Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość N i e p o k ó j

Nie rozumiem własnych emocji

Polecane posty

Gość N i e p o k ó j

Ponad rok temu skończył się (zdradą - nie moją) ostatni mój związek. Przez ten czas pojawiło się w moim życiu kilka ciekawych osób, nadzieja na związek... nic z tego nie wyszło. Kilka miesięcy przepełnionych było tęsknotą i chandrą. Jednak teraz, co mnie przeraża, kompletnie nie chce mi się nikogo nowego poznawać. A jak na złość - mam powodzenie. Ex chce wrócić, osoba poznana kilka mcy temu nagle sobie przypomniała o moim istnieniu, ktoś, z kim się spotykam od ponad dwóch miesięcy zawsze jest obok, ktoś inny codziennie pisze... A ja? Sopel lodu :( Nie umiem z siebie wykrzesać cieplejszego uczucia. Co przy szalejącym libido jest przekleństwem. Skupiam się na pracy, planuję życie w samotności. Bez związku, bez miłości. Święty spokój. Oddanie się hobby, zabawę, przyjemności, zwiedzanie Polski i nie tylko w przyszłym roku. Zdaję sobie sprawę, że w tych planach nie ma miejsca na nikogo, bo jakże miałoby być...? Mam 26 lat, to chyba za mało, żeby planować sobie samotność do końca życia, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uwiklany234
Nie, to jest całkowicie zrozumiałe. Jestem facetem i też rozstałem się rok temu - ona zdradziła i zerwała. Przez jakiś czas chodziłem po scianach z tęsknoty, nic nie miało znaczenia, tylko nachodziły refleksje i żal, nic mnie nie bawiło. Potem jakby nastapiło zmęczenie tym użalaniem, tak jakby organizm powiedział - STOP. Zaczalem porządkować swoje życie zawodowe, rozwijałem zainteresowania, wyjechałem w podróż (sam). I dzisiaj mam pewien spokoj, ale nie mam ochoty zapoznawać nikogo, czuję się jak w oku cyklonu - totalna cisza emocjonalna. Po prostu teraz chcę pobyć trochę sam ze sobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam jedną dziewczynę w twojej sytuacji. Latam za nią jak głupi i dziwię się, że nic z tego nie wychodzi nie jedna by pękła przy połowie z tego co zrobiłem dla tamtej. Przynajmniej teraz wiem jak to wygląda z drugiej strony. I co z tym zrobić ? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę, ze zanim coś znowu zacznę muszę osiągnąć równowagę i to wlaśnie nastepuje - nie chcę być sam i nie planuję życia w pojedynkę. Też mam kilka chętnych koleżanek, swoistych pocieszycielek, które stanęły murem za mną po tym co zrobiła mi była, a nawet chciały być kimś więcej. Ale ja teraz nie potrafię wejśc w związek i uwazam, że byłoby to nawet niezdrowe, od razu wchodzić w coś kolejnego. Na niestabilnym fundamencie trudno coś budować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość N i e p o k ó j
Tyle, że to nie jest zaraz po zakończeniu związku - minął rok i niemal dwa miesiące, przy czym związek (5-letni) wypalał się od dłuższego czasu, od ponad roku były poważne problemy, a co za tym idzie - minęły 2 tygodnie, może miesiąc i nie było już śladu bólu ni żalu. Problem polega na tym, że z początku pojawiło się kilka ciekawych, lecz nie rokujących znajomości... a obecnie nikt nie jest w stanie mnie zaciekawić, poruszyć tej struny w mej duszy... spotykam się ze starymi znajomymi, nie mam chęci poznawać nikogo nowego, tylko czasem pojawia się pragnienie czyjegoś dotyku, czyjegoś ciała, zapachu... ale nic więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×