Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Poiuytrewq3579

Niezupełnie szczęśliwa w zwiazku, co robić?

Polecane posty

Gość Poiuytrewq3579

Mam tendencje do zamartwiania sie, dużo czasu spędzam we własnej głowie... I nie wiem juz czy to, co sie dzieje, to wytwór moich nadmiernych rozważań, czy cos naprawdę jest nie tak. Mianowice - jestem z facetem, nazwijmy go K., od roku. Mieszkamy razem od pół. I niby wszystko jest ok, niby wszystko gra, niby sie kochamy, ale nie czuje sie przy nim ani bezpieczna, ani spokojna, ani, jesli pojawiają sie rozmowy o przyszłośc****ewna czegokolwiek. Związek z K. jest burzliwy, bo on ma burzliwy charakter. Zdarzało sie, ze (zwłaszcza po alkoholu) mnie wyzywa, ostatnio mnie popchnął na łóżko w złości (i to nie z erotycznych pobudek), moich znajomych nazywa debilami, niespecjalnie chce sie z nimi widywać. Jemu wolno robić wszystko - wyjeżdża na weekendy z kolegami srednio 2x w miesiącu, ale mi w te weekendy nie wolno wyjsć na miasto, imprezę... Moge spotkać sie z koleżankami albo pojechać do rodziców, ale uważa, ze jego dziewczyna nie bedzie sie włóczyła po imprezach. Ostatnio za dużo pije. Zdarza sie, ze po 3 razy w tygodniu, czasem nad ranem nie jest w stanie pojechać do pracy, bo alkomat pokazuje o wiele przekroczona normę. Martwi mnie to, jednak kiedy z nim rozmawiam, to daje mi przykłady swoich kolegów, którzy piją więcej, mowi, ze ja tez pije 2-3x na tydzień (lampkę wina ;) ) i wyolbrzymiam problem. Jasno daje mi znać, ze w tej kwestii na razie nie zamierza nic zmieniać. Większość naszych kłótni jest po alkoholu (jego alkoholu). I w jego towarzystwie. Dochodziło do kłótni takich, w których rzucał moimi rzeczami, wyzywał mnie od idiotek, dziwek. Zawsze następnego dnia jest super skruszony i przeprasza, alllleeee... to i tak zawsze moja wina (bo np. gdybym nie wspomniała o jakimś wyjeżdzie z moim byłym, to by sie nie uniósł, gdybym nie zapaliła fajki, to by mnie nie wyzywał). Znowu gdy jesteśmy sami, w domu, w normalnych dniach - jest naprawdę fajnym facetem. Lubi wyjsć ze mną do kina czy knajpy, pomaga mi w prowadzeniu domu (chociaż zawsze każe to doceniać, a obydwoje pracujemy i mamy dość wymagające prace, wiec dla mnie norma jest, ze to nie złote czasy dla facetów, kiedy kobieta wszystko robiła). Czasem przyjedzie z winem i czekoladkami bez okazji, czasem przyniesie kwiaty, zrobi masaż. Lubię z nim rozmawiać, moge z nim gadać godzinami, ale nie kiedy ogłada cokolwiek w TV, bo wtedy syczy do mnie, ze mam być cicho. Żaden z moich kolegów mu nie odpowiada i do żadnego z nich (a tym samym do mnie) nie ma zaufania. To nie jest tez tak, ze ja jestem bez winy. Zdarza mi sie mieć gorszy dzień. Zdarza mi sie na niego burczec. Zdarzyło mi sie go okłamać na początku zwiazku i w zasadzie na tym opiera sie 80% naszych kłótni. Ten temat zawsze wraca i mam go juz totalnie dość. Nie jestem pewna co mam robić, ostatnio coraz cześciej sypiamy osobno, coraz więcej jest gorszych dni, coraz bardziej oddalamy sie od siebie. Podczas ostatniej rozmowy powiedziałam mu, ze strasznie go lubie jako człowieka, do tego go kocham i chce dla niego jak najlepiej, ale jesli nie umie wybaczyć mi tego kłamstwa (nic wielkiego, nie zdradziłam go, ani nic z tych rzeczy, ale wiem, ze cieżko budować związek bez zaufania) sprzed roku, to ja nie jestem w stanie dłużej znosić jego chamstwa i wyzwisk po pijaku. Zdecydowałam sie tu napisać, bo ostatnio zdarza mu sie wspomniec o przyszłości, np. o dziecku i