Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość olivvienne

Cor robię nie tak?

Polecane posty

Gość olivvienne

Mamy syna 4.5 l. Od 2 lat jest wszystko na NIE. Nie będzie jadł, nie będzie spał itd. Ze złości potrafi wyrzucić jedzenie, porozrzucać zabawki, uderzyć mnie, rzuca się na podłogę. Jest bardzo uparty. Dzisiaj na siłę ubierałam go do przedszkola. Jak to wyglądało nie będę nawet opisywać. Teraz siedzę i płaczę. Prośby, groźby nie pomagają, dostał lanie ze 3 razy pasem ale to nawet nie pomaga. Taka szarpanina trwa z godzinę, dwie ale mu nie ulegam. W przedszkolu jest grzeczny. Rozmawiałam z przedszkolną panią psycholog już 2 razy i tam jest idealnym dzieckiem. Ona problemu nie widzi, wręcz przeciwnie. W domu zamienia się w potwora. Może to nasza wina. Mieliśmy wyprowadzić się do siebie, ale straciłam pracę i nie wiem co dalej. Zostało nam zrobić wykończeniówkę, bez kredytu nie damy radę, bez moich zarobków nie dostaniemy kredytu. Mały jest też rozpieszczony przez dziadków. Jak coś robi nie tak to dziadkowie zawsze stają w jego obronie. Ja mówię nie, babcia krzyczy tak i mnie poucza co ze mnie za matka... Na pewno ma to wpływ na dziecko. Bardzo go kochamy, ale teraz siedzę i płaczę, już tak dłużej nie mogę walczyć o wszystko. Jest tak niewiele dobrych chwil. Czemu on nam to robi? Co możemy robić źle? Rodzice twierdzą, że to nasza wina. Że powinnam sama po nim posprzątać, być cały czas przy dziecku bez prawa wyjścia nawet do toalety, a ja nie chcę wychować kaleki życiowej. Już sobie nie radzimy a co będzie później? Może na swoim mały będzie mniej rozdarty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mogę tylko ocenić po tym co napisałaś. Niestety, ale to wina dziadków. Twój syn nie widzi w Tobie autorytetu, bo przecież nawet babcia zwraca Ci przy nim uwagę, wie, że nie musi Ciebie słuchać, bo i tak dostanie to czego chce od dziadków. Musisz porozmawiać z rodzicami, że to Ty wychowujesz dziecko. Najlepiej jakby właśnie babcia pogadała z wnuczkiem i powiedziała, że ma Cię słuchać, że jesteś najważniejsza w jego życiu. przekaż rodzicom, że mają ci nie zwracać uwagi przy dziecku, że jak coś im nie pasuje to niech powiedzą ci to bez jego obecności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam to samo przez moją matkę. Nie mieszkamy razem, ale ona zawsze mnie gnoiła, bo nie wiem jak to inaczej delikatniej można to nazwać. Kiedy urodziłam córkę, to po prostu zaczęła robić chore akcje. O wszystko. Zawsze przy dziecku darła się po mnie, dawała mu wszystko czego ja zabraniałam, a nawet posuwała się do bicia mnie kiedy miała inne od moich poglądy wychowawcze. Pokazywała córce, że można mnie lekceważyć, bić, poniżać. Teraz nie mogę sobie poradzić ze swoją już nastolatką. Czuję się jak jej popychadło. Potrafi mnie kopnąć, uderzyć, popchnąć gdy np mówię aby sama posmarowała sobie chleb masłem. Cały czas się po mnie drze. A kiedy dostanie karę, albo jej czegoś zabronię, dzwoni do babci, a ta wpada do mnie jak tajfun i jak myślicie, co robi? Gdyby to nie była moja matka, to zgłosiłabym ją na policję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olivvvienne
Wiem, że źle jest że przy synku strofują mnie niczym małą dziewczynkę. Rozmawiałam z nimi już kilka razy na ten temat ale to nie przynosi efektów. Oni problemu nie widzą. Wszystko rozchodzi się o pieniądze. Tato zarabia bardzo, bardzo dużo. Sami nam powiedzieli w nerwach ze 3 tyg temu, że jesteśmy 2 gnojami i nieudacznikami. Na szczęście mały tego nie słyszał. Ja zarabiałam tylko 1900 zł a mąż 2400 zł, dla ojca to jak 20 zł. Jest mi ciężko, nawet bardzo. Chciałabym zniknąć. Mąż chce to sprzedać co zbudowaliśmy, wierzy że bez uprzejmości i dobroci dziadków mały się zmieni. Pracuję teraz na czarno i to się nie liczy do banku. Na pewno dziecko czuje, że jestem zestresowana. Kiedyś nie było ich tydzień i nie to samo dziecko. Dziecko nas nie szanuje, bo czuje że rodzice nas lekceważą. Poniekąd mają rację że jestem idiotką bo pozwoliłam na to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olivvvienne
