Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kobieta897

Dziewczyny pomóżcie, nie wiem do kogo się zwrócić, ciąża

Polecane posty

Gość Kobieta897

Dziewczyny, jesteście moją ostatnią deską ratunku, nie mam do kogo zwrócić się o pomoc, nikt mnie nie rozumie, wszyscy mnie bagatelizują... Przepraszam, jeśli tekst będzie chaotyczny, ale nie mam siły nawet poukładać swoich myśli... Zacznijmy od tego, że jestem w ciąży. I powinnam się z tego cieszyć, a tak nie jest. Jestem już w siódmym miesiącu, a nadal nie odczuwam żadnej radości z tego stanu i z przyszłego posiadania dziecka... Nie lubię dzieci odkąd pamiętam. Nie jestem nastolatką, mam męża, dom, prawie trzydziestkę na karku, co uważam, również mnie nie usprawiedliwia. i to o wiele bardziej przeraża. Nie ma usprawiedliwienia na moją niechęć do tej ciąży. Ponadto, znoszę ją bardzo źle - ok, nie jest to ciąża zagrożona, dlatego wszystkie moje stany są bagatelizowane przez męża, rodzinę, znajomych, nie mam komu się tak naprawdę pożalić, bo zawsze kończy się to tekstem: pomyśl o kobietach, które leżą w szpitalu. Te teksty dobijają mnie jeszcze bardziej. To ciągłe mówienie, jak dobrze znoszę ciążę. Nie potrafię wywalić też wszystkiego kawa na ławę, może nie chcę się poniżać, może nie lubię, nie wiem… W każdym razie jeśli już przytrafia się taka okazja, to słyszę tekst o szpitalu… Po pierwsze, brzydzę się swoim ciałem. Jest dla mnie okropne, napuchnięte, śmierdzę! Tak! Śmierdzę przeokropnie, śmierdzi mi, gdy pociągnę nosem, gdy wezmę głęboki oddech, śmierdzi mi skóra, nie mówiąc już o częściach intymnych. Dodatkowo, smród otacza nie, gdy ktoś pali papierosa w mieszkaniu, czyli mój mąż. Nie mogę pozbyć się tego smrodu, a nie odczuwam go jako smród fajek, lecz jako pomieszanie g..na z czymś, nie umiem określić. Jest to straszne. Nie daję z tym rady. Mąż pali przez okno, jednak ja i tak czuję… Co najgorsze, sama byłam palaczką, przez co wkurzam się, że sama nie mogę zapalić… błędne koło… Nie mogę patrzeć na moje wielkie cycory z wieeelkimi brodawkami, jak stara murzynka. Opierają mi się już na brzuchu, który wygląda jak balon. Wyglądam komicznie, wręcz groteskowo i żałośnie. Jeszcze do tego dochodzą komentarze – ooo, jaka klusia, o jaki balonik ooo, no k..wa cud miód i orzeszki, szkoda, że nie dla mnie. Nawet od własnego męża usłyszałam, że jestem pączuś. Czy ja przesadzam? Dobija mnie to psychicznie, nie daję rady! Zawsze byłam wyszczekana, aż za bardzo, nie interesowało mnie, co ktoś o mnie mówi, a jak interesowało, to na chwilę. Teraz każda taka uwaga dobija mnie do żywego. Moje ciało oczywiście też nie jest dla mnie wsparciem, wręcz przeciwnie. Mam gazy, nie mogę się wypróżnić, sikam co chwilę zwłaszcza, kiedy położę się spać. Nie mogę generalnie spać całą noc, bo jak nie ręka mi cierpnie, to idę sikać, a tu kap, kap, kap… Noce są najgorsze. Chcę wrzeszczeć, a nie mogę, bo mieszkam w bloku. Zdarza mi się kopać drzwi, meble, rzucać garnkami z bezsilnej furii. Moja psychika to wrak. Czuję się jak byk na corridzie kłuty przez matadora. Albo jak słoniątko w Tajlandii, któremu niszczą psychikę uderzeniami w najwrażliwsze miejsca. Jestem tak wyjałowiona, że każdy podmuch wiatru mnie dobija. Mam myśli samobójcze. Myślę o tym, żeby zabić się, jak już urodzę. Perspektywa kup, nocnych wrzasków, karmienia