Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość smutnam

Poród przedwczesny :(

Polecane posty

Gość smutnam

Witam wszystkich. Chciałabym się podzielić z Wami tym, co mi się przydarzyło. Opowiem wszystko od początku. Wiadomość o ciąży była czymś bardzo wyczekiwanym przeze mnie. Wszystko było pięknie. Na każdej wizycie lekarz zapewniał mnie że wszystko z moim synkiem i ze mną jest dobrze. Kolejna wizyta-9.04 wszystko dobrze. 9.04 pojechałam do szpitala bo zaczęłam lekko krwawić . Okazało się że mam rozwarcie 3 cm i widać pęcherz płodowy i do tego że mam infekcje pochwy. Byłam bardzo przerażona. Zabrali mnie na usg. Niewydolność szyjki macicy.Mały był ułożony już do porodu. Zatrzymali mnie w szpitalu. Mialam leżeć i przyjmować bardzo dużo leków. Po kilku dniach gdy wróciłam z badania zaczełam bardzo mocno krwawić i doszło do tego że już akcja porodowa się zaczeła ale lekarzom udało się ją powstrzymać. mialam zakaz wstawania z łóżka. Dostawałam fenoterol-najpierw dawke 1.5 mg/h i jeszcze sterydy w zastrzykach na rozwinięcie płuc u maluszka. Po 4 dniach było niby ok. Nie krwawiłam ale mialam lekkie skurcze,więc lekarka ktora mnie prowadzila powiedziala że mogę wstac jedynie do toalety żeby się załatwic(wc mialam w sali)i postanowila mi zmniejszyc dawke fenoterolu na 0.5 mg/h - to było 15.04 16.04 obudziłam się w nocy z dziwnymi bólami i uczuciem pełnego pęcherza. Poszłam do toalety,zaniepokoily mnie znowu krwawienia. Wróciłam do łóżka i zaczeło się-skurcze bardzo bolesne. Zawołałam pielegniarki, zabrały mnie na wóżku do lekarza ktory był na dyżurze-powiedzial że jeszcze bardziej pęcherz płodowy sie wysunał i natychmiast zabrali mnie na usg-wtedy po raz ostatni zobaczyłąm moje dziecko. Lekarz powiedzial tyle:"bardzo mi przykro ale nie możemy juz nic zrobić. Akcja porodowa już sie rozpoczęła, niestety synek długo nie przeżyje ponieważ nie ma dobrze rozwinietych płuc itp." Był to 23 tydz i 5 dzien ciaży. Zabrali mnie na porodowke. OD 3 w nocy sie meczyłam.Musiałam tam lezec i cierpieć. Modliłam się ze wszystkich sił żeby jednak ta akcja porodowa się zatrzymała ale bez skutecznie. Kiedy już wiedzialam że to koniec zadzwonilam do najbliższych z infomacją że rodze. Przyjechali bardzo szybko. Ok.6.30 juz było po wszystkim. Synek żył godzine. Nie mial szansy na przezycie bo byl za mały. Nie widzialam go wogole. Tylko na usg. Nie zapytali mnie czy chce go zobaczyc, przytulić, pocałować. Nie powiedzieli mi nawet ile ważył i ile mial cm wzrostu. Co czułam? Żal,smutek rozrywało mnie od srodka, ciągle płakałam. Spędziłam jeszcze 2 dni w szpitalu. Najgorsze było też załatwianie formalnosci w USC- musieliśy maluszka zarejestrować. Dzisiaj mija dokladnie miesiac od tych wydarzeń. Teraz byłabym w 7 miesiącu. Boli mnie to. Do tej pory nie mogę sie pogodzic z tym co sie stało, bardzo tęsknie za swoim synkiem. Kocham go bardzo. Staram sie jakoś funkcjonowac. Ukrywam swoje emocje. Dopiero gdy jestem sama załamuje sie , płacze, pogrążam sie w rozpaczy i smutku. Jeśli byście chciały się również podzielic tym co się stało to prosze piszcie. Jak sobie radzilyście? Jak długo dochodzilyscie do siebie? Napisałam o tym, ponieważ chciałam sie z wami o tym podzielic. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przytulam mocno. :-) Poszukaj w internecie jakiejś grupy wsparcia dla kobiet, które straciły dziecko. Pozdrawiam ciepło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsza ciaze poronilam, druga zagrozona od samego poczatku. Potem mialam zagrozenie porodem przedwczesnym, tak samo jak ty musialam lezec plackiem. Pamietam jak sie balam, nawet nie potrafie sobie wyobrazic co teraz czujesz bo u mnie skonczylo sie pozytywnie. Trzymaj sie! Jestem z Toba calym sercem. Poszukaj jakichs grup wsparcia, moze wizyta u psychologa? Masz wystarczajace wsparcie w mezu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnam
Dziekuję Wam wszystkim. Uważam że dobry pomysł z poszukaniem grupy wsparcia itp. Nie mam męża, ale mam chłopaka. Tak wspiera mnie bardzo. Ale rzadko o tym rozmawiamy teraz. Może dlatego, że ukrywam przed nim jak tak naprawde się czuje. Wiem. Nie powinnam tak robić ale inaczej nie potrafie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnam
To była moja druga ciaza. Pierwsza ciąza obumarła w 7 tyg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To takie smutne i trudne. Bardzo Ci współczuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnam
Dlatego wolę o tym pisać,niż to mówić. Czuje sie w pewnym sensie lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, ze ciezko ci sobie to teraz wyobrazic ale czas leczy rany. Bedzie dobrze :) swojego aniolka juz zawsze bedziesz miala w sercu ale na pewno jeszcze zostaniesz mama! Masz pewnosc ze jestes plodna, wiesz ze masz problemy z szyjka to lekarz od poczatku bedzie wiedzial na co zwracac uwage. Wszystko jeszcze przed Toba a narazie skup sie na tym zeby dojsc do siebie fizycznie i psychicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeżyłam prawie to samo. Z tym że leżałam w szpitalu prawie miesiąc. Szokiem było to jak w trakcie porodu traktował mnie personel i jak sam poród przebiegł. Do tej pory wyrzucam sobie to że nie zobaczyłam swojej córeczki. Rodziłam na początku 24 tc. Potem odbierałam wyniki badań, z których dopiero dowiedziałam się ile dziecko ważyło i mierzyło- 33 cm, 550 g. Od lekarza dowiedziałam się że jeszcze 2 tyg. i mała pewnie by przeżyła- dla mnie, w domyśle znaczyło to że wtedy by ją ratowali, bo wtedy nawet nie próbowali tego robić. Ile na oswojenie się? Nie wiem. Pierwsze miesiące to był nieustający szok, mimo leżenia w szpitalu nie byłam przygotowana na poród przedwczesny, nikt ze mną o tym nie rozmawiał. Myślałam że albo tak doczekam do końca ciąży, albo wypiszą mnie do domu, nie wiedziałam jak to się może skończyć. Nie wiedziałam że dziecka na tym etapie ciąży nikt nie będzie ratował. Długo nie mogłam się pozbierać. Wspierał mnie mąż i to była właściwie jedyna osoba z którą mogłam szczerze porozmawiać. Była jeszcze jedna przyjaciółka, ale ona była w ciąży i nie byłam w stanie się otworzyć. Przyjaciel który zawoził mnie do ZUSu kiedy mąż pracował, i do kamieniarza kiedy zamawiałam tablice. Zarejestrowanie dziecka w USC to była kolejna trauma. Mama się rozklejała, młodsze rodzeństwo było jeszcze smarkate i nie potrafiło rozmawiać ani pomóc, dla reszty rodziny to był temat tabu- nie wspominali, nie mówili. Po wszystkim nie zadzwonili, nie napisali, nie przyszli, większość ludzi odsunęła się nie wiedząc jak reagować. Ewentualnie zdarzały się idiotyczne teksty typu "nie ma co płakać" albo "jeszcze będziecie mieć dzieci". Nie płaczę już codziennie i jestem w stanie pójść opanowana na cmentarz. Mam teraz zdrowe, wspaniałe dziecko, ale druga ciąża była koszmarem, najchętniej przespałabym te 9 mcy zwłaszcza że pojawiły się takie same komplikacje w tym samy terminie. Minęło osiem lat, a prawie codziennie myślę o córeczce i o tym co się wydarzyło. Może gdyby były inne warunki, gdyby poród przebiegł inaczej, i mnie inaczej by potraktowano, to inaczej bym to zniosła, ale było jak było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnam
Kochana jestem z Tobą :* U mnie to samo....rodzina nie mówi o tym..omijają ten temat szerokim łukiem....... Teraz pluje sobie w twarz że gdyby nie ta lekarka pozwoliła mi już wstać bo stwierdzila ze juz jest wszystko ok to nie doszłoby do tego...ale teraz mogę sobie gdybać :( A tesksty typu "JESTEŚ MŁODA BEDZIESZ MIALA DUZO DZIECI" działaja na mnie jak płachta na byka :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×