Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mam problem z dzieckiem partnera

Polecane posty

Gość gość

A może bardziej z partnerem. Ale po kolei. Mam 30 lat. Poznałam wdowca starszego o 8 lat. Z dwuletnią córeczką. Jak ją poznałam to był diabeł wcielony. Ale wystarczyło poświęcić trochę uwagi i dziecko zmieniło się o 180 stopni. Widać, że brakuje jej matki i bardzo przywiązała się do mnie. Ma teraz 3.5 latka. I w czym problem? W facecie bo z nim akurat mi się nie układa. Dziewczynka za mną świata nie widzi. Gdy się z nim rozejdę to mi chyba serce pęknie. Nie mogę jej zostawić. Już wystarczająco wycierpiała. On widzi, że dziecko mnie lubi. Tak próbujemy być razem, mnóstwo rozmów itp, ale w końcu dochodzi do awantury i wracamy do punktu wyjścia. Gdyby nie dziecko to bym rzuciła dawno w cholerę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze ze sie nia opiekujesz i ze dbasz. Fajnie ze sa jeszcze takie macochy. Moze poszukajcie zrodla tych klotni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciezka sytuacja. Dziecko pewnie bardzo przezyje wasze rozstanie, trudne sa takie zwiazki. Naprawde ci wspolczuje i tej malej tez jeski jednak odejdziesz. Moze sprobujcie jakos sie dogadac, naprawic ten zwiazek. Moze krotka rozkaka da efekty, wyjedz gdzies z mala na chwile, poukladajcie sobie wszystko na nowo. Zycze powodzenia i trzymam kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niezgodność charakterów. Po prostu nie pasujemy do siebie. Nie ogranicza mi kontaktów z dzieckiem. Mogę ją do woli odwiedzać i zabierać do siebie. Pod tym względem jest nie robi mi żadnych problemów. Nawet zapytał czy pójdę do małej do przedszkola na występ z okazji dnia matki, bo zawsze wtedy mała nie chodziła, aby nie było jej przykro. Ja chodzę z nią na zakupy, wybieram jej ubrania, chodzę z nią do fryzjera, sama urządziłam jej pokój. Facet to widzi i docenia, ale bycie z nim odpada. Nie możemy się w wielu innych kwestiach dogadać. Tyle razy już próbowaliśmy i nic z tego nie wyszło. Jedynie mała trzyma nas przy sobie, choć ja bym to byciem razem nie nazwała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko. Z tego co piszesz wnioskuję, że i Ty i ojciec dziecka jesteście mądrymi ludźmi, który chcą dobra dziecka. Rozstańcie się w zgodzie jak kulturalni ludzie i ustalcie podział opieki nad mala. Pewnie dziecko będzie mieszkać z ojcem ale niech spędza czas też z tobą. Jesteś jedyną mamą jaką ona ma i nie odtrącaj jej nawet jak założysz nową rodzinę lub jak ojciec znajdzie nową kobietę. Dziecko i tak bardzo przeżyje wasze rozstanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nikt o rozstaniu nie mówi, choć wisi to w powietrzu. On nikogo nie szuka. Żadnej innej kobiety. W sumie mnie poznał przez zupełny przypadek. Potem poznałam jego córeczkę i tak to się zaczęło. Chyba nawet nie planował nikogo poznać. Dużo czasu poświęcił córce, dużo nerwów kosztowała go walka o dziecko z rodziną żony, która robiła wszystko, aby córkę mu zabrać. Był tym wszystkim zmęczony. Może z tego wszystkiego wynikają wszelkie awantury. Wystarczy byle pretekst i już awantura gotowa. Kilka dni spokoju i znowu. Jego rodzina patrzy na mnie przychylnym okiem. Widzą, że mała bardzo mnie polubiła i z krnąbrnego dziecka stała się wesołą dziewczynką. Normalnie nie to dziecko. Może faktycznie jakaś przerwa dobrze nam zrobi, ale jak wytłumaczyć to dziecku. Ona cały tydzień czeka, żeby ze mną spędzić weekend. Wczoraj jak wyjeżdżałam tak mnie prosiła, żebym za tydzień znów