cycem mnie przeraża, nie widzę w macierzyństwie niczego pasjonującego. Nie cieszę się z sukcesów znanych mi dzieci, nie interesują mnie te dzieci w żadnym stopniu. Widzę uziemienie matek, ich ciągły strach o dziecko, ich brak swobody. Chciałam się rozwijać, rozwijać swoją firmę, a tu hop. I wiem, że nie mogę za to nikogo winić, bo jestem w końcu dorosłą babą i mogłam się zabezpieczyć, ale oczywiście, popędy są zawodne! I to mój błąd, za który winię męża. Nie mogę na niego patrzeć. Nie czuje w nim żadnego wsparcia. Jeśli ja coś mówię, to można poddawać to w wątpliwość, jeśli on – to nie. Mówię, że mi coś śmierdzi – „ee tam, przesadzasz”, no ku… przesadzam, bo czuję, że mi śmierdzi!!! Wrzeszczę po nim, tłukę rzeczy, niszczę dom, ale mam gdzieś ten dom, co mi z niego, jak tak naprawdę jestem w nim sama! Mamy psa. I kocham go, ale oczywiście jego rodzinka go nie akceptuje – no jakżeby pies przy dziecku. Zaczynam coraz bardziej bać się o niego, że mi go usuną, wywiozą czy coś jeszcze… Jak żalę się mężowi – znowu to bagatelizuje. Nie mogę patrzeć na jego rodzinę i ich zachwyt nad dzieckiem, nad ciążą i oczywiście słuchać ich „dobrych rad”, bo oni wiedzą najlepiej. O wszystkim, nawet o moim psie. Mój mąż oczywiście nie pomaga – proszę, żeby nie poruszał tematu psa przy nich – on musi, chociaż wie, czym się to skończy. Jestem zarzucana ich radością, gdyby mogli, to by mi to dziecko sami nazwali, ubrali, chowali… a ja czuję się jak nic niewarty wyrzutek, inkubator… bo ja się nie znam, ja nie umiem, oni wiedzą lepiej, zresztą, wszyscy wiedzą lepiej… cokolwiek nie powiem… czy powiem, że chcę cc – wszyscy z otoczenia wrzeszczą NIEEEE!!!! NIEEE!!!! Bo coś tam, bo coś tam… mówię, że nie chcę już więcej dziecka… nie no, no co ty, jedynak? Zobaczysz, zmieni ci się! No do cholery, czy ja jestem dzieckiem, że nie wiem, czego chcę? Całą ciążę mam napady furii, mam lęki, mam złości, a jak już chcę o nich powiedzieć mężowi, to jest to bagatelizowane… jak mówię znajomej – źle się czuję, nie chcę tej ciąży, nie chce mi się żyć – aaa przesaadzasz, ciesz się, że w szpitalu nie leżysz! I tak w kółko! Czy naprawdę nie mam już nikogo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szaleją ci hormony, jesteś zła, zmęczona i przestraszona. na dodatek nie masz oparcia w najbliższych. Jesteś nerwowa i tkwisz w błędnym kole. Pewnie oczekiwałaś jakiejś rady, ale nie potrafię jej udzielić. Jedyne co, to siąść i na spokojnie porozmawiać z mężem. Jego pewnie męczy twoje dziwne zachowanie i też już ma dość. Jesteście na najlepszej drodze, aby sie oddalić od siebie na zawsze. Dziecko nie zawsze musi płakac po nocach, może trafi ci sie spokojne. Jeżeli nie chcesz karmić - to nie karm. Ciało niedługo wróci do normy. Tu cie rozumiem, bo mnie ciało kobiety w ciąży też nie zachwyca. Cóż, jednak taka jest natura.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta897
