nią jednoczesnie. Nie miał zadnych oporów. Wszystko tak zorganizowali, ze trudno byłoby ich nakryc. Jednak intuicja zawsze dobrze podpowiada. Ta szma*a, bo inaczej jej nazwac nie mozna wiedziala o mnie doskonale i jej nie przeszkadzało to, ze spotyka się i z nią i ze mną. Najgorsze jest to, że przez to co zrobił straciłam jakąkolwiek chęc do życia, wszyscy mi mówią, że dostałam drugie życie i musze je wykorzystac ale po co mi drugie życie skoro straciłam to co kochałam, to co podtrzymywało mnie przy zyciu. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić tego co czuje młoda osoba, która jest zdrowa, pełna energii a po kilkunastu dniach nie jest w stanie sama się najeść, usiaść nic kompletnie nic. Wtedy chęć do życia dawał mi własnie on, to dla niego starałam sie wyjsć z tego wszystkiego, nie dla siebie własnie dla niego, bo widzialam jak bardzo mu zalezy, a teraz co? teraz nic nawet słowa przepraszam nie usyłaszalam, jest szczesliwy z nowa dziewczyna a ja jestem powietrzem, którego nikt nie zauwaza. Zachowuje się tak jakby mnie nigdy w jego życiu nie było. To tak cholernie boli, nie jestem w stanie opisac tego co czuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo Ci współczuję. Zadziwiające jest to, że po tym jak wspierał Cię w chorobie zostałaś zdradzona. Z drugiej strony chyba nie chciałabyś, żeby był z Tobą z litości, albo zakłamywał miesiącami. Jest Ci ciężko i będzie jeszcze przez długi czas. Ja sama przeżyłam załamanie, ale dziś wiem, że ten czas bólu był mi potrzebny. Przecierpiałam wiele, ale wiem,że moje życie się na nim nie kończy, a nawet się nie zaczyna. Facet nigdy nie może być Twoim celem i sensem życia. Głowa do góry i bądź dzielna. Poradzisz sobie, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie to jest najgorsze, mógł odejść podczas choroby. Wiem, że nie potrafiłabym już z nim być, a mimo to tak cierpię, tego bólu nie da się w żaden sposób opisać. Dziękuje za wsparcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w ciagu tych 3 lat moje życie zmieniło się o 360 stopni xxx czyli wróciło do punktu wyjścia, tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, jak to boli. Ale to minie. Jak ja czytałam wpisy na forum,że każdy to przeżył, że czas leczy rany to najbardziej mnie to irytowało. Dziś wiem, że ludzie ci mieli rację, ale dla mnie było rzeczą niewyobrażalną. Myślałam, że ten ból się nigdy nie skończy. Trzeba to przetrwać, innej rady nie ma. Daj sobie czas na ten ból, bo go przeskoczyć się nie da. Może to głupie, ale ja wówczas czytałam wiele różnych historii, czytałam jakieś poradniki o życiu, o związkach, miłości. Pozwalałam sobie na płacze i rozmyślania, bo wiedziałam, że te emocje muszą ze mnie jakoś ulecieć. Tak naprawdę żyłam na siłę. Nie chciało mi się nic, ale żyłam bo musiałam. Przetrwałam ten czas, a dziś mam w sobie spokój. :) Staraj się ciągle czymś zająć, wiem że myśli biegną i tak w jednym kierunku, ale coś robić trzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gosc 23:28, idealnie to ujelas! dokladnie takie postepowanie pozwolilo mi przetrwac po rozstaniu. zdarzaly sie jednak wieczory, kiedy bralam wino, wlaczalam smutna muzyke i ryczalam jak bobr przez cala noc - tego nie polecam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj mija dokładnie miesiąc od najgorszego dnia w moim życiu. Nadal nie potrafię tego zrozumieć, dlaczego? Dlaczego tak postąpił? Potrafiłabym to zrozumieć gdyby miedzy nami było źle, ale nie było, oczywiście były różnice zdań ale nigdy nawet nie kończyły się kłótnią. Cały czas mam w głowie, jego zapewnienia, że nigdy się ze mną nie rozstanie, pamiętam jak płakał jak bardzo się bał, że będzie tak jak mówią lekarze i już nigdy się nie obudzę. Nawet w chwili rozstania, powiedział, że nigdy nie spotkał takiej dziewczyny i ze nie radzi sobie z tym co zrobił. Ale widzę, że radzi sobie świetnie, poszedł z ową dziewczyną na wesele, gdzie świetnie się bawił, całe dnie spędzają razem. Wiecie ja nawet nie chce tego wszystkiego wiedzieć, ale mieszam w małym miasteczku gdzie wiadomości szybko się rozchodzą. Ostatnio mijałam się z nimi jadąc samochodem, cios prosto w serce, widząc go takiego szczęśliwego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×