tak jak pół roku byłabym chyba przekonana, ze to dobry pomysł, tak teraz... Boje sie ze miedzy nami bedzie tylko gorzej. Ze zostanę z tym dzieckiem sama, zamknięta w domu, bo nigdzie za bardzo wyjsć mi nie bedzie wolno, on bedzie wyjeżdzał w co drugi weekend i pił z kolegami, a ja... Bede samotna i nieszczęśliwa. Nie wiem, co robić... Czy czekać i pracować nad tym i liczyć na to, ze sie ułoży, czy w końcu zebrać w sobie i odejść. Bez walki. Moze ktoś miał takie burzliwe związki, w których po czasie i włożonej pracy jakoś sie układało, moze ktoś wie, ze ciąg do alkoholu taki, żeby zaniedbywać sprawy służbowe, jest dużym problemem i moze być tylko gorzej... Bo ja nie wiem. Nie jestem pewna. Z jednej strony go kocham i ogromnie by mi go brakowało, brakowałoby mi tych wspólnych chwil, spaćerow, uśmiechów, obiadów i wieczornego oglądania filmów, a z drugiej obawy są tak silne, ze nie umiem zrobic następnego kroku (tak jak wspomniałam albo zacząć myślec o dziecku, albo jego drugi następny krok, to rozpocząć budowę czegoś własnego, w miejscowości oddalonej od mojej o jakieś 40km, co tez utrudni mi kontakt z moimi znajomymi). Bede wdzięczna za jakieś rozsądne słowa i jeszcz raz powtórzę - to naprawdę nie jest tak, ze jest u nas tylko złe, czasem mam wrażenie, ze moze problem jest po mojej stronie i za bardzo to wszystko rozstrząsam, jednak jak przypomnę sobie kilka chwil, gdzie przy ludziach potrafił mnie wyzwać od szmaty, albo przy dzieciach znajomych krzyczał, ze jestem zakłamana suka, bo po dwóch drinkach poszłam zapalić, jak sobie przypomnę, w jakim stanie zdarza mu sie wracać do domu z jego wyjazdów... To sama juz nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i najgorsze ze on nie radzi sobie ze soba, z tym klamstwem i pije prawdopodobnie przez swoje problemy z Toba. Tylko to nie Ty jestes winna, a jego slaba psychika ktora zamiast poradzic sobie z sytuacja ucieka w alkohol

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet popchnął Cię w kłótni, czekasz aż uderzy z pięści w twarz? Wtedy do Ciebie dotrze w jakim daremnym 'związku' tkwisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie daremnym tylko namietnym, w lozku na pewno jest ogien... sa awantury to i godzenie sie musi byc :) przerabialem temat, ciezko z tego zrezygnowac, bo sie dzieje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobieto tkwisz w bagnie po kolana. Na razie tylko po kolana. Ratuj się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poiuytrewq3579
Bywa namiętnie, ale ostatnio coraz cześciej jest chłodno... Teraz tez go nie ma, ostatni znak życia wczoraj wieczorem, wiem, ze siedzi i pije, ale nie znaleźć ani minuty na napisanie smsa? Przykre to jest. I najgorsze w tym wszystkim jest to, ze tak jak ktoś wyżej napisał - moja wina jest to, ze go okłamałam. Czasu nie cofnę. Przeprosiłam i więcej nie moge zrobic. On moze albo z tym żyć, albo sie rozstać. A zamiast tego woli być ze mną i mi to wypominać po 3x na tydzień i tym usprawiedliwiać wszystkie swoje zachowania - picie, wyzwiska, popchnięcie, nieodzywanie sie. Dodam, ze burzliwosc tez bywa mecząca, bo kilka razy juz wyjeżdzał na 4-5 dni po kłótni i nie odzywał sie, potem wracał i zawsze jakoś tak mnie przerobił, ze nawet nie byłam na niego zła... Chociaż to akurat moze lepsze, pojechał i ochłonął, wrócił jak był gotów rozmawiać. Mam wrażenie, ze przy nim jestem bardzo słaba i, ze przez to, ze ciagle mu wybaczam te małe potknięcia, dlatego, ze on mi przecież