@gość, bardzo dziękuję za te słowa. To, że moje ciało wróci do normy, to wiem, jednak uświadomienie mnie o tym w Twoich słowach dużo dało. Chciałabym jeszcze zachować resztki mojej psychiki sprzed czasu ciąży.. a to może być trudniejsze. Dziękuję!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja powiem tak : Jak to wszystko przeczytalam to w pierwszej chwili pomyslalam ze jestes psychicznie chora! A z drugiej strony rozumiem Cie, jest dokladnie tak jak pisala poprzedniczka. Szaleja Ci hormony, masz prawo tak sie czuc i wygladac a innym nic do tego! Takie "uroki" ciazy! Jedna znosi ja lepiej, druga gorzej. Tak jestesmy skonstruowane. Nic nie poradzisz. Swoja droga wspolczuje takiego meza, ktory powinien byc najwiekszym oparciem dla Ciebie. Powiedz mu ze oczekujesz wiekszego zrozumieniau chodzi tez o stan Waszego dziecka. Twoje samopoczucie odbiera maluch. A co bedzie jak go urodzisz? Dziecko znerwicowane, nic niewinne zachowaniom rodzicow. Moze po prostu idz do jakiegos psychologa i popros o pomoc. Albo najlepiej pokaz mezowi ten caly wpis. Niech zobaczy , co naprawde dzieje sie z Toba i zareaguje!! Trzymam kciuki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobiety w ciąży często maja takie humory, to normalne. Psy z dzieckiem chowają sie świetnie. Ja balam się rodzic naturalnie i miała cc tylko ze u mnie każdy to rozumiał i nikt nie krytkowal. Odrazu powiedziałam, ze nikt ma mi sie nie wtrącać, ze jak narzeczony chce żebym w ciąży byla na pewno bedzie cc. Maz w ogóle nie powinien palic przy Tobie, powinien wychodzić z domu zeby Cie nie drażnić. Powiedz konkretnie jego rodzinie zeby się nie wtracali, powiedz ze pies zostanie. Wiadomo trzeba go przyzwyczaić do dziecka ale wszystko sie da zrobić. Czujesz sie samotna tez mysle z powodu ze nie masz wsparcia męża zbyt wielkiego. Ja gdy dowiedziałam sie o ciąży bylam załamana. Nie docieralo do mnie wcale ze za jakis czas bedzie dziecko, wypieralam to wszystko. Dopiero po porodzie duzo się zmienilo. Nie musisz tez karmić piersią jezeli nie chcesz. Będziesz karmila mlekiem modyfikowanym to dziecko nie bedzie miało kolek i będziesz mogla sie może troche bardziej wyspać. Zreszta nawet wtedy mąż może wstac i dać dziecku mleka w końcu tez jest rodzicem. Boisz sie i to naturalne. Idź gdzies z koleżankami, odstresuj się trochę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz prawo do takich uczuć, hormony robią swoje. Porozmawiaj z mężem poważnie, pokaż ten wpis jak pisał ktoś wyzej. Nie pozwól się wtracac rodzinie, meza z papierosem wywal na klatkę. Potrafię cie zrozumieć bo w drugiej ciąży mialam podobnie. Bylam bardzo nerwowa, czułam się podle i jak slonica. Ciąża nie cieszyła tak jak pierwsza, przerazaly mnie znów zerwane noce , jakoś tak czarno na wszystko patrzylam. Pierwszy porod cc, teraz czekal mnie sn. Sama wybralam , chciałam to przeżyć. Poród mialam długi i ciężki. Czekałam na tą euforie kiedy położyli mi małą na piersi i nic z tego. Zadnej euforii nie bylo , żadnego wynagrodzenia o którym tak trabią. Cieszyłam się tylko ze ten koszmar się skończył. Autorko chcesz cc to twoja decyzja, polog po operacji jest dużo lżejszy od pologu po sn. W każdym razie ja takie mam doświadczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, kilka słów ode mnie Sama z ciąży się cieszyłam, ciąża była planowana, choć ja zawsze, całe życie nie lubiłam dzieci. Trochę Cię więc rozumiem, bo tak jak się cieszyłam, tak w środku coś we mnie "siedziało" - takie myśli czy aby na pewno robię dobrze. Całe szczęście te myśli z biegiem czasu przeszły (ale nastąpiło to dopiero po urodzeniu córki, i też nie od razu). Ciążę znosisz źle, bo tak to niestety w ciąży bywa, nawet nie zagrożonej. Sama miałam gazy, odbijało mi