przyjechała, że będzie cały tydzień grzeczna. Jak teraz nie przyjadę to pomyśli, że to przez nią, i będzie się dziecko niepotrzebnie stresować i obwiniać. Facet nic się nie odzywa. Nic mi nie narzuca. W tej kwestii zostawia mi wolną rękę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O cholera, trudna sprawa. Dobra z ciebie kobieta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poszukajcie pomocy terapeuty, jak się kochacie. Dla was może nie jest jeszcze za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pojdzcie do terapeuty. Bo nawet jak sie rozstaniecie to i tak pomocy bedziecie potrzebowac. Moze za bardzo skupiacie sie na malej? Moze brakuje Wam czasu dla Was? Oboje sa zranieni, i to nie jest takie proste poskladac rodzine od nowa. Moze on za bardzo chcial byc bohaterem i nie poradzil sobie z wlasnymi emocjami. Nie wiem, moze byc tysiac rozwiązań. Tak czy owak terapia to najlepsze co mozecie zrobic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pisałaś autorko, że gdyby nie dziecko to rzuciłaby faceta w cholerę. Czy to nie jest mówienie o rozstaniu? Piszesz że wyjeżdżałaś i masz wrócić na sobotę. To czy to jest bycie razem? Trochę się już pogubiłam w tej twojej opowieści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może opisze od początku. Spotkałam go pierwszy raz 2 miesiące po śmierci jego żony. Poznałam go w pracy. Przez pewien czas pracowaliśmy razem i chyba to zbliżyło nas do siebie. Potem powiedział mi, że ma córeczkę. Zaczął mi opowiadać jakie ma z nią problemy, że nie może pozbierać się po stracie żony, że teściowie robią wszystko aby zabrać mu dziecko. Że oskarżają go, że dziecko zaniedbane. Trochę mu pomogłam. Zrobiliśmy małej pokój, sama wybierała sobie mebelki, kupiliśmy jej mnóstwo ubrań, zabawek, wtedy widać było, że sprawia jej to radość, dziecko się otwarło. Dostała też pieska, choć on nie chciał. To był strzał w dziesiątkę. Zwykły kundelek a tyle radości wniósł do domu. Poszła do przedszkola. Dyrekcja została uprzedzona, że dziecko nie ma matki. Została ciepło przyjęta. Zaczęłam częściej spędzać z nimi czas. Mała bardzo ciepło mnie przyjęła. Dużo rzeczy robiłyśmy razem. Zaczęła mnie naśladować. Dużą miała frajdę jak kupiłyśmy sobie podobne ubrania. Jak dziecko. Teraz nie odstępuje mnie na krok. Jednak facet chyba nie do końca coś do mnie czuje. Nie wiem czy to można nawet nazwać związkiem. Bardziej odwiedzam małą niż jego. Nie śpimy razem. Czuję jak opiekunka. Próba bycia razem nie wypaliła. On po prostu nie jest gotowy na żaden związek. Chyba nadal się nie pozbierał. Choć to, że mała mnie lubi bardzo go cieszy. Jestem między młotem a kowadłem. A co będzie jak poznam kogoś innego? Przecież małej nie wezmę ze sobą. Tak się z tym wszystkim męczę. Cieszy mnie to, że spędzam czas z małą. Wczoraj jak wracałam tak mnie prosiła, abym wróciła. Nie miałam serca jej odmówić, choć nie ukrywam, że majowy weekend chciałabym spędzić inaczej. Facet zostawia mi wolną rękę. Do niczego nie zmusza ani nie zniechęca. Nie jest wobec mnie niemiły. Nie krytykuje mnie, nie zwraca uwagi jak się opiekuję małą. Może ktoś choć troszkę zrozumie i coś podpowie. Faceta nie uda się nigdzie wysłać. Aż takiego wpływu na niego nie mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napisz o co sie kłócicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aha to taka sytuacja. Bo z pierwszego opisu wynikało że tworzycie związek. A to widzę że działacie na zasadzie przyjaźni i to trudniej. Wygląda to trochę tak jakby on Cię wykorzystal