Dlaczego materiał na zone albo męża nigdy nie będzie uwielbiany i kochany

Tak jak milosci, ktore wcześniej nie wypalily i nie były materiałem na meza/zone?

Osobiscie, odczuwam to bardzo boleśnie. Uchodze za dziewczyne inteligentna, mądra, opiekuncza, ogólnie dobra, pracowita, porzadna,skromna,spokojna chociaz towarzyska i serdeczna itp. Nie jestem brzydka ale odkąd pamiętam, nigdy nikt mnie nie traktował jak bóstwa, nie uwielbiał, nie szalał. Czasami ktoś mnie polubił, jednak była jakaś granica, dystans. Nigdy nie czułam się kochana i akceptowana, może raz czulam się akceptowana ale jak mysle to właśnie za moj rozsadek,umiejetnosci gotowania itd, po prostu temu facetowi było wygodniej bo spełniłam oczekiwania. Nie chce takiego zwiazku ale wiem też ze nie mam szans na milosc. Przekonałam się o tym przez ostatnie 25 lat życia. Nawet sama przejmowalam inicjatywę i nic. Po prostu nie ważne co bym zrobiła, i tak nigdy nikt się we mnie nie zakocha. Ominely mnie wszystkie milosci, zauroczenia - chociaż zdarzało mi się kimś zauroczyc. Nie wiem dlaczego taka jestem ale wlasciwie od zawsze patrzyłam tylko na wnętrze a nie wyglad czy majątek, mimo to nie mam tego z drugiej strony a nie chce się czuć jak wykorzystywana znajoma ze statusem żony. Na takiej relacji mi nie zależy bo nie jestem desperatka. Dlaczego tak jest?

Zawsze, gdy kogos poznawalam, faceci mówili mi ze nie szukają dziewczyny czy też żony, bywało ze ktoś szukał i znajomi chcieli zeswatac i zawsze mówili ze ja taka porządna i dobra, a nigdy ze fajna, ładna itd. Nie czuję się kobieta i odmawiam wszystkim poznania mnie. Faceci nie mądrzeja tylko szukają korzysci, zeby mial kto ugotowac, wybaczać zdrady i tolerować ich głupotę.

Wypowiedzcie się.

musi trafić swój na swego a ty widać nie trafiłaś

W praktyce to jest mozliwe? Żeby trafił swój na swego i jednocześnie do szaleństwa zakochał się w tej osobie i nie myslal/a o innych? Bo ja znam takie małżeństwa(obydwoje porządni, ulozeni) ale czy szczęśliwi? Na pewno nie jest to milosc o jakiej mysle. A znowu często jest tak ze jedna strona jest głupio zapatrzona w drugą, która ma ja gdzieś, zdradza itd.

Nie rozumiem Waszego problemu. Zawsze, gdy zafascynowała mnie prawdziwie jakaś kobieta, to idąc z nią "do łóżka", miałem zamiar robić to jeszcze tyle razy, że spokojnie mógłbym wziąć z nią ślub. Tyle, że ja nie muszę dowartościowywać się "zaliczaniem" byle kogo, a seks traktuję, jako coś ważnego i zobowiązującego.

No ok, mógłbyś ja nieskończenie bzykac póki się nie zestarzeje ale mi chodzi o takie prawdziwe zakochanie ktore jest czymś więcej niż pozadaniem /zauroczeniem

A mój problem jest taki ze mną nigdy nikt się nie zauroczyl. Każdy mówi ze marzy o milosci i dobrymi małżeństwie przynajmniej w młodych latach. A potem? Szukaja ludzi z ktorymi nic ich nie laczy, nie ma uczucia ale jest rozsadek jak to zawsze bywa u mnie. Tzn to ludzie kierują się rozsądkiem w znajomości ze mną. Po latach takiego wyrachowania i braku akceptacji,miłości od kogokolwiek robię się tak zimna i wyrachowana, w sumie gdyby nie prawo to pewnie bym zabijala każdego kto by mi podpadl :)

Nie rozumiem jednego. Dlaczego ludzie NIBY szukają dobra i oparcia a zakochują się w żywych szmatach i dodatkowo nie mają skrupułów żeby wykorzystać taka dobra osobę?

Up