Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość królewna śmieszkaaa

mój mąż cierpi na chorobę dwubiegunową... nie daję już rady

Polecane posty

Gość królewna śmieszkaaa

Dziewczyny, potrzebuję pomocy. Jak okazało się jakiś czas temu, mój mąż cierpi na chorobę dwubiegunową. Podejrzewam, że ta choroba towarzyszy mu od początku naszego związku, czyli od około 9 lat. Od 6 lat jesteśmy małżeństwem. Zawsze było ciężko. Ciągłe zmiany nastrojów, reakcje zupełnie nieadekwatne do sytuacji... Żyję bez żadnego poczucia bezpieczeństwa, które jest mi niezbędne do szczęścia. W jego dobrych chwilach jestem szczęśliwa, w tych gorszych (jak dziś) staczam się na samo dno nieszczęścia. Nie twierdzę, że kłótnie, które się nam przytrafiają, są wyłącznie jego winą. Na pewno jestem współwinna, jednak nie jestem nigdy w stanie przewidzieć jego reakcji na to, co zrobię. Mam wrażenie, że pierdoła, która innego człowieka by kompletnie jego nie ruszyła, mego męża doprowadza do stanu, w którym wychodzi z do,u na całe godziny, trzasnąwszy uprzednio drzwiami. I temu wszystkiemu przygląda się nasza niespełna dwuletnia córka. Sama nie wiem, co robić. Mąż zaczął ostatnio korzystać z pomocy specjalisty. Ja też chyba powinnam, zważywszy, że w stanach dołka sięgam po alkohol. Ale nie chcę tego robić, ponieważ żyjemy w małym mieście i przekreśliłoby to całkowicie moją karierę zawodową. A muszę myśleć o dziecku. Jeśli nie daj Boże kiedykolwiek zostaniemy same (a mąż miewa myśli samobójcze), muszę mieć pracę, aby nas utrzymać. Jesteście w stanie mi coś poradzić? Może macie własne doświadczenia w życiu z człowiekiem cierpiącym na tę chorobę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
współczuję Ci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zakladalas juz o tym topik. Tyle, ze pisalas o facecie a nie o mezu. Czyzbys juz wyszla za niego mimo ze Ci odradzano? To po chu/ja ludziom du/pe zawracasz i o rady pytasz skoro i tak tych rad nie sluchasz? :( Szkoda czasu na takie jak ty:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podaj konkrety, jakie pierdoły? Bo moze przesadzasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To straszna choroba współczuję wam ale są lekarstwa które pomagają oczywiście po wizycie u psychiatry. Alkohol tylko pogarsza sytuację więc odradzam. Bądz dzielna, póki żyjecie jeszcze nie wszystko stracone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hmmm... nie zakładałam nigdy podobnego tematu... Przykro mi, że ktoś ma problem taki jak ja. Możesz podać linka do tego topiku? Chętnie poczytam rady, o ile odnoszą się również do mojej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skorzystaj z wyszukiwarki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość królewna śmieszkaaa
gość z 13:42 to ja autorka Wiesz, ciężko mi przypomnieć sobie ot tak te wszystkie pierdoły. Mogę Ci opisać jak to było dziś. Wszystko było pięknie, sielanka. Od kilku dni mieliśmy wolne i byliśmy ciągle w domu. Czytaliśmy książki, oglądaliśmy filmy, spędzaliśmy czas z córką. Rano mąż wziął córkę na oglądanie bajek, a ja poszłam się kąpać. Wyszłam z łazienki i mi ją "oddał" pod opiekę. Na półce pod telewizorem stało kilka moich rzeczy w ten sposób, że przysłaniało lekko dolny róg ekranu. Z wielkim fochem krzyknął, że ile razy ma mi powtarzać, że ma tam nic nie stać. Poszłam tam i bez słowa przestawiłam moje rzeczy. Byłam zdenerwowana, bo akurat córka zaczęła odstawiać komedię, a on mi jeszcze dołożył zadań. Nie wypowiedziałam jednak ani słowa. Na co on wstał i trzaskając drzwiami wyszedł z domu. Córka zbaraniała. Szkoda mi jej:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jest szansa że córka nabawi się neurozy jak tak będzie dalej. Staraj się zachować spokój i nie reaguj na prowokacje męża. Chce wychodzić to niech idzie. Tyle spokoju w domu jak go nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fakt, jak go nie ma, jest spokój. Powiedzmy. Bo zdarza mi się płakać. A wtedy córka podchodzi i mnie przytula i całuje. Ona jest naprawdę bardzo mądra, moim zdaniem emocjonalnie jest dużo do przodu jak na jej wiek. Do tego chodzi po domu i szuka taty. Pokazuje na jego rzeczy. Co ja mam jej wtedy mówić? To już nie niemowlak... O właśnie, przypomniała mi się kolejna sytuacja. Córeczka miała miesiąc. Miała lekką infekcję, ale wiadomo, jak to przy takim maleństwie - człowiek chucha i dmucha i starałam się z nią nie wychodzić z domu. Usiłowałam jeszcze wtedy karmić piersią, choć baaardzo ciężko to szło, mała płakała i nie chciała ssać. Przy jakiejś kłótni mąż wyszedł z domu na cały dzień. Wrócił na noc (poszedł spać do drugiego pokoju), a następnego dnia rano znowu wyszedł. Zostałam ze światłem w lodówce. Bez kitu, po prostu byłam głodna przez 2 dni. Straciłam wtedy pokarm, nie było już szans do powrotu do karmienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość królewna śmieszkaaa
