Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

związek na odległość

Polecane posty

Gość gość

Co sądzicie o związku na odległość ok. 300 km? Czy wyobrażacie sobie taki? Jeśli nie byłoby szybkiej możliwości przeprowadzki?Czy wytrzymalibyście? gdyby Wam już po części zależało, trochę znacie tę osobę, kilkanaście spotkań było. Czy nie balibyście się, że nie wyjdzie? Czy podążalibyście za emocjami i nie myśleli o tym co może być, tylko żyli chwilą, czy balibyście się, że nie podołacie przez zmęczenie, ciągłe dojazdy, rzadki kontakt i wolelibyście się wycofać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem ponad rok. Rzadkie spotkania choc widzieliśmy ze on musi wyjechac wiec przez ponad mies poznawalismy się najintensywniej jak się dalo. Bywaja klotnie, moj placz w samotnosci, ale gdy sie spotykamy jesteśmy najszczesliwszymi ludzmi. Nie darowalabym sobie zebym zrezygnowala. Na wspolne zamieszkanie w ciągu najbliższych kilku lat nie ma szans. Ale tyle już razem przeszliśmy, ze moj zwiazek z nim jest bardziej dojrzaly niz par ktore sa ze soba na codzien. Oczywiscie tysiace smsow (nie przesadzam kazdego mies średnio 1200) setki minut i mmsow. Kontakt cala dobe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mogę zapytać, jaka odległość Was dzieli(też 300 km?) i ile macie lat? Bo myślę, że to też ważne w tej sytuacji. Z tego co piszesz, wynika, że znaliście się tylko miesiąc przed jego wyjazdem. Nie bałaś się, że za mało go znasz? Że nic o nim nie wiesz? I jak często się widujecie, że nie oddalacie się od siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niewiele ponad sto km. Znalam go dluzej ale nie jako para, oczywiście ze sie balam. Jednak udalo nam sie tak wszystko wybudowac i jest to możliwe mimo odleglosci jesli obie strony chca, ze znam go jak wlasna kieszeń. W kazdej minucie wiemy co robimy gdzie jedziemy nawet jesli chodzi o zwykle zakupy. Gdy bywa ciezki czas np w pracy wtedy wieczorem opowiadamy caly dzien. Odzywamy sie do siebie od razu po przrbudzeniu i kazde informuje ze idzie spac. Wazna jest tez kwestia zaufania. Żeby sie nakrecac. Jesli nie spróbujesz zawsze będziesz zastanawiac sie czy nie było warto zaryzykować. Wiek, oboje po 30 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie odległość to nie przeszkoda jeżeli chodzi o uczucie. On wróci czy ty pozniej mogłabyś dojechać kiedyś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki za odpowiedź, a powiedz mi jeszcze- nie obawiasz się przyszłości? Skoro przez kilka lat nie będzie możliwa przeprowadzka? Co z ewentualną rodziną, dziećmi? Faceci to inaczej odbierają niż kobiety. Ja się trochę boję ryzykować tego, że za kilka lat i tak się rozleci i że będę już wtedy w wieku, w którym ciężko będzie kogoś poznać, założyć rodzinę itd. :( nie masz takich obaw?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no wiesz- dojechać może i można by było. Tylko w naszym przypadku jest to kwestia kilku lat być może ;(... w dodatku poznałam go niedługo przed jego wyjazdem... także sytuacja jest utrudniona.. boję się tylko obiecywania, że się uda itd., że będziemy się odwiedzać, a że potem proza życia nas zniszczy- bo np. po całym dniu pracy nie będzie sił ładować się w pociąg i kilka godzin jechać itd., że przez to (przez przemęczenie) uczucie się wypali

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uwierz mi jesli sie kogos kocha ale tak szczerze i oddanie to chocbys padala na nos bedziesz miala siłę. Owszem sa dni zwątpienia zalamania. Zgadzam sie z tym że faceci myślą inaczej. Jednak ja trafilam na wurozumialego, bardzo duzo rozmawiamy. Ciągle mowie mu co czuje w danej chwili, nie ukrywaz ze mi np smutno bo przekonalam sie ze jesli chowam to w sobie to zaraz jest sprzeczka bo on nie wie o co chodzi. Wiec pomimo ze jest skryty i nie umie dużo gadac o uczuciach to wystarczy mi ze mnie wyslucha. Ale do tego tez dochodzilismy. Mysle ze wszystko polega na tym żeby chciec sie dotrzec i absolutnie nie moze byc nastawienia ze ma byc jak ty chcesz. Mowie to z wlasnego doświadczenia. Duzo lepiej nam sie uklada odkad porozmawialismy szukajac rozwiazania jak zaczac sie docierac na odleglosc. Musisz kierowac sie wspolnym dobrem, wyrozumialoscia, szacunkiem. Nie moze byc twojego i jego, kierujecie sie razem. Kazde slowo czyn dziala na korzyść was obojga. On tez będzie mial dni ze mniej sie odzywa, ze ma problem a nie powie. Nie mozna wtedy wyrzucać mu ze jaki on zly staraj sie mowic co ty czujesz. Taki związek wymaga wiele pracy i cierpliwosci ale ja nie wyobrazam sobie ze mialabym z niego zrezygnować. Wszystko zależy od tego czy kochasz go na tyle aby byc gotowa na wiele wyrzeczen, na wytezona prace