do walki z rodziną żony. Zapewnił dziecku opiekę kobiety co dało małej poczucie bezpieczeństwa a jemu argumenty że sobie radzi w życiu. On jeszcze chyba nie przeżył do końca żałoby, dziecko Cię pokochało, a Ty swoim dobrym sercem wplatałaś się w coś co trudno nazwać bo związek to to nie jest. Czy on Ci się podobał czy traktowałaś go jak kolegę? Bo jeśli wchodziłaś w to nie wierząc planów z mężczyzną to zrobiłaś coś bardzo głupiego. Bo 30 letnia kobieta powinna wiedzieć że okazując serce sierocie zostanie pokochana i zajmie miejsce mamy zwłaszcza u tak małego dziecka. Jeśli on narobił Ci nadziei na związek a teraz się wycofał to jest nieodpowiedzialny. Szkoda dziewczynki bo będzie cierpieć tak czy inaczej. Ty na dłuższą metę tego nie wytrzymasz bob tkwiąc w czymś takim nie ułożysz sobie życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na samym początku faktycznie zbliżyliśmy się do siebie. Było w porządku. Poznałam małą. Wszystko szło w dobrym kierunku. Nic na siłę. Wszystko działo się powoli. Jednak szybko przyszedł kryzys i pierwsze kłótnie. Duży udział miała rodzina jego żony. Chyba wg nich za szybko z kimś się związał. Więc wycofałam się. Jednak po dwóch tygodniach poprosił o spotkanie. Przyszedł na nie z małą. Tak się cieszyła na mój widok. Postanowiliśmy znów spróbować. Zmienił miejsce zamieszkania, aby oddalić się od rodziny żony. Mała poszła do nowego przedszkola. Mieszkają teraz niedaleko mnie. Znów było normalnie. Ale doszło do kłótni. Teraz stosunki między nami bardzo się ochłodziły. Choć wczoraj była kolejna próba pojednania. Kolejne rozmowy, obietnice. Niby pożegnaliśmy się w zgodzie to ja czuję, że nie jest do końca dobrze. Że to tylko pozory. Nie potrafię z nim rozmawiać o jego byłej żonie. Tego tematu w ogóle nie ma między nami. Jego rodziny nie znam na tyle, aby się popytać. Jego mama bardzo się cieszy, że polubiłam jego dziecko. To starsza kobieta. Sama nie dałaby sobie rady zajmować się nią. Ale nie mam odwagi się zapytać wprost jak było między nimi. To by bardzo ułatwiło sprawę. A tak to nie wiem jak z nim rozmawiać. Czy w ogóle poruszać ten temat. Wydaje mi się, że targają nim jakieś sprzeczne emocje. Że nie do końca uporał się ze śmiercią żony. Na pewno chciałby jakieś przerwy, że za wcześnie ten związek, ale z drugiej strony jest mała, która bardzo by to przeżyła. Dlatego powiedział tylko, że w tej kwestii zostawia mi wolną wolę, że zrobię jak uważam. On jest bardzo zamknięty w sobie. Mało o sobie opowiada w sensie co czuje, o swoich emocjach. Choć na codzień jest bardzo pogodnym człowiekiem. Gdybym wiedziała co mu w głowie siedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wymiksuj się z tego powoli. Nie możesz tkwić w czymś tak toksycznym. Dobrze że to widzisz, że w tej chwili jesteś opiekunką do dziecka. Bywa i tak że dziecko ma kiepskich rodziców, choć nie jest sierotą, ma za to kochającą opiekunkę. I co? Ma się ona trzymać rodziny na siłę, ze względu na dziecko? Mam nadzieję że ta dziewczynka wie, że nie jesteś jej mamą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem/ byłam w podobnej sytuacji. Też poznałam wdowca, któremu bardzo niedawno zmarła żona i przechodziłam całą tę karuzelę związaną z żałobą z tą różnicą, że u mnie zakończyło się happy endem. Wolałabym nie pisać na forum, jeśli chcesz podaj maila, odpiszę, może uda mi się coś doradzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nawet zapytał czy pójdę do małej do przedszkola na występ z okazji dnia matki, bo zawsze wtedy mała