Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy mogę z tym iść do sądu ? Historia porodu. Błagam o pomoc.

Polecane posty

Gość gość

Otóż dzień przed terminem pojechałam na porodówkę z fałszywym alarmem. Zbadali mnie okazało się, że jest małowodzie i będą wywoływać. Posadzili mnie na kozetkę, czekałam godzinę, przyszła położna zabrała ją i czekałam kolejną godzinę na stojąco w bólach i spuchniętymi nogami. Przyszła znowu położna, zrobiła lewatywę i na porodówkę. Podała oksytocynę, która na mnie nie zadziałała. Na następny dzień miałam mieć wywoływany poród, ale lekarka K stwierdziła, że damy macicy odpocząć i robimy na drugi dzień, w ten kolejny dzień brakowało łóżek na oddziale. Rano poszłam na badanie i lekarka K stwierdziła, że mam się pakować i do domu. Wchodzę na salę, nawet nie zdążyłam wyjąć telefonu, by po kogoś zadzwonić, a tu wpada położna, że mam się pośpieszyć, bo pacjentka czeka i chcąc zabierać mi pościel zrobiła jeszcze krótkie KTG. Wszyscy z rodziny byli w pracy, a ja w ciągu 15 minut miałam zniknąć z oddziału z torbami, ze wszystkim! Tylko mamie udało się wyrwać. Mama jest drobnej budowy, ale i tak wzięła na plecy to co mogła, a ja wzięłam dość lekką reklamówkę. Położna szybko wyjęła mi wenflon i kazała się już zbierać. Więc ja chwytając za reklamówkę zalałam krwią korytarz, ponieważ ranka po wenflonie nie zdążyła zaschnąć. Czułam się po prostu wyganiana z oddziału. 4 dni później poszłam do lekarza prowadzącego ciążę. Dostałam skierowanie na następny dzień na oddział w celu rozwiązania ciąży z powodu podejrzenia zatrucia ciążowego (kostki miałam szersze niż kolana). Tak więc udałam się na porodówkę, tam oczywiście badanie przez stażystę kontrolowanego przez doktor K , okazało się, że jest dystrofia. Mała od tygodnia nie przybrała ani grama. Tak więc zaprowadzili mnie na porodówkę. Drugi raz podali mi oksytocynę, która prócz bóli w krzyżu nic nie zdziałała. Doktor K stwierdziła, że na następny dzień zakładamy do macicy balonik na wywołanie porodu i jeśli on nie zadziała robimy cc. Tak więc 3 dzień na porodówce po raz drugi. To już równy tydzień po terminie. Doktor K rano założyła balonik, lekkie bóle czułam od razu jak zeszłam z samolotu. O godz. 15 balonik wypadł i rozwarcie było na 3-3,5 cm. Bóle zaczęły się konkretne, więc położna kazała mi wziąć prysznic. Tam już zaczęłam się drzeć i ryczeć. Około godz 18 zabrali mnie na porodówkę i tam przecierpiałam w krzyku płaczu 2 godz. Wszedł doktor R, nie wiem dlaczego, ale jak go zobaczyłam, zrobiłam się spokojna, tak jakbym zobaczyła anioła i miałam racje. Doktor R przez cały czas kontrolował sytuację i rozmawiał przez telefon z doktor K, a skoro konsultował z nią decyzję to musiała tam być, ale jakimś cudem jej nie było. On chciał zrobić cc, a ona chciała trzeci raz podawać oksytocynę. Kłócił się z nią przez tel, w końcu dał mi z nią porozmawiać i prosiłam ją o te cc, bo rozwarcie stało w miejscu, a skurcze miałam co 45 sek. Doktor K stwierdziła, że jeśli nie chcę oksytocyny to "mam sobie leżeć w tych bólach do rana". Dodam, że nie mogłam w ogóle oddychać podczas skurczy, choruję na astmę i potem przy badaniu serduszka małej okazało się, że pojawia się niedotlenienie. Doktor R rzucił telefonem podczas rozmowy z doktor K i dał mi kartkę. Kazał pisać "Odmawiam podania oksytocyny po raz trzeci, chcę cc, data i podpis" . I tak wylądowałam na stole operacyjnym. 