Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość finanse w związku

Finanse w związku

Polecane posty

Gość finanse w związku

Jestem w kropce. Zawsze starałam się być niezależna, tym bardziej, że sama wychowywałam dzieci i musiałam zapewnić im i sobie utrzymanie. Było i jest ciężko. Widoków na stałą pracę – zero, z powodu braku opieki dla dzieciaków. Ratowały nas alimenty, dorywcze prace, pomoc opieki i rodziny. Jakoś dawaliśmy i dajemy radę. Nie wiązałam się z nikim, bo raz, że nie spotkałam faceta, do którego bym coś poczuła i zaakceptowały go dzieciaki, a dwa, że nie wyobrażałam sobie sytuacji, w której obcy mężczyzna bierze sobie na kark babę z dziećmi. Bo niby z jakiej racji ma dokładać się do utrzymania dzieci, skoro nie są jego. Wydawało mi to się wykorzystywaniem takiego faceta. Jednak od jakiegoś czasu spotykam się z kimś. Tyle, że te spotkania zaczynają nadszarpywać mój lichy budżet domowy. Zawsze płacę sama za siebie, staram się unikać wyjść w droższe miejsca (tia, bilet wstępu za 10zł jest zbyt drogi, jak na moje finanse), czasami zapłacę za niego czy kupię mu coś (drobne rzeczy), o środki anty też dbam ja, wolę pojechać do niego, niż gdyby on miał przyjechać do mnie, bo chyba spaliłabym się ze wstydu, gdyby zobaczył w jakich warunkach mieszkamy. Staram się unikać tematu finansów, bo to dla mnie temat cholernie krępujący, nie umiem się przyznać, że tej kasy po prostu nie mam. Poza tym on nigdy o to nie pytał, nigdy nie proponował, że zapłaci gdzieś za mnie, czy kupi najtańszego kwiatka, co jednocześnie nie przeszkadza mu chwalić się tym jak to jego ex nie miała z nim dobrze, bo kupował jej wszystko co chciała. Tyle, że podobno było to na zasadzie: ona pokazała palcem, on musiał kupić. Nie było dyskusji. Ja nie potrafię w ten sposób. Nie umiem powiedzieć, żeby za mnie zapłacił, zawiózł gdzieś, odwiózł do domu, czy kupił np. czekoladę. Jeśli spędzamy wieczór u niego, to sama zwykle robię zakupy za swoje pieniądze, przyjeżdżam i potem po wszystkim jadę do siebie. Na tyle co zdążyłam go poznać – nie jest złym człowiekiem, tylko po prostu bardzo niedomyślnym i są sytuacje, że jak mu się nie pokaże czegoś palcem i nie wytłumaczy, to jest ciężko. Problemem jest to, że o ile w niektórych sytuacjach umiem z nim pogadać i powiedzieć o co chodzi i on się szybko uczy i dogadujemy się, to w przypadku finansów – nie potrafię. Zawsze mi się wydawało, że jeśli kobieta pozwala na to, żeby facet za nią płacił, kupował cokolwiek, to jest zwykłą naciągaczką – wiem, błędne myślenie, ale do tej pory było tak, że zwykle to ja utrzymywałam facetów, bo sami od siebie nigdy nie chcieli się dokładać. Mało tego, za jednego długi spłacam do dzisiaj, co też obciąża te moje finanse. Nie umiem wybrnąć z tej sytuacji. Na dzisiaj krąży mi po głowie jedna myśl – zerwać znajomość, no bo po prostu nie stać mnie to, żeby z kimś się spotykać. Ma ktoś jakiś pomysł, jak to delikatnie rozwiązać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×