Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie daję rady ze swoją psychiką pomocy

Polecane posty

Gość gość

Huśtawki nastrojów. Euforia, by za chwilę (dosłownie parę godzin) popaść w stan depresyjny. Brak wsparcia od ludzi. Nic nie robienie, uciekanie od wszystkiego, a potem przerażenie własną głupotą i powracanie do aktywności, po czym znowu uciekanie w świat marzeń. Niemoc. Rozpacz nad swoimi wadami i rozpaczliwe, żałosne próby wyolbrzymiania przed samą sobą zalet, by choć na chwilę poczuć się lepiej. Nieumiejętność odważnego wypowiedzenia swojego zdania w grupie.. Nie umiem się uśmiechać i być w stu procentach swobodna, jestem niewolnikiem własnego zafiksowania na punkcie zdania innych ludzi. Każdy pewnie widzi, że nie jestem ani szczęśliwa, ani pewna siebie, bo nikt się do mnie szczególnie nie garnie. Mam świadomość, że nikt nie będzie mnie chciał z takim charakterem, nikt nie będzie mnie chciał nawet zrozumieć, bo jestem antypatyczna. Pomóżcie mi, bo dłużej już nie wytrzymam, nie wiem, co się ze mną dzieje. Ostatnio mam kryzys.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wystarczy Ci miłość, przytulenie, jeden komplement, uśmiech. Dobre słowo, namiastka pasji. Jedyne spojrzenie z podziwem. Pochwała. Wycieczka. Pocałunek. Nie wmawiaj sobie. Też mi kiedyś wmawiano, a potrzebowałam jedynie miłości od bliskiej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochana, ale gdzie mam to znaleźć? Tego nie można szukać na siłę. To trzeba dostać od kogoś dobrowolnie. A ja wiem, domyślam się, że mogę być tak ciężka, tak odpychająca, że albo nie będą chcieli dojść do mojego wnętrza, albo nawet tego nie będą próbować. Takie życie to horror. Piszę ostatnio z moim kuzynem smsy, z którym czuję się dziwnie związana. Jak byłam młodsza, kochałąm się w nim. Ostatnio mieliśmy okazję spotkać się pierwszy raz od paru lat (mieszkamy sporo km od siebie aktualnie). Pisze do mnie smsy (chciał mój numer), pyta, co u mnie słychać, podarował mi pewną rzecz. Wyobraź sobie, jaka jestem samotna, że wspominam o czymś takim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poza tym nie mogę wymagać od kogoś dostania takich rzeczy, skoro jestem zamknięta w sobie i do osoby, którą lubię, nie potrafię się nawet uśmiechnąć, taka jestem zadowolona. Nie umiem się uśmiechnąć, a za chwilę rozpaczliwie szukam z nią kontaktu.. a ona jest już gdzieś daleko. Nie umiem budować relacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zamiast zadowolona powinno być zamknięta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki postu
Rozumiem. Przechodziłam przez to. Również nie mam wielu znajomych i czasami popiszę z nimi. Myślę, że powinnaś zacząć szukać partnera. Tylko miłość może Cię uszczęśliwić, ale pamiętaj-tylko wtedy, gdy będziesz na to gotowa. Nic na siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki postu1
Rozumiem też, że jesteś samotna. Jednak widzę, że obwiniasz siebie. Odpowiedz sobie na pytanie. Czy miałaś trudne dzieciństwo? Czy rodzice zachowują się dysfunkcyjnie (alkohol, narkotyki, brak okazywania uczuć). Czy Twoja samoocena jest wysoka? Czy miałaś problemy z anoreksją/bulimią/zaakceptowaniem siebie? Czy cierpisz na nerwicę? Musi być jakiś powód Twojego zamknięcia w sobie, znajdź go i nie zwalaj na siebie winy, bo to najgorsze, co może być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Byłam chowana pod kloszem, ciągle strofowana, wyręczana. Później, jak byłam trochę starsza- wyzywana