Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

wygralam 5 w totolotku i nie wiem czy powiedzieć mężowi

Polecane posty

Gość gość
Autorko mój mąż też mnie nie rozpieszcza, średnio zadowolony kiedy sobie coś kupię, chociaż trochę mu głupio powiedzieć to wprost, ale ja to widzę na jego twarzy jest dużo wypisane. W ogóle to czuję się w małżeństwie lekceważona i niekochana. Czasami myślę by odejść. Naprawdę mam już tego wszystkiego dość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nic mu nie mów. może on też ma schowane pieniądze sknera

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję doświadczeń z mężczyznami... Ja bym w życiu nie była z kimś takim kto mi wylicza na wszystko pieniądze. Nie wiem skąd Wy takich facetów bierzecie i czemu ich do pionu nie ustawicie, ale to inna sprawa... Tak, wyobraź sobie, że wiem, co znaczy mąż kutwa. Ksiązkę bym mogla napisać o jego sknerstwie, które graniczy z paranoją. Stąd moje zrozumienie dla pomysłu autorki i porada taka, a nie inna. Nie każda jest taką szczęściarą, że ma męża, który przymyka oko na babskie zakupy. A skąd takich bierzemy?... niekoniecznie takich bierzemy, tacy się stają z biegiem lat. Przeżyłam w małżeństwie 30 lat, z czego ostatnich 10 jest gehenną pod względem finansowym. Dodam, że kasę mamy i stać nas na wiele, ale w oczach mojego męża wydatki inne niż żarcie, to strata pieniędzy. Kasa kisi się na koncie, nie zarabia na siebie, a np. dom się zrujnował bez remontu ponad 20 lat. Tacy też bywają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gratuluje wygranej :) chyba 6800 za 5-tkę wypłacali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie każda jest taką szczęściarą, że ma męża, który przymyka oko na babskie zakupy. A skąd takich bierzemy?... niekoniecznie takich bierzemy, tacy się stają z biegiem lat. Przeżyłam w małżeństwie 30 lat, z czego ostatnich 10 jest gehenną pod względem finansowym. Dodam, że kasę mamy i stać nas na wiele, ale w oczach mojego męża wydatki inne niż żarcie, to strata pieniędzy. Kasa kisi się na koncie, nie zarabia na siebie, a np. dom się zrujnował bez remontu ponad 20 lat. Tacy też bywają... X Współczuję i to szczerze i bez złośliwości. Mój mąż nie musi przymykać oka na babskie zakupy, bo to nie chodzi w ogóle o przymykanie oka, ale o podejście do życia, podejście do zakupów i tego do czego służą pieniądze. Mój mąż nie chce abyśmy wyglądali "jak dziady" w byle jakich ciuchach z wyprzedaży na bazarku, wie, że jakość trochę więcej kosztuje i dla niego to oczywiste, że na pewne rzeczy trzeba kasę wydać. Mam nadzieję, że z biegiem lat się nie stanie chodzącą sknerą, bo musiałby zmienić myślenie o 180 stopni. I tak szczerze się zastanawiam jak to jest z tymi mężami sknerusami: czy oni się faktycznie aż tak bardzo zmieniają, czy zawsze mieli takie zapędy do oszczędzania, tylko kobiety ich dobrze tłumaczyły, albo tego nie zauważały. Inna sprawa: pieniądze macie wspólne: możesz wyegzekwować od męża, że połowa kasy jest Twoja i robisz z nią co Ci się podoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym powiedziała, i od razu zapowiedziała, że wszystko wydaje sama na co zechce i nie ma nawet innej opcji!