21:59 urodziłam córcię. Wszystko ok, córcia 10 punkcików. Rano budzą mnie krzyki doktora R i wyzwiska pod adresem doktor K, że do takiej tragedii by doszło przez nią. Nie słuchałam, bo nie wiedziałam, że chodzi o mnie. Słyszałam piąte przez dziesiąte. Za chwilę przychodzi do mnie cały roztrzęsiony, ze łzami w oczach. Podziękował mi, że tak krzyczałam i zwracałam na siebie uwagę, bo córcie uratował w ostatniej chwili. Wody płodowe jak on to ujął były jak zielony kisiel. Mała wydaliła już smółkę. Silne zatrucie ciążowe, dystrofia, małowodzie, niedotlenienie, wydalona smółka i do tego mała owinięta była dwa razy w okół szyi i klatki piersiowej pępowiną. Ja dziękowałam doktorowi, a on mnie. Nie brałam pod uwagę tego, że mogę mieć cc. Dużo czytałam o porodzie naturalnym. Nie miałam pojęcia, że zaraz na drugą dobę trzeba wstawać z poszytym brzuchem. Nie byłam na to przygotowana. Położna przyszła na drugi dzień, dokładnie 15 h po porodzie, jak zdążyło zejść znieczulenie i zaczęła siłą wyciągać mnie z łóżka. Złapała za ręce i ciągnęła, ja darłam się, czułam jakby miało mi rozerwać brzuch. Nie wytrzymałam odepchnęłam ją nogą i poszła, a ja sama dałam sobie radę. Przy badaniu doktor K, jakby nigdy nic, nawet nie wspomniała o porodzie, nic kompletnie. Była niemiła, podczas badania spokojnie zapytałam "czy mogłaby Pani troszkę delikatniej, bo boli", stwierdziła, że muszą wszyscy obchodzić się ze mną jak z jajkiem i nie jestem nauczona "kindersztuby". Przez resztę pobytu położne dowalały mi na każdym kroku. Miałam problemy w karmieniu. Kilka razy przyszła pielęgniarka od noworodków i pomagała, ale za którymś razem chyba obudziłam położną i stwierdziła, że ja żałuję dziecku piersi, że jej nie podaję. Poryczałam się, miałam ochotę rzucić się na linę. Byłam w takim szoku z tego wszystkiego, że nabawiłam się depresji po porodowej. Oczywiście nie mam tego na papierku. Ukrywałam to, przechodziłam sama i wyszłam z tego, mam wspaniałą córcię dzięki doktorowi R. W szpitalu non stop wstrzymywałam płacz, nie odzywałam się, siedziałam cicho, bo szok zrobił swoje. Teraz po czasie zdałam sobie sprawę jaką mam traumę i co ten szpital mi wyrządził. I teraz pytanie, czy ja mogę z takim porodem zaskarżyć doktor K lub szpital do sądu o narażanie życia lub zdrowia mojego i dziecka ? I o nienależytą opiekę ? Przepraszam was za pisownie i składanie zdań. Pewnie ciężko będzie się czytało. Nie jestem polonistką, piszę to opowiadanie już dłuższy czas no i w skrócie, więc proszę o wyrozumiałość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro wszystko dobrze się skończyło to po co chcesz się po sądach ciągnąć? Mi by było żal macierzyństwa na tułaczke po sądach. Mój poród nadawał się do uwagi w tvn, ale ponieważ dziecko mimo wczesniactwa wyszło z tego zdrowo, to dałam se spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No niby możesz, tylko musisz to wszystko udowodnić. Personel szpitala pewnie będzie stał za sobą murem i nikt nie będzie przeciw nikomu świadczył, a i w papierach szpitalnych nie wiadomo, co się znajdzie. Mogli nie napisać wszystkiego w dokumentacji albo napisać tak, żeby nie było, że coś zrobili nie tak. Moim zdaniem szkoda własnych nerwów, żeby do tego wracać. Ja bym się cieszyła, że mam zdrowe dzieciątko i to jemu bym poświęciła swoją energię. Po co masz się teraz stresować, jeszcze Ci pokarm zniknie a stres przejdzie jeszcze na dziecko. Możesz na forach opisać swoją sytuację z podaniem o jaki szpital chodzi, aby ostrzec inne kobiety. Możesz napisać na stronie Rodzić po Ludzku, bo tam też dużo ciężarnych szuka informacji o szpitalach i warunkach porodu. Możesz opisać lekarzy na Znany Lekarz. Ale sprawa sądowa to dużo nerwów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie odpowiem na twoje pytanie, ale jedno jet pewne na 100% - doktor K czekała na łapówkę. Proste, jak budowa cepa. Co jej tam, ze dziecko nie przeżyje albo będzie upośledzone umysłowo, skoro nie dostała łapówki to nie zrobiła cesarki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do sądu nie, ale idź z tym do prasy, do mediów!!! To trzeba nagłośnić, te k****y lekarze i położne traktują rodzące kobiety jak śmieci, gorzej niż zwierzęta bo weterynarz jest delikatniejszy jak się krowa cieli czy sika szczęki, to jest koszmar! Nie zostawiaj tego, idź do gazet, napisz do Uwagi, gdzie się da!