Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jakie błędy wychowawcze rażą was u innych

Polecane posty

Gość gość
Pracowałam kiedyś na recepcji w salonie fryzjersko-kosmetycznym. Mamusie kilkulatków miały w zwyczaju sadzać tyłek na fotelu na 3 godziny, bo one teraz robią sobie baleyage, pedicure, manicure i nie wiadomo co jeszcze, a ich mały "Piotruś" właśnie otworzył sobie drzwi i wyleciał prosto na skrzyżowanie. Mamusia oczywiście do mnie z pytaniami i pretensjami "Czy widziałam jej synka?", bo dla niej oczywiste było, że ja tu robię za niańkę jako drugi etat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do obu z 17.23. Cooo?!!! W doopach się tym rodzicom przewraca!!! Aaa,i rozumiem, ze chodziło o batona :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ty musisz przy 2latku wp*****lac??? Nie mozna zjesc zeby niewidzial?? BARONA nawet dziecku nie kupisz a przy nim wpiepszasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie rozumiem jak dorosła kobieta może jeść takie świństwo jak batony...potem dziecko widzi i też chce...od małego wpaja mu złe nawyki żywieniowe...to są właśnie rażące błędy wychowawcze...a nie kto jak dziecko ubiera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17.47. To rozumiem, ze aby nie dawac zlego przykladu to podczas goszczenia sie u kolezanek lub gdy znajomi sa u Ciebie z dziecmi to nigdy ale to przenigdy nie ma na stole slodkosci i alkoholu, no bo jakbys jadla czy pila to zly przyklad. I nie, baton czasem dla np cukrzyka to swietosc i ratunek a dziecko nie bostwo i musi zrozumiec ze wszystkiego miec nie moze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak. jeśli się nie chce aby dziecko jadło słodycze to nie powinno ich być...przynajmniej u mnie tak jest...gościom mogę podać owoce, ewentualnie ciasto domowej roboty (którego dziecko i tak nie je) a nie jakieś batony, chipsy i takie tam świństwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam 20 lat zaszlysmy do niej po jakieś rzeczy byłam bardzo głodna i wyciagnelam sobie batona. Jej dziecko jadło cos 10 min temu. wyciągami tego barona a on nagle laduje się na mnie i z lapami i ze chce. Gdyby ładnie poprosił to pewnie bym dala. Ale on rzadal :o to sobie myślę spadaj nie jesteś pępkiem świata. A on jakieś piski,jęki :o no myslalam ze szlag mnie trafi. Może to taka blacha sprawa ale naprawdę mnie to wkurzylo. A moja kolezanka niby nie skomentowała ale napewno pomyślała sobie jak to tak można??:o Tragedia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wyjestescie jakieś chore. To co mam nie jeść przy jakimś gowniarzu słodkiego (a lubię) bo to nie wychowawcze?:D No co wy zglupialyscie czy jak? Dziecko to dziecko ma prawo zjeść sobie cos słodkiego. Wszystko jest dla ludzi ale z umiarem. Ale takie wymuszanie na kimś żeby mi dalo barona BO CHCE to dla mnie śmiech na sali. Dziecko powinno wiedzieć ze nie jest w centrum wszechświata i jeśli pani je sobie barona to jest to pani baton. I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:42 uzyj słownik zanim "wpiepszysz" swoje 2 słowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co ty kurffa z tym baronem????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To zjedz tego batona tak zeby dziecko nie widzialo. Zarlas mu i mlaskalas przed oczami to wolal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie irytuje kiedy rodzic mówi "za dziecko". Pytam się chłopczyka np. czy umie kolorować obrazki na komputerze - dzieciak nie zdąży ust odtworzyć a matka już się wtrąca: "nie, on nawet nie wie o co chodzi". Wyobrażam sobie, jakie to irytujące dla kogoś nie mieć szansy się wypowiedzieć, nawet jeśli matka ma de facto rację. Albo pytam: "jakiego loda byś chciał" - dzieciak nie zdążył pomyśleć i cokolwiek wybrać, matka: "o, bananowe są, weź bananowe".