Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jak sobie radzicie z flirtami swojego mężczyzny?

Polecane posty

Gość gość

Jestem z innej epoki. Dla mnie związek to świętość. Żarty żartami, ale wierzyłam w jakąś uczciwość i wierność. Tymczasem mój facet, a dowiedziałam się o tym dopiero po długim czasie związku, nie uznaje czegoś takiego jak lojalność. Seksu z innymi kobietami nie uprawia, ale faktem jest, że gdy gdzieś razem idziemy, to podrywa: kelnerki/ koleżanki/ przypadkowe kobiety. Proponuje im seks ("dla zabawy"), obmacuje po tyłku, kładzie ręce na piersiach, zostawia mnie samą podczas imprezy i idzie gdzieś indziej. Nie mogłam w to uwierzyć. Chciałam trzasnąć go w twarz i odejść. Tymczasem on mi powiedział, że nie mam prawa mieć pretensji. Seksu z nimi nie uprawia, ale on jest wolnym człowiekiem, nie niewolnikiem i nie mam prawa mu niczego zakazywać. Jest wolny. Mamy XXI wiek i to nie te czasy, by coś go ograniczało. Wszelkie normy moralne/ prawne są dla niego przeżytkiem. Wśród naszych znajomych zauważyłam, że zdrady są czymś normalnym. Moje koleżanki bez żenady pozwalały się dotykać, choć siedziałam tuż obok. Przy nich nie zrobiłam awantury, bo nie chciałam publicznie rozpoczynać kłótni - wyszłabym na idiotkę. Pewna dziewczyna powiedziała mi (sama ma męża i kochanka - a kochanka dlatego, że mąż ją notorycznie zdradzał), że mam po prostu to przełknąć i nie dać po sobie poznać, że mnie to boli. To zjawisko jest tak powszechne, że wydaje mi się, że jestem ostatnią osobą, która ma inne poglądy na to wszystko. Próbowałam najpierw rozmawiać, a nie zaczynać od awantur. Ale z czasem, nawet gdy powstrzymywał się od obmacywania lasek, to komentował, flirtował, dotykał - a mnie to drażniło. Ostatecznie skończyło się tak, że po 14 miesiącach od kiedy zauważyłam u niego to zachowanie, totalnie mi odbiło. Jestem roztrzęsiona, nie potrafię panować nad emocjami, kłócimy się, dzwonię do niego po 5 razy, gdy się rozłączy, a ja nie skończę rozmowy (na byle jaki temat, gdy próbuję coś ustalić, czegoś się dowiedzieć). Stałam się "toksyczna". Boję się każdej kobiety, która się zbliża do naszego towarzystwa, bo wiem, że zostanę odstawiona na boczny tor - jakby mnie nie było w tym miejscu w ogóle. Próbowałam kilkanaście razy odejść. Problem w tym, że byłam za słaba, bo moje życie tak potoczyło się, że zostałam bez rodziny (nie mam rodzeństwa, rodziców, dziadków, wujków), a moi znajomi i przyjaciele mieszkają dość daleko - powyprowadzali się i "na miejscu" nie ma nikogo. Zabrakło mi odwagi, by odejść, bo po prostu nie mam dokąd. Mam 29 lat i jak mi dano to boleśnie odczuć - już nie będę miała szans na związek. Tylko to, to nie jest związek. Nie dla mnie. Proszę, powiedzcie mi. Czy naprawdę tak właśnie teraz jest? To należy akceptować, tak jak mówi mi on i wszyscy wokół? To jest w porządku? Jako kobieta czuję się kompletnie zdewastowana. Jestem z nim, ale jestem jedyną kobietą w jego otoczeniu, która nie słyszy komplementów, nie dostanie kwiatka (choć ja ciągle robiłam mu prezenty z okazji i bez okazji), a przecież dbałam o niego, wspierałam na każdej płaszczyźnie, w jakiej mnie potrzebował, szanowałam jego prywatność i intymność w pewnych sferach, o które mnie prosił. Dałam z siebie tak wiele, że już nie mam nic. Gdy jesteśmy sami, to wszystko jest w porządku. Pomaga mi, dba o mnie. Ale przyjdzie ktokolwiek i ... pufff... nie ma mnie. Rozmowa z nim nie wchodzi w grę. Albo przyjmuje się całkowicie jego warunki, albo się odchodzi. Jestem tak skołowana, tak przerażona, że nie potrafię już jasno myśleć. Nie potrafię oceniać. Coraz częściej nasze rozmowy kończą się płaczem i moim bólem. A potem zachowuję się jak pojebana, gdy tylko swoimi słowami doprowadza mnie na skraj załamania psychicznego, że potrafię wstać, wziąć swoje rzeczy i wrócić do domu - rzucając przy tym wszystko, myśląc tylko o tym, żeby z sobą skończyć, bo "nie jesteś dla mnie kobietą", "nie obchodzi mnie to"... Nie mam nikogo, kogo mogłabym