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Idź do sądu. Jestem pielęgniarką i za przeproszeniem hoooj mnie jasny strzela jak ja widzę jak te lekarki odnosza się do pacjentek, a już nie daj boże zwróć uwagę położnej, że coś zrobiła źle to już w ogóle darcie mordy. Najlepiej jak byś lekarkę K do sądu poskarżyła. pogadaj z prawnikiem najlepiej. Gadanie w mediach nic nie da o ile W OGÓLE się tobą zainteresują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie mam skontaktować się z regionalną prasą i umówić się z dziennikarzem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Skoro wszystko dobrze się skończyło to po co chcesz się po sądach ciągnąć?" A chociażby po to aby inne kobiety nie musiały przez to przechodzić i ryzykować utraty życia swojego i dziecka durna pało!! Sorry, sama jestem pielęgniarka (na szczęście szkolona i pracującą w innym kraju a nie w tej polskiej rzeźni pełnej łapówkarstwa) i jak czytam cos takiego to mnie trafia! Kobiety! nie pozwalajcie sie tak traktować, piszcie skargi, idzcie do sądu. Te sprawy MUSZA byc rozpatrzone i ktos w końcu za to beknie, a jesli nawet nie to następnym razem będzie uważał bo będzie sie bał o swój stołek. jeśli nikt nic nie bedzie robił to takie taktowanie sie nie zmieni. Chciałybyście aby wasze dzieci były tak potraktowane?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiesz co jak chcesz to nagłosnij to w pracie,internecie,mozesz napisac jakis artykuł,blog... do sadu? watpię co bys wskorala? za co chcialabys odszkodowanie? ale to ze kazali ci wstawac po 15 g. po cc to się dziwię,mnie kazali po 8!!! i tez bylam nieprzygotowana,historia podobna do twojej.ciesz się ze moglas te 15 godzin odpoczac,w niektorych szpitalach każą wstawac juz po 6. co do kp miały rację-trzeba przystawiac jaknajczesciej i nie zalowac 'cyca". im wiecej się przystawia tym lepszy pokarm ma sie potem ale na to trzeba zapracowac,nameczyc się trochę a nie siedziec jak krolewna i czekac az podadzą na tacy.\moim zdaniem jestes histeryczka i przesadzasz,ja mialam gorzej, zostalam sama juz bedac w ciazy,na porodowkę pojechalam sama autobusem,nawet mama mi nie pomogla bo nie zyje.Bylam zupełnie sama od poczatku do konca pobytu w szpitalu a na koniec musialam poprosic obcego faceta z korytarza,zeby pomogł mi wziac druga walizkę i zniesc do taxowki,bo nie mialam jak wziac 2 walizek i jeszcze dziecko. Jak przyjechalam na porodowkę to lekarka powiedziala ze jeszcze za wczesnie,zebym wracala do domu a ja się uparłam ze zostanę. to wzieli mnie na sale i okazało ze się sa wody zielone i mala traci tętno...i jeszcze pamietam bo to byla sobota rano ze jakies 2 mlode stały przy mnie chyba studentki i ze sobą gadały ze sa niewyspane bo były wczoraj na imprezie. A mimo to nie narzekam i nie cuduję,ciesz s ię ze masz zdrowe dziecko,ze wszystko się dobrze skonczyło , nie cackaj sie tak nad sobą i więcej pokory życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, na pewno przeżyłaś ciężkie chwile, ale mam wrażenie, że przesadzasz i dramatyzujesz. Mama wzięła na plecy rzeczy, które przywiozłaś do porodu? A co ty na półroczny pobyt się przygotowywałaś, że tyle miałaś tych rzeczy, że dorosła osoba nie potrafiła się z nimi zabrać? Zalałaś krwią z wyjętego wenflonu korytarz? Wielokrotnie miałam wenflon czy oddawałam krew, ale z rany nigdy nie tryska fontanna. Już najmniej prawdopodobna wydaje mi się telefoniczna kłótnia lekarzy. I wcale sie nie dziwie, że personel źle się do ciebie odnosił, skoro kopnęłaś położną. Nie wiem czego sie spodziewałaś - że będziesz leżeć w łóżku 2 tygodnie? Normalne jest, że po cesarce