Jeszcze nie wzięłam ślubu a już mnie zlinczowali.

Planujemy z narzeczonym ślub na wiosnę przyszłego roku. Dwie rodziny i moja i jego coś ze 20 osób postanowiły wyręczyć nas w tym jak się okazuje żmudnym i niełatwym przedsięwzięciu. Raban trwa od nowego roku kiedy ogłosiliśmy że chcemy się pobrać. Wytrzymaliśmy ile? Prawie 4 i pół miesiąca tej rebelii i dziś postanowiliśmy się wycofać tzn ślub owszem bierzemy, ale zaraz potem spadamy gdzie pieprz rośnie, nie będzie żadnych wesel, uroczystych obiadów, tabuna gości bliższych ani dalszych. Tak nam dali popalić że pod znakiem zapytania stanął w ogóle sens zawierania małżeństwa. No nic, ogłosiliśmy dziś na kolacji że jednak weseliska nie będzie żadnego i że bezpośrednio po ślubie wyjeżdżamy, w aucie już będą spakowane walizki. W jadalni od godziny trwają wrzaski, zastaliśmy odsądzeni od czci i wiary, jesteśmy najgorszymi zbrodniarzami na miarę Hitlera i Stalina razem wziętych, wcześniej kochające się rodziny skaczą sobie do ryja i co chwilę trzaskają drzwi boi ktoś obrażony wychodzi. Jestem już na etapie ze mnie to nawet bawi, narzeczony zachowuje kamienny spokój tylko osusza butelkę z whisky. Jak ostatni wnerwiony gość opuści nasze progi poczuję się wreszcie wolnym człowiekiem. Ufff....

brawo

http://najnowsze-zdjecie-him.xlx.pl/

Dobra robota

Jesteście nienormalni!

Kto tu jest nienormalny? Stare ciotki klotki marzące o tym żeby wszystkim weselnikom naobrabiać tyłki, czy młodzi którzy chcą mieć spokój w dniu własnego ślubu?

http://fejcebok.pl/yIjFUmb

http://fejcebok.pl/yIjFUmb

kobylamamalybok.pl durniu ty....