zapytać. Nie czuję się nawet kobietą, tylko jakimś śmieciem i rzeczą, której się używa. Błagam, niech ktoś mi powie prawdę - czy tak to właśnie wygląda? Takie są teraz związki - otwarte, "każdy z każdym"? Proszę naprawdę o pomoc. On się z moich problemów śmieje -" to nie są problemy, tylko jakieś wymyślone rzeczy". A przecież widzę jak się zachowuje i co robi. Walczę, bo boję się samotności i tego, że zmarnuję wszystko, co do tej pory zbudowaliśmy. Jesteśmy powiązani ze sobą na wielu płaszczyznach (praca, treningi, wolny czas, organizowane przez nas imprezy) i mówi, że jeśli odejdę, to zostawię go "na lodzie". Jestem teraz tak zwichrowana psychicznie, że sama już nie wiem czego chcę i co mam robić. Błagam, pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli to nie prowokacja to współczuję ci dziewczyno. nie , takie nie są wszystkie związki . ten związek to jest jakiś patologiczny. Ja na twoim miejscu bym wiała gdzie pieprz rośnie , masz jeszcze czas aby znaleźć kogoś wartościowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie powinnaś pozwalać na takie poniżające traktowanie ze strony tego człowieka. Też uważam, że powinnaś odejść i nie wracać. Niech obmacuje co chce, gdzie chce i kiedy chce ale już nie na twoich oczach i to właśnie zaboli go najmocniej. Szanuj siebie z nim nigdy niczego trwałeo nie stworzysz, więc na coo ci taki chłop?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie jest prowokacja. Jutro czeka nas wspólne seminarium ze sztuk walki, które razem trenujemy. Nie wiem czy na nie iść, czy po prostu się nie pojawić i na dobre odejść. Może i nie będzie się z nikim obściskiwał, ale już mi powiedział, że mnie odwiezie i sam pojedzie do siebie (nie mieszkamy razem), bo będzie czuł się niekomfortowo i wie, że będę nieszczęśliwa (najgorszy grzech wobec niego), jeśli zostanie na popijawie po seminarium. "Nie mogę być sobą". Czuję się tak, jakbym to ja była wszystkiemu winna i to przeze mnie wszystko się stało. Psychicznie mi odwala, bo nie kontroluję swoich reakcji - wiem, że to parszywe. Po prostu nie rozumiem, czy to ze mną jest coś nie tak ("stałam się toksyczna" - tak mi powiedział), czy to on ma nierówno pod kopułą. Zastanawiam się, czy to ja doprowadziłam do obecnego kryzysu (bo jest zdołowany itd.), czy też moje reakcje są zrozumiałe. Próbowałam to przełknąć, ale takie próby skończyły się właśnie takimi reakcjami i totalnym załamaniem psychicznym. Gdy odejdę, to co mam ze sobą zrobić? Był jedyną osobą, na którą kiedyś mogłam liczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Takie czasy niestety, a najgorsze, że na te powszechne zdrady jest społeczne przyzwolenie- nikt nie widzi w tym niczego zdrożnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję. brak słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mojemu chłopakowi pozwalam na flirty a nawet na seks z innymi kobietami ale pod warunkiem, że jest to dziewica. Jesteśmy razem kilka lat i marudzi, że takie wysokie wymagania postawiłam bo podobno nie ma dziś dziewic jak sam mówi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zmień towarzystwo, to nie jest normalne, nie daj sobie wmówić że to norma :O Gniazdo zdrajców i zboczeńców, bez samokontroli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szkoda, że wokół mnie nie ma takich ludzi, którzy potrafiliby powiedzieć, że to jest nie fair. Ludzie się śmieją, żartują, nikt niczego nie powie. I to sprawiło, że uważa, że tak jest OK. "Pomagam tym kobietom". Szkoda, że mnie nie pomaga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W sumie, jak czytam inne tematy na forum: "Jak poderwać żonatego kolegę z pracy?" "Gdzie można znaleźć faceta kochanka tylko na sex bez zobowiązań? "KOCHANKI, co macie z romansu z żonatym facetem" itd. Wnioskuję, że jednak oszalałam, że oczekuję jakiejś lojalności czy wierności. Więcej jest tematów o bzykaniu z byle kim/byle jak/ byle w ogóle, że aż żyć się odechciewa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