się, rzygałam pierwszy trymestr dalej niż widziałam i miałam milion różnych dolegliwości. Ale starałam się do tego podchodzić pozytywnie i wykorzystywać każdy dzień kiedy fizycznie było lepiej. Myślę, że w Twoim przypadku sporo to kwestia podejścia. Może pomyśl o ciąży jako o pewnym etapie, który się skończy. Pośmiej się z murzyńskich cycorów, podejdź do tego z większym dystansem. Ciało w ciąży się zmienia, ale po ciąży wrócisz do formy i dawnego wyglądu:) Co do smrodów - mnie mdliło na tysiące różnych zapachów. Tak więc wygoń męża z papierosem na dwór, niech Ci w domu nie smrodzi. Ze mną by mu ten numer z paleniem w oknie nie przeszedł. Wyjaśnij, że masz wrażliwy węch i że Cię to drażni, albo krzyknij, albo w inny sposób mu to przetłumacz. Na pewno masz jakiś skuteczny sposób;) Psychika - faktycznie Ci siada i tego Ci współczuję. Myślę, że warto nad sobą popracować. W Twoim, dziecka i męża interesie. Bo jak będziesz miała takie podejście to dobrze Wam nie wróży. Ani Waszemu małżeństwu, ani Twojemu macierzyństwu. Emocje się przenoszą na dziecko i nawet jeśli trafi Ci się spokojny aniołek to przy rozemocjonowanej matce mogą mu wyrosnąć różki. Musisz zająć się Twoimi emocjami i Twoją agresją (bo niszczenia rzeczy w domu to już agresja), bo to samo nie zniknie po porodzie, a może być jeszcze gorzej:(. Szczerze polecam Ci rozmowę ze specjalistą, albo co najmniej z jakąś dobrą przyjaciółką co nie będzie Ci się wymądrzać (jeśli taką masz). Zrób to, żebyś się potem nie męczyła z dzieckiem, żebyś z mężem potrafiła rozmawiać i żebyś nie miała wyrzutów sumienia. Ja nie będę Ci ściemniać, jakie to macierzyństwo jest piękne. Jest piękne i owszem, ale jest też pełne kup, krzyków, kolek, ulewań i innych mniej przyjemnych przeczy:) Trzeba umieć to wszystko ogarnąć fizycznie i psychicznie, aby docenić piękno macierzyństwa. Ja sama miałam trudne początki, pierwsze pół roku było masakrą, odetchnęłam dopiero po tym okresie, więc wiem, że bywa różnie. Co do pozostałych kwestii decyzji które poruszasz. Wszystkie są Twoją decyzją i masz prawo zrobić jak uważasz. Napiszę Ci co ja o tym sądzę, a Ty sobie to przemyśl:) - CC - niestety powrót do formy po CC to chyba jakiś mit. Po CC bywa, że do 3 miesięcy nie można podnosić żadnych cięższych rzeczy. Do tego nie możesz szybko wrócić do ćwiczeń. Sam poród nie boli, ale za to boli po nim i to przez długie dni. Jeśli boisz się bólu przy porodzie SN, to wiedz, że ból po takim porodzie przechodzi szybko, a przy cesarce też bólu nie unikniesz. A mam porównanie CC i SN, więc wiem co mówię - nigdy nie wybrałabym CC gdybym nie musiała. - karmienie - początkowo moja córka była głównie na butelce. Byłam mocno zdeterminowana na karmienie piersią i udało mi się ją przestawić. I wtedy dopiero dowiedziałam się co to jest wygoda:) Żadnego mycia miliona butelek, wyparzania itp. Tak więc poza tym, że zdrowiej jest też wygodniej. Mleko z piersi jest tu i teraz, już podgrzane i gotowe do podania. Warto wziąć ten aspekt pod uwagę. - pies - akurat zwierząt nie mam, ale wiem, że pies dziecku nie zaszkodzi:) - kolejne dzieci - teraz chyba za wcześnie na podejmowanie takiej decyzji;) Nie mówię, że tak będzie, ale może się jeszcze okazać, że macierzyństwo Ci się spodoba do tego stopnia, że zamarzysz o drugim, kto wie? W życiu różnie bywa i czasem nie ma co z góry zakładać. Opinią rodziny i gadkami na ten temat nic się nie przejmuj, bo to nie ich sprawa. Na razie wymyśl jakąś szybką i ostrą ripostę i jak ktoś będzie planował za Ciebie to mu "ładnie" wyjaśnij co i jak;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asdsas