wstaje się w tym samym dniu. Kobiety wstają, nie histeryzują i nie atakują personelu z tego powodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, napewno to bylo dla ciebie traumatyczne przezycie, ale z tym ze lekarz ledwo uratowal twoja corke to sie nie zgadza, bo by nie dostala 10 pkt Apgar gdyby bylo cos nie tak....troche histeryzujesz i koloryzujesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie najlepiej dac się traktowac jak śmieć mamy 21 wiek nie rodzimy na polu tylko w szpitalu za który płacimy z naszych podatków,żeby taka krowa jedna z drugą miały co miesiąc pensje a my żebyśmy były traktowane jak ludzie z szacunkiem Ja bym zaskarżyła ten bałagan

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i pójdzie do Sądu i co? Myślicie że wygra? W życiu, lekarz sobie weźmie najlepszego adwokata, a że w sumie wszystko teraz ok z dzieckiem, to dziewczyna przegra i zabuli jak za zboże za sprawę, o nerwach nie wspominając.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro dziecko dostało 10 p to co ty piszesz ze mało co nie umarło? Mało co to nie umarł mój syn który na ktg miał zerowe tętno!! A z twoją córka było wszystko w porządku. Chyba przesadzasz. Nie jesteś pepkiem świata. Na oddziale było pełno innych kobiet. I jak mogłaś zalać krwią korytarz po wenflonie? Przesadzasz i szukasz dziury w całym. Ja po cc wstawalam na drugi dzień rano a cc było wieczorem i nikogo nie kopalam bi mnie bolało. Taka kolej rzeczy moja droga. Pewnie zachowywałas się jak księżniczka rozkapryszona. Sorry ze to pisze, ale za dużo wymagasz. Nikt nie będzie się z tobą cackal, bo nie jesteś sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8:19 100 % RACJI! Gdyby ledwo ją uratował, to bank by nie było 10 pkt! A laska jeszcze pisze, ze lekarz prawie się poryczał :-D Co za bajkopisarka :-D Histeryzuje i tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8:43 Zalać krwią korytarz po wenflonie buhahahaha To musiała być masakra piłą mechaniczną skoro krew tryskała po posadzce i ścianach ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję autorko. W sądzie raczej nic nie zdziałasz. Sama zastanawiałam się nad tym po porodzie. Mój poród niestety był również koszmarem. Najpierw ochrzaniła mnie lekarka ze nie załapałam od razu ze zaczyna mi się poród a ja myślałam ze to może skurcze przepowiadające bo nie byly regularne. Potem położna położyła mnie na porodówce, caly czas kazała leżeć, tłumaczyła to koniecznością ktg, nie dala się napic nawet łyka wody. Potem miałam bardzo bolesne nacięcie krocza. Po zakończeniu porodu położyli mnie na korytarzu bo rzekomo nie bylo miejsc. Prosiłam o sale wiec położna kazała mi zebrać graty i pójść na pietro- bylo to może 2 godziny po porodzie. Ledwo doszłam i okazało się ze to żadna normalna sala tylko sala wyburzeń po operacjach ginekologicznych gdzie co chwilę rzygaly pacjentki. Potem kolejna zmiana sali na pojedynczą kanciapę jakąś ale bałam się być sama bo zle się czułam. W końcu na 3 dzień dostałam normalna sale z innymi kobietami. Miałam problemy z karmieniem a byłam na tym cholernym piętrze (oddział położniczy byl niżej) i na każde badania musiałam chodzić z dzieckiem na dół. Położne nie przychodziły w ogóle bo "zapominały" za sa kobiety po porodzie na innym oddziale. Potraktowali mnie i te 3 kobiety jak szmaty. Ogólnie personel był bardzo niemiły. Nawet salowe pokrzykiwały na nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baron pancerny