normalna kobieta sypia z żonatymi. Wiadomo lepszy seks niż z prawiczkiem kawalerem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie jest normalne. lepiej odejdz i badz sama, szkoda twojego zdrowia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trochę niewłaściwe forum wybrałaś, autorko, do tych rozważań, ale uwierz mi, nie tak zachowuje się kochający człowiek. To ten brak rodziny tak zdeterminował twoje zachowania, ty po prostu jesteś samotna. Ten związek cię wykańcza, zabija. On jest wampirem, czerpie z twojego oddania swoją moc. Jesteś prawdziwym człowiekiem z duszą. A on to biorobot, niezdolny do uczuć wyższych. Okrutny los cię z nim połączył, a ty nie masz siły by poszarpać tę obślizgłą pajęczynę. Wyssie z ciebie wszystkie soki, jesteś mu potrzebna by się karmił twoją bezsilnością. Chyba w poprzednim wcieleniu cierpiałam w takiej bezndziei, bo czytając twój post po prostu się popłakałam i łzy nie mogą się zatrzymać. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Przejęłam twój ból. Wspieram cię bardzo, przesyłam moją energię, ratuj się kochana, póki nie jest za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
'Trochę niewłaściwe forum wybrałaś, autorko, do tych rozważań". To prawda. Takich rzeczy w ogóle nie załatwia się w internecie, ale jestem już pod ścianą i napisałam to w pierwszym miejscu, jakie znalazłam. Poziom desperacji jest tak wysoki, że myślę, że oszaleję i postradam zmysły. To po prostu trudne, bo to jedyna osoba, z którą potrafię naprawdę dobrze się czuć, gdy tylko nie ma innych. Mogę być sobą. Wniósł do mojego życia tyle przygody - chodzenie po lokalach, albo do lasu, nocowanie na polach, robienie ogniska - nigdy tego nie miałam. Jeśli odejdę, to zostanę sama, zamknięta między pracą, a czterema ścianami w swoim domu. Czasem starałam się przetrzymać jakieś sytuacje, bo napędzała mnie myśl, że zaraz gdzieś razem pójdziemy i już nie będzie tego cierpienia. Mamy tak wiele wspólnego. Jestem w stanie zaakceptować w nim niemal wszystko - poza niewiernością i brakiem szacunku dla mnie jako osoby. I dlatego tak bardzo boję się odejść. Nie mam co ze sobą zrobić. Pokazujecie mi drzwi. Nie umiem tylko przez nie przejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak, wyssał ze mnie całą młodość i urode i wypluł przeżutą i pomarszczoną, a on żwawym krokiem poszedł dalej - z uśmiechem na twarzy i merdajacym ogonem -- chcesz tak skończyć? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem Autorko w Twoim wieku, i nie, nie jest to norma. To patologia jak całe Twoje towarzystwo. Sorry ale lepiej być samemu niż otaczać się takimi ludźmi. Musisz mieć jakieś problemy ze sobą jeśli chcesz znosić coś takiego. Zdaję sobie sprawę że jak się spędziło z kimś parę lat to nie tak łatwo odejść, ale po Twoim zachowaniu można wnioskować że będzie tylko gorzej, zarówno z Twojej jak i jego strony. Masz zostać bo łączy Was praca i treningi? To ma być podstawa? Przecież Ty mu już nie ufasz ;/ Na Twoim miejscu poszłabym na terapie, żeby ktoś profesjonalny wysłuchał Cie i pomógł w uporządkowaniu tej sytuacji, wentylacji emocji, żebyś zrozumiała na czym najbardziej Ci zależy i zobaczyła swój problem w szerszej perspektywie. Może da Ci wskazówki jak rozmawiać z partnerem żeby spokojnie mu opowiedzieć co czujesz. Może zobaczysz swój potencjał i znajdziesz siłę by odejść. (*Jakby mój facet postąpił tak chociaż jeden raz dostałby publicznie z liścia i więcej byśmy się nie spotkali bo cho/lernie dumna jestem, można mnie nie lubić ale szanować mnie trzeba ;) I przez 9 wspólnych lat moj facet prócz uśmiechu i przywitania żadnych względów koleżankom nie okazuje i codziennie słyszę że jestem miłością jego życia, średnio raz na rok ponownie się w nim zakochuje jak dziecko ;) I absolutnie nie piszę o tym żeby się pochwalić a tylko dlatego że na pewno ktoś wartościowy na Ciebie też czeka tylko zacznij szanować i pielęgnować siebie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Grazyna