nawet od dziwek etc. Do dzisiaj moja matka krzyczy na mnie. Nigdy próby poważnego porozmawiania z nią nie pomogły. W szkole sięze mnie wyśmiewali, że jestem sierota. Moja samoocena jest niziutka, żeby nie powiedzieć - zerowa. Nie miałam problemów z wagą, ale nienawidzę swojego ciała,nóg, piersi, pośladków, dziecięcej twarzy, mam wrażenie, że jestem o wiele brzydsza od innych dziewczyn, choć słyszałam zawsze odwrotne opinie. Jak mam nie zwalać na siebie winy? Kiedy wszędzie widzę silnych ludzi, którzy pokonują własne ograniczenia, którzy mieli trudniejsze dzieciństwo ode mnie, a mimo to coś osiągają? Nie dziwię się, że jestem sama. Że ludzie mnie głównie wykorzystywali. Nie znajduję miłości, choć rozpaczliwie jej pragnę. JAk mam jednak ją mieć, skoro nie czuję miłości do samej siebie i jestem skupiona na swoim ego, na swoich lękach. To tak nie działa. Zagryzam palce ze wstydu, kiedy raz na jakiś czas w akcie desperacji zdarzy mi się zagadać/napisać do chłopaka, który mi się podoba. To nie jest częste, bo nie poznaję co chwila ludzi, ale juz do swojej pierwszej miłości to ja zagadałam. Która mnie olała, kiedy usłyszała, że jestem dziewicą..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki postu2
Wykazuję pełne zrozumienie, tak też myślałam. Twoje lęki i sposób bycia, niechęć do siebie wzięła się z trudnego dzieciństwa. To fundament, bez którego nie radzimy sobie w dorosłym życiu. Przemoc psychiczna ze strony matki również może ciągle podkopywać Twoją niską (zerową-jak piszesz) samoocenę. Wszystko, o czym piszesz, jest mi bardzo bliskie. Przechodziłam przez coś podobnego. Rok temu zdecydowałam się na terapię behawioralna-poznawczą. Nauczyłam się tam pracować nad swoimi schematami i wyrażaniem emocji. W ogóle całe życie spędziłam na terapiach przez alkoholizm ojca i oziębłość matki. Nie mówię, że jest to dziwne, że się obwiniasz. Masz prawo, bo myślisz, że to wszystko przez Ciebie. Ale nie możesz brać odpowiedzialności za czyjeś złe czyny i postępowanie wobec Ciebie. Jedynym rozwiązaniem teraz będzie pozbycie się poczucia winy. Najlepiej poproś o pomoc psychologa lub terapeutę (są to normalni lekarze dusz, wbrew powszechnej opinii). Jak mawiano mi na terapii-musisz zawalczyć o siebie, nie wolno Ci sie poddawać. Pod spodem Twoich lęków, pesymistycznych myśli jest uwięziona piękna dziewczyna, która tylko czeka na dzień swojej wolności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiecie, ja krzywdzę siebie jeszcze bardziej, szukając zrozumienia u mojej matki. Bo ona ma dni, kiedy jest niby-rozumiejąca, kochająca. Ostatnio poweidziałąm do niej, że coraz ciężej mi w życiu i nie potrafię tak dłużej żyć. W odpowiedzi usłyszałam, że jestem leniwa i głupia. Próbowałam jeszcze przemówić do niej, powiedziałam, że to, że za mało robię, wynika z lęku przed tym, że jestem za słaba. Za kiepska. Że przestalam wierzyć w to, że cokolwiek wartościowego może ode mnie "wyjść". Że boję się wszystkiego. W odpowiedzi usłyszałam... krzyk. Że się użalam nad sobą. Chyba najbardziej boli ten brak wsparcia. Ciagle jestem odrzucana. Przez matkę, poniekąd przez ludzi, którzy wolą osoby przebojowe, uśmiechnięte, a ja nie zawsze umiem taka być. To bardzo boli, bo jeszcze utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem nic nie warta. Właśnie chciałabym iść na terapię poznawczo-behawioralną. Bo byłam na psychodynamicznej, ale czułam, że to zupełnie nie to. Odeszłam po roku. Tylko poznawczo-behawioralna nie jest refundowana.. i tu jest problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