Przede wszystkim, to nie spotykaj się z rodziną męża, do rozwiazania. Niepotrzebnie Cię irytują, zamiast wesprzeć. Nie masz żadnej przyjaciółki/koleżanki, w której mogłabyś mieć oparcie? Może warto wybrać się do specjalisty, który pomoże Ci przetrwać etap końcówki ciąży, jak i chwil po porodzie? Od męża musisz wyegzekwować pomoc, nie znam go, więc nie wiem, jak to zrobić, ale jeżeli teraz nie masz w wsparcia, to co będzie, gdy dziecko przyjdzie na świat? On nie pomoże, rodzina jego będzie Ci z rąk niemowlę wyrywać, przemądrzać się nt wychowywania, karmienia, czy ubierania. Oszalejesz. Postaraj się zrezygnować z kontaktów z tymi ludźmi, wpłyń na męża, a i słusznie ktoś wcześniej napisał-wygoń go z tymi papierosami! To mu na zdrowie wyjdzie, jak będzie musiał palić na zewnątrz. Później, przy dziecku też będzie kopcił w oknie? Poszukaj pomocy u psychologa, tylko dobrego, bo obawiam się, że po porodzie hormony jeszcze bardziej oszaleją i Twoja agresja, jak i frustracja mogę źle wpłynąć na dziecko. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko nawet nie wiesz jak doskonale Cię rozumiem... Nawet sytuację mamy podobną, jestem przed 30, mam męża, psiaka którego rodzina męża nie akceptuje "jak to pies będzie przy dziecku?!" za dziećmi nigdy nie przepadałam i na wszystko co mówię jest gotowa recepta która mniej więcej brzmi "inni mają/mieli gorzej" "bo kiedyś kobiety na kamieniu rodziły" "bo ja to w dzień porodu jeszcze w polu kartofle zbierałam" "co ty chcesz przecież nie puchną ci kostki" " przecież ładnie wyglądasz" itd itp A fakty są takie jakie są i poza tym że czuję się źle to jeszcze mam wyrzuty sumienia że cała sytuacja z dzieckiem to moja wina (może być chore, nie dożyć porodu). Wszyscy nawet stwierdzenie problemów przez lekarza i mój pobyt w szpitalu bagatelizują bo "cośtam". Zawsze mają gotową receptę na wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja dodam tylko ze ta co tak sn doradza bo ona cc zle zniosla - nie madrzyj się tak bo każda kobieta jest inna. Jedba zniesie dobrze inna zle. Ja np tylko cc bym wybrala, dwa dni bolu ale sa leki przeciez, a potem wystarczy troche sie oszczędzać i nawet się nie pamieta ze bylo cc. A po sn co? Darcie placze pprozrywana cipka i nie mozna siedziec na d***e jeszcze dluzej.niz po cc bo i długo po szpitalu. Widzisz, skrajnie inne doswiadczenie. Wiec nie generalizuj ze cc jest zle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko też jestem w ciąży, za miesiąc rodzę. Też będę mieć cc i niestety wszyscy dookoła wiedzą lepiej jak mam urodzić, wychować, uprać, posprzatać i oczywiście oddać koty bo jak koty przy dziecku? Ze mnie z kolei robia niepełnosprawną z powodu ciąży - tego nie wolno, tamtego nie wolno itd. Na początku wszystko to mnie wkurzało, irytowało i miałam ochotę przenieść się do innej przestrzeni kosmicznej ale teraz postanowiłam zawalczyć o siebie i swój święty spokój bo jak sobie teraz dam wejść na głowę to co będzie, kiedy mały sie urodzi? Dojda nieprzespane noce, zmęczenie itd. i bardzo