Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Wasza codzienność to....

Polecane posty

Gość gość

Jak wygląda wasza codzienność, zwykle prawdziwe życie nie wyimaginowane, wykreowane na potrzeby netu, pochwalenia się. Dajecie radę wszystko ogarnąć, jesteście mega zorganizowane, wszystko zawsze na czas, od linijki, z kalendarzem w ręku czy raczej luz, bez spiny? Ja przyznam się że czasami mnie to przerasta i żyje w biegu. Pracuje, po pracy odbieram dziecko z przedszkola, mąż robi zakupy, ja pogrzewam obiad który zazwyczaj gotuje dzień wcześniej, potem to różne w zależności od dnia bi córka chodzi na basen, zumbe i konie ale konie zazwyczaj w soboty ma lekcje. Ja sama chodzę też 3 razy w tygodniu na basen, mąż trenuje cross fit więc w tej gonitwie trzeba też uwzględnić nasze pasję. A jeszcze zostaje ogarnięcie domu, pranie, prasowanie gotowanie i czasami nie daje rady bo doba ma tylko 24 godz. Czy to takie czasy że człowiek tak pędzi czy kiedyś było mniej wygód typu 2 auta, mniej urządzeń elektrycznych a nasze matki jakoś ogranialy temat a i jeszcze często w tygodniu ludzie się spotykali w domach jedni u drugich żeby posiedzieć pogadać a teraz? Trzeba takie spotkanie umówić 2 miechy wcześniej i to z 5 razy Potwierdzić bo nikt nie ma czasu. A jak jest u was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A podobnie.... Praca, dzieci, Dom.... I tak w kółko... Gotuję, zmywam, piore, ogarniam, padam... I rano to samo... No ale takie chyba życie, nawet w przyrodzie wszystko odbywa się cyklicznie. No i z tymi spotkaniami prawda. A to ten pracuje, a to ten w delegacji... Normalnie wszystko pod grafik. Takie czasy chyba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja nie pracuje, moj maz pracuje w firmie swojego ojca. Mamy duzo pieniedzy i wielki dom. Aktualnie jestem w ciazy i czekamy na pierwsze dziecko. Ja na codzien zajmuje sie domem, sprzataniem, gotowaniem, sadze tez warzywka w ogrodku.... Jak sa zbiory to robie przetwory z owocow z przydomowego sadu itd mamy tez takie bajorko przy lesie- dzialke mamy duza okolo 90 arow wiwc czesto tam siedze i czytam kksiazki albo jak jest tam cos do zrobienia to tez robie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam macierzyński. Siedzę sobie w domu, rano wstaję - tak gdzieś o 5-6 (zazwyczja dziecko tak wstaje :P ), śniadanie, ogólne ogarnięcie siebie i dziecka. Potem trochę siedzę na kafe, fejsie, żeby nie stracić kontaktu z ludźmi. Potem w zależności od pogody - sprzątanie domu, szykowanie się na obiad, spacer. Wracamy ze spaceru, wszystko do obiadu gotowe tylko wrzucić do garnka, co jakiś czas zamieszać, obrócić i niech się gotuje. W międzyczasie oczywiście ogarniam dziecko. Nie raz na spacerze robię od razu zakupy. Gdy jest ładna pogoda wychodzę po obiedzie na drugi spacer (oczywiście z dzieckiem). Jako, ze z rodzicami mamy wspólną lodówkę, to po spacerze mały zostaje z moimi rodzicami i idę na większe zakupy jeżeli to jest koniecznie. Potem coś koło 19 kąpiel małego, kolacja no i kąpię się ja. W biegu jakiś film się obejrzy, poprasuję trochę. Dziecko idzie spać około 21-22 spać, ja idę spać chwilę później, albo o tej samej porze. Zależy czy oglądam film czy mam coś jeszcze do zrobienia czy nie. I tak się toczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zakupy robimy raz w tygodniu, w międzyczasie tylko jakiś owoc czy coś zapomnianego trzeba czasem dokupić, więc to chwila (sklepik przy pracy czy pod domem). Nie tracę czasu na prasowanie tego, co prasowania nie wymaga, a takich rzeczy mamy większość na szczęście (latem niestety dojdą nieprasowalne...). Na siłownię chodzę w przerwie w pracy, codziennie, mąż tak samo. Dom ogarniamy zasadniczo w weekend, na co dzień tylko szybkie przelecenie odkurzaczem czy ścierką jeśli trzeba. Gotować staramy się rzeczy szybkie, tylko w weekendy bawimy się w "haute cuisine". Czyli niby zorganizowanie, życie dopięte, bez spiny tam gdzie jej nie trzeba... A i to przeważnie mam wrażenie, że nam czasu brak, bo brak go zwyczajnie "dla siebie"... :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mam 35 lat i jestem na wychowawczym z drugim dzieckiem. Z pierwszym, 10 lat temu, przeżywałam to co wy - praca, dom, praca, dom, w między czasie kilka razy szpital i