Błędzka-Kolska też myślała, że jej miłości starczy za ich dwoje, gdy mąż artystycznie się dopieszczał kontaktami z innymi aktorkami. Myślała że ma to przepracowane i to akceptuje. W końcu jednak jej jaźń się zbuntowała i po prostu padła. Zrobiła sobie straszną krzywdę, nie kochała siebie, dała się ograbić z godności. Autorko, a może ty jesteś w takim punkcie,w którym nastąpi twoje przebudzenie - wejdź na wątek Objawy przebudzenia na forum Cheops. Tam są ludzie z duszami, nie bezduszne syntetyki, które cię otaczają/osaczają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie opowieści o kochających mężczyznach brzmią jak bajka. Taka, która na mnie nie czeka. Ale cieszy mnie, że to nieprawda, że tak jest wszędzie i wszyscy są tacy. Dobrze, że Wam się udało. Nie pozostaje mi nic innego, jak się z nim rozstać. Rozmowa, spokojna i rzeczowa, jest niemożliwa, ponieważ on nie przyjmuje krytyki i nie wdaje się w dyskusje. Po prostu, jutro, gdy przyjedzie, nie zabiorę się z nim. Szkoda mi też moich niektórych znajomych - tych, z którymi się zżyłam, bo przecież nie wszyscy zdradzają, choć i tak boli mnie same ich nieme przyzwolenie, przejawiające się przez brak uwag, czy komentarzy, słowem - obojętność. Na pewno mam z sobą problem. Choć próbował mi wmówić, że ten problem polega na tym, że nie jestem dość "zrelaksowana". Życzcie mi jutro powodzenia. Jutro nie będę miała już ani faceta, ani znajomych, ani treningów, no i odejdę z pracy. On wie o tym, że wówczas zostanę sama. I chyba najbardziej boli to, że nie za bardzo go to obejdzie. Bycie osobą, której istnienie nikogo tak naprawdę nie obchodzi jest strasznym doświadczeniem. Kompletna bezcelowość życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Naprawdę mnie obchodzisz. Życzę ci miłości, siły, mocy, dobrych ludzi , prawdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę, że powinnaś zmienić dwie rzeczy: partnera i toksyczne środowisko. Chyba nigdy nie spotkałam się z takim zachowaniem na taką skalę, ci ludzie wyraźnie nie są dla ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie to nie jest norma ja jestem ze swoim 23 lata , i on dobrze wie ze by to nie przeszło on nawet nie komentuje urody innych kobiet wie ze by to mnie bolało o tego nie robi wpatrzony wemnie jak dawniej kazdy mi to mówi wiec sa tacy faceci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przerost tresci nad forma
jesteś debilką zwłaszcza że jeszcze sama nie wiesz co jest normalne a co nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, nie było mnie w domu całą sobotę, dopiero przyjechałam, jak sobie radzisz? Bąź sobą, kochaj siebie, zaufaj swojej intuicji, będzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam 31 lat, mialam kilku facetow w swoim zyciu i zaden sie tak nie zachowywal; zreszta ja bym nawet nie chciala byc z takim, od razu bym z takim zakonczyla wszelką znajomosc, obleśny cham i prostak lubieżny, brzydzą mnie tacy faceci; chyba to lubisz skoro z nim jesteś, tą jego lubieżność

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak trzeba siebie nienawidzić, żeby robić sobie taką krzywdę byciem w quasizwiązku z takim popaprańcem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odeszłam od niego i zostawiłam wszystko za sobą. Próbował mi wmówić, że jego zachowanie jest normalne, a moje jest przestarzałe i śmieszne, że w XXI wieku chcę oczekiwać od niego "niewolnictwa". Chwilowo nie wiem co mam ze sobą zrobić. Dokąd pójść i gdzie znaleźć innych, tym razem normalnych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sami ciebie znajdą. Uśmiechaj się do siebie wewnętrznie i przytulaj. Ja też przytulam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bardzo dobrze zrobiłaś :) a te jego teksty żałosne, brakuje jeszcze sloganu jak to biedaczka "osaczasz" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie używał słowa "przesadzasz", lecz "molestujesz mnie", "prześladujesz".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×