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. Jesteśmy 5 lat po ślubie. Na początku taki nie był. Odkąd zarabiamy trochę więcej zrobił się strasznym skąpcem. Każdy gorsz chce odłożyć. Na co? Odpowiada na czarną godzinę. I wcześniej myślałam, że ma rację, też starałam się oszczędzać. Chociaż często zapalała mi się czerwona lampka, że jednak przesadza. Wszystko zmieniło się, kiedy zepsuł mi się samochód. Naprawa 2 tys. Chciałam z odłożonej kasy wziąć 1 tys. na naprawę. Nie pozwolił, uważając, że to nie jest czarna godzina. Nie docierało do niego, że jeżdzę do pracy, zakupy itd. Skończyło się, że sama wypłaciłam z konta. Afera była przez pół roku jak to dosłownie trwonię kasę. I odtąd wiem, że on zbiera kasę dla zbierania. Ale wiem, że szczerość w zwiazku jest ważna. Nie wiem czy bede potrafila kłamac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Konta macie osobne czy wspólne? Jeśli osobne to z czyich pieniędzy opłacacie rachunki i robicie zakupy i kupujecie rzeczy do domu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dzieje się tak dlatego bo oszczędzanie potrafi uzależniać i wciągać. Oszczędzanie to jest taki wyuczony odruch który jak raz się pojawi to lubi ewoluować ku gorszemu i ma to do siebie, że z biegiem lat argumentowanie i nowe pomysły oszczędzania zaczynają się rozciągać jak guma! Człowiek nauczony tych przyzwyczajeń z automatu w którymś momencie traci czucie że granice przyzwoitości zostały już przekroczone. W którymś momencie to już zaczyna przekraczać ludzką godność ale sam zainteresowany już tego nie widzi, nie chce widzieć. To jest klimat taki jak z anoreksją, chodzi o mechanizmy że można więcej i więcej oszczędzać tak samo jak można więcej i więcej schudnąć. W końcu dochodzi do strasznych absurdów typu właśnie samochód wymagający naprawy wg zainteresowanego jej nie wymaga. Na czym dalej można oszczędzać. Na ludzkim wyglądzie ? na zdrowiu ? Była taka babka zaraz skopiuję wam jej historię. Otóż:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hetty Green, właśc. Henrietta Howland Green (ur. 21 listopada 1834 w New Bedford, zm. 3 lipca 1916 w Nowym Jorku) – amerykańska finansistka, inwestorka giełdowa, milionerka. Powszechnie uznawana za symbol skąpstwa. Hetty Green była w Nowym Jorku powszechnie znanym inwestorem giełdowym. O jej skąpstwie krążyły mniej i bardziej bliskie prawdzie legendy. Mawiano na przykład, że z oszczędności myła się tylko w zimnej wodzie, że miała zawsze tylko jeden komplet ubrań – noszony aż do zdarcia, że jeździła starym powozem i odżywiała się głównie tanimi pasztecikami (po 15 centów sztuka). Dlatego też nazywana była "wiedźmą z Wall Street".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Prowadziła rozległe interesy, ale nie posiadała własnego biura. Swoje dokumenty przenosiła w walizach, które rozkładała w holu jednego z nowojorskich banków, w którym trzymała swoje pieniądze. Rzekomo także w banku przygotowywała sobie posiłki – podgrzewając je na kaloryferze. Hetty odnosiła coraz większe sukcesy finansowe, inwestując w nieruchomości i kolej, a także udzielając pożyczek (w tym kilkakrotnie miastu Nowy Jork). Jednocześnie prowadziła niezwykle skromne życie. Gdy jej syn Ned jako dziecko złamał nogę, zaprowadziła go do szpitala dla ubogich. Została jednak rozpoznana – lekarze odmówili przyjęcia Neda za darmo i zażądali pieniędzy. Zabrała wówczas syna i leczyła go domowymi sposobami. Skutkiem tego była gangrena i amputacja kończyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Córkę wydała za mąż dopiero w 1909, gdy Sylwia miała 38 lat. Przez wiele lat odrzucała kandydatów do jej ręki, obawiając się łowców posagów. W końcu Sylwia wyszła za mąż za milionera Matthew Astora Wilksa. Po wyprowadzce Sylwii Hetty została w domu sama. Kupiła wówczas dwa małe mieszkania: jedno w Brooklinie, a drugie w podnowojorskim Hoboken w stanie New Jersey. W ciągu następnych lat nieustannie przeprowadzała się z jednego mieszkania do drugiego, dzięki czemu nie posiadała rezydencji podatkowej w żadnym stanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wedle różnych szacunków Hetty Green pozostawiła po