Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Tylko_Ona

Znieczulica męża

Polecane posty

Gość Tylko_Ona

Cześć dziewczyny. Założyłam ten temat po części po to by się zwyczajnie pożalić ale w głównej mierze by dowiedzieć się od was czy któraś ma podobny problem ze swoim facetem? Jeśli chodzi o mnie, już kilkanaście lat jestem ze swoim mężem. Różnie to u nas bywa raz dobrze raz źle. Obydwoje mamy dość trudne charaktery zatem drobne sprzeczki są u nas na porządku dziennym ale Generalnie nie mogę powiedzieć że jest źle. Chociaż wiadomo mogłoby być zawsze lepiej. Problem pojawia się jednak w momentach gdy nie radząc sobie z jakimś problemem wybucham płaczem. Rzadko mi się to zdarza. Staram się być twardą optymistką:) nie szukam problemów tam gdzie ich nie ma z natury wole dopatrywac się zawsze tej lepszej strony w każdej sytuacji :) ale jak wiadomo bywają czasem i gorsze chwile. Rzadko ale jednak. I cały mój ból w tym ze nie mam wtedy oparcia w swoim mężu...w takich chwilach uciekam byle dalej od niego bo gdy zauważy ze płacze tuż po pytaniu "co ci jest?" pada odrazu stwierdzenie "tobie się już w d ***e przewraca, a rycz będziesz mniej sikac w nocy..." i pełno podobnych. Uwierzcie mi jakie to cholernie przykre. A nie wystarczyło by poprostu podejść i przytulic? Niech by sobie myślał co chce wolno mu ale po co mnie od razu juz na wstępie obrażać w chwili słabości? Nigdy nie wnika w powód mojego płaczu. Nie chce słuchać. Zazdroszczę kobieta które znajdują w swoich facetach oparcie... Dlatego jeśli wasz w chwili waszego gorszego dnia poprostu tuli do siebie mówiąc ze wszytko będzie ok docencie to, warto bo choć na codzień może mieć wady to macie tą pewność że w trudnej chwili będzie przy was. Ja nie wiem co to znaczy ilekroć zdarza mu się płakać i uciekam do pokoju wyobrażam siebie ze przyjdzie porozmawia pocieszy uspokoi... A on ilekroć mnie wtedy zobaczy zawsze ale to zawsze każe mi wziąć coś na uspokojenie, puka się w czoło i wychodzi dodając ze wróci jak mi przestanie odbijać... Może nie napisalabym o tym wszystkim gdyby nie fakt ze dziś pierwszy raz od 3 miesięcy miała miejsce taka sytuacja. Wiem z dokładnością ze od trzech miesięcy, bo to był mój pierwszy raz odkąd pozbieralam się po poronieniu... Tamtym razem tłumaczyłam jego zachowanie stresem. Nie ukrywam ze było mi ciężej nie mogąc liczyć na jego wsparcie ale z uporem maniaka sądziłam ze w ten sposób odreagowuje to co się stało. Ale tak było zawsze i jest nadal:( dziewczyny czy któraś z was ma podobnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chlip c hlip

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mąz mnie przytula i pociesza..napad placzu to nagromadzenie emocji. Nie rozumiem, czemu Twój mąz tego nie wie?? A dlaczego mu nie powiesz o swoich potrzebach, pragnieniu, by Cię przytulił?? Tak w ogóle rozmawiacie że sobą?? Ewidentnie komunikacja szwankuje. On nie jest duchem świętym, i nie domyśli się, czego potrzebujesz, jesli mu tego jasno i wyraźnie nie powiesz. Często męzczyzni fukają na placzącą kobietę, bo nie wiedzą, jak się zachowac , jak pomóc. A wystarczy przytulić....nic nie mówić, nic nie robić, tylko przytulić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O tak,masz dziewczyno szczęscie.....ja jestem w takuej sytuacji jak autorka tematu.To bardzo przykre gdy ktos smieje sie z Twoich łez,nie rozumie tego co czujesz,tylko uwaza ,ze jestes slaba ,placzka,przewrażliwiona.To przytulenie bez slów.....jakze brakuje,tego gestu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×