nie chodziła, aby nie było jej przykro. XXXX Zaraz,zaraz "zawsze wtedy Mała nie chodziła,aby nie było jej przykro" ... To ile było tych Dni Matki w przedszkolu, przecież dziewczynka ma dopiero 2 latka? Czyli chodziła do przedszkola jako roczne dziecko? Nawet jeśli chodziła do jakiegoś żłobka, to tak Małe dziecko raczej w ogóle nie kojarzy takich faktów.... To wszystko na pewno prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mała poszła do przedszkola normalnie jako 3 latka. W tym przedszkolu jest zawsze taka tradycja, że na samym początku robi się piknik zapoznawczy. Dzieci przychodzą wtedy z rodzicami. Mała bardzo to przeżyła, bo jako jedyna nie miała mamy. Tak samo jak zaraz po świętach bożego narodzenia, bo to przedszkole katolickie obchodzone jest święto rodziny i wtedy wystawienie jest specjalne przedstawienie a bezpośrednio po nim zabawa karnawałowa z rodzicami. Mała już na to nie poszła. Dzień Matki dopiero teraz będzie obchodzony. Chodziło mi o te imprezy przedszkolne z rodzicami. Może nie do końca precyzyjnie sformułowane, ale chyba zrozumiecie sens. Niedawno zadzwonił z propozycją wspólnego wyjazdu na weekend majowy do jego rodziny na drugi koniec Polski. Że będziemy mieć czas tylko dla siebie, no i poznam resztę jego rodziny. Może jednak warto walczyć o to wszystko tylko trzeba na to wszystko czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kochana jesteś:) dla niej jesteś mamusia:DDD wy mozecie sie roztać ale nie zostawiaj małej bo ona cie Kocha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oni się poznali jak dziecko miało 2 lata, teraz ma 3,5. autorko-spróbuj. dobre związki zaczynają się od przyjaźni. zaprzyjaznijcie się, poznajcie i wtedy probujcie coś więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja bym spróbowała, minęło już trochę czasu, więc spróbuj porozmawiać z nim o żonie, wyciągaj z niego powoli, niech się otworzy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mała wie, że nie jestem jej mamą, zwraca się do mnie po imieniu, choć kilka razy przyłapałam ją mówiła do mnie mamo. Zdarza się jej coraz częściej. Mówiłam mu o tym, to tylko stwierdził, że chyba jej tego nie zabronię. Nic nie robię wbrew jego woli. O wszystko się pytam. W końcu to nie moje dziecko, ale dał mi dużą swobodę. Chętnie skontaktuje się z autorką postu z godziny 18:51. Potrzebuje bratniej duszy, która mnie choć trochę zrozumie. To wszystko jest dla mnie takie ciężkie. Cała ta sytuacja. Choć on niczego na mnie nie wymusza i chyba wie, co czuję. Że jestem rozdarta wewnętrznie. Ale nie potrafi mi pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka z 18.51. Na kafeterii jest temat "związek z wdowcem", ma kilkadziesiąt stron. Wchodząc w związek z moim panem przeczytałam go dwa razy. Kobitki piszą o swoim dramacie, cierpieniu i niestety zazwyczaj przegranej. Bardzo wiele mnie nauczył, wiedziałam czego się spodziewać ale też i bardzo zdołował bo optymizmu tak jak na lekarstwo. Na każdą historię rada "rzuć go". Nie wiem co jest zarzewiem konfliktów u Ciebie, ale pewnie nie uniknęłaś "klasyki" jaką daje tak ciężki związek. Odezwałam się, bo wiem, że kobiety po intensywnych bojach o faceta odpuszczają, a nie musi to tak wyglądać. Oczywiście piszę o normalnym facecie, którego spotkała tragedia a nie o psychopacie, alkoholiku, który zasłania się jaki on biedny, bo żona zmarła. Bardzo smutne to, co opisujesz, jeśli mi się uda to chętnie pomogę. Ze względu na całą Waszą trójkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×