Kurczę, nie wiem dlaczego nagle komputer przestał zapamiętywać mój nick. Zaraz go zarejestruję. Wpis powyżej to ja autorka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zostawił Cię w domu, na dwa dni, bez jedzenia? Nie mogłaś kogoś poprosić o zrobienie zakupów ? On bierze jakieś leki, czy chodzi tylko na terapię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwinka2016
Cóż mój mąż nie ma tego zaburzenia ale też coś z nim jest nie tak. Łatwo się denerwuje i tez się o wszystko czepia. Cały dzień jest super, sielanka a tu nagle jakaś p*****la i jest kłótnia. Jak sobie z tym poradzić? Ja już się pogodziłam ze pewnie będę kiedyś sama. Ze z nim się po prostu nie będzie dało żyć. Dążę do tego aby się usamodziielnic finansowo i będę czekać na rozwój sytuacji:) Skup się na siebie, doradzaj sobie, ucz się nowych rzeczy, wychodź do ludzi itp dzięki temu nie będziesz mieć do siebie żalu ze marnujesz życie a do tego łatwiej będzie Ci się usamodziielnic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Weź rozwód pi co masz się męczyć z takim czubkiem? Tylko dziecko się nerwicy nabawi a ty zostaniesz alkoholiczka jak będziesz dalej pić super ma rodziców wasze dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwinka2016
Jak robi cyrk w domu to staraj się nie przejmować. Najlepiej wyjdź, zostaw go samego żeby nie odbierać tej negatywnej Energi. Zrób coś dla siebie. Nie zawsze się uda ale ja coraz częściej zachowuje obojętność na jego zachowanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak sie zachowuja faceci jak ich lala w zwiazek wrobi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moja kolezanka też miała faceta z tą chorobą... Musi brać cały czas leki i być pod opieką specjalisty... Ale to i tak nie zawsze pomaga... Ona go zostawiła, bo to nie sposób tak spędzić całe życie, też mają razem dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wybierz: 1. nieszczesliwy on 2. nieszczesliwy on, ty i dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wstydziłam się prosić kogoś o zrobienie zakupów:( Wiem, że to beznadziejne, ale zwyczajnie się wstydziłam.... Jeśli chodzi o to życie własnym życiem. Wiesz, to mój mąż. Przysięgałam mu - w zdrowiu i w chorobie. On jest chory. Kilka dni temu zaczął brać leki. Na razie podobno bardzo delikatne, dawka ma wzrastać. Ciężko mi to ocenić, ponieważ się nie znam. Terapia z psychologiem dopiero w perspektywie, na razie przyjmuje tylko leki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość królewna śmieszkaaa
No i znowu nie wskoczył mi mój nick:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty przede wszystkim przysięgałaś dziecku otoczyć je właściwą opieką i dać dobre wzorce mężczyzny i relacji damsko-męskiej. I z tej przysięgi się nie wywiązujesz :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może znów coś postaw przy tym telewizorze hahaha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malwinka2016
Zgadzam się ze przysięgamy być z mężem w chorobie. Jeśli zachoruje i trzeba się nim opiekować i pomagać to niestety nie ma wyjścia. Musimy pomagać bo taka osoba sama nie da rady. Z zaburzeniami jest inaczej. On jest samodzielny, nie musisz mu pomagać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ruda tanczy jak szalona_