kroplówki nawadniające, bo opadałam z sił, a potem znowu praca, dom, praca dom i wszystko co z tym związane: pranie, gotowanie, sprzątanie, prasowanie, pasje, czyli wszystko to, czym trzeba się zająć, żeby być kimś, żeby nie być nudziarą, żeby być perfekcyjną panią domu, mamą, pracownikiem i żoną. Minęło 10 lat, zaszłam w drugą ciążę i od razu powiedziałam sobie "co to to nie, nie powtórzy się to co dawniej". I wyluzowałam. W ciąży na zwolnienie poszłam w 7 miesiącu (w pierwszym pracowałam w sumie do porodu), macierzyński wzięłam w całości i teraz jestem drugi rok na wychowawczym, od listopada wracam dopiero do pracy. Jestem przeszczęśliwa, że poświęciłam te 3 lata córce, nie zamieniłabym tego na nic w świecie choć oczywiście rozumiem, że nie każdy może sobie pozwolić na taki komfort. Nasza rzeczywistość to zajmowanie się domem, mąż pracuje na delegacjach, więc jestem niestety ostatnimi czasy zazwyczaj sama z dziećmi, więc na mojej głowie jest ogarnianie domu (mamy 100m mieszkanie), zakupy, sprawy szkolne starszej córki, lekarza (młodsza jest pod stałą opieką, ja też), rachunki, gotowanie, mechanik (ciągle się coś dzieje z naszym gratem :D ), pomoc rodzicom (niestety tata jest niepełnosprawny i potrzebuje pomocy w transporcie, ale też w domu - zakupy, sprzątanie itd , dogladam też mamy męża, bo jest w podeszłym wieku i mieszka sama), poza tym dorabiam w domu małymi tłumaczeniami na włoski, więc wieczorami, kiedy dziewczyny moje śpią, mogę też chwilę skupić się na robocie. Jakoś to życie leci, pomału, w swoim tempie, spraw do ogarnięcia jest sporo, ale na szczęście nic i nikt mnie nie goni. Zdrowie ma się tylko jedno ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja codzienność? Wreszcie spokój. Rzucilam pracę w korporacji, która wykańczała mnie i moja rodzinę. Kupiliśmy dom, zmieniłam pracę i otoczenie. Na spokojnie. zaczęłam dostrzegac pory roku, słyszec śpiew ptaków, mam czas zeby isć z dziećmi na spacer. Wcześniej tego czasu nie miałam. Skończyły się wymioty rano i codzienna s.r.a.cz.k.a z nerwów przed pracą, odżyłam:) Lubię swoją pracę, swój nowy dom, nie przeszkadza mi wożenie i odbieranie dzieci z przedszkola, gotowanie czy sprzątanie. Lubię swoje życie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Życie to kwestia wyborów.niestety nie da się zrobić wszystkiego gdy doba ma tylko 24 godziny, także u mnie na 1 miejscu - dziecko mąż, czas spędzony razem na rowerach, na basenie, kino itp., na 2 miejscu ja czyli czas na książkę, kosmetyczkę, potem na 3 miejscu praca-bez której nie wyobrażam sobie życia, no niestety już na domowe obiadki i sprzątanie nie ma za bardzo czasu, dziecko je obiady w przedszkolu a my w pracy, a sprzatanie,no coż mamy pernamentny ale nam to nie przeszkadza,sorry ale nie mam zamiaru sprzatać kosztem czasu spedzonego z dzieckiem czy z mezem ,ani zasuwać do 23, wole mieć bałagan,ale niedługo czeka mnie awans także pomysle o jakiejś pani do pomocy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przedszkolak na koniach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11.25 a twój nie jeździ??? no weź, co za prowincja :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11,25 kobieto no weź, Twoje dziecko będzie nad wyraz głupie bo nie jeździ na koniach :d moje jeździ od 3 r.z bo inaczej to wiesz , wiocha. No i na balet tez chodzi bo to takie stylowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak matki ogarnialy? Robiły koło domu A nie fitnessy czy inne zabieracze czasu. Dzieci też raczej na placu siedziały z kolegami A nie były wozone z chińskiego na lekcje fortepianu. Były przede wszystkim paniami domu dlatego bylo czysto i zawsze ktoś na kawę mógł przyjść bez obciachu. Teraz wszystko pod linijkę i tak też żyłam póki nie było dziecka, bo przy nim nie mogę zaplanować kompletnie nic więc przestałam sie jz przejmować. Dzięki temu jestem spokojniejsza. Takie czasy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co w tym dziwnego ze przedszkolak jeździ na koniu? moj syn ma 5 lat i od roku jeździ. Poza tym skąd wiecie ile ma lat dziecko autorki? przedszkolak to od 3 lat do 6 obecnie, to nie jest niemowlak :). Wiec nauka jazdy konno to nic dziwnego w tym wieku ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×