skąpi ludzie

Nie lubię skąpych ludzi, których wiecznie "nie stać" mimo, że zarabiają 3 tys - ale oni wiecznie bideni i gotowi jechać na drugi koniec miasta po kilo mąki tańsze o 20 gr. Albo takich, co to "nie stać "ich na przykład na wypicie herbaty/soku/kawy czy kto co woli po zjedzonej w lokalu pizzy, tylko zaraz powyjściu z lokalu lecą po napój do spożywczaka, bo tam taniej. A na drugi dzień lecą do fryzjera/kosmetyczki robią zabiegi za 200 zł albo więcej, ale "nie stac "ich na bilet autobusowy i zasuwaja potem z buta do domu - autentyk. I wiecznie te słowa - nie stac mnie, podwieź mnie, tobie to dobrze, bo masz, tobie się w życiu poszczęściło, udało mi się bo iksińscy mnie podwieźli z pracy do domu, a igrekowie podrzucili mnie do domu o Sylwestrze.... Fuj.Niby Nieudacznicy.Ale jacy cwani.

Ja całe szczęście takich ludzi nie spotkałam :)

Szczesciara

Kolezanka że studiów potrafiła przejsc pół miasta kiedy w sklepie na końcu miasta było coś tańsze pare złoty. Pamiętam raz po zajęćiach chciala sobie kupić tusz do rzęs w takiej hurtowni-sklepie kosmetycznym. Szliśmy oczywiście na piechotę, ale myślę sobie, dobrze, tusz kosztuje 30 zł a może w tej hurtowni jest on po 20 zł, więc ok.Było to parę lat temu. Przy kasie okazało się że jest tanszy o 2 zł :( Kolezanka zadowolona bo te 2 zł zaoszczędzla.Wiedziała ile on tu kosztuje.

Aha, a na jakieś imprezy składkowe przynosiła najtańsze wody gazowane, najtańsze chipsy, a była z zamożnego domu i dostawała spore kieszonkowe, kupowała sobie markowe jeansy, adidasy, kurtki.... Generalnie była ok ale te jej skapstwo zawsze mnie dziwi lo. Adidasy kupowała np za 250 zł, a na drugi dzień leciała gdzieś przez 40 minut, bo tam ksero tańsze 5 gr, a ona musi skierować 10 stron.