W momencie w ktorym przeczytalam ze macie dziecko,zamarlam. Raz,ze to moze byc choroba dziedziczna, dwa juz widac ze jego zachowanie odciska pietno na coreczce. Coz Ci moge powiedziec, moj tesc cierpi na schizofrenie ,przez nagly nawrot choroby prawie zniszczyl nasze wesele. Ten stan chorobowy utrzymywal sie kilka miesiecy, uwazal wtedy ze chcemy go zabic,otruc,zrobic z niego wariata. Slyszal glosy,mial urojenia,to bylo pieklo. Jakims cudem udalo nam sie zaciagnac go do lekarza. Odkad zaczal brac leki uspokoil sie i wyciszyl ale liczymy sie z nawrotem choroby i bierzemy wtedy pod uwage dom opieki,bo nikt nie ma takiej mozliwosci by zrezygnowac ze swojego zycia i tylu sil psychicznych i fizycznych by podjac sie opieki nad osoba chora psychicznie. Bo schizofrenia i choroba dwubiegunowa to sa choroby psychiczne. Jedyna szansa dla osoby chorej i jej rodziny to stala kontrola lekarza i regularne branie lekow. Osoby ktore nie misaly w domu ,pod jednym dachem takiej osoby nie wyobrazaja sobie nawet jakie trudne jest zycie z kims takim. Masz zamiast meza drugie dziecko ,ktorym musisz sie opiekowac. Bez lekow choroba bedzie sie nasilac a jesli on ma mysli samobojcze to jest naprawde zle. Z tego co piszesz wnioskuje ,ze nie chcesz odchodzic od meza,alenmsisz postawic na szali zdrowie i nawet zyce swojego dziecka. Gdy maz ma "lepszy" nastroj,jest normalny porozmawiaj z nim o chorobie, o tym co sie dzieje. Niech do jego zdrowej czesci dotrze,ze musi sie leczyc bo straci rodzine. Nie zamiataj jego zachowan pod dywan,nie rob czegos dla swietego spokoju by go nie denerwowac, to nie podziala, bo w tej chorobie nawet Twoje jedno spojrzenie lub kolor swetra jaki wlozylas moze go zdenerwowac. Rozmawiaj,rozmawiaj,stanowczo, musi sie leczyc bo inaczej dojdzecie do momentu, w ktorym sad wyda mu nakaz leczenia przymusowego i tymczasowego ubezwlasnowolnienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli mąż jest w miarę rozgarnięty i ty również to szukajcie pomocy na stronach typu Cheops, Akademia witalności albo Davidicke. Tam się wychodzi z chorób z pomocą witamin i suplementów i zmiany diety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość królewna śmieszkaaa
Malwinka, nie do końca się z Tobą zgadzam (w kwestii choroba - nie choroba), jednak bardzo mi pomagasz:) Nie bijcie proszę w tony "przede wszystkim jesteś matką" bo ja to wszystko wiem, tak samo myślę, i tak samo staram się postępować. Izoluję dziecko jak mogę od tego, co się dzieje, jednak staje się coraz mądrzejsze, i coraz trudniej mi wytłumaczyć córce, co się dzieje. Ale jestem również żoną, która bardzo by chciała być ze swoim mężem na dobre i na złe (tak jak mu obiecałam, tylko dzięki niemu mamy tak wspaniałą córkę!!!). Dla mnie rozwód (przynajmniej jak na razie) nie jest żadnym rozwiązaniem. Nie chodzi o opory religijne itp., a wyłącznie ludzkie - nie porzuca się człowieka w potrzebie, nie kopie się leżącego, nie zabiera się dziecku ojca, który ma jeszcze szanse wyjść na prostą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość królewna śmieszkaaa
Ruda - dziękuję serdecznie za mądry, konkretny wpis!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty po prostu boisz się samotności, ot co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może i boję się samotności. Nie wykluczam, nie analizowałam swoich uczuć. W każdym razie już teraz czuję się samotną matką, o czym wielokrotnie wspominałam mężowi. W gruncie rzeczy nie mam takiego przeświadczenia, że sama sobie nie poradzę - wręcz przeciwnie. Mam dobry zawód, jestem dobra w tym, co robię, mam świetną nianię, która spędza czas z moją córką, podczas gdy ja pracuję, mam kochającą rodzinę. Mam jednak również wrażenie, że to nie o to chodzi, czy dam sobie radę sama, czy nie, bo wiem że DAM. Chodzi o to, czy mogę pomóc mojemu mężowi w taki sposób, aby uratować naszą małą rodzinę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Baranek
Chcesz mu pomoc? Zacznij od siebie. Dowiedz sie jak najwiecej o tej chorobie, przeczytaj kilka książek, poszperaj na forach tematycznych. Może sie mylę, ale wydaje mi sie, ze niewiele wiesz na temat tej choroby. Mówisz ze maź zaczął sie leczyć? Swietnie tylko nie oczekuj cudów. Dobranie leków zajmie pewnie kilka miesięcy, może nawet dłużej. Wszystkie leki maja bardzo dużo skutków ubocznych, warto przeczytać ulotki...No i leki to nie wszystko. Przede wszystkim ty i twój partner musicie zacząć monitorować objawy i współpracowac z lekarzem. Z tym da sie żyć i funkcjonować, trzeba tylko być zorganizowanym. Skąd to wiem? Bo sama choruje na ta chorobę! I tak, tez mam myśli samobójcze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×