sobie majątek wart od 100 do 200 milionów dolarów (równowartość od 1,95 mld. do 3,9 mld. współczesnych dolarów), w całości odziedziczony przez dwójkę dzieci. Ned, znany kolekcjoner znaczków pocztowych i monet, wydał fortunę na ekstrawaganckie, rozrzutne życie. Znany był również ze wspierania nauki. Również córka Sylwia nie prowadziła oszczędnego życia. Umierając w 1951, posiadała jednak majątek wart ok. 100 milionów dolarów (równowartość 820 mln. współczesnych dolarów), które niemal w całości przekazała w testamencie na cele dobroczynne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
badz mądra i nie mów. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesli powiesz mężowi, będziesz szybko tego żałowała. Zobaczysz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przypomniał mi się tu topik pewnej kobiety. Otóż jej mąż bodajże wziął urlop i miał malować z teściem dziewczyny nowo wybudowany dom. Malowanie rozciągało się w czasie. W końcu jakaś znajoma poinformowała autorkę że widziała jak jej mąż razem z teściem wypoczywają sobie nad jeziorkiem. Autorkę tematu wtedy niemalże szlag trafił. Była burza mózgów jak tu zaskoczyć dupków na na gorącym uczynku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. Wygrana około 7 tys. Jeszcze nie odebrałam, byłam się tylko dowiedzieć. Mamy wspólne konto. Jak pisałam powyżej, zarabiamy mniej wiecej tyle samo. Dostajemy w pracy premie za dobre wyniki i w zalezności, kto dostanie taką premię wiecej przynosi do domu. Ani ja, ani mąż nie oszukujemy siebie w sprawach finansów. Jedno konto na które przychodzą nasze wypłatyi wszelkie bonusy i drugie konto z oszczednościami. Oba konta wspólne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pora więc mieć okruszek czegoś własnego:) 7 tys to nie jest ogromna kwota, ale dla męża dorzucić do oszczędności, to juz coś;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asdsas
Ja to czytając niektóre tematy coraz bardziej doceniam swojego męża, a i nie jestem masochistką, to też inna sprawa. Szczerość, to podstawa udanego związku, ale czy aby Wy tworzycie takowy? Wątpię, ja bym się udusiła z takim facetem i będąc na Twoim miejscu nie powiedziała o wygranej, tylko zafundowała dziecku ubrania, czy jakąś wycieczkę, bo z tą sknerą to raczej na takową nie ma dziecko szans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta historia z autem pokazuje, ze lepiej, zebys miala gdzies odlozona kase na czarna minute. Znowu ci sie auto zepsuje, albo dziecko bedzie czegos potrzebowalo, co maz uzna za fanaberie i bedzie jak znalazl. Swoja droga, gdyby mi powiedzial, ze auta nie potrzebuje na dojazdy do pracy, to bym wziela auto meza. Skoro auto jest niepotrzebne, to niech sobie radzi bez... zaraz by ci auto polecial sam naprawiac. Na twoim miejscu zaczelabym meza oduczac tego sknerstwa. Lepiej teraz kilka mniejszych bitew stoczyc, niz pozwolic, zeby mu sie to poglebialo, a wierz mi, ze jak nic nie bedziesz robic, to bedzie gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym powiedziała, ale zaznaczyła, że wpłacam to na WŁASNĄ lokatę i to ja decyduję jak to będzie wydane. Wygarnęłabym mu sytuacje z autem i powiedziała, że to mnie nauczyło, że w trudnej chwili nie mam co na niego liczyć. Może do niego dotrze. x Całe szczęście ja nie mam takiej sytuacji, ostatnio w sumie wydałam kilka ładnych stów (znowu :P ) na moj***abskie hobby (nie, nie ciuchy) i mój mi słowa nie powie tylko się cieszy, że mam coś co sprawia mi przyjemność. A ogólnie staram się aż tak nie szastać, jednak wie, że mam kilka rzeczy na punkcie których mam kręćka (i mimo to analizuję i sprawdzam zanim kupię czatuję na promocje). Wspólczuję