łatwo będzie otoczeniu "dobra rada" przejąc kontrolę nad tym co sie dzieje w moim zyciu. Ja zaczęłam od męża, który już wie, że ma do mnie nie mówić, że z czymś przesadzam bo jesli coś mówię to znaczy, że tak sie czuję i jeśli on tego nie rozumie to niech chociaż szanuje moje uczucia i wybory bo jest moim mężem i jesli on nie zamierza mnie wspierać to dajmy sobie spokój z tym związkiem, po drugie raz na zawsze zamknełam temat kotów jasno komunikikując, że sobie nie życzę decydowania o sobie, swoim życiu, swoim brzuchu, dziecku itd. Najpierw sie poobrazali ale teraz wszystko wraca do normy tzn. dystans znika i towarzystwo dobra rada trzyma język za zębami :) Było mi cięzko tak walic prosto z mostu bo raczej nie jestem taka osoba ale miałam naprawdę dosyć słuchania, że przesadzam, że ktoś ma gorzej, że mi hormony szaleją itd. Autorko więc moja rada jest jedna - wal prosto z mostu a z mężem pogadaj szczerze ale stanowczo. I jeszcze jedno - sorry ale skoro wcześniej paliłaś a teraz jesteś w ciązy to chyba Twój maż mógłby sobie darować palenie w domu? Jasno mu walnij prosto z mostu, że truje Wam dziecko itd. I nie myśl o sobie źle, nie ma złych i dobrych emocji sa niestety tylko te które odczuwamy a Twój mąż zdecydował sie na bycie z Tobą i szanowania tego jak się czujesz. Akceptuj swoje emocje i próbuj sobie poukładać wszystko, głownie relacje z otoczeniem bo tych co mają swoje z******te dobre rady i znaja się na wszystkim nigdy nie brakuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo nie jest. Dwa cc przeszłam bezproblemowo, drugie wręcz śpiewająco - w moim przypadku sprawdziła się obiegowa opinia, że kolejne cesarki znosi się łatwiej. Po uruchomieniu przez rehabilitantkę szybko wzięłam prysznic, a potem chodziłam do bufetu po wodę dwóm dziewczynom po sn, z którymi leżałam na jednej sali. Bywa więc różowo i nie odbierajmy nadziei tym skazanym na cc przez wskazania: tak, możesz czuć się dobrze, mimo, że to operacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam Cię autorko. Rozumiem Cię doskonale, chociaż sama miałam zupełnie inną sytuację w ciąży. Ja pierwszą ciążę zniosłam doskonale, drugą przeleżałam plackiem. W obu byłam sama, jakoś ani rodzina ani mąż szczególnie się nie przejmowali a przynajmniej nie dawali temu wyrazu. W drugiej ciąży ciągle mi wszystko śmierdziało, wymiotowałam "od poczęcia do porodu", miałam kolki nerkowe i huśtawkę nastrojów. Mąż przymykał oko na moje nastroje, ale nie rozumiał mnie i moich obaw. A ja ciągle się bałam - że nie donoszę, że dziecko będzie chore, że mnie się coś stanie...masakra. Te myśli już całkowicie mnie dobijały. Płakałam, wrzeszczałam, modliłam się - na zmianę - wariatkowo. W sumie ciąż nie planowałam, co też wzmacniało moje emocje. Co mogę Ci doradzić z perspektywy czasu... Spróbuj się skupić na sobie, odpoczywać zanim możesz i nie myśleć na zapas, bo niczego nie da się przewidzieć. W relacjach z mężem a szczególnie rodziną męża zalecam Ci asertywność i stanowczość. Nie daj się traktować jak upośledzone dziecko. Powiedz im jasno, że sama wychowasz swoje dziecko wg swoich zasad, że pies jest i będzie członkiem waszej rodziny itp. W kwestii nastrojów pocieszę Cię, że wszystko się unormuje na kilka tygodni po porodzie. Trzymaj się ciepło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×