Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

jak wyobrażacie sobie mezalians?

Polecane posty

Gość gość

z ciekawości pytam bo ostatnio wyszło na to, że mój związek taki jest :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jaki jest Twój związek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Np kobieta wykształcona architekt w związku z chłopakiem z zawodu murarzem. Taki związek nie ma szans. To mezalians.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo szczęśliwy, chociaż z dużą różnicą klasową. że o finansowej nie wspomnę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Albo on np lekarz a ona w kasie w Biedronce. To mezalians. On z nią długo nie wytrzyma nawet jak by śliczna była. Głupota jest nie do zniesienia na dłuższą metę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u mnie różnica w zarobkach - ja własnie straciłam pracę (a wcześniej kokosów nie zarabiałam), mój narzeczony ma bardzo dobrze płatną. Do tego on jest niby poważnym panem z dużej korporacji (nawet ciężko mi to napisać z poważną miną :D), a ja niby bujam w obłokach (chyba przez wygląd). Dobrze, że chociaż mam o jeden stopień naukowy wyżej od niego :D.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość dziś - u mnie też ja mam wyższe wykształcenie od mojego męża. Ale dla jego rodziców jest niewyobrażalnym wstydem, że ich syn ożenił się z dziewczyną wywodzącą się z klasy pracującej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
uroczysz masz teściów :/ Dla mnie zawsze wykształcenie było najważniejsze (dla mojej rodziny również), a co za tym idzie - wystartowałam na rynku z rocznym poślizgiem w stosunku do niego. I tu tkwi ten mezalians bo patrząć "z zewnątrz" to faktycznie jest 'młody człowiek sukcesu' z taką małpką kapucynką u boku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dla mnie też mezalians to duża różnica w poziomie intelektualnym i wykształceniu partnerów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to u nas jest inna sytuacja. Ja mam doktorat, mój mąż ma magistra, ale ma swoją firmę, pochodzi z wyższych sfer, a ja nie dość że jestem z pracującej rodziny (ojciec pracował fizycznie, mama nie), to jeszcze jestem imigrantką. A co do teściów, teściowa do przeżycia, ale teść? Daj spokój, nigdy w życiu do mnie słowa nie powiedział, a pół roku od ślubu minęło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
już naprawdę mógłby odpuścić, zwłaszcza, że w obecnych warunkach pochodzenie naprawdę ma małe znaczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Nie w Anglii. Tam nawet rodziców księżnej Cambridge wciąż uważa się za nuworyszy, bo nie pochodzą z tzw. wyższych sfer.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też mieszkam w Anglii - takie jest teraz wymieszanie, że takie patrzenie na pochodzenie zakrawa na ośmieszenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Wymieszanie to tam jest przede wszystkim rasowe i narodowościowe. Klasowe już też, ale tzw. stara arystokracja wciąż niechętnie na to patrzy. Śmieszne czy nieśmieszne, tak jest i nic na to nie poradzisz. W Polsce tak naprawdę nie jest inaczej. Wciąż mamy potomków arystokratycznych rodów i oni wiążą się pomiędzy sobą lub z "arystokracja majątkową". Np. córka Kulczyka z Janem Lubomirskim czy Anna Czartoryska z synem Niemczyckich. Tylko wydaje ci się, że nie ma różnic klasowych i wszyscy się ze wszystkimi zadają. Nic bardziej błędnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mówimy o arystokracji czy o klasie "średniej", "robotniczej" i "wyższej"? Do tego weź pod uwagę kryteria przynależności do każdej z tych klas. Wykształcenie i zarobki są najczęsciej brane pod uwagę - TWOJE, nie Twojej rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Starszy brat mojego teścia ma tytuł, więc no... Co prawda mój teść dorabiał się pieniędzy sam, ale to i tak jest na tyle wysoka pozycja społeczna, żeby patrzył na mnie jak na pariasa. Zawsze powtarza mojej bratowej, że u niego w domu pokojówki pochodziły z lepszych rodzin, niż ja. Żebym ja jeszcze wniosła jakiś konkretny majątek do tego związku, to może by to przeżył. Niby mam mieszkanie, samochód, miałam bardzo dobrą pracę jak na Polskie warunki, ale w przeliczeniu na funty? Teraz jeżdżę autem droższym niż moje mieszkanie w Polsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