Jak czytam takie opisy to wciąż utwierdzam się w przekonaniu, że żona miała rację prosząc mnie, bym cały czas był obecny podczas porodu i nie odstępował Jej nawet na krok. Tak zrobiłem. U nas jednak zytuacja byłe nieco odwrotna niż u Autorki. Położne były miłe, bardzo miłe, ale główny doktor... rzeźnik :O Żona chciała mieć naturalny poród, bez żadnej chemii, bez oksytocyny, itd. I bez podcinania. Czytała wcześniej dużo o porodzie ze smutkiem dowiadziała się, że w Polsce zaieg nacięcia krocza jest mocno nadużywany. Żona nie jest Polką. Gdzie indziej na świecie zabieg ten jest stosowany gdy zachodzi taka konieczność (8 - 11%), a w Polsce tnie się kobiety rutynowo - 80%. Czemu? Dla wygody lekarzy. Chodzi o skrócenie czasu porodu i tym samym skrócenie czasu czynnej pracy personelu położniczego. A że potem rozcięta i zszywana kobieta będzie się goić ileś tam miesięcy, to już problem pacjentki, nie lekarza czy położnej. Nie inaczej chciano postąpić z moją żoną. Mimo, że poród przebiegał prawidłowo, bez najmniejszych komplikacji, nawet bez oksytocyny, na salę wjchał wózek z nożycami. Wcześniej oczywiście nie obyło się bez kłótni z lekarzem o tą oksytocynę. On chciał podać. Żona mówi - NIE. Cyrk. Jeszcze większy cyrk był gdy wziął nożyce. Żona znowu - NIE CHCĘ! A lekarz lekceważąco - "Proszę nie przeszkadzać. I tak zrobimy co będziemy chcieli". Niestety pan lekarz nie wziął pod uwagę, że ja, jako mąż, nie byłem tam w roli widza czy manekina. Byłem, by właśnie dopilnować, by mojej żonie nie działa się krzywda. Gdybym opisał do jakich scen w końcu doszło, to by to zostało uznane za prowo. Dlatego daruję sobie szczegóły. Dość wspomnieć, że lekarz zaczął straszyć mnie wezwaniem policji i próbował wyrzucić z sali, a ja mu całkiem poważnie zapowiedziałem, że jeżeli tknie nożycami żonę wbrww Jej woli, to mu przypiertole ze łba w mordę! Chcecie - wierzcie, nie chcecie - nie wierzcie. Straszne emocje. Koniec końców uchroniłem żonę przed ostrzem. Żona urodziła bez podcinania i bez jakiejkolwiek chemii. Poród w 100% naturalny, córeczka zdrowiutka - 10 pkt na 10 możliwych. Można? Można. Szkoda tylko, że trzeba się dosłownie wykłócić o możliwość normalnego rodzenia. Tak właśnie napisałem w oświadczeniu, gdy na drugi dzień zażądano ode mnie pisemnych przeprosin. Przeprosiłem. Groźby może rzeczywiście nie były konieczne. Emocje. Chociaż z drugiej strony to właśnie tak ostry mój sprzeciw zdołał dopiero powstrzymać lekarza z nożycami w palcach. Z dwojga złego wolę już nawsadać lekarzowi ale żeby tylko moja żona nie musiała cierpieć zrastać się potem ileś tam czasu po niepotrzebnym podcinaniu. Tyle w tym temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po pierwsze skarga do ordynatora, następnie do NFZ i ewentualnie sąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka myślała, ze każdy poglaszcze ja po głowie i bedzie wspolczul. Czego? Porodu? Tyle kobiet rodzi i żyje, nie biegają do sądu, bo ktoś im kazał wstać z łóżka. Autorka chciała rodzic naturalnie? Nie zawsze się da skoro nie ma rozwarcia. Wydawalo jej się, ze każdy bedzie nad nia skakał i traktował jak księżna? To trzeba bylo iść do prywatnej kliniki, zapłacić i mieć. I jeszcze historia z matka niosącą na plecach toboly i tryskajaca krwią na cały korytarz ( poważnie z pol kilometrowej ranki może tryskać fontanna? ) mnie rozbawily.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz, nie każdego stać na prywatne kliniki. Właśnie przez takie podejscie jak twoje kobiety rodzące traktuje się jak śmiecia. W szpitalu w ktorym rodziłam panuje przekonanie "chciała się ****** to niech cierpi" poniewieranie po korytarzach, zloty stażystów do porodu nie pytając nikogo o zgodę, zero pomocy przy porodzie i karmieniu. Ja do konca zycia będę cierpieć bo moje nacięcie bylo za głębokie i zle się zrosło. Boli mnie na kazda zmianę pogody, podczas współżycia i jak się zmęczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Raczej nie masz szans w sądzie, ale możesz na nią złożyć skargę i pójść z tym do prasy. Kobiety lekarze są wyjątkowo wredne i zazwyczaj robią cc w ostatniej chwili, albo