(moja matka po tym, co jej szczerze powiedziałam, potrafiła chodzić po domu i mówić, że jestem p******a, że wrodziłam się w ojca, że się wychudziłam jak szczapa -/nigdy się nie odchudzałam, zawsze mialam taką wagę jaką mam, a wcale nie jestem chuda, jest wiele dziewczyn szczuplejszych ode mnie - ja ważę 55/167 - mój wygląd też ciągle krytykuje - a to nos nie taki, a to tyłek za płaski, a to tamto..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz CHAD.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko trzymaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale naprawdę muszę iść do nowego terapeuty. Bo juz nie daję rady, nigdy nie było tak źle. Dzisiaj się popłakałam, a ja rzadko płaczę. To przez tą bezczynność. Muszę znaleźć w sobie jakąkolwiek siłę i wiarę, że potrafię coś zrobić. Bo dłużej nie da się tak żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki postu 1
Widzę tu duży problem w matce. Nie akceptuje Twojego charakteru, nie masz też u niej wsparcia. Zbyt łatwo wybucha, może ma coś do ukrycia? W rodzinach dysfuncyjnych często występuje takie zjawisko. Matka nie ma prawa ostro oceniać Twojego wyglądu, bo to bardzo delikatny temat. Odnośnie terapii, na pewno w Twoim mieście (lub w większym niedaleko) istnieją ośrodki Leczenia Nerwic lub Niepubliczne Ośrodki Psychoterapii Medycznej (NFZ) lub Ośrodki Interwencji Kryzysowej. Zdaję sobie sprawę, że to ciągle trwa. Twoja matka nie pomaga Ci w akceptacji siebie, zaniża to ciągle. Najlepiej ogranicz z nią kontakt, nie szukaj tematów. Moim zdaniem tego nie da się już naprawić, możesz naprawić jedynie siebie, bo to Ty jesteś najważniejsza. Normalni ludzie nie niszczą innych osób, tak jak Twoja matka. Jakakolwiek wizyta u psychologa, w osrodku psychologicznym, w poradni, pomoże Ci zrozumieć, że Twoja rodzicielka jest toksyczną osobą i jak sobie z takimi osobami należy radzić. PS. Wiem, że na jednej terapii nigdy się nie kończy, w końcu znajdziesz tę odpowiednią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki postu2
Jeśli są łzy, to Twój pierwszy mały krok. Serce nie stało się pustynią, a płacz choć nic nie zmienia, pomaga wypłynąć emocjom, które są ukryte w środku. Masz w sobie dużo złości, którą musisz odnaleźć na terapii, na wizycie u psychologa. To specjalizacja, która zajmuje się takimi przypadkami. Działa cuda, odświeża wspomnienia, stare krzywdy, trzeba tylko chcieć się zmienić dla siebie, tak po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ona krytykuje mój wygląd, by się za chwilę zachwycać, że mam twarz jak laleczka...Można dostać rozdwojenia jaźni. Ja wiem od dawna, że ona jest toksyczna. Myślę, że ja jestem od niej uzależniona psychicznie. Jak gdzieś wychodzę, to sama do niej wydzwaniam i z nią rozmawiam (nie mam z kim innym). To taka chora więź, jednocześnie pewnie dająca namiastkę jakiegoś bezpieczeństwa - bo może równocześnie czuję się jak takie dziecko, że ktoś ma nade mną "pieczę" - a z drugiej strony cholernie krzywdząca. Nie mam nikogo innego, na kogo bym mogła przerzucić swoją uwagę, może dlatego tak kurczowo się jej trzymam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa w tym temacie
Na pewno są dwa powody : 1) Autoagresja (działasz na swoją niekorzyść) 2) Samotność (o której piszesz, bo brak Ci kogoś innego) Powinnaś znaleźć również alternatywne wyjście z sytuacji-może zapoznaj się z kimś na Facebooku, wychodź częściej z domu, jeśli masz pracę-skup się na niej, a jeśli szkołę-poświęcaj więcej czasu nauce. A w międzyczasie poszukaj psychologa lub dobrej terapii. To może wiele zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki postu 1