możesz mu powiedzieć, że w europie śmieją się z brytyjczyków i ich zamiłowania do tytułów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mogę mu powiedzieć, dobre. Musiałabym go najpierw spotkać. Ten człowiek nawet nie wie jak mam na imię i nie pojawił się z mojego powodu na ślubie swojego jedynego syna. Ja dla niego nie istnieję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
prawdę mówiąc to najbardziej szkoda w tym Twojego męża...a jego ojciec to straszny d**ek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stary zawsze taki był, z tego co wiem. Nic go nie interesowało poza własną dupą i im jest starszy, tym gorszy. Jak mój mąż startował ze swoją firmą to go cały czas gnoił, że to się nie uda, że polegnie, że się nie nadaje, że co to za praca - powinien pracować u niego, a nie na swoim. Także ja nie mam sentymentu do niego, mój mąż z resztą też niespecjalnie. Mamy kolejną wspólną rzecz w życiu - kijowych tatusiów. Ja chociaż ojczyma miałam cudownego, a on nawet tego nie doświadczył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem...jeden z tych rodziców którzy zawsze wiedzą najlepiej. Mój dziadek taki był (pewnie nadal jest), zawsze najmądrzejszy. Jestem drugim pokoleniem któremu próbował się wpieprzać w układanie sobie życia (pomimo tego, że mieszka w innym kraju i nie ma pojęcia jak ręce umyć w tradycyjnej, angielskiej umywalce bez poparzeń drugiego stopnia o reszcie nie wspominając).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale najzabawniejsze jest to, że jeden i drugi ojciec mają straszny problem z tym małżeństwem. Teść, bo jestem imigrantką i to z innej sfery, a mój stary *uwaga uwaga* bo mój mąż ma przewrócone w głowie od szkół, które kończył. Ciągle wydziwia, że mój mąż nic nie umie zrobić w domu, ja uszczelka pęknie, to wzywa hydraulika, jak się auto zepsuje, to od razu do mechanika, że płytek nie umie położyć i tak dalej. Byliśmy kiedyś w Polsce razem, w odwiedzinach u ojca, to zaraz kazał mojemu mężowi ubierać robocze ciuchy i pomagać mu rozbierać dach na szopie. A potem się darł, że on nic nie umie zrobić i się 10 razy do niego mówi, a on i tak nie rozumie. Kabaret.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
historia z szopą mnie rozbawiła...jeszcze powiedz, że darł się po polsku :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No a w jakim języku, jak on po angielsku umie tylko "f**k" powiedzieć? :D Boże, co ten biedny londyński chłopiec przeżył na tej szopie. Z jednej strony myślałyśmy z macochą, że się posikamy ze śmiechu, z drugiej tak mi go było żal, bo jak na Anglika po Eton to i tak jest ogarnięty w życiu codziennym. Dobrze, że mu ojciec nie kazał faz przepinać (tatuś elektrykiem jest), bo bym nie miała męża :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ciesz się, że on z tej szopy nie spadł razem z tym dachem :D No, ale to pewnie od tych wszystkich głupich szkół nie rozumiał co się tam na niego drą :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W ogóle po co chłopu tyle szkół? Mój ojciec zawodówkę skończył i niczego mu w życiu nie brakuje przecież. Mąż też mógł skończyć budowlaną szkołę i pomoc by była dla teścia, na budowy by razem jeździli do Niemiec, w domu by umiał zrobić, a nie taki wymoczek, codziennie garnitur. Garnitur to na wesele, pogrzeb i do trumny, a nie - oto myślenie mojego tatusia. Od tamtego pamiętnego wyjazdu szanowny mąż zawsze pyta, czy ojciec już rozebrał tą szopę, czy dalej nie. Póki nie rozbierze, nie jedziemy do tatusia. Dla bezpieczeństwa tatusia i męża oraz mojej przepony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
teraz to po prostu się zaśmiałam, biedny "chłop" ma traumę na całe życie przez głupią szopę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Haze, świetnie się to czyta :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie gorszą niż ja, jak po pierwszym rodzinnym obiedzie z teściową (jeszcze wtedy nie teściową, ale byłam już poważną kandydatką na żonę) poszłam do kuchni z mamusią i mamusia zaczęła mi pokazywać, że tu jest wszystko na prąd, że jest woda ciepła jak się kurek odkręci, że jest taka maszyna, co myje naczynia - tylko trzeba guziczek nacisnąć i ona mi wszystko wyjaśni. Dodatkowo mówiła najprostszym możliwym językiem, nawet małpa by ogarnęła temat. I podsumowała, bo u was, na wschodzie to pewnie jeszcze nie wszędzie jest prąd i po wodę się chodzi do studni. Anglia to stan umysłu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×