bo jednak pieniądze są po to by fajnie żyć, dbać o wszystkie sfery (i trochę odłożyć, i trochę na przyjemnośc), a nie by wiecznie je liczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja od początku nie chciałam wspólnego konta z mężem. Czułam że nie zdzierżę takiego tłumaczenia sie z każdej bluzki i nie zdzierżę jak będę chciała odłożyć na coś a mąż postanowi kupić drogi aparat fotograficzny. Nie! Mieliśmy taką umowę że każdy ma osobne konto a oprócz tego trzecie konto wspólne na które co miesiąc robiliśmy przelew. Wysokość takiego comiesiecznego przelewu to była troszeczkę wyższa kwota niż srednie miesięczne koszty rachunków na życie oraz jedzenia, a cała reszta zarobionej kasy to każdy sobie i jeden drugiemu nie musiał sie spowiadać. I powiem ci że to się sprawdzało. Byłam zadowolona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tak robię. Jak mam lewa kasę to nic nie mowie bo on od razu ma do tego swoje pomysły jak to wydać (nowa kosiarka itp). A ja chcę sobie coś kupić czy dzieciom to mam i nie muszę sobie odmawiać. Kosmetyków moich on nie ogarnia. Ciuchy nowe - nie zauważa. Sprawdzone. Idę na zakupy do centrum i przy okazji sobie coś kupie. Pojedynczo żeby nie zwracało uwagi. To jest super patent. Czasem mi tylko żal ze nie mogę się mu pochwalić ze mnie docenili w pracy i dali super premie. Ale coś za coś. Polecam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Również wydaje mi się, że jeśli mu powiesz, to szybko tego pożałujesz. On będzie chciał wszystko odłożyć, a Ty mieć na swoje wydatki. Odłożycie - Ty będziesz niezadowolona. Wydasz - on Ci będzie marudził. Lepiej schowaj te pieniądze i nie przyznawaj się. A co do męża, to pamiętaj - czego oczy nie widziały, tego sercu nie żal :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trzymaj te pieniądze w razie gdyby ci się znów samochód zepsuł, bo wiesz już że w takich sytuacjach na męża nawet nie masz sie co oglądać.. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Ja bym powiedziała, ale zaznaczyła, że wpłacam to na WŁASNĄ lokatę i to ja decyduję jak to będzie wydane. Wygarnęłabym mu sytuacje z autem i powiedziała, że to mnie nauczyło, że w trudnej chwili nie mam co na niego liczyć. Może do niego dotrze." JEDYNA mądra odpowiedź w temacie. Zachowasz się fair wobec meża. Nie będzie mógł Ci zarzucić kłamstwa czy nieuczciwości. A jednocześnie utrzesz mu nosa, postawisz się i może ta sytuacja skłoni go do refleksji. Ale ja na miejscu autorki nie przepuściłabym wszystkiego na ciuchy i kosmetyczkę tylko zostawiłabym cześć bo nigdy nie wiadomo jak się zycie potoczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko. jeśli twój mąż sam nie zapyta to mu nie mów. potraktuj to jako dodatkowy jednorazowy zastrzyk finansowy. Skoro macie na bieżące wydatki to nie ma powodu abyś tą extra kasę mu dawała. I pomyśl: czy w odwrotnej sytuacji mąż z taką kasą by się z tobą podzielił? z tego co piszesz to raczej nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój mąż kiedyś wygrał. Przelał na moje konto żebym miała na waciki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz prawo wydać to na własne potrzeby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Ja bym powiedziała, ale zaznaczyła, że wpłacam to na WŁASNĄ lokatę i to ja decyduję jak to będzie wydane. Wygarnęłabym mu sytuacje z autem i powiedziała, że to mnie nauczyło, że w trudnej chwili nie mam co na niego liczyć. Może do niego dotrze." xxxx w zyciu wiekszej głupiej, durnej rady nie czytałam :) mam nadzieje autorko, ze puscisz to mimo uszu :) słuchaj takiej kloty, to zimą bedziesz trampki nosic ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×