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiele zostało już wymienione. od siebie dodam jeszcze -nie wpajanie właściwych zachowań w stosunku do zwierząt. Podleci taki berbeć ,zajdzie psiaka z tyłu i dawaj głaskać,a mamusia ucieszona,pies tak zaatakowany czuje się zagrożony i bardzo prawdopodobnie berbecia kąśnie. I druga rzecz-drażnienie zwierząt,nieopodal mnie jest przedszkole,mam dwa psy za bramą,non stop są przez dzieci obrzucane kamieniami ,i wkładaja patyki miedzy ogrodzenie,przedrzeznają i kopią ogrodzenie. Czasami mam wrazenie że juz nie ma dzieci na świecie,sa same bachory:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ze zwierzetami jasna sprawa. Ja znow swoim tak wkrecalam zeby nie ruszaly psow,ze teraz boja sie kazdego kundla i omijaja go z 1km.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18:45 a w dvpie mam czy on wolał czy nie wolal . I tak nie dostał. U mnie nic piskami się nie wskura. A przepraszam bardzo czemu mam jeść w ukryciu? Czy ja mu zabieram cos jak je przy mnie? Nie wszystko mu się nalezy. Juz widzę wasze rozwydrzone bachory....:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18.55 no troszkę przesadziłas;) Do nas jak dziecko podejdzie i normalnie spyta czy może głaskać to pewno że pozwalam,tylko pokazuję jak i gdzie piesa głaskac,zdarza sie (rzadko) ze to mamy pytaja czy córcia moze pogłaskac,niestety na ogół jest to podlatywanie i głaskanie w okolicy ogona czego psy nieznosza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie razi jeśli ktoś mówi do dziecka w formie pytajacej.np zjesz obiad? A potem nerwy ze dziecko mówi nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ostatnio byłam w kinie i jakieś dziecko stało za moim fotelem i trzymając się go skakało co ja poczułam tak wyraźnie że utrudniało mi to oglądanie filmu. Matka siedziała obok i nie reagowała kompletnie dopóki sie nie obejrzałam. Wtedy dziecko sie zawstydziło i matka dopiero wtedy mu coś powiedziała, na chwile przestalo, ale po chwili sytuacja znowu sie powtórzyła i matka znowu nic. Niektóre matki są takie że myślą że jakiś numer przejdzie a one mogą sobie po prostu siedzieć. Na niektóre matki trzeba po prostu z ryjem wyskoczyć bezpośrednio żeby łaskawie coś ze swoim dzieckiem zrobiły. Oczywiście wtedy jest przy okazji jeszcze wielka obraza majestatu. Oczywiście znając ten niereformowalny typ to taką matke też nie idzie wychować. Sama mam dziecko i nie wyobrażam sobie abym swojemu pozwalała na różne ekscesy i sie nie przejmowała że dookoła są ludzie, a takie chamki rodzą i wychowują kolejne chamki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Mnie irytuje kiedy rodzic mówi "za dziecko". Pytam się chłopczyka np. czy umie kolorować obrazki na komputerze - dzieciak nie zdąży ust odtworzyć a matka już się wtrąca: "nie, on nawet nie wie o co chodzi". Akurat tą sytuację rozumiem, że matka odpowiada za dziecko. Jakby sie ktoś moje dziecko zapytał o jakiś kosmos z którym sie nigdy nie zetknęło to by za pewne zapomniało języka w buzi albo odpowiedziało jakiś nielogiczny ciąg słów. Mnie by irytowało że dorosły nieświadomie wprowadza dziecko w niekomfortowe położenie, wiec sprowadzam takiego dorosłego do realiów. Sytuacje odwrotną też poprawiam. Np. babcia sie pyta dziecko co chce dostać na urodziny. Dziecko odpowiada że coś tam coś tam z minecrafta to ja je poprawiam że babcia nie wie co to jest i sie na grach nie zna. Jak następuje jakiś błąd w komunikacji to trzeba go ujawniać bo dwie strony i tak sie nie dogadają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"mnie bardzo denerwuje jak np jem sobie barona u koleżanki i podchodzi jej ponad 2 letni syn i łapie tego barona i chce zjeść pechowiec.gif jak mu nie dam to zaczyna płakać a matka patrzy się na mnie jak na jakiegoś winowajce Ja bym strzeliła raz drugi w d**e i zrozumialoby ze się tak nie robi. " Tobie sie powinno dać w d**e i to już za czasów jak byłaś dzieciorem, bo nie znasz