Twoja matka prawdopodobnie ma problemy emocjonalne, rozwianą osobowość lub mocną chwiejność nastrojów. Opowiedz o tym komuś bliskiemu, psychologowi, kuzynowi, o którym wspomniałaś. Może razem będzie łatwiej odwrócić od tego uwagę? Piszę tak, bo Twoja uwaga ciągle jest skupiona na matce, a jeśli odwrócisz uwagę, zaczniesz jej unikać, kontrolować swoje wypowiedzi do niej, wygrasz. Powoli urywaj z nią kontakt, nie zagaduj gdy przychodzisz do domu, nie odzwaniaj. Nic się nie stanie, a Ty na tym zyskasz. Możliwe, że Twoja matka myśli, że ma Cię w garści. Sztuką jest pokazanie, że tak nie jest. Jeśli jesteś niepełnoletnia (a to bez znaczenia), jest na to paragraf o nękaniu psychicznym. Możesz nawet jej wytoczyć sprawę w sądzie. Jesteś silna i dasz radę,masz tyle możliwości! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale mi aktywność NIC nie daje. Pogrąża w jeszcze głębszej depresji, bo ciągle wśród innych czuję się gorsza. Studia - nawet nie potrafię się już skupiać na nauce, dwa kierunki rzucałam, jeden przez problemy psychosomatyczne, drugi mi się nie podobał. Jestem na nowych i pierwszy semestr przeszłam z 4 i 5, jakimś cudem. Ale teraz mam ostry kryzys i mniej się uczę. Praca - chodziłam do niej tylko dla pieniędzy, żeby nie musieć brać ich od matki, których nawet nie umiałam oszczędzać i kompulsywnie wydawałam, po czym gryzłam palce z rozpaczy. Miałam iść na prawo jazdy, ale nie potrafię się przy kimś uczyć - nawet się tego nie podjęłam - wolę uciekać. Podoba mi się jeden chłopak ze studiów, ale za bardzo stresuję się w jego towarzystwie. On wydaje się mnie niby lubić, ale znajomości nie rozwija. Chociaż sam jest spokojny i cichy. Niedawno jednak zaprosil mnie na kawę na okienku, po czym po tym zdarzeniu jakby znowu się odsunął. Nikomu o tym wszystkim nie opowiadam poza kolegą, który jest już tym znudzony. Bo wywalam to z siebie wręcz kompulsywnie, dlatego też piszę na tym forum - odczuwam potrzebę pisania/mówienia o tym, bo tylko to przynosi ulegę. Na moment. Kiedyś opowiedziałam trochę cioci - i zostałam prawie wyrzucona z domu, bo ciocia stała murem za matką i powiedziała matce, że jej o tym mówiłam, zwalając to na moje dojrzewanie. Przeżyłam horror. Wczoraj byłam z koleżanką w klubie i u niej nocowałam - jakoś nie pomogło to w przeżywaniu dzisiejszego kryzysu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki postu 1
Cóż mogę Ci napisać, właściwie napisałam już wszystko. Szukaj pomocy w ośrodkach terapii albo u psychologa. Zerwij toksyczną więź z matką, nawet mieszkając pod jednym dachem. Wszystko już powiedziałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kuzynowi też nie opowiem, on jest z rodziny ze strony mamy. Moja matka już się zresztą czepiała, że mam z nim kontakt, bo wypaplałam, że chce mi dać komórkę (moja ma stłuczoną szybkę i jak się widzieliśmy to to najwyraźniej zauważył..) i wrzeszczała, że nie mam prawa od niego niczego brać, bo potem po całej rodzinie się rozniesie, że coś mi daje (to w zasadzie prawda, jego ojciec jest trochę typem chełpiącym - a kuzyn, mimo, że odniósł duży sukces, jest bardzo skromny). Więc już nic jej nie mówię Aha, jeszcze chodzę na taniec, na którym zamiast skupiać się na tym, co lubię robić, ciągle pilnuję się, żeby nie popełnić żadnego błędu i nie być gorsza od innych (w istocie tak się stresuję, że faktycznie popełniam nieraz te błędy, wyłącza mi się mózg, gubię się - i błędne koło się zamyka). Przestało mi to sprawiać przyjemność prawie od razu. Teraz jak mi się skończy karnet, chcę z tego zrezygnować.. Nie mam pojęcia, jak się poczuć lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki postu2