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki za te słowa, dały mi wiele do myślenia :) jesteś dowodem na to, że związki na odległość mają też swoje plusy- wątpię, żeby jakieś pary na miejscu aż tyle ze sobą rozmawiały i szczerze mówiły o swoich kłopotach/wątpliwościach/ gorszych momentach. A to dużo solidniejsza podstawa związku, niż np. wspólne spędzenie czasu na imprezie ze znajomymi, w kinie, czy w teatrze. Ja się może o siebie aż tyle nie boję, co o niego. Bo miałam kiedyś sytuację, że poznałam faceta z innego kraju, mieszkał ponad 800 km ode mnie. Spotkaliśmy się, bo był tu na wycieczce. To on mnie namawiał na spotkania, to on nie chciał mi dać odejść i potem to on obiecywał, że znów przyjedzie, że nie zapomni, że będzie pisał itd. I potem mielismy częsty kontakt przez prawie 4 miesiące, ale gdy dowiedział się, że jednak nie będę mogła od razu go odwiedzić, to nagle mu sie odwidziała znajomość.. wiem, że on prawdziwie nic nie czuł itd. , ale po wielu jego obietnicach odsunęłam od siebie wątpliwości, uwierzyłam w to co mówi i potem było jak było. Owszem, wtedy to była inna sytuacja, bo tylko z 2 tyg znaliśmy się przed jego wyjazdem, ale mimo wszystko... boję się, że faceci umieją dużo obiecywać, a że gdy dochodzi do prozy życia, to jest jak jest ... i przez to boję się tym razem zaufać..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tez sie balam. Naprawde mialam moze miesiac takie schizy ze wmawialam sobie rozne rzeczy z ktorych teraz sama sie smieje. Ale w pewnym momencie zaczelam pracę nad soba i powiedziałam dosc, jak chcesz byc szczesliwa zaufaj, zdaj sie na intuicję. Nie zaryzykujesz nie przekonasz sie. Jak popatrze na zwiazki moich kolezanek które sa na codzien ze swoimi facetami to czasami jestem w szoku jak sa plytkie. Ja majac mojego faceta daleko widujac sie z nim rzadko wiem o nim duzo wiecej. Bardziej jesteśmy sklonni do komunikacji i przede wszystkim jestesmy wyczuleni na swoje reakcje. Duzo szybciej sie godzimy po klotni. A raczej staramy sie rozmawiac o tym co nam przeszkadza i teraz po ponad roku moge smialo powiedzieć ze udało nam sie wypracować taki tok rozmowy ze wiemu ze mowimy o odczuciach a nie obwiniamy siebie. Gdy jest sie daleko chce sie dzielic wszsytkim. Moj facet nawet jak kupuje sobie ubranie buty czy cokolwiek do domu to wysyla mi mmsy e-maile pytajac o rade. Jakbyśmy te zakupy robili razem. Jestesmy na biezaco, ja np umawiam go do fryzjera mimo iz chodzi w innym miescie ale to takie zycie razem. Nasze fundamenty. Nie mowiac o tym co przezywamy gdy juz sie widzimy, gdy zwykle wziecie sie za reke a nawet buziak w policzek wywołuje takie emocje. Czasami lapie sie na tym ze gdyby tu byl owszem bylabym z nim szczesliwa bo to wspaniały czlowiek ale wszystko rozwijaloby sie wolniej albo mniej intensywnie. Sa momenty gdy nie da sie przyspieszyć ale najważniejsze ze mamy siebie. Reszte da sie ogarnac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jardin
To ja napiszę z mniej optymistycznej strony... Nie masz jednak co się załamywać, bo ludzie są różni i życie różne scenariusze pisze. Osobiście ja przyrzekłam sobie, wryłam w mózg, że już nigdy nie zwiążę się na odległość czy z kimś, kogo zawód wymaga długich nieobecności w domu np. żołnierz, kierowca tira. Wolałabym przecierpieć odrzucenie niż znowu przechodzić przez to samo. Dla mnie wieloletnie związki na odległość czy takie bez perspektyw to pseudo-związki. Między nami dystans wynosił 300km z hakiem. O ile pierwsze lata (rok, dwa?) były do zniesienia tak kolejne... Były równią pochyłą. Zaczęliśmy się widzieć coraz rzadziej - ja pracowałam i studiowałam. Warunki w domach nie były rewelacyjne, żeby można było