Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Co robić?

Polecane posty

Gość gość

Spotykam się z kimś od trzech tygodni, jest fajnie, ale brak "tego czegoś". Są różnice w podejściu do życia, mamy inne doświadczenia życiowe... W związku nie jestem, ale spokojnie czekałam co z tego będzie... do wczoraj. Wieczorem spacerując z psem spotkałam znajomą, do której przyjechał kuzyn. Wysiadali z auta, pogadaliśmy, a on zapytał się czy może iść ze mną i psem na spacer... Zgodziłam się. Znałam go tylko z widzenia, a rozmawiałam jakbym znała się od dawna. To samo poczuci humoru, podejście do życia, wartości. Przegadaliśmy pół nocy. Wymieniliśmy kontakty.facet jest wolny. Chcemy się spotkać. On tu nie mieszka, ale tu ma całą rodzinę, którą w większości dobrze znam. I tu się pojawia problem natury moralnej - czy nie będąc w związku mam prawo spotykać się z różnymi facetami? Czy po prostu tamto zakończyć. Mając porównanie dwóch spotkać wczoraj, wiem przy kim chciałabym być. I przy kim mogę być do końca sobą, bez konieczności zastanawiania się czy to co powiem nie wywoła u niego negatywnych emocji, głupiego tematu do dyskusji...itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sorki,ale masz problem jak gimnazjalistka. Po pierwsze powinnas robic to co jest dla ciebie dobre. Po drugie kolesia nie znasz,bez wzgledu na to jak fajnie wam sie gada,po trzecia uczciwosc i szacunek dla drugiego czlowieka nie idzie w parze z umawianiem sie i kreceniem z,kims jak jest sie,w zwiazku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz prawo spotykać się z iloma chcesz naraz... a kim to Ciebie czyni, chyba o to pytasz? Ja kiedyś byłem jednym z takich dwóch, chodziłem jeszcze do ogólniaka, a po szkole pracowałem, w dodatku mieszkałem ok 20 km od dziewczyny, z którą się spotykałem co w naszym wieku było dodatkową komplikacją, ale to ona wyszła z inicjatywą, to ona mówiła, że na miłość zawsze jest czas jak mówiłem jej, że nie będzie jej ze mną dobrze bo mam 100 razy mniej czasu wolnego niż ona. Tylko się spotykaliśmy ale wystarczyło jej to, żeby mnie rozkochać i owinąć wokół palca, a po jakimś czasie zaczęło do niej dochodzić, że rzeczywiście nie mam dla niej tyle czasu ile ona by chciała, zaczęła się spotykać z typkiem ze swojego sąsiedztwa równolegle ze mną... I tu dochodzimy do sedna, w końcu bździągwa głupia dała sobie ze mną siana bez żadnych wyjaśnień, nagle jej się odechciało ze mną rozmawiać, wielkie zauroczenie moją osobą ekspresem przeszło. Bolało jak jasna cholera... Może gdyby ze mną chociaż pogadała? Nawet kłamiąc jakoś by wytłumaczyła, że to nie ma sensu? Ale z drugiej strony to było jakieś 8 lat temu i nadal jest z tym drugim gościem, więc mogła to zrobić lepiej ale generalnie wybrała chyba dobrze? Tym bardziej, że teraz już jestem pewien, że nie wyszedłby nam związek na długie lata ;p Co Ci tu poradzić? Chyba to, że jeśli facet, z którym się teraz spotykasz jest w Tobie zakochany to nie unikniesz dla niego cierpienia, może spróbuj przekierować tę relację na przyjaźń, grając w otwarte karty, nie pasujecie do siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet z którym się spotykam, ale w związku nie jestem wygląda na zakochanego. Fajny gość, ale jest bardzo wiele różnic między nami np. on boi się psów, a ja mam dwa. Ostatnio sam wyskoczył, że chce z nami pospacerować... ale uwaga: psy mają być cały czas w kagańcach. I, że mam im zrobić kojec. Tyle, że moje psy na spacerze biegają bez smyczy i kagańców, są szkolone, odwoływalne... oczywiście w mieście chodzą na smyczy i jak się ktoś zbliża w naszym kierunku. Do domu przychodzą znajomi z dziećmi, psy biegają z nimi, aportują, nie wykazują agresji. Wiem, nie każdy musi je lubić, ale ja ich nie oddam ani nie wyrzucę do kojca. Po prostu nie widzę z tym gościem przyszłości... On nie był u mnie, ja u niego. A wiadomo, że do tego doszłoby w najbliższym czasie. U niego w domu rodzinnym psy są na łańcuchach. A ten nowy, to z rodziny sąsiadów. Znamy się z widzenia, to nie tak, że nic o sobie nie wiemy... Zna moje psy, które na jego widok piszczą z radości, to zwierzolub. Mam bardzo pozytywne relacje z jego rodziną, nasze rodziny się znają... z jego siostrą i kuzynką spotykam się często. Zakończę pierwszą relację. Czeka mnie tutaj wielka niewiadoma, ale trzeba ryzykować i ponosić konsekwencje swoich decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×