wybacza, ze go rok temu okłamałam, to powoli tracę szacunek do samej siebie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jak Ty to sobie wyobrażasz? Urodzisz dziecko, pokłócicie się i facet wyjedzie na kilka dni 'ochłonąć'? Z takim mentalnym gówniarzem chcesz sobie dziecko zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odejdź od niego:-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno nie bądź z nim , ja tkwilam w związku gdzie chłopak pil wyzywal mnie od dziwek przy wszystkich przy kolegach po pijanemu mnie tak obrażał, później był trzeźwy i był do rany przyłoz i ja wiecznie wybaczalam a to błąd straciłam cała wiarę w siebie cały szacunek mam zszargana opinie a wszystko bez podstaw bo ja nawet żadnego kolegi nie mam bo on wszystkiego mi zabranial a sam się szlajał , dziś właśnie skończyłam ten związek szarpal mnie o mało co mi nie przyłożył wyzwiska obelgi a to wszystko za nic :'( nie marnuj sobie życia , życie jest jedno , a ten twój będzie coraz gorszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poiuytrewq3579
Nie wiem, co sobie wyobrażam... Właśnie powiem tak, póki jest nas dwoje i jesteśmy na wynajętym, to moge to przeżyć. Popełniłam błąd, on popełnił kilka i jakoś nam idzie. Raz lepiej, raz gorzej. Pewnie jak u każdego. Tylko nasze gorzej to dość mocne awantury, bez przebierania w słowach, i jego opuszczanie domu na kilka dni... I dlatego jak pomyśle o przyszłości... Właśnie. Nie bardzo jestem w stanie o niej myślec na ten moment. I to mnie bardzo martwi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wyobrazam sobie takiego zycia , wolala bym byc sama niz w takim zwiazku , wydostan sie z tego bagna natychmiast bo tracisz najlepsze lata na psychola .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie .Tracisz najlepsze lata na psychola.Twoje kłamstwo dalo mu pretekst do winienia cie za wszystko.Gdyby go nie było (tego kłamstwa),znalazłby sobie inny pretekst.To taki typ,lubi "być górą",obwiniać ,poniżać,strzelać focha,żeby ktoś latał wokół niego. Będzie coraz gorzej,więc nie czekaj,tylko ratuj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuje wszystkim, dużo w tym prawdy... I chyba rzeczywiście, gdyby nie było tego pretekstu z początku, to znalazłby cos innego. A tak każda kłótnia i każdy jego wybryk sprowadza sie do tego, ze 'ja go oklamalam'.. Muszę na spokojnie pewne sprawy przemyśleć. Głupia nie jestem, zawsze wydawało mi sie, ze nigdy nie bede w takiej sytuacji, bo z natury jestem dość silna, zawodowo sobie radzę dobrze, mam znajomych, kilkoro przyjaciół, podobno nie jestem głupia ani brzydka... A przy nim czuje sie tak, jakbym przez jeden swój błąd, była nic nie warta, nie warta szacunku, nie warta zaufania, nie warta tego, żeby dać mi znać, czy sie żyje przez 5 dni, bo np. bez jego zgody wyszłam z koleżankami na obiad i wrocilam o 18, a on był w domu od 16 (chciałam mu powiedziec, ze wychodzę, ale nie odbierał telefonu)... Tracę juz siły. Wiem, ze wiele do niego czuje, ale tak jak ktoś wyżej pisał, być moze dlatego, ze ciagle jest gorąco, ciagle jest adrenalina.. To uzależniające.