Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cholerny_śrubokręt

Złamana

Polecane posty

Dawno, dawno temu… Początek jak w bajce… Ale to nie będzie bajka, bo bajki zawsze dobrze się kończą. Ta historia nie skończy się dobrze. A może skończy? Nie wiem jeszcze, bo ciągle trwa… Więc dawno, dawno-lat temu dwadzieścia i trzy dokonałam niewłaściwego wyboru-przekonałam moją mamę, żeby z okazji ukończonej właśnie szkoły podstawowej i zbliżających się moich piętnastych urodzin pozwoliła mi wyjechać wraz z przyjaciółmi na kilka dni nad jezioro. Długo musiałam prosić, bo „jesteś za młoda”, „co powie na to tata” i inne tego typu argumenty, których nie chciałam słuchać. Wreszcie udało się! Mama skapitulowała! Wreszcie wyjazd bez nadzoru rodzicielskiego, starszej siostry-wolność i zabawa :) Miało być tak pięknie. Miało… Niestety wśród grona przyjaciół znalazł się również On-Tomasz. Kolega, którego znałam od lat i bardzo lubiłam, ale tylko lubiłam. Trudno przecież, by w wieku lat czternastu myśleć o czymś więcej. Poza tym tata uważał, że na chłopców mam jeszcze czas i ja chyba myślałam podobnie. Niestety Tomasz uważał inaczej. Uczucie jakim mnie darzył było tak wielkie,że odebrało mu rozum. Zadręczał nim mnie i moich przyjaciół przy każdej nadarzającej się okazji. A widząc, że prośby nie przynoszą oczekiwanego skutku, postanowił zmienić taktykę na jedną z najbardziej paskudnych-próby wywołania poczucia winy i litości. Gdyby tylko u mnie to pół biedy-przyzwyczajona już byłam do najróżniejszych jego zagrywek i nie robiły one na mnie większego wrażenia. Ale Tomasz postanowił poszukać sojuszników… W efekcie końcowym po 3 dniach ten cudowny wyjazd zmienił się w koszmar. Tomasz „był” wszędzie… Nawet jeśli jakimś cudem udawało mi się wymknąć spod jego czujnego oka, to zmuszona byłam słuchać wyrzutów ze strony przyjaciół. No bo „jak ty tak możesz???" Ano mogę-w końcu nic na siłę… Nie chcę, nie jestem zainteresowana, a przede wszystkim nie jestem gotowa! Dnia czwartego przelało się… Coś we mnie pękło… Po serii kolejnych wyrzutów skierowanych pod moim adresem nie wytrzymałam i wykrzyczałam im wszystkim co myślę o takich przyjaciołach! Spakowałam swoje rzeczy w imponującym czasie minut trzech-nie patrząc nawet co biorę. Wściekłość zalewała mi oczy! Postanowiłam-wracam do domu. Udałam się na przystanek PKS oddalony od ośrodka, w którym rezydowaliśmy o jakieś 2 km. Niestety kiedy dotarłam-okazało się, że najbliższy autobus mam dopiero za dwie godziny. W głowie przez cały czas miałam jedną myśl-„uciekać -zanim Tomasz lub ktoś inny przyjedzie tu by mnie przepraszać, przekonywać bym wróciła…” Miałam dość! By dotrzeć do miasta, w którym mieszkałam musiałam pokonać zaledwie ok. 20 km, więc postanowiłam „jakoś dać sobie radę” Autostop? Tata przestrzegał… Ale taty nie ma… Szare Audi, sympatyczny pan lat ok. 40-nie ma problemu, podwiozę, jedziemy w tym samym kierunku… Skręcę tylko nad jezioro-muszę do jednego z wielu znajdujących się tam Ośrodków Wypoczynkowych zawieźć dokumenty-5 minut… Nie było żadnego ośrodka, a pan wcale nie był sympatyczny… Broniłam się! Jak ja strasznie próbowałam się bronić!!! Nie miałam szans… „Sympatyczny pan” był bardzo silny i bardzo brutalny… Może gdybym się tak nie broniła byłby mniej brutalny, ale z całych sił próbowałam uciec. Skatował mnie… Położył na plecach, zadarł sukienkę… Do dziś pamiętam jego głos, zapach