Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy opłaca się gotować mając dziecko?

Polecane posty

Gość gość

Może moje pytanie wyda wam się głupie, ale ja nie gotuję obiadów. Jestem obecnie w ciąży i zastanawiam się jak to będzie gdy dziecko już się pojawi. Obecnie mamy z mężem wykupiony abonament w dobrej stołówce, obiady są świeże, smaczne no i miesięcznie wychodzi nam 600zł tylko, a to jest i za zupę i drugie danie. Często nawet zupa na kolację zostaje, więc opłaca się bardzo. Dla mnie to też wygodne, bo po pracy odbieram obiad i się nie nastoję w kuchni, nie latam po sklepach po pracy w poszukiwaniu produktów na obiad. Co byście zrobiły na moim miejscu? Pobawiły się jednak w kucharkę jak już będie diecko cy jednak ostały przy obecnych obiadach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja gotować lubię, więc nie wyobrażam sobie nie gotować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak zawsze pewnie dziecko samo zweryfikuje każdą sugestię. Ja gotuję od zawsze i od zawsze wyrzucam niemal każdy obiad. Tzn po tym jak tydzień odstoi w lodówce. Męża nie ma całe dnie i noce, ja coś tam z obiadu skubnę, a dziecko zawsze wybrzydza, za każdym razem chce coś innego niż nagotuję. W rezultacie nie je obiadów wcale. Stołówka byłaby dla mnie wybawieniem gdyby była blisko. Zabrałabym małego dziada, postawiła przed bufetem i powiedziała: wybieraj. Coś by musiało wybrać. A tak.. Wieczorem - zrób kotleciki. Zrobię - beee.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:39 Tak nauczyłaś to tak masz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Stołówki najczęściej gotują na sodzie (mówiąc inaczej: z dodatkiem sody w wodzie), żeby jedzenie ugotowało się szybko, a nie tak jak w domu, szczególnie wszystkie twarde warzywa. Wyobraź sobie jakie konsekwencje zdrowotne poniesiecie po kilku/kilkunastu latach żywienia się w taki sposób?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ktos tu dobrze powiedzial, ze dziecko ci zweryfikuje wszystko :) Ja osobiscie lubie gotowac ale rozumiem ze ktos nie lubi i wybiera stolowke. Chyba na twoim miejscu na poczatku zostalabym przy stolowce, pozniej jak zaczniesz dziecku wprowadzac jedzenie to wy tezmozecie jesc ze stolowki a dla dziecka jakas warzywna zupke ugotowac i zblendowac, to 10-15min roboty. Mozesz robic wiecej i miec od razu na dwa dni. A jakos od roku jak juz dziecko zacznie jesc z wami to bedziesz musiala sie zastanowic... Ja lubie sama przygotowywac potrawy, bo wiem co dodaje. Nie jestem eko wariatka, ale nie uzywam veget, kostek itd, za to duzo ziol, suszonych warzyw itd W stolowce pewnie vegeta, zasmazki itd sa zawsze wiec nie wiem czy to takie dobre dla malucha. Wiadomo, jak zje zupe z vegeta to nie umrze, ale zywic sie tak caly czas, no nie wiem... wybor nalezy do ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A małymi dziećmi się nie przejmuj, bo większość jest taka jak opisujesz. Moje ma niecałe 3 lata i jest to samo. Wszytko chce, ale jak zrobię to już nie. Np. "Zjesz jajeczniczkę?" "Tak!" "Na pewno?" "Tak! Tak! Tak!" "No już chodź." [siada, próbuje pół łyżeczki i kręci głową] "Już nie chce." [ja zniecierpliwiona] "Przecież chciałeś i obiecałeś, że zjesz!" "Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee!" :o Albo: "Napijesz się kakauka?" "Tak!" "Na pewno?" [dziecko z bananowym uśmiechem od ucha do ucha] "Taaak! Taaak!" "No chodź już, masz, pij." [popatrzy, skrzywi się] "Chcę słomkę." [ok, daję słomkę] "Za gorące." [ok, studzę, dziecko pociąga łyk i odchodzi] "Już nie chcę" [ja zniecierpliwiona] "Przecież chciałeś?! I słomkę nawet dostałeś! Masz wypić. Jak nie teraz to za jakiś czas" "Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee!" [po około godzinie-dwóch] "Spróbuj teraz. Dopij. Na pewno smakuje jak mleko czekoladowe" [pociąga kolejny mini łyczek] "Za zimne." :o [a ja se wtedy myślę: pierd*olę... nie robię] Większość małych dzieci to takie wybredne niejadki i jadki-inaczej. Nie przejmuj się. Nie jesteś sama. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja gotowalam troche a troche kupowalam w sloiczkach pozniej jak maly poszedl do zlobka to jadl w zlobku a my z mezem na stolowce w pracy w domu tylko kolacje jadamy nie cierpie stac przy garach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:22 :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
lol :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam jeszcze niemowlaka. Częściowo gotuję, częściowo daję mu słoiki, ale tylko to, co mi trudniej zdobyć/zrobić. Dla mnie i męża zwykle gotuję. Rzadko kupujemy gotowce, bo ja lubię wiedzieć, co jest dokładnie na talerzu. Dla mnie większość dań jest przesolona lub przesłodzona i nie używam weget z glutaminianem sodu. Wolę zioła i malutko soli. Na stołówkach raczej idą na łatwiznę. Poza tym ja lubię trochę poeksperymentować i nie wyobrażam sobie wciąż wybierać z tego samego menu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja czasami gotuje, czasami co kupie.Dla dziecka staram sie gotowac.Jesli ci wygodnie to nie gotuj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Takie nawyki wprowadzacie, o tak jedzą. Wiem po swoich, widzę jakie błędy popełniłam przy pierwszym dziecku i jakie później były konsekwencje, przy drugiem postępowałam inaczej i je prawie wszystko, czasami tyko testuje nas, czy jak nie zje obiadu to dostanie coś smakowitego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
. Obecnie mamy z mężem wykupiony abonament w dobrej stołówce, obiady są świeże, smaczne x jakoś trzeba sobie wytłumaczyć swoje lenistwo. NIC nie zastąpi domowej kuchni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jadałam już z niejednej stołówki i garkuchni, także katering i zawsze po jedzeniu z nich miałam wzdęty brzuch. Dla mnie takie jedzenie czuć sztucznymi dodatkami, margaryną itd. Po domowym jedzeniu nie mam z tym problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jakoś trzeba sobie wytłumaczyć swoje lenistwo. NIC nie zastąpi domowej kuchni. x smieszy mnie takie gadanie ja do godz 17 jestem w pracy, do domu przychodze o 18 i jak bym zaczela pichcic obiad to jedlibysmy okolo 19 a poza tym bylby to drugi obiad bo dzieci jeden jadly w szkole a ja i maz w pracy wlasnie na stolowce albo gdzies w restauracji pobliskiej nie uwazam ze nie gotowanie to wymowka lenistwa bo ja sie nie lenie , pracuje zawodowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też o 18 jestem w domu i nie mam wtedy czasu na gotowaie, zresztą kto je obiad o 19? Dziecko je w szkole, ja w stołówce w pracy, mąż tak samo. Wieczorem kolację jedynie robimy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zaraz ci te nie leniace sie powiedza ze masz gotowac na nastepny dzien wtedy o 18 tylko podgrzejesz obiad a jak rodzinka sie naje bo nie ma jak to domowe gotowanie to szybko masz kuchnie po obiedzie posprzatac i abarotna masz isc do garow i caly wieczor gotowac na dzien kolejny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×