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sama sie zastanów, co bedzie jesli zacznie być gorzej? I czy nie szkoda Ci czasu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spojrz, on robi duzo gorsze rzeczy niz to Twoje klamstwo sprzed roku. Ilez mozna to wypominac. Ciagle sie na tym opiera, zeby wrobic Cie w poczucie winy i udowodnic ze to przez Ciebie sie zle dzieje. W ten sposob ma wymowke dla swojego bardzo zlego zachowania. Bo zachowuje sie tragicznie. Mialam dokladnie taka sama sytuacje z bylym. Tez go oklamalam na poczatku i robil mi jazdy o to przez 3 lata. Mowil ze to moja wina, bo jakbym go na poczatku nie oklamala to by bylo inaczej. Bzdura. Owszem popelnilas blad, ale ile mozna za niego placic.On popelnia je niemal codziennie. To nie jest facet z ktorym mozna ukladac zycie. Trzeba pozbyc sie zludzen, bo kilka fajnych chwil nie jest warte cierpienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zostanę z tym dzieckiem sama, zamknięta w domu, bo nigdzie za bardzo wyjsć mi nie bedzie wolno, on bedzie wyjeżdzał w co drugi weekend i pił z kolegami, a ja... Bede samotna i nieszczęśliwa. xxx no widzisz! dobrze wiesz jak będzie więc nie rozumiem po co się w to pakujesz? może na zasadzie dziecka które musi dotknąć żelazka bo nie wierzy jak mama mówi że jest gorące

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli po pół roku mieszkania razem on już Cię wyzywa i popycha, robi awantury, zabrania wyjścia na miasto, to wybacz, ale co będzie po kilku latach, szczególnie po ślubie, kiedy nawet nie będzie mu chciało się starać? Teraz ma Cię za nic, za jakiś czas może być tylko gorzej, a miłych i sympatycznych chwil coraz mniej. Zresztą sama już zauważyłaś, że robi się gorzej po roku znajomości. Chcesz, to ryzykuj, ja proponuję Ci odejść od niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po jakim ślubie??? on się żenić nie zamierza!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
desperatka i tak z nim zostanie prędzej on ją kopnie w tyłek niż ona jego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Poiuytrewq3579
Nie czuje sie desperatka, widzę problem i staram sie go rzeczowo rozwiązać, a jesli ktoś mi powie, ze w jego zwiazku zawsze jest dobrze, to mnie rozbawi. Doskonale sobie zdaje sprawę z tego, co nie gra, zastanawiam sie tylko czy są to problemy do przepracowania, czy jest to juz skazane na porażkę i moge sie powoli żegnać. Co do ślubu... Myśle, ze on bardziej by tego chciał, niż ja. Nie wiem czy z pobudek uczuciowych, czy raczej dlatego, ze nabrałaby pewności, ze jestem jego i juz sie tak łatwo nie wyplącze. Ale to on cześciej wspomina o kolejnym kroku - wspólnej działce, budowie, dziecku, podpytuje mnie tez o zaręczyny. Na razie ja mu powiedziałam, ze nie czułabym sie komfortowo, gdyby mi sie oświadczył, bo mamy za wiele problemów, żebym umiała sie teraz zdecydować... I ciagle podkreślam, mi nie jest tragicznie złe, są chwile dobre, jest takich dość dużo, ale są chwile takie, e których zastanawiam sie co ja tu w ogóle robię, co mnie trzyma, co ten związek moze mi dać w przyszłości. I tego właśnie nie widzę. A zmarnować kilka lat jest łatwo, zanim sie ostatecznie zrozumie, ze burzliwosc naszych charakterów, jakkolwiek atrakcyjna i przyciągająca, nie jest czymś, na czym można budować rodzine..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak przeczytałam to wszystko i zastanawiam sie, co sie jeszcze musi wydarzyć, żebyś przejrzała na oczy? Jesteście ze sobą rok, powinien być ciagle zakochany i nosić cię na rękach, a przynajmniej w pełni szanować i chcieć, żebyś czuła sie przy nim dobrze.. On nie chce. Co z tego, ze Ty chcesz? Relacja to dwoje ludzi i sama tego nie uniesiesz, a na im więcej mu pozwalasz, im więcej mu wybaczysz, tym samym dajesz mu do prawo do takiego traktowania siebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×