elementarnych zasad zachowań międzyludzkich. Jak sie jest u kogoś w gościach to sie nie wyciąga słodkości i nie wpieprza w obecności innych bez propozycji poczestunku. Jakbyś była sama to byś sobie mogła wpierdzielać ale to jest zwykłe buractwo. Jak się jest w kameralnej grupce to kazdy stara sie zachować odgórną zasadę albo się ja słodkości i sie proponuje innym (nawet jeśli odmawiają to nie zaproponować jest brakiem kultury) albo sie nie je nic. Wyobraź sobie że koleżanka przychodzi do ciebie i nagle wyciąga smakowitego pączka i zajada sobie na twoich oczach. Nikt normalny tak nie robi. Naucz sie kultury prostaczko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Denerwuje mnie jak jestem u kogoś i wyciągane są na stół ciastka i picie. Dzieciaki podbiegają u zaczynają dotykać, macać ciastka bez zamiaru zjedzenia ich, potem któreś podbiega do dużej butli wody mineralnej, odkręca butle i szyjke butelki wkłada do buzi. Dorośli nie są czujni na takie papranie, nie reagują albo jak zareagują to okazjonalnie. Potem dzieciaki zostawiają to wszystko wydotykane i idą do dalszej zabawy, a my mamy to wszystko jeść i pić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Buractwem jest jesc u kogos wlasne zarcie. Z drugiej strony ja bym sobie nie zyczyla, zeby ktos moje dziecko karmil swoim nadgryzionym batonem, czy jakim kolwiek innym jedzeniem z wlasnego talerza. Moja corka jest nauczona, ze ma swoje slodycze, o ktore moze poprosic po zjedzeniu obiadu i dobrze wie, ze tych slodyczy mozna zjesc tyle ile mam pozwoli. Stoja w miejscu dla niej dostepnym, ale nie przyszlo jej do glowy, zeby sie samej poczestowac. Wiec mozna dziecko nauczyc, zeby sie nie rzucalo na slodycze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj Wyrabianie w dziecku podstaw poczucia smaku jest dla mnie czescia wychowania. To cos czego mozna sie nauczyc. Jesli rodzice to maja i potrafia zadbac o wlasny wyglad to dlaczego nie ucza tego dzieci? Razi mnie to tym bardzie, ze nie mieszkam w pl i z daleka rozpoznaje rodakow z dziecmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niereagowanie na złe zachowanie dziecka, dawanie konsoli do gier od malego i oblizywanie smoczka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie odpowiadajcie za dzieci
"Mnie irytuje kiedy rodzic mówi "za dziecko". Pytam się chłopczyka np. czy umie kolorować obrazki na komputerze - dzieciak nie zdąży ust odtworzyć a matka już się wtrąca: "nie, on nawet nie wie o co chodzi". Akurat tą sytuację rozumiem, że matka odpowiada za dziecko. Jakby sie ktoś moje dziecko zapytał o jakiś kosmos z którym sie nigdy nie zetknęło to by za pewne zapomniało języka w buzi albo odpowiedziało jakiś nielogiczny ciąg słów. Mnie by irytowało że dorosły nieświadomie wprowadza dziecko w niekomfortowe położenie, wiec sprowadzam takiego dorosłego do realiów. Sytuacje odwrotną też poprawiam. Np. babcia sie pyta dziecko co chce dostać na urodziny. Dziecko odpowiada że coś tam coś tam z minecrafta to ja je poprawiam że babcia nie wie co to jest i sie na grach nie zna. Jak następuje jakiś błąd w komunikacji to trzeba go ujawniać bo dwie strony i tak sie nie dogadają. xxxx Właśnie dlatego dzieciaki nie umieją odpowiadać na pytania, bo rodzice ich wyręczają. Autorka tego postu miała rację. To jest rażący błąd, że rodzice odpowiadają za dzieci, nie dopuszczając je do głosu. To Tobie się wydaje, że dziecko nie umiałoby odpowiedzieć. A nawet jeśli odpowiedziałoby nielogicznie to co? Jeśli nie będzie próbowało to się nie nauczy. Co to znaczy, że Ty poprawiasz błędy komunikacji? To dziecko ma to robić, a nie Ty. Ja jestem właśnie takim dzieckiem, za które matka całe życie odpowiadała. Ja i moje dwie siostry. I wszystkie wyrosłyśmy na takie niemoty, co to się odezwać nie umiały, dopiero jak się z domu powyprowadzałyśmy, to języka w gębie dostałyśmy. Od małego za nas odpowiadała, czy