Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zostać czy odejść...

Polecane posty

Gość gość

Uprzedzam, wątek długi. Może komuś zechce się go przeczytać i wypowiedzieć... Jestem z facetem 1,5 roku, mieszkamy ponad rok.W zasadzie do tak szybkiego wspólnego zamieszkania zmusiła mnie sytuacja-miałam problemy z wynajmem ale to nieistotne. No i tak sobie żyjemy- ja pracuję na zlecenie (straciłam dobrze płatną pracę)- zarabiam grosze, on w zasadzie nas utrzymuje.W domu staram się jak mogę- piorę, sprzątam, gotuję- i tu właśnie jest problem. Mój facet ani śni o jakichkolwiek dalszych deklaracjach dotyczących wspólnego życia...Mam wrażenie, że wykorzystuje to, jak się staram i wie, że jestem od niego zależna...Tłumaczyłam mu,że zaręczyny nie oznaczają od razu ślubu itd..On tłumaczy się tym, że boi się, że po zaręczynach "coś mi odbije i zacznę szaleć, zdradzę go itd"A ja po prostu chciałabym zacząć pomału układać swoje życie, odkładać pieniądze na konkretny cel...Nie wiem co dalej- rozum podpowiada żeby odejść ale gdzie? Wynajmując pokój zostaną mi marne grosze na przeżycie, pracy lepszej szukam ale wszędzie głodowe pensje...Ja mam 25 lat, on 27

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, że popełniłam podstawowy błąd- podałam mu "wszystko na tacy" od razu...ale ja już taka jestem- mieszkamy razem więc siłą rzeczy wypiorę, porobię bo lubię porządek- całe życie mieszkałam w biedzie i brudzie :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
porozmawiac..i dazyc do celu.Jesli On nie czyje potrzeby sie okreslic konkretnie,to tak mozesz czekac w nieskonczonosc i zycie Ci przez palce przeleci:-O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet ma zdaje się lekka obsesję kontroli. Już cie podejrzewa że go będziesz zdradzać, no cóż, każdy sądzi po sobie :) Rozglądaj się za jakąś lepszą opcją, nie ma nic gorszego niż facet-egoista, skupiony na swoich potrzebach i urojeniach. Taki facet chce żebyś za nim ciągle wodziła oczami i była jak wierny pies. Zresztą, wiek już masz, na co czekać. Albo on cię nie chce na żonę i dlatego tak mówi (a nic "lepszego" mu się nie trafia) albo faktycznie jest jakiś dziwny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tego się właśnie boję - że życie mi przecieknie przez palce. On za 5 lat odejdzie bo stwierdzi, że "związek się wypalił'' a ja zostanę...już w jednym związku tak tkwiłam- po 4 latach się rozstaliśmy- poł roku później dowiedziałam się, że ma już narzeczoną i dziecko w drodze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podnoszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pytanie sprowadza się do tego, czy masz się sprzedać za wikt i opierunek tkwiąc w układzie jednostronnej zależności, czy wyjść z tego układu pozbawiając się źródła utrzymania nie umiesz sobie odpowiedzieć na to pytanie? a jakaś moralność albo choćby resztki honoru? nic ci nie podpowiadają?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdyby to było takie proste-na życie zostaje mi 200 zł więc decyzja nie jest taka oczywista Ewo. Honor honorem ale on mnie nie wyżywi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A Ty jesteś z nim z miłości czy dlatego, że Cię utrzymuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz farta. Mozesz w kazdej chwili odejsc. U mnie w sytuacji podobnej jak Twoja jest dziecko w drodze. Ja gdybym byla na Twoim miejscu nie zastanawialabym sie. Szybko zaczelabym szukac lepszej pracy i zwiewala. Ja sie dalam zapedzic w kozi rog obietnicami i rodzinie szczesciu bla bla a tylko na dziecku sie skonczylo. Zadna rodzina nie jestesmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dla mnie decyzja byłaby bardzo prosta wyznaję zasadę, że honor droższy pieniędzy no, ale rozumiem, każdy ma inne wartości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kocham go-gdyby tak nie było to nie chciałabym zaręczyn. Żyłabym tak jak do tej pory.