Dajesz radę-rozmawiasz, uczysz się, pracowałaś. Dajesz radę, dziewczyno. Teraz potrzeba Ci tylko bardziej profesjonalnej pomocy, dobrego słowa specjalisty, który na pewno wie lepiej niż ja. Jedno jest pewne, jeśli o tym dzisiaj napisałaś i przynosi Ci to ulgę, dasz radę iść dalej. Wierzę w Ciebie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem kochana, tylko ja sobie mogę z tym poradzić, i muszę o siebie walczyć. Dziękuję za rady, mam nadzieję, że się z tego wykaraskam. Bo nic nie przeraża mnie tak jak myśl, że zaszłam już tak daleko, że nigdy się z tego nie wygrzebię i nigdy nie rozwinę własnego potencjału, nie dam czegoś od siebie światu. Ale skoro mnie to przeraża, to istnieje nadzieja, że będę potrafiła wydobyć z siebie siłę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może muszę przejść taki ostry kryzys, żeby potem było tylko lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki postu2
No tak, jeśli kuzyn trzyma stronę matki, nie da rady. Spróbuj otworzyć się przed tym spokojnym kolegą. Nie dziwię się, bo jesteś zbyt skupiona na sobie. Zapewne dążysz do ideału, a nikt nim nie jest. Pragniesz zachować kamienną twarz, a tak też się nie da, zawsze będzie widać jakieś emocje. Ja pocieszam się tym, że nie warto przejmować się ludźmi. W większości są obojętni i nie rusza ich ludzkie cierpienie. Mnie na przykład poruszyła Twoja sytuacja, bo też miałam problemy psychosomatyczne, o których pisałaś, jakie miałaś? Ja mam od dwóch lat ciśnienie z lewej strony ucha/głowy i żaden lekarz nic nie widzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki postu 1
Nie ma sprawy, ja interesuję się psychologią i nawet chciałam być psychologiem-jednak to dla mnie zbyt męczące. Chętniej poznałabym, kim jesteś, ale tutaj nie bardzo podawać FB, widzę że mamy wiele wspólnych problemów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niekoniecznie kuzyn trzyma stronę matki. On z nią nie ma jakiegoś kontaktu. Widzę, że mnie lubi, stara się pomagać. A przecież nie musi. Chyba nie na darmo będąc 15 latką, byłam nim zauroczona ;). Ale chodzi o to, że jakby jego ojciec się dowiedział o czymś tam, to rozpowiedziałby to po rodzinie. A to na pewno doszłoby do matki, która ma ogromne ego. Ja mam zespół jelita drażliwego. Zawsze mam biegunkę przed wyjściem na studia, czasem jadąc na nie, wysiadam po drodze, muszę stoczyć ze sobą niezłą walkę w autobusie, bo jak wpadnę w tryb "zachce-mi-się-do-toalety-a-ja-nie-będę-miała-gdzie-wysiąść".. to jest jazda :). Często się spóźniam (co mnie dodatkowo stresuje), albo nie przychodzę na zajęcia (na szczeście na tych studiach nie mam ponadlimitowych nieobecności, a na spóźnienia się nie denerwują). Na poprzednich studiach przez opuszczanie zajęć je rzuciłam właśnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może podaj e-maila? Też chciałabym być psychologiem, ale też doszłam do wniosku, że wykończyłoby mnie psychicznie słuchanie ludzkich problemów. Jednak nadal chciałabym pomagać ludziom, ale może na inny sposób..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×