trzeba czy nie trzeba, doszło do tego, że nawet w ogólniaku bałyśmy się odezwać, bo i tak nas poprawiała za każdym razem. Siedzieliśmy np. przy stole, jakieś święto rodzinne, ktoś nas o coś pyta, a my jak jakieś głupie cicho siedziałyśmy, bo wiedziałyśmy, że i tak albo matka za nas odpowie, a jak my odpowiemy, to ona i tak nas poprawi i wyjdziemy na idiotki. To lepiej wcale było się nie odzywać. Ale może dzięki temu teraz sama jestem mądrzejsza w wychowywaniu swojego synka. Jak ktoś go o coś pyta - on odpowiada, ja się nie odzywam. Wyznaje zasadę - pytasz dziecko - dziecko odpowiada. Męża też tego nauczyłam. Od małego. Synek ma 4,5 roku i rozmawia z ludźmi jak człowiek, nie boi się rozmawiać, jest wygadany, kontaktowy, nie wstydzi się do ludzi odezwać. Na początku wiadomo, że odpowiadał jak dziecko, po swojemu, ale jak miał się uczyć? Metodą prób i błędów. Nawet jak coś źle odpowiedział, to nie poprawiam go przy ludziach, tylko już później, jak jesteśmy sami, i nie robię mu siary, dzięki temu nie boi się odezwać, jak ktoś znowu go o coś zapyta. I wszyscy nam mówią: jak on ładnie rozmawia, jaki rozmowny. Gdziekolwiek z nim nie pójdę, czy do banku, czy sklepu, sam nawet mnie pyta, czy on może Pani powiedzieć, że chce kabanosy. Mówię pewnie, i stoi w kolejce i mówi ładnie: poproszę trzy kabanosy. Albo chce zapłacić to daję mu pieniądze, daną rzecz, sama coś tam jeszcze na sklepie oglądam, oczywiście mając go dyskretnie na oku, on stoi w kolejce i sam płaci. Ekspedientki się uśmiechają, traktują go jak normalnego klienta, rozmawiają z nim, on ładnie odpowiada, bo uczę go jak ma się w takiej sytuacji zachować, że mają być słowa: "proszę, dziękuję, Pani" itp. I wiem, że moje dziecko będzie umiało sobie w życiu poradzić i się zachować jak należy. A Wy wyręczacie te dzieci i rosną później takie ciołki. Daj się dziecku odezwać, a nie wydaje Ci się, że musisz go poprawiać. Nie musisz. No chyba, że uważasz, że masz głupie dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Właśnie dlatego dzieciaki nie umieją odpowiadać na pytania, bo rodzice ich wyręczają. Autorka tego postu miała rację. To jest rażący błąd, że rodzice odpowiadają za dzieci, nie dopuszczając je do głosu. To Tobie się wydaje, że dziecko nie umiałoby odpowiedzieć. A nawet jeśli odpowiedziałoby nielogicznie to co? Jeśli nie będzie próbowało to się nie nauczy. Co to znaczy, że Ty poprawiasz błędy komunikacji? To dziecko ma to robić, a nie Ty. Ja jestem właśnie takim dzieckiem, za które matka całe życie odpowiadała. " Nie kochana. Przytoczyłam ten konkretny przypadek, który mi się nie podoba a ty to skwapliwie przyporządkowałaś do całości tymczasem jest to bzdura. Całą resztę dziecko ma wolny wybór do odpowiedzi łącznie z takim banałem jak wybór lodów, ale ludzie tacy jak ty uwielbiają szufladkować i wrzucać do jednego wora na podstawie przytoczonej konkretnej sytuacji i o śmieszną satysfakcję ze stwarzania tych "worów" na siłe tobie chodzi. Jak ty widzisz że jeden z drugim się nie dogaduje to mam rozumieć że nie wyprowadzasz nigdy nikogo z błędu. Faktycznie wielka przysługa z twojej strony stanie z boku. To ja dziękuje właśnie za taką osobe jak ty. A bliskim dookoła siebie w ogóle jakieś przysługi wyświadczasz choćby drobne ? czy też nic bo każdy sobie rzepke skrobie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To, że powiesz dziecku, że babcia nie wie co to kinderkratf to niby komu wyświadczasz przysługę? Skoro dziecko wie co to kinderkraft to i bez problemu wytłumaczy to babci, tylko daj im ze sobą pogadać, komunikować się, a nie stoisz nad nimi. Na swój sposób dziecko potrafi wszystko wytłumaczyć, tylko to dorośli nie dają im na to szansy. Bo przecież są mądrzejsi... Nie, nie wyświadczam bliskim żadnych przysług. Urodziłam i wystarczy. Taka odpowiedź Cię zadowala?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×