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziwne ma ten Twoj partner argumenty.Mozliwosc zdrady,zmiany upodoban, moze sie objawic w kazdym momencie zycia.Sprobuj poszukac lepiej platnej pracy,moze jesli nie w kraju,to poza.Porozmawiac szczerze o wlasnych oczekiwaniach,co do zwiazku.Jestescie dojrzalymi ludzmi,a chodzenie ze Soba w nieskonczonosc,bez zadnej stabilizacji,mija sie z celem.Wasze wzajemne oczekiwania, powinny byc dla Was istotne:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ewa nie rozsmieszaj mnie.dobrze rozmiem autorke. Ze swoim honorem gdzie bys poszla? Pod most?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
On uważa,że pierscionek nie jest mu do niczego potrzebny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja odeszlam wczoraj od faceta wlasnie z powodu braku slubu.Jestem w gorszej sytuacji,bo mamy dziecko.Obiecal slub,pozniej sie wymigal a ja nie chcialam byc konkubina,kucharka,sprzataczka,pania do lozka dopoki nie trafi sie lepsza,z ktora mozna sie ozenic.Jak go meczylam to dla swietego spokoju mowil,ze sie ozeni.I na tym sie konczylo.Uciekaj dopoki nie masz dziecka,bo sie zameczysz a pozniej bedzie gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jest tez twojacwina,ze sie wpakowalas w cos takiego.I moja,ze urodzilam dziecko bez slubu.Nie powinno byc zadnego mieszkania,zycia razem bez slubu.Nasze babki i matki byly madrzejsze.A nam sie cos w glowach poprzewracalo.Dajemy facetom wszystko bez slubu,wiec po co maja sie zenic.Maja wszystko bez zobowiazan.Ja sie nauczylam na bledach.Szkoda tylko,ze tak pozno i dziecko cierpi.Ty masz jeszcze szanse.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka.Siedzę i wyliczam, ile mi zostaje na jedzenie, kosmetyki itp gdybym miała wynająć coś małego. Otóż najgorsze jest to, że pracuję na zlecenie i nigdy nie wiem, ile zarobię. Do tej pory było to zwykle około 1200zł ale nigdy nie wiadomo. Wynajem pokoju już przerabiałam i powiem szczerze, że wolałabym jeść skromniej a wynająć malutką kawalerkę- znalazłam taką za 600 zł. Po odliczeniu wszystkich zobowiązań zostawało by mi około 250 zł na miesiąc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma szans..nie przezyjesz za 250zl.Musowo poszukac pracy dorywczej.Moze jakies sprzatanie po domach,mycie okien,wiesz starsi ludzie czasem potrzebuja pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A u rodzicow nie mozesz mieszkac?Koles sie niezle ustawil.Pozna kandydatke na zone to Cie kopnie w d**e az zadzwoni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam ponad 40 lat i nie mogę zrozumieć. Na co wam ten ślub?Byłam mężatką, a właściwie jeszcze nią jestem. Drugi raz nie popelnilabym tego błędu, nawet gdybym miała dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Slub nie gwarantuje dożywocia. Tylko niedojrzałe dziewczynki tego nie rozumieja..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U rodziców nie mogę zamieszkać niestety...Jestem załamana :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zkkk9903003