wcale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no zawsze możesz iść do sądu...tylko czy jest sens...jak się maleńkie dziecko to są inne priorytety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie. Nie rozumiem bo kobieta lekarz raczej powinna rozumieć rodzące. A to tak wygląda jakby te lekarki miał satysfakcję ze mogą komuś pojechać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale czujecie co autorka by napisała w pozwie do Sądu: 1. dziecko ledwo uratowali, ale dostało 10 pkt Apgar, a lekarz mówił to ze łzami w oczach klękając na kolanach, przez co muszę mu teraz sfinansować 2 paczki chusteczek higienicznych 2. Krew z rany po wenflonie tryskała na cały oddział, przez co teraz cały oddział jest remontowany 3. mamie siadł kręgosłup, wywaliło jej dwa dyski, bo dzwigała moją torbę podróżną, którą spakowałam na 2 tygodnie pobytu, włącznie z pareo i bikini i satynowym szlafroczkiem. 4. musiałam wstać po porodzie po iluś tam godzinach, przez co porobiły mi się nagniotki na stopach. podpisano księzniczka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobieta kobiecie wilkiem, tak było i pewnie będzie. Chcą, żeby bolało, żebyś sobie popamiętała z czystej wredności. Mnie poród odbierał facet, był wyrozumiały, zupełnie inny niż rozgorączkowane, kąśliwe położne. Za to jak urodziłam, to nagle nie te kobiety, milutkie takie się zrobiły, że mało w tyłek nie weszły. Wydaje mi się, że bały się już mi fikać, bo wiedziały, że nie mam już bóli, znieczulenia, jestem w pełni świadoma itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mozesz podac ale uwierz mi bedziesz sie z nimi dlugo szarpac i stracisz wiele nerwow a sprwy pewnie nie wygrasz bo oni jak przychodzi co do czego to jeden kryje drugiego , sasidka prawie zmarla podczas zbiegu dostal krwotoku bo przebili pluco a sprwe przegrala i jeszcze 4000 tys musil placic za koszty, wiec to wlka z wiatrakami, ciesz sie ze mal zdrowa,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przede wszystkim nie sądzę aby ta historia była w 100% prawdziwa. Bo gdyby dziecko zostało cudem uratowane, to na pewno nie dostałoby 10 pkt. To przede wszystkim. Myślę za to, że może być tak, że historia jest prawdziwa, ale przez autorkę nieświadomie podkoloryzowana, ze względu na emocje związane z całą tą sytuacją. Co do oddania do sądu: możesz oddać, ale wątpię abyś cokolwiek tym zyskała. Musiałabyś w sądzie udowodnić ewidentne błędy w postępowaniu, a zapewne nie masz na to żadnych dowodów. Do tego Twoje emocje (= nieświadome ubarwianie faktów) zagrają przeciwko Tobie. Jak zeznasz to dowolny lekarz podważy Twoją wiarygodność, stwierdzi, że jesteś rozemocjonowana i nie pamiętasz jak było naprawdę. I najprawdopodobniej zrobisz z siebie głupka:/ Nie żebym uważała, że cokolwiek tutaj jest Twoją winą, bo nie. Każda z nas w takiej sytuacji miałaby dość i miałaby prawo oczekiwać szczególnej opieki po takim stresie. I taką opiekę powinna dostać. Ale dla sądu nie będą ważne Twoje odczucia, tylko fakty na które masz dowód. Dlatego pomyśl o tym jak tą sprawę załatwić inaczej. Czy to skargą, czy opisaniem sprawy w mediach, internecie czy jakkolwiek inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dopóki pacjeci bedą mieli takie podejście jak większość z was ( księżniczka, czego oczekiwała itp) dotąd bedzie takie traktowanie! Czy pacjentka oczekująca szacunku to naprawdę taka księżniczka i idiotka która sie bólu boi??? Ludzie jesteście niepoważni mam nadzieje ze tez traficie na taki personel jak autorka tym bardziej ze dzięki takim jak wy w Polsce nie trudno do takiej rzeźni trafić!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
my to rozumiemy, ale dziewczyna jak to wszystko ubarwiła, że nie sposób się nie śmiać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×