się zbliżyć - jak to młodzi czy też w ogóle w tych domach siedzieć. Zaczęłam się dusić w takim związku. Czułam się samotna, taki związek zaczął przynosić mi więcej smutku niż radości. Dużo łez przelałam. Gdzie mnie jako kobiecie brakowało normalnej bliskości, to co może czuć taki facet w celibacie z drugiej strony. Jako kobieta możesz reagować bardziej emocjonalnie niż facet. Rok po przeprowadzce wszystko padło i to nawet nie z mojej strony. Może kogoś poznał o ironio. Najwidoczniej nie poznaliśmy się do końca przez ok 4 lata. Zaczęły wychodzić takie niesnaski podczas wspólnego życia, które irytowały jedną i drugą stronę. Coś się wypaliło, nie wiem. Mieliśmy zgrzyty już na odległość (tzn. jak w każdym związku kłótnie). Mieliśmy podobne cechy charakteru, ale w pewnych kwestiach totalnie rozbieżne. On też miał problemy psychiczne (takie "ukryte", z których po części wyszedł, bo moim zdaniem jak ktoś ma kopniętą psychikę to nigdy nie będzie zdrowy - sorry, jeśli kogoś urażę. Takie jest moje zdanie). Z jednej strony kochał, z drugiej jak miał przypływ jakiejś... Manii to potrafił awanturę zrobić, mądrości wylewać jak to on "daje", a nigdy nie otrzymuje w zamian itd. Są osoby, którym taka wolność odpowiada i którym w końcu udało się zamieszkać razem. Może macie lepszą możliwość dojazdów i spędzania razem czasu, może jesteście starsi i myślicie dojrzalej niż my 5 lat temu. No cóż... Mnie to wykończyło. Czas leci do przodu, a nie się cofa, więc... Rób jak uważasz, a jak zacznie się sypać to w porę to przerwijcie, a nie pchajcie się z frustracji dalej w związek... Hm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość z 18:48 Widać, że uczucie między Wami jest wielkie mimo odległości :) v "Jak popatrze na zwiazki moich kolezanek które sa na codzien ze swoimi facetami to czasami jestem w szoku jak sa plytkie. " Otóż to, też to zauważyłam w swoim otoczeniu v "Ja majac mojego faceta daleko widujac sie z nim rzadko wiem o nim duzo wiecej. Bardziej jesteśmy sklonni do komunikacji i przede wszystkim jestesmy wyczuleni na swoje reakcje. Duzo szybciej sie godzimy po klotni. A raczej staramy sie rozmawiac o tym co nam przeszkadza" Właśnie i to są plusy związku na odległość. W dodatku chyba dopiero wtedy zaczyna doceniać się po prostu obecność drugiej osoby, co nie? Jak ktoś jest zawsze na miejscu, pod ręką, to człowiek nie rozumie jakie ma szczęście, że ktoś bliski po prostu jest blisko i nie szanuje tego. A na odległość zaczyna się rozumieć takie rzeczy. v widać, że nie jesteś płytką osobą, życzę dalszego szczęścia, na pewno Wam się uda z takim podejściem :) v mniej optymistycznej strony.. = no faktycznie pesymistyczna wizja :( ale ta rozbieżność charakterów nie wyszła wcześniej? Może to było głównym powodem rozstania i takie nastąpiłoby, nawet, gdybyście mieszkali razem, tylko po prostu szybciej? v On też miał problemy psychiczne = depresję, chorobę dwubiegunową? Bo ChAD to faktycznie nieciekawa sprawa. Może on zaczął sobie coś wmawiać? Mój ma trochę skłonności do melancholii i depresji, ale nie jest to jakieś poważne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jardin
"ale ta rozbieżność charakterów nie wyszła wcześniej? Może to było głównym powodem rozstania i takie nastąpiłoby, nawet, gdybyście mieszkali razem, tylko po prostu szybciej?" Pewnie tak by było. xxxx "On też miał problemy psychiczne = depresję, chorobę dwubiegunową? Bo ChAD to faktycznie nieciekawa sprawa." Raczej osobowość z pogranicza. Nie pamiętam już jest to to sama co dwubiegunówka. No brzydko mówiąc, po prostu zes*ało się. Trzeba było to skończyć lata temu, ale człowiek jest młody i głupi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×