jego potu, to jak sapał mi do ucha… I tą jego radość, kiedy zorientował się, że "jest pierwszy". Do dziś mnie mdli na to wspomnienie…Nie umiałam się już nawet poruszyć-połamane ręce, żebra, kręgosłup… Marzyłam by umrzeć. Albo chociaż stracić przytomność. Ale widocznie był o jeden cios za mało… Dostałam go później-gdy już skończył-ciężkim butem w twarz. Jakby było mu mało tego co już zrobił... Jestem przekonana, że bił by zabić, no ale nie zabił. Nie wiem ile tam leżałam-czas przestał istnieć… Kiedy się ocknęłam byłam już sama. Próbowałam się ruszyć ale nie umiałam. Połamanymi rękoma poprawiłam sukienkę, próbowałam wołać, ale głos nie chciał ze mnie wyjść. Leżałam… Tuż obok leżały worki ze śmieciami, które ktoś zostawił. Pomyślałam wtedy, że tak właśnie się czuję… Śmieć wyrzucony gdzieś między drzewami… Chciałam wyć, ale nie umiałam. Po raz ostatni spróbowałam się podnieść… To ostatnie co pamiętam. Następnym wspomnieniem jest już szpital. Policja, lekarze, rodzice, ludzie… Pytania… Nie potrafiłam się przyznać-tak bardzo się wstydziłam. Wymyśliłam zręczną bajeczkę o trzech nieznajomych, którzy zaczęli mnie zaczepiać, a ponieważ jestem osobą bardzo pyskatą-od słowa do słowa-ot cała historia. Znalazłam się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie… Na szczęście nie było badań, bo i potrzeby nie było-ważniejsze były urazy te, które były… „Czy córka będzie chodzić”? „Nic nie możemy teraz zagwarantować”… Policja spisała zeznania, sporządziła portrety pamięciowe trzech mężczyzn podobnych zupełnie do nikogo-„będziemy szukać”. Zostałam sama… To, co wtedy czułam nie są w stanie opisać żadne słowa. Mogłabym pokusić się o znalezienie banalnych, wręcz wyświechtanych określeń, które same cisną się na usta przy takich sytuacjach-wstyd, poczucie winy, nienawiść i obrzydzenie do samej siebie, żal, smutek-ale to tylko słowa… Nie są w stanie oddać tego co się wtedy czuje. Tytułowa „Złamana” jest bardzo trafnym określeniem. Wszystkie złamania jakie miałam, nie bolały nawet w połowie tak bardzo jak to, które miało się już nigdy nie zrosnąć… Chciałam płakać, ale nie potrafiłam-do dziś nie potrafię.Choć minęły już 23 lata-nie zapłakałam ani razu… Wiele tygodni spędziłam w szpitalu i każdego dnia przeżywałam to od nowa. Myślałam czy gdybym wtedy nie uciekła, albo uciekła chwilę później, albo wcześniej, albo nie wyjechała wcale. Niewłaściwy wybór, z którym już zawsze przyjdzie mi żyć. Tylko jak żyć z na zawsze odebraną godnością? Może lepiej było tam umrzeć? Na pewno tak, no ale nie umarłam. Trzeba więc stanąć na nogi… Zawzięłam się-miesiące rehabilitacji przyniosły skutek-po roku udało się. „Poskładaliśmy cię do kupy i nie zepsuj tego-żyj spokojnie”… Żyj? Jak??? Żadne słowo z tych, które się czyta w relacjach osób skrzywdzonych w ten sposób -o strachu na dźwięk kroków i o wymiotów na dźwięk męskiego głosu nie jest nawet odrobinę przesadzone… Jak z tym żyć? Postanowiłam się zemścić-chcę żeby cierpiał… Ta myśl dodawała mi sił i dodaje do dziś. Zapamiętałam numer rejestracyjny, ustalenie reszty było trudne i czasochłonne, ale na szczęście (?) możliwe. Imię, nazwisko, adres, stan rodzinny (córka w moim wieku???)