Tato mi kiedyś powiedział, że mały ucieknie do niech.... i nas zostawi. Tylko pieniądze to nie wszystko. To, że zarabiamy mniej od nich nie znaczy że nie kochamy dziecka. Nawet dziś nie jadłam, mama jest w kuchni, nawet tam nie schodzę. Znowu się rozpłakałam jak przeczytałam Twój wpis.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobieto uciekaj z tego domu razem z mężem i synkiem bo rodzice zniszczą wam życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Popieram, wszystkiemu są winni Twoi rodzice.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobieto spadajcie z tego toksycznego domu! Wynajmijcie coś - właściciel mieszkania to nie bank, nie będzie wam zaglądał w pensje, ważne żebyście mieli na kaucję i płacili regularnie - z waszymi dochodami dacie radę, my przy takich zarobkach trzy lata siedzieliśmy na wynajmie w trójkę z dzieckiem zanim odłożyliśmy na wkład na własne mieszkanie. Nie poddawaj się i nie załamuj, działaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olivvvienne
Oni uważają, że to wszystko nasza wina. Mają do mnie ogromny żal. Skończyłam studia, miałam zrobić karierę, poznać bogatego, zaradnego faceta. Żyć pięknie i bogato. A tu bach... praca taka sobie, mąż bardzo dobry człowiek ale bardzo spokojny i bez większej gotówki. Rodzice zapomnieli, że brak mi przebojowości i innych cech niezbędnych do osiągnięcia sukcesu. Mama aż się wzdryga, że zamiast kurtki za 2 tyś kupuję za 150. Nie wiem czym to się skończy. Nawet nie mamy za co wynająć. Gdyby bank pożyczył nam 100 tyś za 2 miesiące bylibyśmy u siebie. Rodzice chcą pomóc, ale ja nie chcę. Co z tego, że dają jak później wymawiają, że leniowi zapłacili za dom. Nigdy nie będę geniuszem i ja się z tym pogodziłam, oni nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak nie masz za co wynająć? Weź choćby limit w koncie na kaucję (ty czy mąż, nie wiem kto ma stałe dochody) a jak nie to ostatecznie w parabanku albo pożyczkę online na kaucję i przeprowadzkę i uwolnijcie się od twoich rodziców bo będziesz żałować całe życie że zniszczyłaś swoją najbliższą rodzinę tzn.synka i męża!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olivvvienne
Po prostu nie mam za co wynająć. Mąż ma stałe dochody, ja również mam ale to na czarno i jest tego z 1200 zł. Dziecko chodzi do prywatnego przedszkola, 900 zł. Rok temu wzięliśmy auto na raty jeszcze. I mamy ratę na część budowy domu. Dodatkowo dokładamy się do opłat i gotuję oddzielnie, żeby nie mówili kiedyś że jemy ich jedzenie - bo tak już było. Od listopada nie pracuję na stałe. I przy męża dochodach żaden bank nie chce dać kredytu hipotecznego, obeszliśmy już wszystkie. Może od maja podpiszę stałą umowę. Szukaliśmy już od stycznia aby coś wynająć, najtańsza kawalerka była za 850 zł. Reszta 1000 i w górę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to zrób jak mąż mówi, sprzedajcie to co już zbudowaliście, ty możesz zrezygnować z pracy bo 1200 to grosze, odpadnie przedszkole - dziecko niech posiedzi z tobą w domu, dobrze wam to zrobi, uwierz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olivvvienne
Z przedszkola nie zrezygnuję. To drogie ale bardzo dobre przedszkole, dużo się uczy jednak. Mówi świetnie po angielsku, wie dużo rzeczy, ma wiele fajnych i ciekawych zajęć. W przedszkolu mały jest w pierwszej trójce. Tylko problem w domu Ja muszę pracować, a on też powinien być między dziećmi a nie ze sfrustrowaną matką za którą matka biega. Teraz pracuję na szczęście w domu. Tylko jak szybko sprzeda się to co zbudowaliśmy. Tak dalej nie może być. Dlaczego po prostu nie można żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×