Jeśli się trafi na dwie osoby, które wyznają zasadę dozgonności ślubu to jest szansa, że małżeństwo będzie długo trwać a nawet do śmierci współmałżonka. Kiedyś mieszkałam z chłopakiem 3 miesiące (akurat on mieszkał u mnie) i po jego tekstach, że o ślubie porozmawiamy w przyszłości już widziałam, że coś nie tak. Przyłapałam go na próbie zdrady z kimś innym i na końcu dowiedziałam się, że nie jestem "na poważnie" i szuka innej. Potem długo nikogo nie miałam i zeszłam się z powrotem z moją pierwszą miłością. Po krótkim czasie postanowiliśmy wziąć ślub. Oczywiście mieliśmy problemy typu "docieranie się" bo okazało się, że mamy różne charaktery i nie znamy się tak dobrze jak by się to wydawało. Stawianie czoła szaremu codziennemu życiu wywlekało na światło dzienne nowe problemy ale zawsze staraliśmy się dochodzić do porozumienia i dużo rozmawiać by nasz związek przetrwał i teraz jest coraz lepiej więc opłacało się. Myślę, że jakbyśmy nie byli małżeństwem łatwiej byłoby nam się rozstać a tak to walczymy o siebie i coraz bardziej się kochamy. Z jednej strony jest szansa, że partner autorki się zreflektuje, że ona jest tą jedyną a z drugiej-jakby był tego pewien to by mu ten ślub nie przeszkadzał a nawet chciałby go wziąć. Może boi się odpowiedzialności i deklaracji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zkkk9903003
trochę przegięłam z rozpiętością odpowiedzi :/ ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tu nie chodzi o slub,a o stabilizacje zwiazku.Malzenstwo,czyli wspolnosc,wspolne dzieci,myslenie o wspolnych wydatkach,mieszkaniu i lozeniu na nie,bez tego kazdy sobie,rzepke skrobie.Dazeniu do wspolnego pomnazania majatku i wartosci.Chociazby prawo spadkowe,albo chociazby przejecie dochodow przez malzonka,w razie smierci.Nie chodzi tu o nabijanie kasy,zerowanie na drugim,chodzi o normalny proces egzystencji ludzi,ktorzy sie kochaja,maja wspolne cele i je realizuja,sa ze Soba na dobre i zle i w razie problemow,licza na Siebie:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W domu staram się jak mogę- piorę, sprzątam, gotuję- i tu właśnie jest problem. Mój facet ani śni o jakichkolwiek dalszych deklaracjach dotyczących wspólnego życia...Mam wrażenie, że wykorzystuje to, jak się staram i wie, że jestem od niego zależna. x nie rozumiem po co podkreslasz tutaj "jak bardzo sie starasz" bo pierzesz i sprzatasz. Przeciez to zwykle codzienne czynnosci domowe, ktore kazdy jeden czlowiek musi robic i sa tak oczywiste jak sikanie czy jedzenie, wiec powinnas w ogole pominac w tekscie ta oczywista oczywistosc, bo sprzatanie nie jest niczym nadzwyczajnym, a juz na pewno nie czyms, co mozna okreslic staraniem sie. Raczej chodzi ci o to, ze twoj facet to brudas i len, ktory nie wykonuje tych czynnosci, a ty uczynilas z siebie wlasnowolnie jego sprzataczka i kucharka. Pracujesz tak jak on, wiec dlaczego niby musisz mu jeszcze cos "wynagradzac"? Jest dorosly, ma 2 rece, zdecydowal sie na zwiazek partnerski, wiedzial na co sie pisze i ile zarabiasz, zaakceptowal to, ze zarabia wiecej, wiec niby dlaczego czujesz sie w obowiazku robic wszystko za niego? Piszesz, ze chcesz zaczac cos odkladac, ale co konkretnie, skoro ponoc to on was " w zasadzie" utrzymuje? Jego pieniadze, chcesz zeby zaczal odkladac? Zeby po slubie byly tez twoje? W tym rzecz? Tu nie ze slubem jest problem a z toba i twoim podejsciem do zwiazku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość wyżej- to nie do końca tak, jak piszesz. Ja zarabiam własne pieniądze, tak jak już pisałam- dałabym radę sama się utrzymać ale byłoby to na zasadzie wegetacji. I chciałabym wspólnie, każde ze swojej kieszeni odkładać na przyszły ślub, dziecko, mieszkanie- po prostu na wspólne życie. A zaznaczyłam, że pracuję za niego w domu bo chodziło mi o to, że chciałam mu pokazać, że nadaję się na żonę- wiem, głupio brzmi ale taka prawda... Ile to słyszy się o związkach, w których dziewczyny myślą tylko o swoim tyłku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×