-wiem wszystko. Trzeba się do tego przygotować, zaplanować, zebrać siły… A w międzyczasie jakoś żyć. Minęły lata… Plan do dziś niezrealizowany, ale jakoś żyję. Emocjonalnie pusta w środku, teatralna kukła udająca żywą- ale jednak… Każdego dnia od nowa próbuję uciec od tego co się wtedy wydarzyło i od tego co później chciałam zrobić, ale to chyba niemożliwe… Pomimo upływu czasu ciągle zdarza mi się budzić w nocy z krzykiem. Już nie boję się mężczyzn, już pozwalam się dotykać, ale nie potrafię przestać sprowadzać samej siebie do obiektu seksualnego-takiego co to tylko do tego się nadaje… Nie da się zbudować normalnej relacji jeśli się postrzega samą siebie w ten sposób… Czy zemsta coś zmieni w moim życiu? Czy sprawi, że w końcu się od tego uwolnię i zacznę coś czuć? Nie wiem… Na razie postanowiłam po raz pierwszy w życiu to z siebie „wyrzucić”-na forum i anonimowo, ale nie potrafiłabym opowiedzieć o tym komukolwiek w inny sposób. Czy pomoże-nie wiem… Kilka dni temu usłyszałam od pewnego mądrego kolegi, że jeśli podzielimy się z kimś swoim bólem-stanie się on mniejszy. Przepraszam, że podzieliłam się swoim z Wami, ale po prostu poczułam, że muszę! Chcę wreszcie zacząć żyć-a nie tylko istnieć…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kryminolog
Jeśli to Ty, Prowokatorze, gratuluję Ci postępującej psychopatii i zdolności symulowania emocji na podstawie studium kobiety na Kafe. Pozostałym możliwym autorom i autorką gratuluję wyobraźni, tylko że nie ma takich aż takich wzrokowców, by zapamiętać numer rejestracyjny autostopu i aż takich psychopatów, by zakatować tak dziewczynę napotkaną bez zamiaru zabójstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podejdź do tego w inny sposób. Nie szukaj zemsty tylko sprawiedliwości. Taki s*******n powinien siedzieć. Powinien za to zapłacić. Dlaczego nie zdecydowałaś się jeżeli wiesz kto to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wtedy się wstydziłam, może trochę czułam winna... W końcu sama wsiadłam do tego samochodu. Teraz wiem, że byłam bezdennie głupia i powinnam była to zgłosić, ale dziś już jest na to za późno-minęły lata, a ja dopiero dziś, po raz pierwszy odważyłam się to z siebie wyrzucić. Nie po to, by czytać, że świat jest wolny od "aż takich psychopatów"-choć bardzo chciałbym,żeby tak było... Po prostu pomyślałam, że jak zamienię myśli na słowa, to będzie mi lżej. Nie jest-dziś znów boję się zasnąć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wczoraj napisałem, że powinnaś szukać sprawiedliwości nie zemsty. Myślę, że na sprawiedliwość nigdy nie jest za późno, zwłaszcza że to nie była jakaś tam kradzież batonika z kiosku, za którą karać po latach to nawet wstyd by było. Ale rozumiem Cię, że Ty w tej chwili nie chcesz rozgrzebywać ran jeszcze bardziej bo jak widzę mimo, iż minęło tyle lat nie zdołały się zabliźnić. Chcesz zacząć żyć, a nie skreślać daty z kalendarza. Dobrze, że zdecydowałaś się to z siebie wyrzucić. To bardzo pomaga. Mimo, iż być może spotkasz się z jakimiś zj******i komentarzami to i tak warto. Jasne, że teraz możesz czuć się z tym wręcz gorzej bo musisz intensywniej o tym myśleć aby pisać i rozmawiać, ale mam nadzieję, że to kwestia czasu. Duszenie w sobie emocji nigdy nie było dobre bo za maską, którą na co dzień musiałaś i pewnie musisz przybierać kryje się ktoś inny. Tajemnica zwłaszcza takiej kategorii to brzemię, z którym ciężko samemu funkcjonować. Dobrze mieć powierników takiej tajemnicy. Za jakiś czas będzie lżej, na ile ciężko powiedzieć, każdy jest indywidualnością jakby na to nie patrzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×